Spis treści
- Jak budowano Osiedle Armii Krajowej. Największe osiedle Opola miało być jeszcze większe
- Architekt: "nie jestem zadowolony z osiedla"
- Osiedle Armii Krajowej. Morze wielkiej płyty i balkony setek kolorów - dlaczego potrzebujemy takich osiedli?
Jak budowano Osiedle Armii Krajowej. Największe osiedle Opola miało być jeszcze większe
"Zetwuem" czyli Osiedle Armii Krajowej, wcześniej Związku Walki Młodych, a jeszcze wcześniej Wschód, od początku miało być największym osiedlem w mieście, a nawet i województwie. Dziś, patrząc z góry na 30-tysięczne osiedle, betonowe żaglowce płynące potężną chmarą przez miasto, trudno pomyśleć, że mogło być jeszcze większe.
Zobacz także: "Akwarium" w Opolu. Blok miał powstać dla "grubych ryb" z PRL; na parterze balowały gwiazdy polskiej piosenki
Architektem osiedla, a w zasadzie całej dzielnicy Opole-Wschód był Janusz Grzegorzak wraz z Marianem Olasem i Jerzym Rakiem. Wśród bloków zespół z Centralnego Ośrodku Studiów, Projektów i Realizacji Inwestycji Inwestprojekt w Katowicach zaprojektował w 1972 roku domy jednorodzinne, przychodnie i szkoły.
Prefabrykatów na budowę dostarczała fabryka domów wybudowana specjalnie dla tej inwestycji. Nieistniejący już budynek stał przy ul. Wschodniej. Osiedle stanowiło jednocześnie poligon dla architektów i inżynierów pracujących przy Opolu-Wschód. Warianty wielkiej płyty i same bloki stale analizowano, a następnie ulepszano, odwracając tym samym częstą tendencję w budowie osiedli tamtych czasów, kiedy to jakość wykonania obniżała się wraz z postępem prac.
Pierwszy blok oddano do użytku w lutym 1977 roku. W listopadzie stało ich już 6, a liczba mieszkańców zbliżała się do dwóch tysięcy. Budynków powstało ostatecznie kilkadziesiąt, ale jeszcze na etapie szóstego prasa rozpisywała się o mnóstwie usterek, cytując niezadowolonych mieszkańców, opisujących spadające parapety, wypaczone framugi czy szczeliny między oknami a żelbetem. Część lokatorów brała udział w budowie lub wykańczaniu mieszkań w ramach czynu społecznego. Deficyt mieszkań był wtedy w Opolu ogromny - każda para rąk przybliżała oczekujących na przydział do własnego "M".
Zobacz także: Wielka płyta, mozaiki i betonowy grzybek. Socmodernizm w Opolu - co zwiedzić? Przewodnik dla miłośników architektury
Jak to zwykle bywało w tamtych czasach, projekt mocno okrojono - władza ograniczała zbędne koszty i "luksusy". Priorytetem było dostarczenie jak największej liczby izb i bloków w jak najkrótszym czasie. Z projektu "wyleciały" więc odkryte baseny, garaże wielopoziomowe, centrum handlowo-usługowe z kinem oraz dodatkowa pętla autobusowa i kładka piesza wiodąca pod torami, mająca zapewnić lepszą komunikację z miastem.
Ziemia pochodząca z wykopów pod fundamenty uformowała dzisiejszą, kultową już, "górkę śmierci", której również nie zakładał projekt.
Architekt: "nie jestem zadowolony z osiedla"
Janusz Grzegorzak przyznał po latach, że nie jest zadowolony z realizacji - była to niestety częsta konstatacja wśród architektów osiedli w PRL-u. Nie ze względu na ich projekt, a ingerencję w jego kształt na wielu etapach. Z tego powodu w latach 70. środowisko zaczęło poddawać w wątpliwość autorskość swoich projektów, a problem stał się tematem wielu dyskusji branżowych. Drugim często podnoszonym wtedy problemem była jakość. Ze swoim krytycznym podejściem do efektu pracy budowlańców nie kryła się np. architektka Halina Skibniewska, zwracająca często uwagę na drastyczny spadek w jakości wykonania bloków Sadów Żoliborskich w Warszawie.
Największą bolączką Grzegorzaka była - wydaje się - nie jakość, a właśnie ostateczny kształt osiedla. Infrastruktura, którą wykreślono z jego projektu oraz późniejsze inwestycje, których z nim nie konsultowano, a które dodatkowo zaburzyły koncepcję.
Na zieleń trzeba było czekać wiele lat, inne pomysły, zawarte w projekcie, zweryfikowała rzeczywistość. Dlatego nie jestem zadowolony z osiedla - mówił Grzegorzak gazecie "Teraz Opole" w 2012 roku.
W miejsce, które według planu architekta miało wypełnić centrum handlowo-usługowe z kinem, po upadku PRL-u zostało przeznaczone na pierwszy hipermarket w mieście. Budowa, mimo że potrzebna, wywołała wiele kontrowersji, a na wniosek Janusza Grzegorzaka SARP upomniał architekta sklepu.
Sklep jest obrócony zapleczem do osiedla, to wbrew logice i sztuce projektowej - przytacza jego wypowiedź "Teraz Opole". - W jego miejscu miał powstać zespół budynków handlowo-usługowych m.in. z kinem, które niczym klamra spinałby w jedną całość osiedle. To dlatego zaprojektowane budynki mieszkalne miały uliczki skierowane właśnie w tę stronę. Teraz wpadają na plac dostawczy sklepu.
Osiedle Armii Krajowej. Morze wielkiej płyty i balkony setek kolorów - dlaczego potrzebujemy takich osiedli?
O ile opolskie osiedle dla wielu będzie po prostu PRL-owskim blokowiskiem, zupełnie wyróżnia je dziś powierzchnia nieocieplonej wielkiej płyty, czyniąc je wręcz unikatowym. Wielka płyta rozciąga się tu po horyzont, a kolejne spiętrzone warstwy bloków o zróżnicowanej wysokości tworzą rytmiczne, geometryczne układy. W szare struktury wtapiają się nawet osiedlowe przedszkola z prefabrykatu. Szarość zabudowy przełamują setki barw balkonów i (przynajmniej w jednej części osiedla) zigguratowe pawilony handlowe.
Mamy już w Polsce całe pokolenia osób, które takie widoki znają wyłącznie z filmów i starych zdjęć. I choć wielu PRL-owskie bloki kojarzą się z przygnębiającymi konstrukcjami pociemniałymi od zacieków z deszczu, bardzo często prefabrykaty ozdabiane były otoczakami, barwionym betonem czy kolorową, połyskującą witromozaiką i kaflami.
Część architektów usilnie próbowała walczyć z monotonią i powtarzalnością polskich bloków - gdy nie dało się tego osiągnąć formą, eksperymentowali z detalami. Ale o przykłady takich ozdób dziś już trudno - zniknęły wraz z konieczną termomodernizacją. O ile w końcu prawdopodobnie goła płyta z Osiedla Armii Krajowej przejdzie do historii, dobrze jest docenić wartość historyczną tego świadka minionych czasów, a może nawet spróbować znaleźć w nim coś wizualnie interesującego. Z grubą warstwą styropianu zasłaniającą fasadę będzie to znacznie utrudnione.