Spis treści
Serek żoliborski: zabytkowe modernistyczne blokowisko
i
Pod tą zwyczajową nazwą kryje się obszar w obrębie ulic Krasińskiego, ks. Popiełuszki i Broniewskiego w Warszawie. Patrząc z lotu ptaka, łatwo dostrzec ogromny trójkąt – jego boki wyznaczają bloki wybudowane w latach 1958-1961 według projektu Jacka Nowickiego, architekta przez całe życie związanego z Żoliborzem. Pięciokondygnacyjne budynki zaplanowano dla ok. 3000 ludzi. W środku osiedla, wśród zieleni, umieszczono przedszkole, szkołę, plac zabaw, boisko, okrągły budynek z garażami. W 2018 r. układ przestrzenny osiedla wpisano do gminnej ewidencji zabytków.
Dziś to wciąż dobre miejsce do życia. Dzieci mają blisko do szkoły, a dorosłym dojazd do pracy zapewniają tramwaje kursujące wzdłuż dwóch boków trójkąta. Dla tych, którzy wolą samochód, nie brakuje szerokich arterii i miejsc do parkowania. Między budynkami jest mnóstwo przestrzeni, środek serka porastają stare drzewa. Trudno sobie wyobrazić takie „marnotrawstwo przestrzeni”, gdyby osiedle budowano dziś. Bloki zostałyby stłoczone na całym skwerze, z zachowaniem jedynie minimalnych wymaganych odległości. O szkole na osiedlu można by było zapomnieć – dopiero w ostatnich latach władze stolicy po raz pierwszy zażądały od dewelopera budowy placówki edukacyjnej w zamian za pozwolenie na bloki (osiedle Modern Mokotów).
Jest też druga możliwość: że serek żoliborski do dziś stałby pusty. W końcu mieszkańcy Żoliborza są dość skuteczni, jeśli chodzi o blokowanie inwestycji, które nie przypadły im do gustu. Wystarczy przypomnieć planowany od lat (i wciąż odległy) most Krasińskiego w Warszawie.
- Czytaj także: Przy blokach powstały potężne ogródki, samotni dostali własny piękny blok. Warszawskie osiedle Zatrasie odwiedził sam Fidel
Serek wolski: walka o działkę za miliony i pogoń za zyskiem
i
To teren pomiędzy al. „Solidarności” i ulicami Karolkową, Towarową oraz Wolską. Zwyczajowa nazwa jest więc nieco myląca, bo to nie tyle trójkątny „serek”, co czworobok. Przed wojną była tu gęsta zabudowa, po wojnie już tylko ruiny. Po ich rozbiórce na dekady pozostała pustka, służąca mieszkańcom jako skwer i wygodny skrót przez okolicę.
W 2005 r. większość terenu (wówczas wycenianego na 32,7 mln zł) przejmuje parafia ewangelicka Świętej Trójcy. Była to rekompensata za majątek odebrany Kościołowi. W czasach wolnego rynku tak atrakcyjny teren był jednak zbyt łakomym kąskiem. Dwa lata później wybucha afera: za plecami parafii kancelaria prawna sprzedaje teren spółce Glob Tower za ok. 9 mln euro. Rozpoczyna się sądowa batalia, która zakończy się dopiero zwycięstwem parafii w 2012 r. przed Sądem Najwyższym. W międzyczasie na skwerku powstają dwa duże (płatne) parkingi.
