Święto w filharmonii
Konkursy uważamy za święto architektury. Takie święto pozwala na chwilę oderwać się od dni powszedniej pracy, codziennej rutyny rozpiętej między poszukiwaniem zleceń, biurokratycznymi procedurami niekończących się uzgodnień, przepychankami na budowach. Konkurs traktujemy jako drobny odpowiednik igrzysk olimpijskich, gdzie w zmaganiach z innymi zawodnikami zajmujemy się architekturą – i tylko architekturą. Emocje nie są mniejsze od tych, których doświadczają olimpijscy sportowcy, bo zwycięstwo przynosi tu zazwyczaj nagrodę poważniejszą od symbolicznego wawrzynowego wieńca.
Kiedy zawody dobiegną końca, a ich uczestnicy pozbierawszy swoje rzeczy oddalą się do domów, igrzyska przechodzą do historii. Podobnie rzecz ma się z konkursami architektonicznymi: ogłoszenie wyników, otwarcie kopert i wystawy pokonkursowej to jedne z ostatnich akordów święta. Czasem bywa, iż parę tygodni później ma jeszcze miejsce dyskusja pokonkursowa, będąca mniej lub bardziej emocjonującą debatą. Później zostają już tylko protokoły wpięte w odpowiednie segregatory zamawiającego oraz wspomnienia uczestników. Tylko część konkursów prowadzi do realizacji projektu. I z czasem niewiele osób pamięta, że takie święto architektury miało miejsce.
W przypadku konkursu na rozbudowę Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy zamawiający (i organizator) zdecydował, aby plonem przeprowadzonego postępowania był nie tylko werdykt, wybór najlepszej pracy i zlecenie jej autorom opracowania dokumentacji realizacyjnej, ale i obszerne wydawnictwo pokonkursowe, które mimo skromnego nakładu (1100 egzemplarzy) będzie miało szansę trafić do rąk także tych zainteresowanych, którzy nie brali udziału w rywalizacji. To wydawnictwo, zgodnie z koncepcją Romualda Loeglera (przewodniczącego sądu konkursowego) i Marty A. Urbańskiej, przybrało postać albumu pełnego interesujących tekstów oraz bogato ilustrowanego. Znajdziemy tu wypowiedzi poświęcone historii bydgoskiej filharmonii (Maciej Puto, Agnieszka Wysocka), polskim współczesnym obiektom dla kultury (Ewa P. Porębska), przegląd europejskich sal koncertowych (Marta A. Urbańska), podsumowania konkursu pióra Romualda Loeglera oraz Ryszarda Jurkowskiego (sędziego referenta), wreszcie autorską wypowiedź członkini zwycięskiego zespołu – Magdaleny Kozień-Woźniak.
Po części opisowej następuje publikacja wszystkich nagrodzonych i wyróżnionych prac. Taki przegląd jest zawsze niezwykle ciekawy, pozwala na porównanie podejścia do tematu poszczególnych pracowni. Analiza zestawionego materiału to pouczające doświadczenie, także w wymiarze samokształcenia, jakże ważnego dla architektów.
Nie uczestniczyliśmy w konkursie na rozbudowę Filharmonii Bydgoskiej, niemniej bierzemy ten album do ręki ze szczególną radością i wzruszeniem. Na okładce książki, nad dwujęzycznym tytułem, zamieszczono reprodukcję koncepcyjnego szkicu. Powstał zapewne podczas pracy nad konkursową koncepcją. Wychowankowie Marka Kozienia – a my mieliśmy szczęście być jego studentami – poznają kreskę swego nauczyciela, który na zajęciach z projektowania architektury użyteczności publicznej cierpliwie tłumaczył zasady organizacji przestrzeni teatralnej, jego wybranej przed laty specjalizacji. Piotr Lewicki, Kazimierz Łatak
Czytaj też: Architektura muzyką przestrzeni. Pięć niezwykłych sal koncertowych Europy |
Jeden z rozdziałów książki – Miasto muzyki – harmonia parkowych przestrzeni autorstwa Romualda Loeglera można przeczytać tutaj.
