Spis treści
- Być dzieckiem powieści postmodernistycznej
- Przedmiot ma dużo głębsze znaczenie, niż tylko użytkowe
- Zmiany klimatyczne to kwestie, obok których nie możemy przejść obojętnie
- Nie ma sztuki, dizajnu bez odbiorcy
- Dizajn także dla roślin i zwierząt
- Jesteśmy częścią naturalnych cykli życia i rozkładu
- Nadmierna konsumpcja prowadzi do wyczerpywania zasobów naturalnych
Być dzieckiem powieści postmodernistycznej
Anna Żmijewska: Mówisz o sobie: Jestem garncarką. Artystką wizualną, projektantką i doktorką sztuk. Do tego momentu wszystko jest jasne. Dodajesz: Dzieckiem powieści postmodernistycznej. Opowiedz o tym!
Alicja Patanowska: Bardzo ważne dla mnie jest stosowanie feminatywów. Ludwig Wittgenstein mówił, że nasze myślenie i sposób rozumienia świata kształtowane są przez język. Pomijanie żeńskich końcówek wyklucza połowę społeczeństwa. Dzisiaj zastanawiam się, jak zaznaczyć bardziej, również za pomocą języka, obecność nieludzi (roślin, zwierząt, środowiska) w ludzkiej świadomości, bo jak widać ani głosy naukowców, ani aktywistów nic nie dają... Poziom okrucieństwa wobec istot nieludzkich oraz spowodowana pazernością eksploatacja zasobów naturalnych są dla mnie niewyobrażalne, a ignorancja polityków i bierność społeczeństwa nie do zaakceptowania.
Niestety sobą również bywam w tej kwestii rozczarowana. Widzę, jak trudno jest mi zrezygnować z wygody w imię wspólnego celu, a przecież wiem, że dla wprowadzenia zmian w kwestiach środowiskowych masowa reakcja społeczeństwa jest absolutnie kluczowa. Nie jem mięsa z rozsądku. Farmy przemysłowe hodujące zwierzęta na mięso i nabiał to jeden z bardziej bestialskich wytworów wolnego rynku. Poziom cierpienia znajdujących się tam zwierząt jest nie do przyjęcia, …a jednak wciąż to ignorujemy. Lekceważymy działania tych farm w postaci potężnego śladu węglowego, ogromnego zużycia wody, czy wycinania lasów Amazonii pod uprawę paszy. A przecież firmy produkują to, co kupujemy. Głos każdego z nas ma tu wielkie znaczenie.
Czytaj także: Dizajn w czasach niepokoju. Jaki jest sens tego, co tworzymy?
Wracając do powieści postmodernistycznej… Wychowałam się na Krainie Chichów Jonathana Carolla. Chodzi o pewien trudny dla mnie do zwerbalizowania rytm myślenia. Ten gatunek literacki podważa tradycyjne wyobrażenia o rzeczywistości oraz tożsamości. Charakteryzuje się m.in. intertekstualnością i fragmentaryczną narracją. Jednocześnie mogą się tam krzyżować ścieżki z diametralnie różnych kierunków opowiadane nawet w niezrozumiałych dla siebie językach. A jednak, również ku mojemu zaskoczeniu, przychodzi moment, kiedy wszystko ma spójną całość. Sposób, w jaki myślę o swojej pracy, najbardziej przypomina kłącze. Nie jest on ograniczony do określonego schematu. Wierzę, że mnogość doświadczeń w różnych dziedzinach poszerza perspektywę widzenia. To ważne, aby być świadomym, jak wykorzystać te swoje różne tożsamości.
AŻ: Ukończyłaś Wydział Ceramiki i Szkła na ASP we Wrocławiu, a także Royal College of Art w Londynie (RCA). Uczestniczyłaś w wyjeździe stypendialnym w Istituto Superiore per le Industrie Artistiche (ISIA) w Faenzie we Włoszech. Jak wspominasz ten czas edukacji? Czy polska szkoła różni się od tej zagranicznej?
AP: Obecnie realizuję projekt na wrocławskiej ASP i muszę stwierdzić, że nigdzie indziej nie widziałam tak dobrze rozwiniętego parku technologicznego, jak tam. Raj do pracy: światło, sprzęt, obszerne pracownie, łatwość nawigacji… marzenie.
