Izabela Wieczorek

i

Autor: serwis prasowy La Biennale di Venezia

Biennale w Wenecj

Decentralizacja kultury architektonicznej: rozmowa z Izabelą Wieczorek

2023-07-12 17:55

„Lesley Lokko mówi o tym, że historia architektury jest niekompletna – nie błędna, ale niekompletna. Oznacza to, że musimy otworzyć się na nowe zagadnienia, nowe historie i nowe podejścia, które pozwolą nam zaprojektować przyszłość bardziej sprawiedliwą i zróżnicowaną". Rozmowa z Izabelą Wieczorek, pierwszą polską jurorką biennale architektury w Wenecji.

Emilia Ignaciuk: Związała się Pani zawodowo z trzema różnymi krajami. Jak wpłynęło to na Pani rozwój jako architektki?

Izabela Wieczorek: Zawsze prowadziłam nomadyczny tryb życia. Zaczęłam studiować w Polsce, na Politechnice Krakowskiej. Nasza uczelnia współpracowała z Uniwersytetem w Sewilli, co pozwoliło mi wyjechać na stypendium do Hiszpanii. Po nim ukończyłam studia w Krakowie, a następnie wróciłam do Hiszpanii i zaczęłam pracować dla różnych biur. W tamtym czasie ten kraj był wielkim laboratorium architektury i oferował bardzo wiele możliwości młodym pracowniom. Wkrótce otworzyłam więc własne biuro z moją przyjaciółką Marią Auxiliadorą Gálvez, zaczęłyśmy wspólnie startować w międzynarodowych konkursach w całej Europie. A potem, po wielu latach pracy, dostałam szansę objęcia stanowiska w Arkitektskolen, w Aarhus. Było to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie – w Polsce i Hiszpanii wydziały architektury opierają się na tradycji politechnicznej, w Danii natomiast wywodzą się one ze szkół artystycznych. Teraz prowadzę program magisterski w Wielkiej Brytanii, co jest kolejną zmianą. Zawsze byłam otwarta na nowe wyzwania i postrzegałam je jako okazję do rozwoju zawodowego. Od początku kariery łączyłam prace projektową i naukową, rozumiałam je nie jako odrębne, ale jako uzupełniające się dziedziny. W krajach takich jak Dania czy Wielka Brytania ten podział jest wyraźniejszy, w Hiszpanii natomiast zaangażowanie w życie akademickie idzie w parze z działalnością projektową. Bardzo odpowiada mi to podejście.

A jaka jest główna różnica w sposobie nauczania architektury w Polsce i w innych krajach?

Studiowałam w Polsce pod koniec lat 90. Od tego czasu edukacja architektoniczna z pewnością znacznie się zmieniła, ale wtedy różnice były ogromne. W Hiszpanii dużym odkryciem była dla mnie dostępność wysokiej jakości publikacji architektonicznych, takich jak „El Croquis” czy „Quaderns”, które nadawały ton krytycznemu dyskursowi w Europie i na świecie. To było dla mnie niesamowite odkrycie – móc korzystać z tak zróżnicowanych treści, przedstawiających bardzo różnorodne aspekty kultury architektonicznej. Podczas studiów w Polsce nie mieliśmy łatwego dostępu do takich źródeł. Kształcenie w Hiszpanii ma bardzo silny związek z historią i krytyką architektury; teoria wpływa na praktykę, a praktyka na teorię. Dużo większy nacisk kładziono na eksplorację projektu poprzez tworzenie modeli, zrozumienie doświadczenia przestrzeni przez odbiorcę, a także kwestie społeczne i ekologiczne. W Polsce koncentrowaliśmy się bardziej na kompozycji i estetyce w podstawowym zakresie, w mniejszym stopniu dotykając fenomenologii, świadomości ekologicznej i przestrzennego rozumienia architektury, sposobu, w jaki odnosi się ona do szerszych kontekstów.

Sam wyjazd na studia za granicę wiązał się wówczas z nieporównywalnie większymi trudnościami, było to o wiele bardziej skomplikowane przedsięwzięcie niż dla obecnego pokolenia architektów.

Dokładnie, przykładowo na biennale w Wenecji po raz pierwszy pojechałam w 1996 roku. W czasach, kiedy dostęp do informacji był znacznie trudniejszy, to było dla mnie ogromne odkrycie, zupełnie inny świat. W Hiszpanii dodatkowy wymiar nadają temu wydarzeniu silne więzy łączące ten kraj z Ameryką Łacińską. Niesamowitym doświadczeniem było otworzenie się na tę część świata i dostęp do całej spuścizny nowoczesnej architektury pochodzącej spoza Europy – ta problematyka w ogóle nie pojawiała się wtedy w edukacji architektonicznej w Polsce.

Pawilon Brazylii na 18. biennale w Wenecji

i

Autor: Matteo de Mayda / La Biennale di Venezia Fragment wystawy w pawilonie Brazylii na 18. biennale w Wenecji

Już sama możliwość dostępu do mediów i odbiorców funkcjonujących w innym języku otwiera oczy na nowe konteksty i zupełnie nowe postrzeganie zawodu architekta.

Jak najbardziej! Zilustruję to pewną anegdotą. Zdecydowaliśmy się wziąć udział w konkursie w Krakowie i zastanawialiśmy się, czy zaprezentować projekt po polsku, czy po angielsku. Hiszpański nie wchodził w grę. Postanowiliśmy zrobić to po polsku, ale ponieważ rzadko używam języka w profesjonalnym kontekście, zdecydowaliśmy się poprosić mojego przyjaciela architekta o korektę naszego polskojęzycznego zgłoszenia. Jego reakcja na nasz tekst była zaskakująca – wydał mu się zbyt kwiecisty, wręcz baśniowy. To kwestia innego sposobu mówienia o architekturze: w Hiszpanii wielu architektów używa dość poetyckiego języka, który jest bogaty retorycznie i czerpie wiele z teorii architektury. Opisy projektów wprowadzają odbiorcę w eksperymentalne lub krytyczne aspekty pracy. Język architektury w Polsce jest znaczenie bardziej techniczny, pod tym względem jest o wiele prostszy. To nie tylko kwestia języka jako narzędzia, lecz także kultury i tradycji, sposobu, w jakim rozumiemy architekturę i otaczającą nas przestrzeń, zarówno jako projektanci, jak i użytkownicy.

W dzisiejszych czasach wiele pracowni zdaje sobie sprawę, że warto nagłaśniać swoje projekty tak, aby trafiły do międzynarodowego odbiorcy; wiele z nich popularyzuje je głównie przez publikacje internetowe w języku angielskim. Czy uważa Pani, że język, którym komunikują się architekci, ulegnie międzynarodowej homogenizacji? A może różnice kulturowe, o których Pani wspomniała, są wystarczająco silnie zaznaczone, by utrzymać się dłużej?

Mam nadzieję, że ta specyfika będzie się utrzymywać, ponieważ jest charakterystyczna dla różnorodności naszego świata. Taki jest też cel tegorocznego biennale architektury – pokazać różnorodność sposobów działania. Nie ma lepszych czy gorszych metod, są one po prostu inne. Ta edycja biennale skupia się na odzyskiwaniu wiedzy naszych przodków, wiedzy rdzennej, tradycji. Myślę, że utrzymanie żywotności różnic jest szczególnie ważne w świetle wielu globalnych wyzwań – zmian klimatycznych, kwestii środowiskowych, politycznych, społecznych.

Była Pani jedną z jurorek tegorocznego biennale. Na co zwróciła Pani uwagę, mając możliwość porównania perspektyw jurora i uczestnika?

Wspomniałam już, że po raz pierwszy pojechałem na biennale jako studentka, w 1996 roku. Była to 5. edycja, której kuratorem był austriacki architekt Hans Hollein, a tematem wystawy: Doświadczanie przyszłości, architekt jako sejsmograf. Hasło obecnej edycji brzmi Laboratorium przyszłości. W związku z tym to, co naprawdę mnie interesowało, to porównanie, jak te dwa wydarzenia postrzegają przyszłość. Koncepcja Holleina kładła nacisk na wszechstronność zawodu architekta. Obecne biennale również porusza temat architekta jako praktyka zdolnego do łączenia różnych aspektów, do rejestrowania i reagowania na nagłe wydarzenia lub zmiany zachodzące na dużym obszarze. Różnica polega na tym, że przyszłość w rozumieniu Holleina to architektura definiowana przez indywidualną działalność, afirmacja starchitekta jako jednostki. Tymczasem tegoroczne biennale, kuratorowane przez Lesley Lokko, jest czymś zupełnie przeciwnym. Nie jest, jak wiele poprzednich edycji, zdominowane przez zachodnie gwiazdy architektury – jest znacznie bardziej wielokulturowe i wielopokoleniowe, dopuszcza do głosu bardzo różnorodne podmioty, próbujące zdefiniować naszą dyscyplinę i jej przyszłość. Tegoroczne biennale oferuje nowe interpretacje wielu kluczowych problemów, takich jak zmiany klimatyczne, kwestie rasy i kolonializmu, ale prezentuje także różne formy praktyki architektonicznej. Chociaż wystawa koncentruje się na Afryce, to bada dziedzictwo kolonializmu w szerszym kontekście, problematyzując interakcje między globalnym Południem a globalną Północą. Myślę, że takie poszerzenie spektrum tematyki biennale to właściwy kierunek.

Fragment wystawy w pawilonie japońskim

i

Autor: Matteo de Mayda / La Biennale di Venezia Fragment wystawy w pawilonie japońskim

Jednym z głównych tematów biennale jest afrykańska diaspora. Czy nie jest tak, że jest to temat skierowany w dużej mierze do krajów i instytucji zachodnich, szczególnie anglojęzycznych, jako że w niewielu krajach diaspora afrykańska jest na tyle liczna, by jej obecność stała się wątkiem w dyskursie architektonicznym. To samo można powiedzieć o problemach, takich jak dziedzictwo kolonializmu, które dotyczą garstki krajów na świecie, często dość zamożnych. Czy koncentrowanie się na tego rodzaju problematyce może a priori wyłączyć część państw z konstruktywnego udziału w architektonicznych dyskusjach? Czym innym jest dyskusja o kolonizacji w Wielkiej Brytanii, a czym innym w Polsce.

To biennale wykorzystuje Afrykę jako punkt wyjścia, ale nie ogranicza się do niej. Chodzi raczej o zwrócenie uwagi na inną wrażliwość i mentalność niż ta „zachodnia”, na wiedzę tradycyjną – nie tylko w Afryce, lecz także na całym świecie. Fantastycznymi przyczynkami do dyskusji są tutaj pawilon brazylijski, kraje nordyckie z ich pawilonem lapońskim, które poruszają temat kolonizacji na bardzo różne sposoby. Nie chodzi więc o Afrykę jako taką, ale o zwrócenie uwagi na pewne dotychczas pomijane kwestie, o decentralizację kultury architektonicznej, o rozszerzenie uniwersalnych kanonów estetyki poprzez głębsze docenienie wiedzy lokalnej. Może się to zdarzyć w Europie, w Polsce, na globalnej Północy, w Ameryce Łacińskiej, w Afryce.

Lesley Lokko mówi o tym, że historia architektury jest niekompletna – nie błędna, ale niekompletna. Oznacza to, że musimy otworzyć się na nowe zagadnienia, nowe historie i nowe podejścia, które pozwolą nam zaprojektować przyszłość bardziej sprawiedliwą i zróżnicowaną. Myślę, że ma to zastosowanie nawet w polskim kontekście. Nasza sytuacja historyczna została ukształtowana przez pewien rodzaj kolonizacji, który wpłynął na kulturę i sposób, w jaki rozumiemy dziedzictwo. Sądzę, że przyszły Pawilon Polski mógłby się do tego w pewien sposób odnieść. To zagadnienia, które można przełożyć na wiele miejsc na świecie.

W ostatnich latach w dyskursie architektonicznym kładzie się znacznie większy nacisk na tematy związane z tożsamością. Odchodzimy od mówienia o uniwersalnych wartościach estetycznych, o których wcześniej wspomniałyśmy, na rzecz pewnych problemów, które odbierane są w różny sposób w różnych kręgach kulturowych. Mniej rozmawiamy o wartościach estetycznych, które do pewnego stopnia są wspólne, a koncentrujemy się na sposobie dyskusji, który wywodzi się z określonej kultury akademickiej. Co sądzi Pani na ten temat?

Nie sądzę, by kwestie tożsamości ograniczały się wyłącznie do dyskursywnego wymiaru architektury. Działalność architektoniczna zawsze opierała się na dostępnych w danym momencie zasobach, lokalnym rzemiośle i pracy, a więc na wiedzy tradycyjnej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. W zglobalizowanym świecie sprowadzamy z dalekich odległości materiały, co powoduje ogromny ślad węglowy. Nie myślimy o tym, w jaki sposób wykorzystanie lokalnych zasobów, lokalnej gospodarki i lokalnej siły roboczej może uczynić nasze społeczeństwa bardziej spójnymi. Możemy na powrót wykorzystać pewne tradycyjne wartości i sposoby tworzenia architektury, koncentrując się na dostępnych dla nas zasobach i kwestiach środowiskowych, a niekoniecznie na tożsamości narodowej.

Z europejskiej perspektywy doceniamy wagę korzystania z lokalnych materiałów i tradycyjnej wiedzy, ale dla kogoś w innym kontekście kulturowym budowanie w międzynarodowym stylu, przy użyciu importowanych materiałów, jest demonstracją statusu, manifestuje chęć patrzenia w przyszłość. Czy w pewien sposób nie nakłaniamy ludzi z innego kręgu kulturowego do swoistej formy kolonializmu, chcąc, aby wznosili domy z cegły mułowej zamiast z pustaków?

Myślę, że nikt nie chce tutaj niczego narzucać, ale żyjemy teraz w bardzo trudnych politycznie, społecznie i środowiskowo czasach, które sprawiają, że musimy zrewidować poglądy nie tylko na to, co budujemy, ale także, jak żyjemy. To kwestia etyki każdego projektanta, który musi sobie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób chce się angażować. Architekt nie jest postacią, która cokolwiek narzuca, a raczej nadaje ton dyskusji. Myślę, że możliwe jest pogodzenie lokalnego know-how, globalnych wyzwań i potrzeb danego społeczeństwa. W kraju takim jak Polska, który wciąż kreuje swoją tożsamość narodową pod względem architektury, chcemy być postrzegani jako państwo rozwijające się, gdzie możemy znaleźć nowoczesne, ikoniczne budynki. To zrozumiałe, ale warto się zastanowić, jak dążyć do tego w odpowiedzialny sposób. Nie oznacza to, że musimy budować w Polsce drewniane chaty, ale jest wiele elementów tradycji, które być może przeoczyliśmy w ciągu ostatnich kilku dekad, a których możemy na powrót się nauczyć.

Fragment wystawy w pawilonie japońskim

i

Autor: Matteo de Mayda / La Biennale di Venezia Fragment wystawy w pawilonie japońskim

Cięcia budżetowe w wielu instytucjach, trudności logistyczne spowodowane przez covid, wzrost cen zagranicznych podróży – czy te czynniki wpłynęły, według Pani, na obecną edycję weneckiego biennale? Czy w dłuższej perspektywie mogą oddziaływać na formułę wydarzenia?

Cóż, przez te ograniczenia nie mogłam uczestniczyć w ostatnich dwóch edycjach biennale. Podróże są teraz trudniejsze, a kwestia generowanego przez nie śladu węglowego wymaga krytycznej refleksji. Mimo to są to naprawdę ważne wydarzenia, które gromadzą społeczność architektoniczną. To niesamowite doświadczenie móc zobaczyć biennale przed jego otwarciem, kiedy wszystkie zespoły ciężko pracują nad ukończeniem wystaw – jest wciąż dość pusto, ponieważ dostęp na teren Giardini mają tylko dziennikarze. W dniu otwarcia to miejsce zaczyna nagle tętnić energią, a ogromna liczba ludzi przybywających na biennale jest dowodem na to, że wydarzenia, które pozwalają nam na spontaniczną wymianę poglądów są bardzo istotne, ponieważ wzbogacają nas nawzajem. Sposób, w jaki jako pracownicy naukowi uczestniczymy w międzynarodowych konferencjach i innych wydarzeniach, bardzo się zmienia. Dużo spotkań odbywa się teraz online, ale zorganizowanie fizycznej wystawy, która pozwala na interakcję z innymi ludźmi jest wciąż niezwykle cenne. Dla mnie, jako członka jury, te interakcje były nieocenione i pozwoliły mi wiele się nauczyć.

Wspomniała Pani o wartości, jaką stwarza czerpanie z myśli architektonicznej pochodzącej spoza kultury Zachodu. Czy są jakieś konkretne koncepcje, które utkwiły Pani w pamięci czy wpłynęły na Pani pracę twórczą?

Nie mogę powiedzieć, czy konkretne koncepcje szczególnie na mnie wpłynęły, ponieważ nie przyglądałam się temu tematowi przed biennale. Muszę przyznać, że moja własna praca zawsze była osadzona w tradycji zachodniej. Jedną z rzeczy, które uświadomiło mi to biennale, jest fakt, że powinnam znaleźć nowe punkty odniesienia. Zwróciłam uwagę na ten aspekt po wizycie w Pawilonie Japońskim. Wystawa pokazuje, że tamtejsza kultura jest silnie powiązana ze zmianami pór roku i zjawiskami naturalnymi. Natura staje się integralną częścią tego, jak podchodzi się do architektury i jak się ją buduje. Nasza wrażliwość na kwestie środowiskowe i to, jak angażujemy się w obronę przyrody, to coś, co zawsze intrygowało mnie w mojej pracy badawczej. Empiryczne i zmysłowe aspekty architektury często mają wiele wspólnego z rozwiązaniami wernakularnymi. Jeden z moich nowych projektów zakłada zagłębienie się w polski folklor, powrót do własnych korzeni. Nie jestem związana z polskim środowiskiem architektonicznym, ponieważ większość mojej działalności zawodowej wykonywałam w Hiszpanii. Zdałam sobie jednak sprawę, że istnieją pewne wartości, które chciałabym odkryć na nowo i wykorzystać w przyszłych badaniach.

Izabela Wieczorek polska architekta oraz naukowczyni i edukatorka mieszkająca w Londynie. Pracę doktorską z architektury obroniła na ETSAM Universidad Politécnica de Madrid w ramach Programu Teoria i Praktyka Architektury (2016). Profesorka nadzwyczajna na University of Reading, gdzie jest dyrektorką programu Master of Architecture i kierowniczką badań w dziedzinie architektury.

Fragment wystawy krajów nordyckich

i

Autor: Matteo de Mayda / La Biennale di Venezia Fragment wystawy krajów nordyckich

Czytaj też: Najważniejsze realizacje Normana Fostera: 130 projektów z 60 lat pracy |