Spis treści
Monumentalny dworzec po drugiej stronie „magicznego tunelu”
Łączący Hiszpanię i Francję tunel Somport, przebiegający przez zachodnią część Pirenejów, wśród lokalnych mieszkańców często nazywany jest „magicznym”. Zawdzięcza to różnicy pogodowej, która zaskakuje kierowców wyjątkowo często - podczas gdy po francuskiej stronie dominują chmury i wilgoć, po przejechaniu niespełna dziewięciu kilometrów podróżni wyjeżdżają do słonecznej, hiszpańskiej miejscowości Canfranc.
Czytaj także: Inspiracją był "Czarnoksiężnik z Krainy Oz". Żółta ścieżka prowadzi do historycznej kaplicy
W Canfranc wszystko zdaje się krążyć wokół jednego obiektu - jego wizerunek widnieje na opakowaniach czekolad sprzedawanych w lokalnych sklepach, na obrazach na ścianach restauracji, na magnesach i breloczkach dostępnych w każdym punkcie z pamiątkami. Chodzi o Canfranc Estación, monumentalny, secesyjny dworzec kolejowy, który przez dekady popadał w zapomnienie i ruinę, by współcześnie odrodzić się jako luksusowy hotel.
i
Złoto, siatki szpiegowskie i dramatyczne losy Canfranc Estación
Pierwszy pomysł budowy stacji kolejowej w Canfranc pojawił się już w 1853 roku, jednak na zakończenie realizacji przyszło czekać aż do 1928 roku, kiedy to dworzec został uroczyście otwarty. Obiekt ma ponad 240 metrów długości i posiada aż 365 okien, symbolicznie po jednym na każdy dzień roku. W momencie ukończenia Canfranc był drugim co do wielkości dworcem kolejowym w Europie, co przyniosło mu przydomek „Titanica Gór”. Architektonicznie łączy w sobie klasycyzm i secesję, silnie inspirowane paryskim stylem Beaux-Arts, który zdominował Wystawę Światową w 1900 roku.
Losy tego miejsca potoczyły się jednak w dramatyczny sposób. Już w 1929 roku, zaledwie rok po otwarciu, wybuchł światowy kryzys finansowy, który odbił się również na funkcjonowaniu stacji. W 1931 roku dodatkowo dotknął ją pożar. Niedługo później, bo w 1936 roku, rozpoczęła się hiszpańska wojna domowa, a zaraz po niej - II wojna światowa. W tym burzliwym czasie Canfranc i jego okolice stały się sceną tajnych operacji, intryg i ucieczek. To tędy Żydzi oraz alianccy jeńcy próbowali uciec z ogarniętej wojną Europy, członkowie ruchu oporu przemieszczali się między Hiszpanią a Francją, a w pobliżu działały równocześnie siatki szpiegowskie aliantów i nazistów. Od 1939 roku przez Canfranc przechodziły transporty żelaza i wolframu - kluczowych surowców do produkcji broni - które Hiszpania dostarczała nazistowskim Niemcom w zamian za złoto, często pochodzące z rabunku w okupowanej Europie.
i
Nawet po zakończeniu wojen, gdy w latach 50. transport kolejowy w Hiszpanii zaczął ponownie się rozwijać, problemy Canfranc nie ustępowały. Jednym z kluczowych utrudnień był różny rozstaw torów po obu stronach granicy, co zmuszało podróżnych do przesiadek i komplikowało transport towarowy. Ostatecznym ciosem była katastrofa z 1970 roku, kiedy to wykolejenie się pociągu po stronie francuskiej doprowadziło do zniszczenia mostu i przerwania połączenia. Dworzec został zamknięty i przez kolejne 50 lat pozostawał w dużej mierze opuszczony, niszczejąc.
Hiszpańska wersja „Grand Budapest Hotel” od 2 lat jest otwarta dla gości
W 2023 roku Canfranc Estación ponownie otworzył swoje drzwi, jednak tym razem już nie jako dworzec kolejowy, ale luksusowy hotel z 104 pokojami. Zrujnowana od lat 70. hala główna została pieczołowicie odrestaurowana i zaadaptowana przez sieć Barcélo, która tchnęła nowe życie w ten historyczny obiekt. Za projekt rewitalizacji odpowiada hiszpański architekt Fernando Ramírez de Dampierre.
