Spis treści
- Ocena architektury. Co będzie kryterium przyszłości?
- Geneza konkursu „Życie w architekturze”
- Pierwsza edycja 1989-1996. Współpraca z „Życiem Warszawy”
- Narodziny konkursu i organizacja pierwszej edycji
- Do pierwszej edycji konkursu zgłoszono 258 obiektów
- Ulubieńcem Warszawy zostało centrum biurowo-handlowe Atrium
Ocena architektury. Co będzie kryterium przyszłości?
Czy kryteria oceny architektury są stałe? Z pewnością nie. Niegdyś wytyczną była witruwiańska triada: trwałość, użyteczność, piękno. Dziś mówi się o zrównoważonym rozwoju i projektowaniu regenerującym. A w przyszłości? Być może kryterium stanie się łączenie wszystkich dyscyplin – tak, jak idealistycznie ujął to Peter Buchanan, krytyk architektury i twórca idei The Big Rethink, który już na przełomie XX i XXI wieku nawoływał do zmian w architekturze. Pisał (być może nieco życzeniowo, ale nie bezpodstawnie): Architektura przejdzie ewolucję – odejdzie od skupiania się na indywidualnych budynkach oraz obiektywnych kwestiach i stanie się sztuką ponownego tkania rozlicznych sieci wszelkiego rodzaju związków – zarówno w świecie fizycznym i społecznym, jak i w kulturze oraz psychologii.
Geneza konkursu „Życie w architekturze”
Wróćmy na chwilę do początków konkursu ŻYCIE W ARCHITEKTURZE, by spojrzeć na moment jego powstania oraz wartości, ku którym zmierzał. Pomysł stworzenia konkursu, który dokumentowałby zmiany po 1989 roku i popularyzował wiedzę o najbardziej wartościowej architekturze, pojawił się w mojej głowie wkrótce po założeniu miesięcznika „Architektura-murator” (październik 1994), a może nawet nieco wcześniej – w atmosferze wielkich nadziei związanych z transformacją demokratyczną. Zmiany polityczne, społeczne i ekonomiczne szybko znalazły swoje odzwierciedlenie również w architekturze.
Czytaj także: III edycja konkursu ŻYCIE W ARCHITEKTURZE
Sposób pracy architektów uległ radykalnej zmianie – ci, którzy wcześniej byli zatrudnieni głównie w państwowych biurach, musieli nauczyć się prowadzenia własnych firm lub rozwijać spółdzielnie (które zaczęto tworzyć już w latach 80.). Pojawił się nowy rodzaj klienta i nowe typy budynków – prywatni inwestorzy potrzebowali wyspecjalizowanych przestrzeni, takich jak centra handlowe, salony samochodowe czy sieci fast-foodów. Wszystko to działo się na tle rewolucji technologicznej, w której dostępność różnorodnych materiałów budowlanych zmieniła rynek.
Jednocześnie w latach 90. nie istniał żaden duży, ogólnopolski konkurs na najlepsze zrealizowane budynki, poza ustanowioną w latach 80. Nagrodą Roku SARP, która – choć prestiżowa – nie była szerzej znana poza środowiskiem zawodowym. Z kolei plebiscyt Mister Warszawy, niegdyś niezwykle popularny, został zawieszony jeszcze przed stanem wojennym. Widać było lukę, a nawet pilną potrzebę, by ustanowić nowy konkurs. Tytuł: ŻYCIE W ARCHITEKTURZE wydawał mi się idealny – niósł silny i nowatorski przekaz, bo pamiętajmy, iż 30 lat temu projektowanie architektury zgodnej z – jak dziś byśmy to nazwali – duchem zrównoważonego rozwoju, nie było popularne. Chciałam odejść od pompatyczności architektury, chętnie uznawanej wówczas w środowisku zawodowym za pomnik woli i talentu architekta, a zamiast tego podkreślić jej społeczną funkcję, odpowiedzialność i oddziaływanie.
Czułam, że ta idea ma szansę rozwoju i może zyskać wielu zwolenników. Byłam też przekonana, że sam pomysł nie wystarczy – aby osiągnąć sukces, potrzebne było wsparcie poważnych sojuszników: mediów, władz samorządowych oraz sponsorów.

i
Pierwsza edycja 1989-1996. Współpraca z „Życiem Warszawy”
Nieopodal naszej ówczesnej redakcji „Architektury-murator”, mieszczącej się w piwnicy (sic!) przy alei Wyzwolenia, znajdowała się siedziba dziennika „Życie Warszawy” (od 1996 roku przemianowanego na „Życie”), którą mijałam codziennie, idąc do pracy. Dlatego zwrócenie się właśnie do tej redakcji z pomysłem konkursu wydawało się naturalnym krokiem.
Czytaj także: Zwycięzcy IX edycji konkursu ŻYCIE W ARCHITEKTURZE
Pamiątką po tej pełnej entuzjazmu i niezwykle owocnej współpracy jest pierwotna wersja konkursowego logo – słowo „Życie” zapisane czcionką dziennika i „Architektura” czcionką miesięcznika. Z czasem znak ten ewoluował – jego autor Marek Goebel nadał mu jeszcze bardziej sugestywny charakter, przeskalowując słowo „Życie” i wplatając w nie ludzkie sylwetki.
Narodziny konkursu i organizacja pierwszej edycji
Tak oto w 1995 roku narodził się konkurs ŻYCIE W ARCHITEKTURZE. Lista organizatorów była początkowo krótka – większość kosztów pokrył Zarząd Miasta Stołecznego Warszawy, patronatu udzielił prezydent stolicy, a do współpracy medialnej i merytorycznej dołączył Oddział Warszawski Stowarzyszenia Architektów Polskich oraz, co niezwykle ważne, Warszawski Ośrodek Telewizyjny.
Była to medialna współpraca marzeń. „Życie Warszawy” (opiekę nad tematem sprawowali kolejno Igor Janke i Dariusz Gąsiorowski, który wszedł w skład jury) regularnie publikowało artykuły o kolejnych budynkach – ich autorem był często arch. Krzysztof Mycielski, zaproszony specjalnie do tego projektu. Warszawski Ośrodek Telewizyjny emitował obszerne reportaże i rozmowy, szczególnie w kontekście wyboru przez mieszkańców Ulubieńca Warszawy (znaczący udział miały w tym redaktorki Anna Radwan i Anna Karna). Dzięki Tomaszowi Jastrunowi temat pojawił się także w najważniejszym wówczas programie kulturalnym TVP – Pegaz. W rozmowach o konkursie często występowałam w „magicznej” – bo z sylwetkami ludzi – koszulce (zdjęcie poniżej).
Dziś, gdy media funkcjonują w warunkach prawno-finansowych obostrzeń, wynikających z różnych interesów, tak szeroki zasięg bez formalnych negocjacji, biznesowych rozmów, barterów czy analiz byłby niemal niemożliwy. Tymczasem w tamtych „romantycznych” latach transformacji wystarczyły pasja, wizja i poczucie wspólnej misji – w imię lepszego życia, choćby w architekturze.