Pod względem merytorycznym edukacja w Royal College of Art to był najlepszy czas. Nie wiem, jak jest teraz, ale wówczas standardem było, że nie studiowały tam osoby przypadkowe. Studenci raczej po trzydziestce, bogaci w zawodowe doświadczenia. Wszyscy totalnie zanurzeni i zaangażowani w swoją pracę. Ponadto ciągłe spotkania z artystami, naukowcami, ekspertami. Wykładowcy, z ogromnym doświadczeniem zawodowym w dziedzinach sztuki i dizajnu, zatrudniani są tam na określony czas, nie jak na uczelniach w Polsce – „na zawsze”. To pozwala się szkole zmieniać, realizować różne scenariusze. I choć wyda się to zabawne, ważnym elementem na terenie RCA był bar. Miejsce dla studentów i absolwentów, które miało swój niemały budżet, a także program artystyczny. To tu tworzyliśmy zalążki międzywydziałowych zespołów, nawiązywaliśmy zawodowe kontakty, zawieraliśmy przyjaźnie, tutaj w atmosferze zabawy powstawały najfajniejsze pomysły. No i to gigantyczne drzewo pośrodku tarasu. Kto był, ten wie.
Czytaj także: Bartłomiej Nawrocki o wykorzystaniu ceramiki w architekturze [FILM]
Przedmiot ma dużo głębsze znaczenie, niż tylko użytkowe
AŻ: Zaczynałaś jako projektantka wzornictwa przemysłowego w klasycznym tego słowa znaczeniu, teraz Twoje prace mocno wykraczają poza ten schemat, stałaś się artystką sztuk wizualnych. Obiekt traktujesz jako nośnik idei. Co sprawiło, że poszłaś w tym kierunku?
AP: Zawsze traktowałam obiekt jako nośnik idei, ale nie w sensie technicznym, czyli pierwszeństwa idei-konceptu nad wykonaniem. Czułam podskórnie, że przedmiot ma dużo głębsze i bardziej abstrakcyjne znaczenie niż tylko to użytkowe. Bywa naczyniem mieszczącym masę znaczeń. Jesteśmy homo faber, co według słownika oksfordzkiego, oznacza man as a maker of tools. Przedmiot stanowi nierozerwalną część naszego gatunku. Profesor Lambros Malafouris w teorii materialnego związania pisze, że myślimy za pomocą rzeczy i poprzez rzeczy, a nie tylko o rzeczach, podkreślając wagę cielesnych i społeczno-materialnych składników ludzkiej myśli.
AŻ: Piszesz: Moim celem jest ujawnienie napięć w fizycznej materii – osobistych i zbiorowych niewypowiedzianych historii, miejsc i kontekstów zbiegających się w skomplikowanej mozaice każdego elementu. Medium ceramiczne staje się narzędziem narracyjnym, materialnym śladem wewnętrznych procesów.
AP: No właśnie. To jest ta idea, wyrażanie głęboko zakorzenionych relacji między materią, człowiekiem a naturą.Glina jest niezwykłym materiałem – jedną z najstarszych frakcji mineralnych w glebie, swoistym „archiwum” geologicznych zmian. Gleba jest hiperobiektem, podstawą większości form życia, nośnikiem pamięci i idei, a w technicznym sensie – gwarantem życia oraz stabilności. Glina i gleba to jedne z najstarszych symboli kultury, rozumianych podobnie na całym świecie, powiązanych z fundamentalnymi ideami kreacji, przynależności i cyklu życia. W każdej garści ziemi kryje się historia. Zajęło mi lata, by uświadomić sobie, jak znaczącym materiałem jest glina, z którą pracuję. Dziś postrzegam ją niemal symbolicznie jako ciało zwracające uwagę na „Innego” – przede wszystkim na istoty nieludzkie, na naturę, której częścią jesteśmy.
Czytaj także: Architektura z ceramiką
Moja praca na kole garncarskim, będąca wieloletnim zanurzeniem w praktykę ucieleśnionej wiedzy, prowadzi mnie jednocześnie dwiema ścieżkami, które wzajemnie się uzupełniają. Pierwsza jest narracyjna, druga materialna. Z jednej strony glina przywołuje wspomnienia zapisane w ciele, które budzą się podczas fizycznego kontaktu z materiałem, z drugiej – jej naturalna symbolika staje się wyrazem ignorowanego głosu przyrody.
Zmiany klimatyczne to kwestie, obok których nie możemy przejść obojętnie
AŻ: Temat oddawania głosu istotom nieludzkim poruszasz w swojej najnowszej pracy Fontanna 1. Historia o wielu splotach, którą wykonałaś na zaproszenie kuratorki Joanny Glinkowskiej na wystawę Jak rozmawiać z Płanetnikami w BWA Galeria SiC! we Wrocławiu. Opowiedz o tym projekcie.
