Nagroda im. Jana Baptysty Quadro została ustanowiona przez władze miasta w 1999 roku. W skład jury wchodzą co roku: zastępca prezydenta odpowiedzialny za architekturę, dyrektor Wydziału Architektury i Urbanistyki, przewodniczący Komisji Polityki Przestrzennej, trzech przedstawicieli SARP-u i jeden przedstawiciel Wielkopolskiej Okręgowej Izby Architektów RP. Zgłoszeń do konkursu dokonują sami mieszkańcy, jedyny warunek – dana realizacja musi być ukończona w roku poprzedzającym przyznanie nagrody i znajdować się w granicach miasta.
W tym roku spośród 24 zgłoszonych obiektów jury nominowało sześć najlepszych:
budynek wielorodzinny przy ul. Wujka i Niedziałkowskiego (autorzy: Litoborski+Marciniak),
zespół budynków biurowych Pixel przy ul. Grunwaldzkiej (autorzy: pracownia JEMS Architekci),
budynek wielorodzinny przy ul. Sokoła 3 (autorzy: Ultra Architects),
pawilon Ogród Szeląg przy ul. Ugory (autorzy: Pracownia Wierciński-Studio),
nadbudowa i przebudowa oficyny przy ul. 3 Maja 49C (autorzy: NMS Architekci),
osiedle Botaniczna przy ul. Nałkowskiej (autorzy: Pracownia Architektoniczna Insomia).
Nagrodę im. Jana Baptysty Quadro za najlepszą realizację 2018 roku zdobyła przebudowa oficyny przy ul. 3 Maja 49C. Jurorzy docenili jej nowatorski wkład w rewitalizację poznańskiego śródmieścia, podkreślając, że budowa była zwieńczeniem realizowanej w nowatorskiej formule współpracy publiczno-prywatnej. Przed kilkoma laty młodzi architekci zwrócili się do mnie z pomysłem na rewitalizację miejskiej przestrzeni. Mimo szczerych chęci, nie dawałem im wielkich szans na realizację, ponieważ zaproponowali bardzo dobry obiekt w bardzo trudnym obszarze. Tym bardziej cieszy mnie, że dziś możemy przyznać im tak ważną nagrodę. Uwiodło nas ich nowatorskie podejście i znakomita jakość projektu – mówił Bartosz Guss, zastępca prezydenta Poznania, podczas ogłoszenia wyników.
Pracownia NMS Architekci została założona w 2007 roku przez architektów Natalię i Mikołaja Stępniów. Obecnie ich zespół liczy 12 projektantów i czterech grafików/modelarzy. To projekt bardzo osobisty, poprzedzony latami trudnych przygotowań, w powodzenie którego mało kto wierzył, a czasem i sami mieliśmy wątpliwości. Na tym podwórku przed wojną mój dziadek otworzył swoją piekarnię-cukiernię, zdobywając nią serca i podniebienia poznaniaków. Po wojnie rodzinną firmę prowadziła jego żona, po latach docenił ją sam Stanisław Barańczak. Piekarnia nie przetrwała jednak czasów Polski Ludowej, ale nam pozostał ogromny sentyment do tego miejsca. Droga do dzisiejszego sukcesu była kręta i wyboista, i nie mogłaby się udać bez doskonałej współpracy z władzami miasta – mówiła z kolei Natalia Stępień.
Zdjęcia: Tomasz Hejna LAGOMphoto