W 2008 roku w Collegi d’Arquitectes de Catalunya w Barcelonie prezentowano wystawę zatytułowaną: Miasto Miraży: Od Wrighta do Venturiego. Można było zapoznać się na niej z projektami światowych architektów wykonanymi dla Bagdadu. Wystawa przypomniała, że do dziś można tam znaleźć dzieła tworzone przez czołówkę projektantów świata zachodniego. Pokazywano m.in. niezrealizowaną operę autorstwa Wrighta z lat 50., Saddam Hussein Gymnasion – centrum sportowe Le Corbusiera ukończone kilkanaście lat po jego śmierci, częściowo zbudowany uniwersytet autorstwa Gropiusa z zespołem, projekty meczetów Ricardo Bofilla czy Roberta Venturiego, ostatecznie odrzucone przez samego Saddama, który projektowanie „Wielkiego meczetu Stanu” ponoć osobiście nadzorował. Przez ostatnie lata wystawa podróżuje po świecie. Latem tego roku można było ją obejrzeć w Nowym Jorku. Łukasz Stanek w swoim projekcie badawczym zainicjowanym w 2009 roku na politechnice w Zurychu, którego pokłosiem jest wydawnictwo Postmodernizm jest prawie w porządku, przygotowane wspólnie z Piotrem Bujasem i szeregiem współpracowników, uzupełnia hiszpańskie odkrycia o polskie tropy projektowania architektury dla świata arabskiego. Zebrał obfity materiał ilustrujący zaangażowanie polskich architektów w państwach Bliskiego Wschodu, Arabii i północnej Afryki. Powstał cenny katalog grupujący materiał ilustracyjny wyszperany w archiwach SARP i zbiorach prywatnych projektantów, często zaskakujący nawet dla samych autorów tych rysunków. Dla niektórych z nich prace koncepcyjne, wykonane w ramach konkursów architektonicznych czy urbanistycznych, były tylko epizodem i ostatecznie marginalną częścią twórczości. W książce znajdziemy np. projekt konkursowy parlamentu w Algierze Stefana Kuryłowicza i Jakuba Wacławka, wówczas niespełna trzydziestoletnich. Wzmacnia on tezę o zaangażowaniu architektów w program „socjalistycznej globalizacji”. Tyle że w roku następnym ci sami autorzy przygotowali projekt konkursowy parlamentu w Canberrze. Był to konkurs także przegrany, ale stanowiący o ich osobistej autorskiej formacji, a nie uczestnictwie w obywatelskim akcie eksportu polskiej myśli technicznej do krajów postkolonialnych. A właśnie na ten aspekt, swoistą państwową działalność „kuratorską” dla eksportu architektury i urbanistyki z Polski Ludowej, zwraca uwagę autor książki. Narzucona podziałem świata na dwa konkurujące obozy związane z USA i ZSRR, „bratnia pomoc” dla znajdujących się w postkolonialnej sytuacji krajów arabskich prowadziła do sankcjonowania przez państwo działalności projektowej na egzotycznych lądach. Autor naukowo wypreparował ciekawy obszar historii dotyczący prób eksportu polskiej architektury. W latach 60. XX wieku największymi jej sukcesami eksportowymi były jeszcze inne kierunki świata. Na przykład Hiszpania czy Finlandia, żeby przypomnieć tu zwycięstwo zespołu Jana Bogusławskiego w konkursie na operę w Madrycie (realizację projektu z państwa komunistycznego zablokował jednak prawicowy rząd generała Franco) i częściowo zrealizowaną, także konkursową, koncepcję fińskiego miasta Espoo – satelity Helsinek – opracowaną przez grupę warszawskich urbanistów z Janem Chmielewskim na czele. W arcyciekawej części graficznej książki prezentującej projekty dla państw arabskich znajdziemy za to materiały pokazujące ukończoną Bibliotekę Narodową w Damaszku autorstwa krakowskiego zespołu Marka Dunikowskiego i Wojciecha Miecznikowskiego. Modelowa historia tego architektonicznego sukcesu trochę przeczy tezie autorów o „socjalistycznej globalizacji” – państwowemu poparciu, które służyło promocji eksportu polskiej myśli eksperckiej. Oto dwudziestoparoletni ambitni architekci w trakcie pracy nad swymi projektami dyplomowymi przystąpili w 1974 roku do międzynarodowego konkursu rozpisanego pod patronatem Międzynarodowej Unii Architektów i wygrali go. Jeden z nich, aby zdobyć pieniądze na bilet lotniczy do Damaszku, zmuszony był sprzedać... rodzinny fortepian. Przyjęcie administracyjnego szyldu państwowego przedsiębiorstwa eksportowego – Polservice’u – było warunkiem otrzymywania paszportów na wyjazdy. Za tego typu usługi ten zinstytucjonalizowany „ojciec chrzestny” pobierał haracz wynoszący około połowy należnych architektom honorariów. Dyskusyjna wydaje się teza książki, że pobyt w krajach arabskich wpływał na kształtowanie się postaw postmodernistycznych w architekturze polskiej. Przytoczony wcześniej przykład biblioteki w Damaszku – obiektu o estetyce międzynarodowego późnego modernizmu – akurat pozbawionego akcentów orientalnych (przeciwnie np. do bagdadzkich propozycji tuzów ruchu nowoczesnego w architekturze: Wrighta czy Gropiusa) i późniejsza twórczość architektów w ich firmie DDJM, temu przeczą. Wytarty komunał mówi, że podróże kształcą. Praca w krajach arabskich na pewno skutkowała nabywaniem cennych doświadczeń i oswabadzającym umysł kontaktem z innym kręgiem kulturowym. Pisał o tym obszernie niewymieniony w książce z nazwiska Andrzej Basista, na przełomie lat 60. i 70. wykładowca architektury na bagdadzkim uniwersytecie, a także architekt z zespołu Miastoprojektu–Kraków, przygotowującego – również po wygranej w międzynarodowym konkursie – generalny plan rozbudowy Bagdadu. Ciekawy graficznie rozdział pokazujący polskie realizacje autorów, którzy zaangażowani byli w arabskie przygody, nie przynosi wcale jasnej odpowiedzi, co do wpływu pracy w innej kulturze na rodzime projektowanie. Oczywiste, a może i na poły ironiczne nawiązania do motywów arabskich znajdziemy we wrocławskich realizacjach Wojciecha Jarząbka. Ale czy widać je w architekturze Romualda Loeglera? Podejrzewam, że autorzy książki prowadzą z czytelnikami postmodernistyczną grę, która jest „prawie w porządku”. - Grzegorz Stiasny Łukasz Stanek, Postmodernizm jest prawie w porządku. Polska architektura po socjalistycznej globalizacji, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2012, str. 96. Cena: 55 zł
Arabskie przygody polskiej architektury: postmodernizm jest prawie w porządku
Łukasz Stanek zebrał obfity materiał ilustrujący zaangażowanie polskich architektów w państwach Bliskiego Wschodu, Arabii i północnej Afryki