AP: Głosem natury w tej pracy są spadające krople i szum wody, które przelewają się przez kolejne części tej białej jak porcelana, z pozoru pięknej i barokowej kompozycji. Każdy jej element został wybrany tak, aby opowiadać o konkretnej kwestii katastrofy klimatycznej widzianej z perspektywy wody. Znajdują się tu m.in. ciągnik, kłosy pszenicy, ropa, złoto, osioł, rośliny ruderalne, myszy, palmy, sosny, motyle, awokado i krowy.
Wąż Ouroboros, zjadający własny ogon, oraz zamknięty obieg wody symbolizują nieuniknioną prawdę: kiedyś odczujemy konsekwencje naszych działań wobec środowiska. Przykładowo produkcja jednego kilograma mięsa pochłania aż 16 000 litrów wody, czyli tyle, ile zużywamy na około 100 kąpieli w wannie. Obłęd. W tej pracy istotna jest symbolika samej fontanny, która od początków łączyła elementy sztuki i dizajnu. Świadomie sięgam tu po materiał, który przez wieki służył do opowiadania historii za pomocą zdobień. Nierzadko pokazywała egzotyczną faunę i florę, elementy odległych kultur czy ważne wydarzenia. Ceramika w swojej historii była nośnikiem opowieści, odzwierciedlając estetykę oraz symbolikę swoich czasów.
Czytaj także: Fasady z wypalonej gliny
AŻ: Twoja przygoda z gliną zaczęła się prawie 20 lat temu. Czy nadal praca z tym materiałem Cię fascynuje?
AP: Niezmiennie. Fascynuje mnie dlatego, że glina jest tak blisko ziemi i ciała. W technologii ceramiki występuje pojęcie pamięci gliny, czyli zdolności materiału do „zapamiętywania” wcześniejszych kształtów, naprężeń i deformacji, które na poziomie cząsteczkowym wystąpiły podczas procesu formowania. Ciało ma podobnie.
AŻ: Jedną z pierwszych fabryk porcelany, w których miałaś praktyki, były kultowe zakłady w Lubianie na Kaszubach. Czego uczą takie doświadczenia?
AP: Nie wiem, czy jest coś cenniejszego dla projektantki/projektanta niż praktyki zawodowe w prawdziwym środowisku pracy. Śmiało mogę stwierdzić, że nauczyłam się tam wszystkiego, nie tylko o odlewaniu porcelany i specyfice pracy seryjnej opartej na wąskich specjalizacjach, ale też o odpadach poprodukcyjnych, które notabene wykorzystałam potem do wystawy Myszy i ludzie. Ale przede wszystkim od ludzi tam pracujących nauczyłam się najróżniejszych, niezawodnych „patentów” i to ta część wiedzy zawodowej jest najcenniejsza. Te patenty powstały wskutek praktyki. W Lubianie spotkałam się z wielką przychylnością. Ponadto Kaszuby to moje strony rodzinne.
AŻ: Zmiany klimatyczne, kurczenie się zasobów naturalnych to kwestie, obok których nie możemy już przejść obojętnie. Wyzwaniem dla projektantów jest zmiana podejścia do projektowania, produkowania, do samego przedmiotu. Jak to wygląda w Twoim przypadku?
AP: Swoimi pracami staram się pobudzać ludzką wyobraźnię. Przestałam pić wodę butelkowaną nie dlatego, że pojawiła się świetna butelka z filtrem wielokrotnego użytku, ale dlatego, że ktoś wpadł na pomysł, by ułożyć obok siebie plastikowe pojemniki w liczbie odpowiadającej rocznemu zużyciu wody butelkowanej przez przeciętnego Europejczyka. Nie mogłam przejść obok tej góry plastiku obojętnie; zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. To było 10 lat temu, od tamtej pory piję wyłącznie wodę z kranu.
Nie ma sztuki, dizajnu bez odbiorcy
AŻ: Seria porcelanowych kafli Ciało prowadzi mnie krętą drogą, prezentowana w 2022 roku w Galerii Dizajn BWA Wrocław, powstawała na oczach odwiedzających. Take Art natomiast było artystycznym happeningiem, podczas którego uczestnicy wystawy mogli zabrać Twoje prace do domu. Ważny jest dla Ciebie kontakt z odbiorcą? Co daje Ci taka interakcja?