i

i
Do pierwszej edycji konkursu zgłoszono 258 obiektów
Redakcja „Architektury-murator” liczyła wówczas zaledwie pięć osób (wraz ze mną: Zyta Kuszta, Agnieszka Cal [Hubska], Katarzyna Purchla [Sendecka] i Danuta Rybak). Przed nami stanęło nie tylko merytoryczne, ale i organizacyjne wyzwanie. Dużą pomocą okazało się wsparcie kilku osób z Wydawnictwa „Murator", m.in. Beaty Gubiec z biura reklamy.
Do konkursu zgłoszono 258 obiektów, w tym 120 budynków mieszkalnych wielorodzinnych i użyteczności publicznej oraz 39 domów jednorodzinnych i rezydencji. Jury w składzie: arch. Wojciech Obtułowicz (przewodniczący), arch. Grzegorz Buczek, arch. Jacek Cybis, red. Dariusz Gąsiorowski, arch. Ewa P. Porębska (sekretarzem konkursu był arch. Zbigniew Gąsior), zakwalifikowało do finału 39 projektów, a po wizji lokalnej wybrano 13 nominacji. Zwiedzanie obiektów stało się później znakiem rozpoznawczym kolejnych edycji.

i
Ulubieńcem Warszawy zostało centrum biurowo-handlowe Atrium
Nagrodę Najlepszy budynek Warszawy 1989-1995 w kategorii obiektów użyteczności publicznej i budynków wielorodzinnych otrzymało Centrum Komputerowe – siedziba firmy Hector, zaprojektowane przez architektów: Stefana Kuryłowicza, Piotra Kuczyńskiego, Ewę Kuryłowicz, Tomasza Gientkę, Małgorzatę Szatkowską-Grytę i Fryderyka Szymańskiego.
Tytuł Najlepszy dom jednorodzinny Warszawy 1989-1995 w kategorii domów jednorodzinnych i rezydencji zdobył dom na Żoliborzu, zaprojektowany przez architektów Janusza Kaczorka i Piotra Szaroszyka.
Jury uzasadniło zwycięstwo Hectora następująco: Budynek w pełni odpowiada założeniom konkursu. (…) Podnosi standard otoczenia i stanowi przykład możliwości przekształcenia ruin typowego budynku w nową realizację o wybitnych wartościach architektonicznych. Dziś, po 30 latach, te słowa wciąż brzmią nadzwyczaj aktualnie. W międzyczasie do kanonu współczesnej architektury weszło hasło Never demolish. Always transform (autorstwa Lacaton & Vassal).
Rzecz jasna największe emocje wzbudzał plebiscyt mieszkańców. Tym bardziej, że (w tej jednej edycji), wybierano nie tylko najbardziej lubiany, ale też uznany za najgorszy, warszawski budynek. Dziś ciekawostką wydawać się może fakt, iż plebiscyt odbywał się wyłącznie drogą pocztową. Jednak dzięki codziennej publikacji kuponów w kolejnych wydaniach „Życia Warszawy”, nagłośnieniu telewizyjnemu (szczególnie WOT) oraz przydzieleniu przez redakcję dziennika puli cennych nagród dla uczestników (a były to, cytuję: kolorowy telewizor, kuchenki mikrofalowe, odkurzacze, walkmany, roboty kuchenne i miksery), redakcja „Życia” została zalana głosami czytelników.
Ulubieńcem Warszawy zostało centrum biurowo-handlowe Atrium (architekci Derek Frazer, Tomasz Kazimierski, Andrzej Ryba), natomiast Koszmarem sześciolecia nazwano hotel Sobieski (architekci Wolfgang Trissing, Maciej Nowicki).
Warto po 30 latach zauważyć, że oba te budynki, ówcześnie bardzo niechętnie traktowane przez środowisko architektoniczne (wygrało nieładne Atrium, bo po prostu rzuca się w oczy – Ryszard Girtler; dwa budynki tak samo niskiej klasy zdobyły w plebiscycie przeciwne tytuły – Andrzej Wyszyński) z czasem tak wrosły w pejzaż Warszawy, że wyburzenie w 2024 roku nagrodzonego biurowca czy przemalowanie w 2023 roku na biało dotychczas kolorowej, postmodernistycznej fasady hotelu Sobieski, spotkały się z protestami, i to nie tylko młodszych mieszkańców miasta, lecz także konserwatora i niektórych warszawskich dziennikarzy.

i
