Spis treści
- Koszt inwestycji może być 15% niższy niż przy budowie nowego domu
- Dla jednych zbędny odpad, dla drugich przepis na marketing
- Otaczamy się przedmiotami bez atestów, które funkcjonują bez zarzutu
- Romantyczna wizja starych domów z historią
Koszt inwestycji może być 15% niższy niż przy budowie nowego domu
Najczęściej przenoszonymi domami są budynki z bali – solidne, drewniane konstrukcje. Podczas demontażu odzyskuje się większość drewna, pomijając oczywiste straty rozbiórkowe. Dzięki dobrej jakości materiału nawet po doliczeniu kosztów rozbiórki, transportu i ponownego złożenia, taka inwestycja często okazuje się opłacalna. Jednym z głównych powodów, dla których ludzie decydują się na zakup „domu do przeniesienia”, jest chęć zachowania jego unikalnego charakteru i architektury. Historycznego charakteru starych, drewnianych domów nie da się podrobić we współczesnym budownictwie, a przeniesienie takiego budynku to w praktyce nie tylko zmiana lokalizacji, ale i ocalenie kawałka historii.
Czytaj także: Przenoszenie domu drewnianego. Czy bardziej się opłaca niż budowa nowego domu z drewna?
Zyskuje na tym nie tylko właściciel, ale i środowisko – odzyskane drewno można ponownie wykorzystać niemal w całości, lepsze elementy posłużą przy odbudowie, gorsze przydadzą się np. do wykonania fundamentu lub podsypki.
Koszty przeniesienia domu z bali różnią się w zależności od stanu technicznego budynku, odległości transportu, zakresu niezbędnych napraw i uzupełnień. Ale przy sprzyjających warunkach można sporo zaoszczędzić. Jeśli dom kupujemy za rozsądną cenę, a drewno nadaje się do ponownego użycia, koszt inwestycji bywa nawet 10–15% niższy niż przy budowie nowego domu od zera. Oczywiście, trzeba brać pod uwagę także inne wydatki: rozbiórkę, transport, czyszczenie, impregnację, odrobaczanie i dopasowanie elementów do nowych warunków. Zdarzają się też przypadki, gdy stan techniczny drewna jest na tyle słaby, że cały proces okazuje się mniej opłacalny. W takich sytuacjach koszt odbudowy domu z odzysku może nawet przekroczyć cenę nowej konstrukcji. Mimo to wielu inwestorów wybiera właśnie tę drogę – z powodów ekonomicznych, ekologicznych i emocjonalnych.

i

i
Dla jednych zbędny odpad, dla drugich przepis na marketing
Jak mówi Marek Bigos, pośrednik w sprzedaży domów z bali: „Wiele osób decyduje się na sprzedaż starego domu, bo w jego miejscu powstaje nowy, murowany. Albo po prostu działka idzie na sprzedaż". Wtedy szukają kogoś, kto doceni rustykalny charakter takiej konstrukcji.
Cieśla Maciej, który od ponad 20 lat specjalizuje się w przenoszeniu, rekonstrukcji i przebudowie starych domów drewnianych, zauważa, że współcześni kupcy dzielą się na dwie wyraźne grupy. Pierwsza z nich szuka przede wszystkim okazji – zależy im, by zarówno usługa, jak i sam materiał były jak najtańsze. Dla takich osób drewno z rozbiórki bywa traktowane jak niepotrzebny odpad, coś w rodzaju gruzu, którego właściciel chce się jak najszybciej pozbyć.
Czytaj także: Boernerowo w Warszawie: historia drewnianego osiedla na terenie radiostacji
Druga grupa podchodzi do tematu zupełnie inaczej. Zwracają oni uwagę nie tyle na funkcjonalność materiału, jakim jest drewno ale na jego historię. To osoby, które potrafią dostrzec wartość w sękatych belkach i śladach użytkowania – widzą w nich opowieść, której nie da się podrobić.
Coraz częściej na zakup "domów z duszą" decydują się blogerzy, pasjonaci architektury regionalnej, właściciele pensjonatów czy klimatycznych agroturystyk. Dom z historią staje się dla nich częścią marketingu – czymś autentycznym, unikatowym, niemożliwym do wytworzenia w fabryce. Krzywizny, ubytki, ślady po dawnych gwoździach czy ręcznym ciosaniu — to wszystko, co dla jednej grupy jest wadą, dla drugiej staje się największym atutem.