AP: Nie ma sztuki, dizajnu bez odbiorcy. Take Art, akcja rozdawania własnych prac na wernisażu, krytykowała elitarność i niedostępność sztuki. Nie było scenariusza wydarzenia. Stworzyli go odbiorcy. Przyszło prawie 1000 osób. Forma, jaką przybrał ten projekt, była totalnie zależna od nich. Wracając wspomnieniami do tamtego wydarzenia, myślę, że przydałaby się nam znowu taka dawka radości, jakiej doświadczyliśmy w Galerii BWA Awangarda. Bardzo wierzę we wspólnotowość, nie tylko sztuki.
Na wystawie Ciało prowadzi mnie krętą drogą, która była zwieńczeniem mojego doktoratu w 2022 roku, skupiałam się na wiedzy ucieleśnionej. Uważam, że gotowy produkt czy rzeźba są zaledwie powidokiem tego, co dzieje się w ciele i umyśle twórców będących w procesie tworzenia. Nie ma nic bardziej autentycznego. Ten etap z reguły jest niedostępny dla odbiorcy. Chciałam o tym opowiedzieć. Chciałam wprowadzić do galerii proces jako dzieło par excellence. Naścienne kompozycje z ceramicznych kafli zamknięte w ramach opowiadają kolejne historie doświadczeń. Ten projekt we mnie ewoluuje. Widzę też, że inspiruje innych.
Czytaj także: Płytki ceramiczne w roli głównej: trendy na 2023 rok
AŻ: Czym jest dla Ciebie proces tworzenia?
AP: Trudno mi o nim powiedzieć, bardziej go doświadczam. Na przykład, kiedy lepię duże obiekty, jak w pracy Przestrzeń wyobraźni dźwiękowej, moje zrozumienie formy odbywa się nie przez umysł, ale przez ciało. Ważna jest tu intuicja, zaufanie do siebie, skupienie. Mój starszy brat, który jest trenerem boksu, mówi w podobny sposób o zaufaniu do własnego ciała, o sczytywaniu informacji wszystkimi zmysłami. On zresztą podsunął mi cytat Fryderyka Nietzschego z Tako rzecze Zaratustra, który stał się podstawą werbalizowania myśli do mojego doktoratu: Ciało jest wielkim rozumem, mnogością o jednej treści,(…) „Ja” powiadasz i chełpisz się z tego słowa. Lecz rzeczą większą – w co wierzyć nie chcesz – jest twe ciało i jego wielki rozum: ono nie mówi: „ja”, ono „ja” czyni.
Dizajn także dla roślin i zwierząt
AŻ: Twoje prace mocno wychodzą poza schemat. To już nie jest tylko tworzenie samego przedmiotu. Powstający obiekt stanowi punkt wyjścia do rozważań nad ważnymi kwestiami. Weźmy chociażby pracę Kompostownik prezentowaną w 2017 roku w Galerii Dizajn BWA Wrocław na wystawie Zoepolis. Dizajn dla roślin i zwierząt. Zadałaś wtedy pytanie: co się stanie, gdy ciało ludzkie, podobnie jak ciała zwierząt i roślin, zostanie poddane procesom kompostowania? Czy można je ponownie wprowadzić do cyklu natury zamiast rytualnego pochówku (...)? Skąd temat śmierci, odchodzenia, pogrzebu?
AP: Dziękuję, że wspomniałaś o tej pracy. To jedna z moich ulubionych realizacji, ważna również dlatego, że to właśnie dzięki zaproszeniu do projektu Zoepolis zaczęłam budować swoją świadomość w kwestiach relacji i problemów związanych z istotami nieludzkimi.
Jesteśmy częścią naturalnych cykli życia i rozkładu
Wracając do Kompostownika – od swoich dziadków nauczyłam się, żeby niczego nie marnować. Pamiętam, że naprawiali lub znajdowali nowe zastosowania dla przedmiotów, które nie mogły już spełniać swojej pierwotnej funkcji. Dziadkowie mieszkali na wsi i byli mocno związani z naturą. Nie dlatego, że ją szczególnie kochali (choć dziadek z pewnością), ale dlatego, że przyroda była gwarantem przetrwania. Natura nauczyła ich, że liście opadające na ziemię użyźniają glebę – są zasobem, a nie odpadem. Podążając za tą myślą, mając już w dorobku dwa projekty związane z urnami, postanowiłam przyjrzeć się ludzkiemu ciału jako „kapsule” bogatej w minerały, takie jak azot, fosfor, potas i wapń – korzystne dla roślin i zwierząt. Chciałam pokazać, że jesteśmy częścią naturalnych cykli życia i rozkładu, oraz że powrót naszych ciał do ziemi, jako forma jej zasilania, jest bardzo korzystny dla środowiska. Zamiast tradycyjnego pochówku mogłyby zostać ponownie włączone do cyklu natury, gdzie wszystko jest ze sobą powiązane, przenika się, czerpie nawzajem, splata i nic się nie marnuje.
