Spis treści
- Osiedle nazwano na cześć pogańskiej księżniczki
- Kiedyś targowisko tętniło życiem, dziś betonowe okrąglaki stoją puste
- Współczesny styl życia nie uwzględnia więzi sąsiedzkich?
- Utrudniona codzienność starzejącej się wspólnoty
- Samoobrona, salsa kubańska i lekcje języków. Drogi do reintegracji
Osiedle nazwano na cześć pogańskiej księżniczki
Osiedle Wandy to najstarsze nowohuckie osiedle od którego w 1949 rozpoczęto budowę Nowej Huty. Nazwa osiedla nie była przypadkowa. Komunistyczne władze chętnie sięgnęły po legendę o pogańskiej księżniczce Wandzie, by pominąć niewygodny dla ideologii wątek – historyczną rolę zakonu Cystersów z Mogiły, który jako pierwszy zagospodarowywał te tereny już w XIII wieku.
Pierwsi projektanci Nowej Huty wzorowali się na koncepcji „jednostki sąsiedzkiej” – samowystarczalnych fragmentów miasta dla 4–5 tysięcy mieszkańców, z pełnym zapleczem: sklepami, szkołami, przedszkolami, placami zabaw, ośrodkiem zdrowia, pocztą i kinem. Osiedla Wandy i sąsiednie Willowe różnią się jednak nieco od późniejszych realizacji: kameralna zabudowa, niska – zaledwie trzy kondygnacje – i swobodny, mniej monumentalny układ urbanistyczny nadają im bardziej ludzką skalę.
Czytaj także: Ikona architektury i miasto idealne? Nowa Huta nie taka stara, a już zabytkowa
To właśnie na Os. Wandy, przy ulicy Mierzwy 14 znajduje się najstarszy budynek mieszkalny Nowej Huty – jego budowę rozpoczęto 23 kwietnia 1949 roku, co dziś upamiętnia tablica. Na sąsiednim osiedlu Willowym powstał z kolei pierwszy rynek Nowej Huty – plac Pocztowy. Później nazwany imieniem przodownika pracy Piotra Ożańskiego, a jeszcze później przemianowany na plac Przy Poczcie. Warto dodać, że to właśnie jego historia stała się inspiracją dla dwóch filmów Andrzeja Wajdy: Człowiek z marmuru i Człowiek z żelaza.
Najstarszy budynek mieszkalny Nowej Huty, ul. Mierzwy 14:

i
Kiedyś targowisko tętniło życiem, dziś betonowe okrąglaki stoją puste
Osiedle Wandy wciąż zachowuje ślady dawnej samowystarczalności. Działa tu fryzjer, weterynarz, lokalny kebab, pizzeria, sklep monopolowy, przedszkole, plac zabaw i duże targowisko, współistniejące z sąsiednim cmentarzem w centralnej części osiedla. Targ funkcjonuje od lat 50., oferując pieczywo, mięso, produkty spożywcze, AGD, kwiaty, ubrania i znicze. Kiedyś to tu znajdowało się tętniące życiem serce osiedla. Dziś handluje się głównie w budkach okalających plac – charakterystyczne betonowe okrąglaki stoją puste, a po dawnych tłumach nie ma śladu.

i
Jak mówi jedna ze sprzedawczyń, dzisiejszy klient to głównie starszy, stały bywalec - ludzie, którzy znają to miejsce od lat. Młodsi mieszkańcy, nawet jeśli tu żyją, kupują gdzie indziej. "Pracują do późna, często daleko od domu. Po drodze wstępują do marketu, najczęściej okolicznego Lidla. Nie mają czasu zastanawiać się, czy tu warzywa są lepsze" – wyjaśnia. I dodaje, że właśnie Lidl „zrobił im największą krzywdę” – bo od czasu jego otwarcia ruch na targowisku niemal zamarł.

