Spis treści
Jakie są pożytki ze spowolnienia w architekturze?
Wyjeżdżając z tegorocznego Biennale Architektury w Wenecji, miałem mętlik w głowie. Zresztą – kto go nie miał. Hubert Trammer w swojej relacji („A-m” 7/2025) zwracał uwagę na skomasowaną obfitość głównej wystawy wewnątrz hal Arsenału, która jego zdaniem mogła nawet budzić krytykę wobec kuratora i jego zespołu za brak umiejętności dokonania selekcji. Anna Lorens w tym samym numerze naszego miesięcznika podkreślała zaś, że o ile w Wenecji nie brakowało inspirujących, mądrych i ważnych tematów, to podnoszone przez ich autorów wątki łatwo jednak zgubić w gąszczu tematów i ich nadprodukcji.
Czytaj także: Pierwsze biennale w Kopenhadze: architektura w rytmie slow, która stawia mało wygodne pytania
W takiej sytuacji ważną wskazówką jest decyzja jury. W tym roku nagroda za najlepszy projekt trafiła do studia Diller Scofidio + Renfro, a za najlepszy pawilon do Królestwa Bahrajnu. Amerykanie zyskali uznanie za Canal Café – kawiarnię, w której serwowano espresso zaparzone na wodzie z miejskich kanałów. Bahrajn z kolei zaprezentował Heatwave – projekt architektki Andrei Faraguny poruszający problem rosnących globalnych temperatur i ich wpływu na środowisko miejskie, w szczególności place budowy. Kuratorowany przez nią zespół zaprezentował więc narzędzie – instalację, której zawieszony sufit i podłoga o tych samych wymiarach tworzą mikroklimat oparty na pasywnych technikach chłodzenia wywodzących się z lokalnych tradycji.
Robert Konieczny – w swoim komentarzu opublikowanym w mediach społecznościowych „Architektury-murator” – podkreślał wówczas, że jego zdaniem to świetna decyzja. Proza wygrała z poezją – mówił architekt, zwracając uwagę, że potrzebujemy właśnie takich pomysłów na to, jak teraz budować, jak projektować i jakimi drogami powinniśmy podążać.
W stolicy Danii często można było jednak usłyszeć, że poza prozą potrzebujemy też poezji. I że obok pragmatycznych narzędzi, ułatwiających przetrwanie w już zbyt gorącym czy zanieczyszczonym świecie, potrzebujemy także silniejszego przekonania, że jeszcze nie jest za późno na powstrzymanie negatywnych konsekwencji kryzysu klimatycznego. A jeśli rzeczywiście chcemy zmienić pesymistyczne trajektorie – trzeba zacząć od sposobu, w jaki patrzymy na projektowanie i budowanie.
Dlatego z pierwszego Biennale Architektury w Kopenhadze wyjechałem z klarowną myślą, że celem tego wydarzenia było pokazanie siły tkwiącej w architektonicznej poezji. A dwa zaprezentowane tu projekty szczególnie długo ze mną zostaną. Pierwszy – Barn Again autorstwa Toma Svilansa i londyńskiego studia THISS – oraz drugi, znany już w Polsce, ale dopiero w kopenhaskim kontekście w pełni pokazujący swoją moc – Niebna architektura Małgorzaty Kuciewicz i Simone de Iacobis z Centrali.
Barn Again. Anatomia odzysku
Barn Again powstał na terenie dawnych doków w kopenhaskim Nordhavn, w ramach cyklu Slow Pavilions. Tom Svilans – duński badacz, wykładowca i projektant, od lat związany z UCL Bartlett School of Architecture, wspólnie z londyńskim studiem THISS (Tamsin Hanke i Sash Scott) zaprojektowali przestrzeń, która jest jednocześnie pawilonem, laboratorium i otwartym magazynem. Konstrukcja powstała w całości z odzyskanych elementów stodoły rozebranej na prowincji Jutlandii.
Svilans potraktował ten gest nie jako ekologiczny obowiązek, lecz jako eksperyment epistemologiczny – próbę zrozumienia, co właściwie znaczy „odzyskać” budynek. Barn Again nie jest więc rekonstrukcją, ale formą ponownego wcielenia – materiałowego i znaczeniowego. Ściany mają surową, chropowatą fakturę; ich struktura ujawnia napięcia między dawnym a nowym życiem materiału.
Każdy element ma w sobie zapis poprzedniego czasu – tłumaczył Svilans. – Nie tylko patynę, ale także rytm użytkowania. Widzimy na deskach odciski czasu, ślady dotyku. Nie możemy tego po prostu oczyścić, bo wtedy tracimy sens całej operacji.
Dzięki temu Barn Again przestaje być obiektem, a staje się procesem w toku – przestrzenią, w której materia zachowuje swoją pamięć. Wnętrze pawilonu, choć przypomina archetypiczną stodołę, ma w sobie coś z laboratorium – z miejsc, w których materia jest badana, ważona, testowana. THISS i Svilans zderzają tu dwa porządki: rytuał pracy rzemieślniczej i eksperyment cyfrowy. W pawilonie umieszczono bowiem skaner 3D, który nieustannie dokumentuje jego strukturę, rejestrując mikropęknięcia i przemieszczenia. Architekci przed rozpoczęciem prac przygotowali też wirtualny model pawilonu, a częścią tego procesu było zrozumienie, jak natura materiału – jego niestandardowość i zachowanie po montażu – może zostać efektywnie zintegrowana z cyfrowymi narzędziami projektowania.
Ten obiekt nie jest nostalgicznym powrotem do prostych form, ale badaniem życia po życiu budynków – zarówno w sensie materiałowym, jak i symbolicznym. Barn Again można czytać jako pytanie o przyszłość architektury w epoce recyklingu: czy odzyskane materiały mogą tworzyć nową poetykę, zamiast tylko powielać przeszłość?
i
Niebna architektura. Patrzenie w górę
Zupełnie inny – choć w duchu równie refleksyjny – był projekt warszawskiej Centrali. Niebna architektura to rozproszone obserwatorium zjawisk atmosferycznych i optyki meteorologicznej. Zafascynowało nas, że największa architektura, którą wszyscy współdzielimy – niebna kopuła – nie jest problematyzowana w wystarczający sposób. Nie namyślamy się, co to dla nas znaczy – mówiła Małgorzata Kuciewicz podczas naszej rozmowy w Kopenhadze.
Projekt powstał jako seria 10 obiektów rozproszonych w Warszawie – pawilonów, form terenowych i ogrodowych – które uczą orientacji w czasie i przestrzeni bez pomocy urządzeń cyfrowych, rozwijają uważność oraz wzmacniają poczucie przynależności do planety. Simone de Iacobis zwrócił uwagę na nawiązania do tradycji archeoastronomii – dawnych sposobów obserwowania nieba, w których architektura nie była obiektem kontemplacji, lecz narzędziem poznania. Jak przypominał, Stonehenge nie służyło do patrzenia na architekturę, lecz przez nią – do obserwowania zjawisk, które wyznaczały rytmy natury. W tym sensie Niebna architektura jest współczesnym odpowiednikiem tych starożytnych urządzeń: pozwala nie tylko podnieść wzrok ku niebu, ale także zrozumieć jego relację z ruchem Ziemi. Architektura – zanim wynaleziono teleskopy i soczewki, które sprowadziły niebo bliżej nas – była właśnie takim narzędziem: ramą dla obserwacji świata i sposobem na to, by dostrzec niewidzialne.
Każdy z pokazanych modeli odnosi się do innego zjawiska: księżycowego światła odbitego od Ziemi, różowego rąbka horyzontu, który zdradza ruch planety, i nowych formacji chmur. Niebo się zmienia – podkreślał Simone de Iacobis. – Od XIX wieku klasyfikacja chmur była niezmienna, aż do 2017 roku, kiedy dodano nowy typ – Asperitas undulatus. Dla nas to symbol tego, że żyjemy w czasie przyspieszonych przemian atmosferycznych – dodaje.