Nadmierna konsumpcja prowadzi do wyczerpywania zasobów naturalnych
AŻ: Twoja praca doktorska dotyczyła współczesnych kontekstów rzemiosła. Czym ono dla Ciebie jest?
AP: Wierzę, że wspólnotowe cechy rzemiosła, przeniesione na inne obszary życia, mogą pomóc nam odzyskać równowagę w konsumpcyjnym chaosie. Fizyczna praca i ręczne wytwarzanie wpływają korzystnie na zdrowie psychiczne, a także uczą szacunku do przedmiotów dzięki ich unikalności i możliwości dostosowania do indywidualnych potrzeb. Produkcja rzemieślnicza, która podkreśla naturalne cechy materiałów, pozwala dostrzec przedmiot nie tylko jako użytkowy, lecz także jako zasób o wartości kulturowej. Historia przedmiotu i jego twórcy oraz samo podejście do produkcji i użytkowania sprzyjają wzmacnianiu więzi społecznych i budowaniu większego szacunku do rzeczy. Taka perspektywa, kładąca nacisk na jakość, a nie ilość, służy trwałości i głębszemu doświadczaniu rzeczy.
Wykonywanie pracy rzemieślniczej i jej efekty w życiu społecznym są nośnikami wartości społeczno-kulturowych, które stają się szczególnie ważne wobec współczesnych problemów, takich jak katastrofa klimatyczna. Jedną z głównych jej przyczyn jest nadmierna konsumpcja, prowadząca do wyczerpywania zasobów naturalnych. By zmierzyć się z tym zagrożeniem, potrzebujemy zmiany podejścia do przedmiotu – opartej na odpowiedzialnym użytkowaniu i trwałym szacunku do rzeczy. Tyle w kontekście dizajnu. Nie ma wysokiej jakości rzemiosła bez wirtuozerii, którą osiągnąć można tylko poprzez integralność ciała, umysłu i materiału.
AŻ: Projekt Plantacja, który powstał jeszcze podczas studiów w Londynie, a w kolejnych latach ewoluował, to instalacja, w której poszukujesz odpowiedzi na kwestię radzenia sobie z nadkonsumpcją, z ogromną ilością śmieci produkowanych w zastraszającym tempie. To chyba jeden z ważniejszych Twoich projektów?
AP: Plantacja dotyczy takich tematów jak gospodarka odpadami, upcycling (nadawanie produktom drugiego życia), ogrodnictwo domowe oraz zaangażowanie odbiorcy, co jest szczególnie podkreślone podczas warsztatów. Projekt oparłam na hydroponicznej uprawie roślin – wyłącznie w wodzie, bez użycia ziemi. Porcelanowe elementy umieszczone w odzyskanych szklankach umożliwiają obserwację wzrostu korzeni oraz części zielonej roślin. Zainspirowana sugestiami odbiorców instalację artystyczną przekształciłam w produkt. To był mój pierwszy projekt na tak dużą, międzynarodową skalę. Myślę, że to dzięki swojej prostocie i zamazywaniu granic między sztuką a dizajnem trafił do odbiorców.
W tym roku mija 10 lat od powstania Plantacji. Dzięki staraniom Instytutu Polskiego w Londynie, Lady Lucy French, On & On Designs oraz Let’s Art Foundation instalacja pojawiła się na Fleet Street Quarter w Londynie, gdzie jest częścią programu The Urban Farmer Project i szczególnie mi bliskiej organizacji London’s Community Kitchen, która działa na rzecz ograniczenia marnotrawienia żywności. 12 grudnia, podobnie jak to było w kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu, cała instalacja zostanie rozdana publiczności.
AŻ: Czy w czasach kurczenia się zasobów naturalnych jest jeszcze miejsce na dizajn? Na czym powinna polegać rola projektantów w obliczu takich problemów?
AP: Ich rolą powinno być teraz naprawianie szkód spowodowanych przez poprzednie pokolenia. Niestety.
-----------------------------
Alicja Patanowska, artystka wizualna, projektantka, studiowała na Wydziale Ceramiki i Szkła na ASP we Wrocławiu, a także w Royal College of Art w Londynie. Uważa proces tworzenia dzieła za jego największą wartość. Jej odpowiedzią na eskalację chaosu konsumpcji jest uwzględnienie nieantropocentrycznej perspektywy w relacji człowieka ze światem
--------------
Dziękujemy, że tu jesteś. Zobacz, co jeszcze dla Ciebie mamy: