Dom Kereta - konstrukcja najwęższego domu

i

Autor: Archiwum Architektury Stalowe nogi wspierające uniesioną na dwa metry nad ziemię kubaturę. Na szczycie konstrukcji autor projektu Jakub Szczęsny. Fot. Centrala

Dom Kereta - konstrukcja najwęższego domu

2017-07-18 17:33

Dom Etgara Kereta - izraelskiego pisarza polskiego pochodzenia, zrealizowany na działce liczącej w najszerwszym miejscu 152 cm ma być kwintesencją architektury rozumianej jako odpowiedź na kontekst i jego ograniczenia, oraz ćwiczeniem z samodyscypliny - mówi Jakub Szczęsny autor najwęższego na świecie budynku.

Nazwa obiektuInstalacja artystyczna Dom Kereta w Warszawie
AutorzyJakub Szczęsny
KonstrukcjaSławomir Pucek, Ryszard Nalepski
Generalny wykonawcaAwbud

Dom Kereta jest na poły budynkiem, na poły instalacją artystyczną. Jest też przykładem odwrócenia standardowego procesu zamówienia, z jakim ma do czynienia architekt. W tym wypadku zamówiłem projekt domu u samego siebie i dobrałem do niego użytkownika (mieszkańca, patrona) w postaci Etgara Kereta, co wynikało z prostej logiki: zakochawszy się w intrygującej przerwie między budynkami przy wyjątkowo historycznie obciążonym skrzyżowaniu ulic w Warszawie (róg Chłodnej i Żelaznej), zacząłem się zastanawiać, czy dałoby się tam funkcjonować i na jakich prawach. Szybko doszedłem do wniosku, że intensywny ruch na ulicy Żelaznej i wąskość przestrzeni predestynują miejsce do stworzenia tam samotni dla kogoś, kto będzie przyglądał się rzeczywistości miasta z pewnego oddalenia, jednocześnie potrzebując jej jako pożywki intelektualnej. Taka relacja opisuje najlepiej praktykę pisarza, a ponieważ wąskość przestrzeni nasuwała również podejrzenie, że nikt przy zdrowych zmysłach nie mógłby w niej przebywać na stałe, szybko stało się jasne, że powinno to być studio na krótkie pobyty, najlepiej dla kogoś, kto pisze krótkie formy. Ta konstatacja, plus charakter okolicy, przed wojną i podczas niej ściśle związanej ze społecznością żydowską szybko naprowadziły mnie na Etgara Kereta, którego opowiadania znam już od kilkunastu lat. Z kolei autora Tęskniąc za Kissingerem ucieszył symboliczny powrót do miasta urodzenia jego matki. Zimne, formalne opisanie procesu projektowego, starań o finansowanie, kolejnych zmian w przyjętych rozwiązaniach technicznych, uzyskiwana uzgodnień i pozwoleń, wreszcie samej budowy, jest w wypadku Domu Kereta rzeczą trudną, bo głównym wymiarem tego przedsięwzięcia stała się walka z niemożliwym. Postaram się zrobić to w sposób jak najbardziej obiektywny, choć, jak wielu architektom przechodzących gehennę, a zarazem odczuwających przyjemność z powodu wykonywania tego zawodu, ciężko jest mi uniknąć emocji, proszę więc o wyrozumiałość co twardziej stąpających po ziemi czytelników. Najpierw kilka słów, na temat intencji projektowych. Jako projektant wychodzę z założenia, że najlepszą pożywką dla architektury jest odniesienie się do kontekstu i jego ograniczeń. Ograniczenia te (przestrzenne, klimatyczne, infrastrukturalne, finansowe, prawne, socjo- i psychologiczne) zmuszają do udziału w swoistym kontredansie, którego efekt, poza samą architekturą i tym, czy w owej architekturze dobrze funkcjonuje się użytkownikom, to historia lub anegdota, czasem znacząca więcej niż fizyczny obiekt. Dom Kereta, wąski budynek-samotnia, wciśnięty między powojenny punktowiec spółdzielczy i pożydowską kamienicę, ma być kwintesencją architektury rozumianej jako odpowiedź na kontekst i jego ograniczenia, ma też być ćwiczeniem z dyscypliny samoograniczenia.

Ograniczenia były następujące: – na wyjściowym etapie niewiadomy był budżet i nieznane źródła oraz czas finansowania, – przestrzeń między budynkami o wymiarach 1179 x 92 cm w najwęższym (od podwórka budynku Chłodna 22) i 152 cm w najszerszym miejscu (od ulicy Żelaznej), – znajdująca się 20-40 cm pod ziemią magistrala centralnego ogrzewania, – brak możliwości podłączenia obiektu do mediów od ulicy Żelaznej, głównie ze względu na koszty przyłączy, – nieznany status własnościowy „działki” (w wyniku przeprowadzonych badań ostatecznie określonej jako należąca do dzielnicy Wola), – niemożność ingerowania w ściany przylegających budynków ze względu na trwającą gwarancję termoizolacji styropianowej, – początkowa nieufność urzędników i administratorów (w końcu zastąpiona gestami pomocy), – oczywista niemożliwość spełnienia większości istniejących warunków wynikających z Prawa Budowlanego i Warunków Technicznych.

Fundamenty

Wąskość działki powodowała, że na mapie służącej do celów projektowych w skali 1:500 trudno było dojrzeć informacje, które okazały się brzemienne w skutki: obecność betonowego kanału skrywającego rury SPEC- u. Po początkowej niechęci i deklaracjach, że na naszych przewodach się nie buduje , dzięki otwartości dyrektora wolskiego ZEC-u, Ryszarda Płotnickiego, projektant konstrukcji, inżynier Sławomir Pucek, opracował projekt cokołów fundamentowych „okraczających” przewody. Niestety, zakładane szerokości cokołów (52 cm) wiązały się z koniecznością przełożenia dwóch rur z układu poziomego w pionowy, według projektu Joanny Polewiak, co z kolei wiązało się z kosztem rzędu 90 000 złotych netto (montaż dwóch trójników i nowych preizolowanych przewodów na odległości blisko 16 m). Dlatego, po kilku miesiącach korekt i konsultacji, nowe fundamenty opracował konstruktor Ryszard Nalepski, proponując dwa dwumetrowej długości elementy żelbetowe z betonu B25, z tunelami o wymiarach 50 x 76 cm o ścianach zmiennej grubości 32 cm i płytach grubości 42 cm (górnej) i 30 cm (dolnej). Pomieściły one nowe, preizolowane przewody zmniejszające niebezpieczeństwo awarii. W wyniku tego uproszczenia koszt przełożenia rur wyniósł 7000 złotych netto. To właśnie projektując część fundamentową, zdaliśmy sobie sprawę, że podstawowym elementem wpływającym na koszty realizacji Domu Kereta jest konieczność wykonywania większości prac bez użycia ciężkiego sprzętu – ręcznie bądź przy pomocy specjalistycznych, rzadko występujących na rynku maszyn

Konstrukcja stalowa

Zaprojektowana przez Sławomira Pucka konstrukcja stalowa musiała sprostać nie tylko wąskości „działki”, ale i dwóm znaczącym elementom: sile wiatru od strony ulicy Żelaznej (przerwa między budynkami jest naturalnym „gwizdkiem”) i konieczności wycofania nóg wspierających uniesioną na dwa metry nad ziemię kubaturę celem zrobienia miejsca na zwodzone schody rodem ze statku kosmicznego, jedynej poza schodami technicznymi lub drabinką alternatywy pozwalającej na pożenienie cech schodów i płaskiej podłogi. Założyliśmy jak najsztywniejszą konstrukcję ze stalowych profili 80 x 80 mm skrzyżowanych z profilami 60 x 40 mm, stojącą na czterech nogach z rur R30 cm. Adjustacją projektu budowlanego do ekstremalnych wymagań wykonawczych, między innymi modularności i systemu mocowań na śruby, zajął się inżynier mechanik, Marek Tkaczyk. On również zajął się poszukiwaniem firmy zainteresowanej wykonaniem i montażem konstrukcji stalowej. A ponieważ większość pytanych przez niego ślusarzy robiła wielkie oczy lub znacząco pukała się w głowę, ostatecznie wykonawcą zarówno konstrukcji, jak i fundamentów została firma Techma, specjalizująca się w masztach telekomunikacyjnych. Konstrukcja stanęła najpierw na placu w Wołominie, a po trzech miesiącach została bez większych problemów zamontowana na miejscu przy pomocy ściągniętego z Niemiec superwąskiego, aluminiowego dźwigu. W trakcie zapierającego dech w piersiach wślizgiwania 300-kilogramowych modułów w przerwę między budynkami, właściciel Techmy, Piotr Kasenko, z rozbrajającym spokojem powiedział do gryzącego ze strachu paznokcie autora tego tekstu: To pikuś, wczoraj montowaliśmy 300-metrowy maszt. Odchył od pionu na szczycie w czasie montażu dochodził do jednego metra. Wiał wiatr, rzygaliśmy jak koty. Pan się tak nie podnieca.

Elewacja i dach

Montaż elewacji i dachu stał się momentem wkroczenia podwykonawców koordynowanych przez Awbud, generalnego wykonawcę, w którego emploi mieszczą się zwłaszcza wielkoskalowe obiekty handlowe w konstrukcji stalowej, oblekane panelami zespolonymi i budowane często w tempie porównywalnym ze stawianiem scenografii. Mimo oczywistej różnicy w skali, Dom Kereta wymagał analogicznych umiejętności w godzeniu prac wielu podwykonawców w krótkim czasie (5 tygodni), a w dodatku na, delikatnie rzecz ujmując, dość ograniczonej przestrzeni (łącznie 14 m2). Po zakończeniu stawiania konstrukcji montażem ścian bocznych zajęła się firma Widok. Dzięki ich sugestii zamieniliśmy najprostsze panele zespolone z 6-centymetrowego styropianu na właśnie wprowadzany na rynek przez firmę Kingspan panel z rdzeniem z poliuretanu o grubości 5 cm (Thermalsafe) i współczynniku U=0,416 W/m2K, a więc o 15% lepszym niż w przypadku tradycyjnego rdzenia poliuretanowego. Ma to znaczenie o tyle, że pomiędzy licem bocznej ściany a ścianami sąsiednich budynków musi być zachowana odległość minimum 10 cm tak, aby dawało się ręcznie montować panele ścian. Dodatkowym plusem okazuje się tu ognioodporność płyty, choć w czasie konsultacji w Naczelnej Komendzie Straży Pożarnej inspektorzy powiedzieli, że Dom Kereta jako obiekt porównywalny z kioskiem, a w dodatku jako instalacja artystyczna, nie podlega odbiorowi inspektora ochrony przeciwpożarowej. Następnym krokiem był montaż dachu i elewacji od ulicy Żelaznej wykonanych z 5-komorowego bezbarwnego poliwęglanu grubości 20 mm o współczynniku K=1,67W/m2K, w którym osadzono jedno okno w ramie aluminiowej od zachodu na antresoli i jedno na „parterze”, od wschodu, czyli od strony podwórka. Zachodnia elewacja, jako wystawiona na działanie słońca, została również wykończona odstawioną od lica na 20 cm płaszczyzną perforowanej stali kwasowej, której otwory pozwolą użytkownikom Domu Kereta na dyskretne obserwowanie warszawskiej ulicy bez bycia zanadto widocznym.

Instalacje

Moment zamknięcia dachu to rozpoczęcie prac instalacyjnych, m.in. doprowadzenia elektryczności oraz wody z sąsiadującego od południa budynku Chłodna 22. Ostatecznie zrezygnowaliśmy ze zbiornika na nieczystości i na wodę, które miały mieścić się w budynku, jako że wspólnota budynku Chłodna 22 zgodziła się udostępnić nam swoją kanalizację i wodę. Po części stolarskiej (w Domu Kereta praktycznie każdy mebel jest „zintegrowany”) czeka nas montaż natynkowego osprzętu firmy Gira serii 55, w tym również domofon oraz oświetlenia LED-owego dostarczonego przez firmę Milantex, co pozwoli nam na oszczędność do 80% mocy w porównaniu z tradycyjnymi źródłami światła.

Schody

Równolegle powstają elektrycznie sterowane schody, inne od zakładanych, zwodzonych. Tego typu konstrukcja pozwalała na mechaniczne wypłaszczenie stopnic w pozycji poziomej tak, by stały się one podłogą strefy dziennej, a po opuszczeniu w dół, stanowiły schody. Niestety, ten w dużym stopniu formalny efekt miał kilka minusów: po pierwsze, utrudniał ewakuację w razie pożaru, po drugie, schody byłyby tzw. działającym prototypem, a więc niosłyby w sobie ryzyko defektów, po trzecie, wychył 5-metrowej długości ramienia, na którym oparty byłby system stopnic, powodował duże niebezpieczeństwo rozszczelniania termicznego układu. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na maksymalne powiększenie strefy dziennej poprzez zastosowanie schodów młynarskich o nachyleniu 52°, przy czym wejście do budynku odbywałoby się poprzez właz w podłodze wspomagany siłownikami znanymi z unoszonych do góry tylnych drzwi samochodów dostawczych. Ostatnim etapem będzie wyposażanie i dekorowanie wnętrz przez firmę Decoroom, która dostarczy meble i urządzenia, konieczne do życia nawet w tak małym domu. Mam nadzieję spędzić w Domu Kereta pierwszą noc, sprawdzając na własnej skórze, czy doznam ataku klaustrofobii.

Jakub Szczęsny - architekt, ilustrator, współzałożyciel grupy projektowej Centrala i właściciel biura SZCZ. W latach 1993-2001 studiował na Wydziale Architektury PW, Escuela Tecnica Superior D’Arquitectura de Barcelona i Ecole d’Architecture Paris la Defense. Autor projektów m. in.: rewitalizacji stacji Powiśle w Warszawie (2009), Instytutu Cervantesa w Warszawie (2008), The Lace w Ogrodzie Narodów w Ramallah (2009), domów jednorodzinnych w Wilanowie, Podkowie Leśnej oraz Domu Kereta w Warszawie. Od 2009 roku prowadzi projekty artystyczne, głównie w Izraelu, Autonomii Palestyńskiej oraz na pograniczu turecko-syryjskim