Deweloperzy wciąż jednak ostrzą sobie na ów serek zęby. W 2015 r. dochodzi do głośnej transakcji: skwer przechodzi w ręce Griffin Group (parafia otrzymuje w zamian inne nieruchomości w Warszawie i Wrocławiu). Wkrótce we współpracy ze Skanska Property Poland rusza budowa kompleksu biurowego The Spark (projektu Kuryłowicz & Associates), który ciasno wypełnia dawny zieleniec. Z trzech planowanych budynków powstają jednak (do 2018 r.) tylko dwa. Po pandemii biura przestają już być tak pewną inwestycją jak kiedyś, a to skłania dewelopera do zrewidowania wcześniejszych planów. W 2024 r. Skanka zaczyna czynić przymiarki do postawienia zamiast 130-metrowego biurowca budynku mieszkalnego. Plan miejscowy dopuszcza oba typy zabudowy, a na mieszkaniach można przecież dziś zarobić więcej. Wg „Wyborczej” firma nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji. Na ostatnim niezabudowanym skrawku serka wolskiego za wysokim płotem stoją kontenery i samochody. Mieszkańcy – o ile w The Spark nie pracują – nie mają tutaj czego szukać.
Serek Bielański: wielkie plany, po których została pustka przy metrze
i
To jedyny spośród trzech warszawskich „serków”, którego nazwa została oficjalnie zatwierdzona przez urzędników (w 2025 r.). Serek Bielański, położony w trójkącie ul. Żeromskiego, Marymonckiej i Sacharowa, to także ten, który zmienił się najmniej: stoi pusty od czasów, gdy był jeszcze carskim poligonem. A przecież plany były całkiem inne.
Najpierw, jeszcze przed wojną, planowano w miejscu dzisiejszego serka plac, ale gdy plany te upadły, przeprowadzono tędy tory kolei młocińskiej (po zniszczeniach wojennych nieodbudowane). W latach 60. władze PRL planowały tutaj usługowe serce dzielnicy. Skwer miał zostać gęsto zabudowany pawilonami handlowymi, domem towarowym, hotelem, obiektami kultury, obiektami sportowymi, placówkami medycznymi. Z planów tych nic jednak nie wyszło.
W okresie PRL-u pustka na Bielanach to służyła jako zaplecze budowy ulic, to jako miejsce pod wesołe miasteczko. Po 1989 r. wrócił pomysł zabudowy serka. W 2009 r. ówczesny wiceburmistrz Bielan cytowany przez „Rzeczpospolitą” snuł wizje galerii handlowej, kin, restauracji, biur. Teren stawał się w końcu coraz bardziej atrakcyjny dla potencjalnych inwestorów: w 2008 r. otwarto tu stację metra M1 Słodowiec, a w 2014 r. niemałym kosztem zlikwidowano fragment ul. Kasprowicza, by scalić dwa fragmenty skweru w jeden. Zapowiadano, że może tu powstać nawet 100-metrowy biurowiec.
Nic z tego nie wynikło. W 2025 r. zabudowy na Serku Bielańskim jak nie było, tak nie ma. Jak się okazało, wybudowanie metra zamiast ułatwić, utrudniło inwestowanie na skwerku. Pod częścią terenu biegną teraz bowiem tunele metra, a budowa nad nimi jest znacznie trudniejsza technicznie i zdecydowanie droższa (o czym miasto przekonało się przy budowie Muzeum Sztuki Nowoczesnej). Chętnych zatem brak. Władze Warszawy nie dają jednak za wygraną: w projekcie planu ogólnego wciąż zakłada się, że na części serka od strony ul. Sacharowa wyrosną budynki. Reszta ma pozostać przestrzenią publiczną.
Czy mieszkańcy żałują, że skwer pozostaje niezabudowany? Wydaje się, że wręcz przeciwnie. W 2022 r. w ramach realizacji projektu z Budżetu Obywatelskiego na Serku Bielańskim posadzono dodatkowe 528 drzew, 4,2 tys. krzewów, liczne byliny. Ludzie spotykają się tu ze znajomymi, spacerują z psami, wypożyczają rowery miejskie. Dzielnica regularnie organizuje tu imprezy plenerowe. Trudno się spodziewać, by mieszkańcy z radością powitali na skwerze deweloperów. Swoje zdanie już przecież wyrazili: chcą zieleni i przestrzeni. Można się spodziewać, że bez walki jej nie oddadzą.
- Przejdź do galerii: Muzeum Historii Polski w Warszawie