Archiprzewodnik z serią zachwytów
Turystyka architektoniczna to wyszukana forma spędzania czasu wolnego uprawiana przez architektów. Ma też w sobie coś z zawodowego masochizmu. Zdrowo jest rozdzielać pracę od wypoczynku. Tymczasem, nawet będąc na końcu świata, często pragniemy architektury. Pomagają w tym specjalistyczne przewodniki – katalogi, atlasy z adresami i podstawowymi danymi. Moje ulubione to: Fragments of Metropolis – kilkutomowa seria poświęcona architekturze ekspresjonistycznej, i Italomodern – oprawiony w zamsz przewodnik po późnym modernizmie północnych Włoch. W ostatnich dziesięcioleciach w Europie powstały nawet wydawnictwa dostarczające takiej wąsko wyspecjalizowanej wiedzy. Żeby zachęcić grupę docelową, jedno z nich reklamuje się sloganem: Książki przygotowane przez architektów. Z drugiej strony, my projektanci, wciąż główkujemy jak wytłumaczyć, że architektura jest ważna. Jak otworzyć oczy, które nie widzą? I oto mamy jedno z pionierskich przedsięwzięć, którego celem jest szeroko pojęta edukacja architektoniczna niedotycząca dzieci. W świat współczesnej architektury europejskiej stara się wprowadzić czytelnika Robert Konieczny. To architekt, którego sława sięga poza granice Polski, który poza karierą projektową jest na wskroś współczesną osobowością medialną. Objeżdżając Polskę z opowieściami o swojej twórczości, ściągał liczną publiczność. Mówił osobiście, emocjonalnie i kolokwialne. Teraz te cechy indywidualistycznego, trafiającego celnie wywodu mają zostać wykorzystane do promocji współczesnej architektury. W ustrukturyzowaniu wartkiej narracji pomaga mu doświadczony architektoniczny dziennikarz Tomasz Malkowski. Ich dialog wzbogaca obfitość materiału ilustracyjnego. Całostronicowe kolorowe fotografie promują poszczególne „domki”, a panowie swobodnie, ale i dość krótko, każdy z nich komentują. Z informacji przewodnikowych dostajemy opis dojazdu i ewentualnej możliwości zwiedzania (część obiektów jest prywatna i trudno dostępna). Nie łudźmy się – ten przewodnik nie jest dla architektów, choć stworzył go architekt. Po pierwsze, sieć przedstawionych obiektów jest zbyt rzadka, a format książki i waga zbyt duża, aby można było z nią podróżować wzdłuż i w poprzek kontynentu. Nie znajdziemy tu też tak fetyszyzowanych w naszej zawodowej kulturze rysunków: rzutów, przekrojów, elewacji. To raczej pełne wołaczy i eksklamacji architektoniczne wypominki, seria zachwytów, choć nie tylko, jaką sławny architekt obdarza budynki, które według niego wyznaczają nowe ścieżki. W świecie architektury ten zbiór to rodzaj (mam nadzieję) podstawowego kanonu. Jako że zaliczam się do ludzi, którzy zwiedzili więcej niż połowę pozycji przytoczonych w przewodniku, nie będę z nim podróżował, ale chętnie postawię go sobie na półce. Utwierdza mnie bowiem w przekonaniu, że wciąż istnieje architektura, która postrzegana jest jako progresywna. Kilka miesięcy temu współautor książki Tomasz Malkowski zarzucił środowisku polskich architektów kunktatorstwo w przyznawaniu nagród architektonicznych. Polemiści zachęcali go wówczas, aby pokazał swój własny kanon współczesnej architektury. Może to właśnie praca nad przewodnikiem przywiodła go do gorzkiej refleksji na temat polskich realizacji „architektury idei"? Z pomocą Roberta Koniecznego poznaliśmy już kanon międzynarodowy, europejski. Teraz czekamy na kolejny zapowiadany przez tandem autorów tom poświęcony wyłącznie poważanym przez nich dziełom współczesnej architektury polskiej. Grzegorz Stiasny
Czytaj też: Sto budynków na stulecie niepodległości |