Rejon dzisiejszego placu Piłsudskiego należy do najważniejszych przestrzeni symbolicznych Warszawy, naznaczony wydarzeniami w szczególny sposób związanymi nie tylko z historią miasta, ale też Polski. Defilady odbierali tu Napoleon, Piłsudski i... Hitler. Sam plac był sceną akcji zbrojnych, manifestacji politycznych i wydarzeń artystycznych, a w czerwcu 1979 roku stanowił oprawę pamiętnej mszy, którą papież Jan Paweł II odprawił podczas swojej pierwszej pielgrzymki do ojczyzny. Miejsce to odgrywa także wyjątkową rolę w strukturze przestrzennej Warszawy, stanowiąc centralny punkt pierwszego tej skali założenia urbanistycznego miasta, czyli osi saskiej. Nie dziwi więc, że pojawiające się od blisko 100 lat plany zagospodarowania placu i nadania mu właściwej oprawy architektonicznej rozpalają emocje kolejnych pokoleń.
Pierwszą próbę podjęto już w 1927 roku, tuż po rozebraniu monumentalnego soboru, który rosyjscy zaborcy postawili jako symbol swojej dominacji na ziemiach polskich. Wśród propozycji, jakie nadesłano na zorganizowany wówczas konkurs były m.in. projekty wieżowców, co dzisiejszym ortodoksyjnym zwolennikom przywrócenia wokół tkanki architektonicznej z lat międzywojennych z pewnością nie mieści się w głowie. Kolejne konkursy przeprowadzano w 1935, 1947, 1964 i 1988 roku. Wysadzenie przez hitlerowców zachodniej pierzei placu z pałacami Saskim i Brühla stwarzało nowe możliwości kształtowania zabudowy, ale – jak dowodził na łamach „A-m” Andrzej Kiciński (10/2003) – żaden z konkursów nie dał odpowiedzi, która satysfakcjonowałaby przestrzennie profesjonalistów i warszawiaków (więcej o próbach zagospodarowania placu można przeczytać w archiwalnych artykułach, które publikujemy w cyfrowym wydaniu bieżącego numeru).
To artykuł, do którego dostęp mają prenumeratorzy cyfrowej „Architektury-murator”.Chcesz dalej czytać ten tekst?