i
Otaczamy się przedmiotami bez atestów, które funkcjonują bez zarzutu
Aby przenieść drewniany dom i wznieść go na nowej działce, trzeba przejść przez te same formalności, co przy budowie nowego budynku – zamówić projekt, uzyskać pozwolenie na budowę i spełnić wszystkie wymogi administracyjne.
Choć idea wykorzystania starych materiałów budowlanych wydaje się ekologiczna i rozsądna, polskie prawo nie zawsze ułatwia takie działania. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, każdy materiał, który „opuszcza plac budowy i nie ma cech handlowych”, automatycznie staje się odpadem.
Architekt Piotr Grochowski, który w swojej pracy traktuje odzyskane materiały jak wartościowy surowiec, przyznaje, że wiąże się to z wieloma wyzwaniami. Zalicza do nich "brak atestów, czy konieczność dostosowania materiałów do wymogów budowlanych". Podkreśla jednak, że w codziennym życiu otaczamy się przedmiotami, które nigdy nie miały atestów, a mimo to funkcjonują bez zarzutu – siedzimy na kilkudziesięcioletnich krzesłach, chodzimy po brukowanej nawierzchni, która nie przeszła współczesnych testów jakości.
Stare, drewniane domy, które z sukcesem zostały przeniesione i zaadaptowane do nowych warunków, są najlepszym dowodem na to, że takie podejście działa. Ich rosnąca popularność świadczy o tym, że są trwałe, funkcjonalne i wciąż spełniają swoje zadanie. Wysoka jakość drewna, staranne wykonanie i fakt, że domy służyły przez dekady lub nawet stulecia, przemawia na korzyść tych realizacji. Przenoszenie domów to nie tylko ekologiczne rozwiązanie, które zmniejsza ślad węglowy, ale też forma troski o dziedzictwo architektoniczne – sposób na przedłużenie życia tradycyjnej zabudowy.
Romantyczna wizja starych domów z historią
Docenienie wartości historycznej budynków i chęć powrotu do lokalnych korzeni czy regionalnej tożsamości widać nie tylko w przypadku drewnianych domów.
Sprzedaż często rozlatujących się, starych nieruchomości za symboliczną kwotę (np. 1 euro) zaczęła się we Włoszech. Najpierw głośno było o domach sprzedawanych za symboliczną kwotę, później pojawiły się programy dopłat dla osób gotowych osiedlić się w wyludniających się miejscowościach. Z czasem podobne inicjatywy zaczęły pojawiać się także w Hiszpanii, Szwajcarii, Irlandii, a nawet w Stanach Zjednoczonych.
Czytaj także: Wielkie "bum" na domy za 1 euro za nami. Kurz opadł i odsłonił rezultaty: jedne miejscowości odżyły, inne utknęły w ruinie
Propozycje są bardzo zróżnicowane – zarówno pod względem oferowanych korzyści, jak i warunków uczestnictwa. Stan Vermont oferuje nowym mieszkańcom do 10 tysięcy dolarów w ciągu dwóch lat. Na greckiej wyspie Antikythera można otrzymać 500 euro miesięcznie, a we włoskiej Sambuco na Sycylii nadal dostępne są domy za jedno euro. W jednych programach wymagane jest zatrudnienie zdalne, inne skierowane są wyłącznie do rodzin z dziećmi lub określają minimalny czas zamieszkania.
Tego typu działania pomogły nie tylko wielu włoskim gminom, przyciągając do nich nowych mieszkańców, ale też doskonale trafiły w gusta młodszych odbiorców. Romantyczna wizja rustykalnych domów z historią, odnowionych własnymi rękami, trafiła szczególnie do osób wrażliwych na estetykę, lokalność i ekologiczny wymiar życia. Choć największe zainteresowanie tego typu programami przypadło na ostatnie pięć lat, wiele z nich działa już od ponad dekady — i w wielu przypadkach przyniosły one realne korzyści, ożywiając lokalne społeczności i gospodarki.
