Modernizacja sanatorium Gurewicza w Otwocku
Podwarszawskiemu Otwockowi przywrócono jedną z najbardziej charakterystycznych budowli, a doświadczenia z procesu renowacji mogą posłużyć kolejnym zabytkom unikalnego stylu świdermajer – o realizacji Grupy 5 Architekci pisze Jerzy Szczepanik-Dzikowski.

Umocniony lekturą wykrytych w mojej bibliotece dwóch książeczek Alessandry Centroni i Roberta Lewandowskiego poświęconych stylowi świdermajer i jego twórcom, podjeżdżam na przyuliczny parking przy ulicy Wspólnej w Otwocku. Wolne miejsce parkingowe, które wybrałem, jest usytuowane na wprost nieco przydużego budynku o wyraźnie technicznym wyglądzie, zza którego wyłania się świecące w słońcu jasnoszarymi ścianami sanatorium Gurewicza – świeżo odrestaurowana perła stylu świdermajer. Kontrast nowo wzniesionego obiektu technicznego z sanatorium nie zachwyca. Lekko zdetonowany – przyjechałem wszak obejrzeć nie lada jakie architektoniczne wydarzenie – wchodzę na teren sanatorium.
Budynek jest urzekający. Przez chwilę zastanawiam się, czy mam do czynienia z jednym czy z kilkoma obiektami – później dowiaduję się o kolejnych dobudowach, które są odpowiedzialne za addycyjną formę. Po południowo-wschodniej stronie znajduję wspaniałe werandy, dwa zachowane oryginalne fragmenty sanatorium, którego większość substancji uległa wymianie. Ich oryginalność dokumentuje spękane, stare drewno, w doskonałej jednak technicznej kondycji.
Obchodząc budynek, dostrzegam dwa wyraźnie dodane później fragmenty, nie mające nic wspólnego ze stylem świdermajer. Są jakieś ponure, chciałoby się powiedzieć – prostackie, w konfrontacji z finezyjną architekturą reszty. To, jak mi potem wyjaśniono, interwencje z czasu drugiej wojny – uzupełnienia dokonane przez Niemców w czasie, gdy sanatorium mieściło szpital polowy. Niemcy zapisali się także w historii budynku, burząc wieżyczkę po jego wschodniej stronie, jako że stanowić miała punkt orientacyjny ułatwiający ostrzał. W ramach renowacji wieżyczkę odtworzono ze zdjęć. Budynek bez wieżyczki, po wewnętrznych przebudowach okresu powojennego, w opłakanym stanie technicznym, przetrwał do chwili, kiedy firma Carolina Car Company postanowiła go odrestaurować z przeznaczeniem na klinikę ortopedyczno-chirurgiczną, powierzając to zadanie doświadczonym w renowacjach (a może też przez renowacje) architektom z Grupy 5 Architekci.
Chcesz dalej czytać ten tekst?