Nazwa obiektu | Dom Wormhouse |
Adres obiektu | Zabłocie |
Autorzy | Piotr Kuczia |
Konstrukcja | Zdzisław Zwierzchowski |
Generalny wykonawca | Darbud (stan surowy); frezujemy.com (frezowanie); IFTM Internorm/ Solarlux (okna); Biliński bud (pozostałe prace) |
Inwestor | prywatny |
Data realizacji (koniec) | 2018 |
Architekt: Właściwie powinienem był odmówić. Wąska działka z nieciekawym sąsiedztwem, marny budżet na budowę, inwestor, któremu nie można wcisnąć kitu, bo ciągle zadaje pytanie: a dlaczego właśnie tak? Widząc w czasie pierwszego spotkania leżące u niego na stole książki Le Corbusiera, Koolhasa, Zumthora, powinienem był wiedzieć, że będę musiał uzasadniać każde rozwiązanie i rozliczać się z celowości każdego detalu. Wtedy jeszcze nie przypuszczałem, że poświęcę na ten projekt tryliony godzin, że będą tysiące maili i wielogodzinne dyskusje na skypie... I to wszystko po to, żeby narodził się taki niewielki dom robal. Czasami, w chwilach wzlotów, nazywamy go Robaczek…Parametry wyjściowe: 4-osobowa rodzina, najlepiej około 100 m2 – bo brak kasy, długa wąska działka z fajnymi widokami na horyzoncie, ale dosłownie parę metrów za płotem domy – sformułuję delikatnie – niebędące marzeniem architekta. Tygodniami mielę w głowie temat i wreszcie pojawia się idea. Od zachodu nadwieszona część sypialna z widokiem na przepływającą za wałem po drugiej stronie ulicy Wisłę, pod nawisem można parkować (wiem, że nie wolno, mam przecież na myśli tylko e-bike), część mieszkalna na parterze zwrócona w kierunku odległego lasu. Na sąsiadów nie patrzymy. Ani oni nie mają wglądu do wnętrz. Wchodzi się w samo centrum domu: minimalizacja korytarzy. Nad jednopiętrowym parterem duży taras na dachu. Elewację zrobimy z naciągniętej na żebra – jak w foliakach – membrany elewacyjnej. Będzie pełniła funkcję bufora termicznego, chroniącego dodatkowo przed stratami ciepła. Chwytam za telefon i opowiadam projekt przyszłemu Zamieszkiwaczowi (nazwa „inwestor” zupełnie mi tu nie pasuje).
Zamieszkiwacz: Rysuję dom z telefonicznych opowieści architekta. Z tą membraną wygląda jak jakiś zaglądający ponad przeszkodę robal... Przy pierwszej okazji porównujemy nasze szkice: dosyć podobne, tylko w moim są malutkie okna... W trakcie prac nad koncepcją robię równolegle dziesiątki rysunków. Architekt przytakuje: tak, świetne pomysły, doskonałe inspiracje, ale idzie jak czołg do przodu i przepycha swoje idee...
A: Każdy zbędny metr kwadratowy powierzchni mieszkalnej generuje dodatkowe koszty w trakcie budowy, a później – podczas eksploatacji – zużywa niepotrzebnie energię. Cały czas zmagaliśmy się z pokusą powiększenia powierzchni. Wydawało się, że każdy dodany metr wybawi nas od dotychczasowych problemów. W końcu jednak wróciliśmy do punktu wyjścia i postawiliśmy sobie granicę: 105 i ani metra kwadratowego więcej! Brakujące odczucie przestrzeni trzeba było zrekompensować długimi osiami widokowymi we wnętrzach i widokami z okien.
Z: Cieszę się, że trzymaliśmy się założonej powierzchni. Mimo tego wnętrza wydają się przestronne. Stojąc przed wejściem, mamy niezakłócony widok po horyzont. A: Nie ściany tworzą architekturę – sednem jest ich wyważony brak. Choć konstrukcja domu jest z monolitycznego żelbetu, podstawowym budulcem tworzącym przestrzeń są okna. Jedne służą do doświetlenia, inne zapewniają widoki, jeszcze inne do wentylacji, jak na przykład górne okno dachowe pełniące rolę otwieranego komina solarnego. Najważniejszym elementem domu są składane, harmonijkowe przeszklenia w salonie na parterze oraz w łazience i sypialni na piętrze. Po ich otwarciu w pokoju dziennym otrzymujemy otwór o szerokości prawie 6 m. Zaciera się granica między wnętrzem a zewnętrzem. Także dla ptaków, które robią czasem brawurowe pętle wewnątrz domu.
Z: Nie sposób opisać emocji towarzyszącej otwieraniu tych okien. Po ich otwarciu, znika podział na „tu” i „tam”.
A: To moja słabość, ale jestem przekonany o jej potencjale: prawdziwy projekt to nie gotowa dokumentacja, którą przed rozpoczęciem budowy oddaje się w ręce wykonawcy. Projekt to PROCES. To kluczowe słowo pojawia się wiele razy w mojej korespondencji z Zamieszkiwaczem. Uwielbiam dochodzić do ostatecznych rozwiązań w długim procesie, negować z czasem własne wcześniejsze pomysły, zmieniać je pod wpływem bieżących wrażeń z budowy. W poszukiwaniu najtańszych rozwiązań dryfuję od produktu do produktu, dostosowując projekt do najkorzystniejszej z ofert. Słabe postępy robót na budowie nie tylko pozwalają na dobre przeschnięcie betonu, ale stale motywują do kwestionowania dotychczasowych pomysłów.
Z: Pomimo że sam zajmuję się materią projektową i teoretycznie wiem, co to jest „proces”, byłem przekonany, przed jego rozpoczęciem, że sprawa zakończy się w grudniu tego samego roku. – Damy radę? – pytałem architekta – Wszystko jest możliwe – odpowiadał. Minęły 2 lata i do dziś nie mamy do końca rozwiązanych pewnych kwestii. Teraz wiem, że by znaleźć najlepsze rozwiązania, potrzebny jest czas, również po to, by poznać siebie i swoje potrzeby.
A: Odpadki są dziś modnym problemem cywilizacyjnym. W projekcie podeszliśmy do tego tematu na kilka różnych sposobów. Jednym z nich było świadome projektowanie odpadów (waste design), tak aby mogły one służyć do innych celów. Przykładem może być podwieszone do sufitu łóżko wykonane z wyciętych elementów z „żeber” w celu obniżenia ich ciężaru i umożliwienia swobodnego przepływu powietrza pod membraną elewacyjną. Wystarczyło nanizać je na dwie stalowe rury i skleić ze sobą – i podciągane pod sufit łóżko gotowe.
Z: Mamy więcej pomysłów na zastosowanie odpadków (wielofunkcyjne fotele, meble ogrodowe).
A: Jednym ze szkolnych trików, które staram się stosować w celu utrzymania powierzchni użytkowej w ryzach, jest tworzenie w domu obszarów dających się wykorzystywać na więcej sposobów. Przykładem jest funkcjonalne rozwiązanie małej łazienki na piętrze. Na 4 m2 mieści ona obszerną wannę, 2 prysznice, dużą umywalkę i wc. Ulokowanie wanny poniżej poziomu podłogi pozwala na zamknięcie jej składanymi, perforowanymi pokrywami z płyt HPL, które będą stanowiły podłogi brodzików. Po złożeniu harmonijkowego okna, kąpiemy się praktycznie na tarasie.
Z: Zmiana sposobu myślenia o przestrzeni to była chyba dla mnie największa niespodzianka. Szukanie priorytetów użytkowych i przenoszenie na nie ciężaru. Z jednej strony rezygnacja z innych, mniej ważnych; z drugiej – szukanie sposobu na wielokrotne wykorzystywanie tej samej powierzchni. Biuro? Zamiast budować kolejne pomieszczenie – podwieś łóżko. Dodatkowe miejsce do spania podczas wizyty koleżanki u córki? Składane parapeto- biurko-łóżko – jeden zawias załatwił sprawę. A: Inspiracją był japoński kotatsu – ogrzewany stół, wokół którego gromadzą się mieszkańcy w zimowe dni. Pomysł, że będzie on nieprzesuwalnym, betonowym monolitem narodził się dopiero w dialogu z Zamieszkiwaczem. Podziwiam jego żonę! Zaakceptowanie tego pomysłu wymaga dużej tolerancji. Ale wierzymy, że ten stół będzie wyznaczał miejsce, które stanie się centrum życia rodziny.
Z: Stół, owszem, jak dom według F.L. Wrighta nigdzie się nie wybiera. Dla mnie jednak architektura to możliwości. I przyznam, że pomimo iż architekt przepchnął swoją wizję kuchni i moja żona to kupiła, ja nadal wierzę w… naszą wędrującą kuchnię. PROCES?
A: Zafascynowani możliwościami kształtowania materiałów metodą frezowania CNC zdecydowaliśmy się – wraz z firmami dostarczającymi płyty budowlane i izolację podłogową – na opracowanie nowatorskiego systemu suchej podłogi z ogrzewaniem. Zamiast zazwyczaj stosowanych drewnianych legarów, zaprojektowaliśmy oszczędną pod względem zużycia materiału konstrukcję podkładową, frezowaną z tych samych płyt, co powierzchnia podłogi i składaną jak klocki na placu budowy. Moduły prostokątnych pól pomiędzy „kratowniczkami” mają takie same wymiary jak płyty izolacyjne, więc nie trzeba ich docinać, dzięki czemu montaż podłogi jest szybki. Na konstrukcji rozkładany jest ekran ze srebrzystej folii odbijającej energię i następnie składane na pióro i wpust 25-milimetrowe, drewnopochodne płyty, w których wyfrezowano powtarzalne wzory z zagłębieniami na rury wodnego ogrzewania. Przez odpowiedni dobór frezu udało się je ukształtować w taki sposób, że po wciśnięciu rury same zakleszczają się w żłobkach. Górną warstwę podłogi stanowią dwie warstwy 3-milimetrowych płyt drewnopochodnych o dużej gęstości.
Z: System okazał się na tyle prosty, że wiele z prac byłem w stanie wykonać samodzielnie. Wciskanie kilometrów rur w żłobki – jak medytacja. Układanie kratownic – joga
A: Wykorzystanie zużytych wcześniej materiałów chroni środowisko, ale przede wszystkim portfel właściciela.
Z: Stół, owszem, jak dom według F.L. Wrighta nigdzie się nie wybiera. Dla mnie jednak architektura to możliwości. I przyznam, że pomimo iż architekt przepchnął swoją wizję kuchni i moja żona to kupiła, ja nadal wierzę w… naszą wędrującą kuchnię. PROCES?
A: Zafascynowani możliwościami kształtowania materiałów metodą frezowania CNC zdecydowaliśmy się – wraz z firmami dostarczającymi płyty budowlane i izolację podłogową – na opracowanie nowatorskiego systemu suchej podłogi z ogrzewaniem. Zamiast zazwyczaj stosowanych drewnianych legarów, zaprojektowaliśmy oszczędną pod względem zużycia materiału konstrukcję podkładową, frezowaną z tych samych płyt, co powierzchnia podłogi i składaną jak klocki na placu budowy. Moduły prostokątnych pól pomiędzy „kratowniczkami” mają takie same wymiary jak płyty izolacyjne, więc nie trzeba ich docinać, dzięki czemu montaż podłogi jest szybki. Na konstrukcji rozkładany jest ekran ze srebrzystej folii odbijającej energię i następnie składane na pióro i wpust 25-milimetrowe, drewnopochodne płyty, w których wyfrezowano powtarzalne wzory z zagłębieniami na rury wodnego ogrzewania. Przez odpowiedni dobór frezu udało się je ukształtować w taki sposób, że po wciśnięciu rury same zakleszczają się w żłobkach. Górną warstwę podłogi stanowią dwie warstwy 3-milimetrowych płyt drewnopochodnych o dużej gęstości.
Z: System okazał się na tyle prosty, że wiele z prac byłem w stanie wykonać samodzielnie. Wciskanie kilometrów rur w żłobki – jak medytacja. Układanie kratownic – joga
A: Wykorzystanie zużytych wcześniej materiałów chroni środowisko, ale przede wszystkim portfel właściciela. Na przykład zastosowanie wewnętrznej warstwy „traconego” (w normalnym przypadku) deskowania konstrukcji żelbetowych ścian nośnych. Wykorzystany do budowy system zakładał betonowe ściany z 20-centymetrową termoizolacją wlewane pomiędzy tracone deskowanie z płyt z wełny drzewnej, które przewidziane są pod tynki. Rozważaliśmy początkowo możliwość pozostawienia ich nieotynkowanych, w surowym stanie. W trakcie dyskusji pojawił się pomysł, żeby owinąć je w folię i po zabetonowaniu oderwać od ścian. Widoczny po zdjęciu deskowania beton ma raczej charakter jaskiniowy niż licowy. Chylę czoła przed Zamieszkiwaczem, że akceptuje tyle surowego betonu we wnętrzach. Ja jestem tym efektem zachwycony.
Z: Nie mogłem doczekać się dnia, kiedy zdjęto płyty. Wykonawca, pan Darek, cały w strachu, wszystko nierówne, plamy, dziury, kamienie – czyli tak, jak chcieliśmy.
A: Zdjęte ze ściany płyty deskowania pomalowane zostały gaszonym wapnem na biało i zamocowane jako sufit na parterze budynku. Wyglądają całkiem ok i poprawiają właściwości akustyczne wnętrza. Sufity w pokojach dzieci i sypialni na piętrze wykonano ze spatynowanych desek, które przez 30 lat leżakowały u teścia. Ale najbardziej cieszy mnie deskowanie elewacji. Ułożone w poziomie deski pochodzą z rozbiórki przedwojennego domu naznaczonego nienajlepszą przeszłością. W ten sposób uzyskały drugą szansę. Nie mówiąc o tym, że charakteryzują się niepowtarzalnym wyglądem i dobrymi parametrami technicznymi.
Z: Początkowo miałem problem mentalny z przeszłością tego drewna. Postanowiliśmy je odwrócić. Teraz piszą nową historię. Naszą.
A: Przyznaję nigdy jeszcze nie włożyłem tyle serca (i jednostkowych nakładów) w jakiś projekt. Ale widząc jak bardzo udało zmobilizować się wszystkich uczestniczących w inwestycji i z jakim zaangażowaniem z ich strony ten projekt jest realizowany, nie żałuję ani sekundy włożonej w Robaczka pracy.
Piotr Kuczia, (dyplom WA PŚl), architekt specjalizujący się w architekturze zrównoważonej (doktorat na PŚl), od 2003 roku prowadzi pracownię kuczia architect oraz równolegle współpracuje z niemiecką pracownią agn group, gdzie m.in. był współautorem koncepcji stadionów dla niemieckiej Bundesligi. Autor Miejskiego Ośrodka Sportów Wodnych, ekologicznego domu własnego koło Pszczyny i realizowanego aktualnie Wormhouse w Zabłociu. Dwukrotny laureat Grand Prix Architektura Roku Województwa Ślaskiego. Autor wydanej w Niemczech monografii „Educating Buildings”
Bartłomiej Witkowski, projektant graficzny, współzałożyciel studia Ultrabrand. Współinwestor domu Wormhouse
Piotr Kuczia, (dyplom WA PŚl), architekt specjalizujący się w architekturze zrównoważonej (doktorat na PŚl), od 2003 roku prowadzi pracownię kuczia architect oraz równolegle współpracuje z niemiecką pracownią agn group, gdzie m.in. był współautorem koncepcji stadionów dla niemieckiej Bundesligi. Autor Miejskiego Ośrodka Sportów Wodnych, ekologicznego domu własnego koło Pszczyny i realizowanego aktualnie Wormhouse w Zabłociu. Dwukrotny laureat Grand Prix Architektura Roku Województwa Ślaskiego. Autor wydanej w Niemczech monografii „Educating Buildings”
Bartłomiej Witkowski, projektant graficzny, współzałożyciel studia Ultrabrand. Współinwestor domu Wormhouse