W przeciwieństwie do wielu projektów biennale Niebna architektura nie proponuje kompletnych rozwiązań. Nie ma tu pragmatycznych technologii gotowych do natychmiastowego użycia ani scenariuszy radzenia sobie z konkretnymi sytuacjami. Jest natomiast inna metoda patrzenia – archi- tektura jako medium poznania, a nie produkcji. W tym projekcie szukamy czegoś, co nazywamy uziemionym efektem oglądu – takich przestrzeni architektonicznych, w których ludzie mogliby poczuć, że są zanurzeni nie tylko w powietrznym oceanie, w którym żyjemy, lecz także w planetarnym rytmie i współzależności z przyrodą – mówiła Małgorzata Kuciewicz.
i
Architektura jako narzędzie uczenia się świata
W projekcie Centrali można dostrzec także krytykę współczesnego racjonalizmu w architekturze, który przez lata wypierał emocje, percepcję i kontemplację. Autorzy od samego początku proponują przecież powrót do architektury rozumianej jako narzędzie uważności – tak jak w dawnych kulturach, które budowały, by obserwować cykle natury, a nie je kontrolować.
Myślę, że przeważająca większość architektów i architektek zgodziłaby się ze stwierdzeniem, że dobra architektura zaczyna się od obserwacji i badań. Dlatego dla mnie Niebna architektura jest zrobieniem większego kroku w tym kierunku. Mapowanie zjawisk nieba, gromadzenie danych o kątach padania światła, o wilgotności powietrza i rytmach dobowych są więc równie pragmatyczne jak zakorzeniony w bahrańskiej tradycji Heatwave. Tyle że bardziej uniwersalne.
Zgadzam się z Kuciewicz, która podczas naszej rozmowy przekonywała, że dzięki uważnej obserwacji nieba można zdobywać bardzo praktyczne informacje ważne przy projektowaniu, np. fasady. Uwzględnienie współrzędnych wschodu i zachodu słońca podpowie nam lokalizację okien czy świetlików. A wtedy – jak mówi architektka – budynek zaczyna żyć bardziej w rytmie planety.
W ten sposób Centrala przesuwa akcent z budowania na czytanie świata, a architekturę czyni nauką zdolną do przekładania zjawisk naturalnych na decyzje projektowe. To zmiana, która łączy poetykę z pragmatyzmem. Tak jak Svilans w Barn Again uczy, że każda deska ma swoją historię, tak Kuciewicz i de Iacobis pokazują, że każda smuga światła i każdy podmuch wiatru mogą stać się materiałem do projektowania.
Poetycka proza
Wbrew pozorom nie należy traktować kopenhaskiego biennale jako bardziej poetyckiej odmiany biennale weneckiego. Nie odniosłem wrażenia, żeby prezentowane tu projekty czy omawiane tematy były przesadnie teoretyczne. Zresztą – w Wenecji można było doświadczać także bardzo podobnego podejścia do architektury. Choćby w pawilonie Watykanu, który stawiał najpierw na tworzenie się wspólnoty, a dopiero później na jej zaangażowanie w renowację podupadłej kaplicy. Nie chcę więc budować opozycji pomiędzy tymi wydarzeniami. I z pewnością nie ma potrzeby, by oceniać, które jest nam bardziej potrzebne.
Kopenhaska skromność, brak ceremoniałów oraz ograniczona liczba prezentowanych obiektów pozwoliły mi na uważne studiowanie tego, co twórcy i kuratorzy chcą o architekturze opowiedzieć. I dzięki temu mogłem zrozumieć, że niespieszne studiowanie nawet pozornie niszowych tematów może mieć bardzo praktyczne zastosowanie. Trzeba tylko zwolnić. Mieć czas na słuchanie, patrzenie, testowanie, uczenie się i wyciąganie wniosków.