Dawna hala biletowa przeobraziła się w monumentalny, trzykondygnacyjny hol, w którym gości wita boy hotelowy w mundurze stylizowanym na lata 30. XX wieku, z charakterystycznym kepi (czapce o kształcie ściętego stożka lub walca, wyposażonej w daszek). Wnętrza zostały zaprojektowane z wyraźnym szacunkiem dla historii – odrestaurowano oryginalne sztukaterie i mosiężne lampy, a ściany ozdobiono herbami: jednym przedstawiającym Republikę Francuską, drugim Alfonsa XIII. W centralnej części holu znajdują się marmurowe schody prowadzące przejściem podziemnym na dziedziniec, jednak obecnie są one wyłączone z użytku. Za halą wciąż można dostrzec nieużywane drewniane zajezdnie oraz kilka zabytkowych wagonów z czasów świetności stacji.
i
Ceny za nocleg zaczynają się od 149 euro. Do dyspozycji gości oddano trzy restauracje i dwa bary, z których dwa mieszczą się w pieczołowicie odrestaurowanych wagonach kolejowych. Obiekt oferuje także centrum odnowy biologicznej, a jego lokalizacja tuż obok Candanchú – jednego z najstarszych hiszpańskich ośrodków narciarskich – czyni go atrakcyjnym celem również zimą.
Tak opisywała renowację obiektu na łamach „Rzeczpospolitej” Izabela Popko:
Po renowacji wystrój wnętrz dosłownie przenosi gości do innej epoki. Architekt zadbał o to, aby przywrócić historycznemu budynkowi jego dawny blask i zachować oryginalne elementy. Wnętrza nowego hotelu budzą skojarzenia z bajkową scenografią do filmu „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona. (...) Część terenu wokół dworca przekształcono z kolei w duży plac publiczny.
i
Canfranc Estación odznacza się na tle surowej panoramy Pirenejów
Ponieważ hotel jest jedynym tego typu obiektem w okolicy, jego obecność wybrzmiewa szczególnie wyraźnie. Obiekt wyróżnia się na tle surowej panoramy Pirenejów, przywodząc na myśl kadr z wakacyjnej pocztówki. Klucz tkwi nie tylko w detalach, ale również w głównych decyzjach projektowych - nowo dobudowane części kompleksu zostały umieszczone za zabytkowym gmachem stacji, dyskretnie schowane za jego secesyjną fasadą. Dzięki temu współczesna funkcja obiektu nie rzuca się w oczy i nie zakłóca historycznego charakteru miejsca. Detale takie jak wiernie odtworzone detale elewacji czy stroje obsługi stylizowane na lata 30. XX wieku, jeszcze mocniej podkreślają jego dziedzictwo.
Czytaj także: Solec, Forum, Polonez. W latach 70. polskie hotele weszły na nowy poziom. Opowie o nich nowa wystawa
Być może to właśnie dbałość o autentyczność odpowiada za wyjątkową „aurę sympatyczności”, jaka unosi się wokół Canfranc Estación - cechę coraz rzadziej spotykaną w przypadku luksusowych renowacji, szczególnie w centrach dużych miast. W miejscach, gdzie podobnych obiektów jest więcej, hotele zaczynają ze sobą konkurować i wzajemnie się neutralizować. Zdarza się, że zamiast podkreślać lokalny charakter i historię, wywołują wrażenie sztuczności, podporządkowując dawną tożsamość budynków maksymalizacji zysku. W przypadku Canfranc sytuacja wygląda nieco inaczej.
O ile dawny dworzec przyciągał głównie pasjonatów historii i architektury, o tyle luksusowy hotel stał się dziś magnesem dla turystów z wyższym budżetem, co może przynieść wymierne korzyści lokalnej gospodarce. Większy ruch turystyczny z pewnością przełoży się na zwiększone obroty w lokalnych restauracjach, sklepach i punktach usługowych. Łatwiej więc dostrzec w tej inwestycji szansę rozwojową dla miejscowości - w przeciwieństwie do wielu „ekskluzywnych adaptacji” w miastach, które często zajmują budynki o potencjalnie bardziej publicznej, dostępnej dla mieszkańców funkcji.