i
Współczesny styl życia nie uwzględnia więzi sąsiedzkich?
Podobne opinie o „pozornym wyludnianiu się osiedla” podzielają także inni mieszkańcy. Jak zauważa jedna z mieszkanek, społeczeństwo się starzeje – pierwsi lokatorzy odchodzą, część mieszkań stoi pusta, a do innych wprowadzają się młodzi, których jednak trudno zauważyć na co dzień. Osłabiają się sąsiedzkie więzi, które coraz mniej pasują do współczesnego stylu życia. Socjolog dr Karol Kurnicki z Instytutu Socjologii UJ tłumaczy to tak:
"Do poradzenia sobie z codziennymi problemami wynajmujemy wyspecjalizowane firmy usługowe. Kontakty chętnie utrzymujemy poza miejscem zamieszkania, co jest obecnie znacznie łatwiejsze niż jeszcze 15 czy 20 lat temu dzięki Internetowi i ogólnodostępnym tanim telefonom. Nie od dziś zresztą polscy socjologowie mówią o zjawisku „próżni socjologicznej" (określenie Stefana Nowaka), czyli braku identyfikacji z grupami innymi, niż bliska rodzina oraz naród, co pozostawia poza obszarem zainteresowania i troski także sąsiadów. Za takie postrzeganie innych płaci się zresztą często bardzo wymierną cenę, gdy kupuje się mieszkanie na grodzonym osiedlu, obiecującym namiastki tradycyjnego miejskiego życia w małej wspólnocie."
Czytaj także: Miasteczko Wilanów zostało kiedyś uznane za najdoskonalsze w Polsce. Oto osiedle w Warszawie
Co ciekawe, także zamknięte osiedla, które mają tworzyć enklawy bliskości, często sprzyjają dystansowi. Dr Małgorzata Majewska w rozmowie z Katarzyną Kojzar mówi:
Jeśli słyszysz awanturę u swoich sąsiadów, to oni mają świadomość, że ty wiesz, jakie mają relacje. Dlatego kiedy spotkacie się na korytarzu, oni z poczucia wstydu będą chcieli zwiększyć dystans. Im bardziej zamknięte osiedle, tym bardziej mentalnie potrzebujemy oddalenia.
Majewska przywołuje też koncepcję Edwarda Halla – im mniejszy fizyczny dystans między ludźmi, tym większą mają oni potrzebę oddalenia psychicznego. Nowe osiedla są projektowane tak, by zmieścić jak najwięcej mieszkań i parkingów. Brakuje na nich przestrzeni do bycia razem – nie ogrodzonego betonowego skrawka, ale zadbanego, zielonego skweru. A nowe budownictwo, chcąc nie chcąc, formuje nowe pokolenie, które przeprowadzając się na stare osiedla, przynosi ze sobą zupełnie inne podejście do wspólnoty.

i
Utrudniona codzienność starzejącej się wspólnoty
Wrażenie starzenia się mieszkańców osiedli z czasów PRL-u nie jest tylko odczuciem – potwierdzają je badania. Już w latach 90. zaczęto zauważać wyraźny wzrost liczby osób w wieku 55+ na dawnych blokowiskach. Według analizy zespołu z Politechniki Śląskiej z 2013 roku, seniorzy stali się jedną z dominujących grup na tego typu osiedlach. To rodzi pytanie: na ile przestrzeń, w której mieszkają, jest do nich dostosowana?
Choć wielu mieszkańców chwali warunki życia na osiedlach z wielkiej płyty, starszym osobom codzienność potrafi dać się we znaki. Infrastruktura często nie nadąża za ich potrzebami – windy, które zatrzymują się co drugie piętro, strome i niebezpieczne podjazdy, brak osłoniętych ławek i przestrzeni wspólnych – wszystko to sprzyja izolacji społecznej. Podobne utrudnienia można zaobserwować na Os. Wandy. Wejścia do klatek schodowych w wielu blokach poprzedza mały schodek. Ponieważ bloki mają najczęściej 3 kondygnacje, budynki nie zostały wyposażone w windy. Wiele z tych problemów trudno rozwiązać: przeszkodą są zarówno wysokie koszty, jak i złożone układy własności.

i
Samoobrona, salsa kubańska i lekcje języków. Drogi do reintegracji
Nadzieję na ożywienie osiedli warto upatrywać w oddolnych i zewnętrznych inicjatywach, które zachęcają mieszkańców różnych pokoleń do współdziałania, wzajemnej pomocy i wspólnego korzystania z przestrzeni. Szczególnie ważne jest to w miejscach, gdzie pierwotnie zakładano istnienie silnych więzi sąsiedzkich – w przeciwnym razie rozległe zielone tereny między blokami zamiast łączyć, mogą potęgować poczucie osamotnienia.
Dobrym przykładem takiej inicjatywy jest Miejsce Aktywności Mieszkańców (MAM) na krakowskim Kozłówku, uruchomione w 2021 roku. To otwarta przestrzeń spotkań, stworzona z myślą o wszystkich mieszkańcach osiedla. Wszystkie zajęcia są bezpłatne i prowadzone przez sąsiadki i sąsiadów – dla siebie nawzajem. W programie znajdują się tak różnorodne aktywności jak samoobrona, medytacja druidyczna, salsa kubańska, cymbergaj, lekcje niemieckiego czy grupy wsparcia. Dodatkowo organizowane są akcje wspólnego zazieleniania terenu, a w budynku działa społeczna kawiarenka.
