Szkoły polskie

Miała być łagodna dla otoczenia. Małżeństwo architektów zadbało nawet o to, by słońce nie świeciło uczniom po tablicy

2025-05-07 16:43

Szkołę na Saskiej Kępie zaprojektowano jeszcze przed socrealizmem. Gdy obowiązywał, lekko zmieniono projekt elewacji. Wykonano ją, gdy już przestał obowiązywać. Miała być łagodna, nawiązująca do willowej dzielnicy. Małżeństwo Karpowiczów postawiło na przeszklenia i zadbało o takie szczegóły, jak światło padające na tablicę. A potem przyszła zmiana programowa i zaczęła się prowizorka.

Spis treści

  1. Szkoła na Saskiej Kępie gra berka z socrealizmem
  2. Łagodne rozwiązania dla willowej okolicy
  3. Ogrzewanie przez promieniowanie, przepełnione klasy
Warszawski Jamnik

Szkoła na Saskiej Kępie gra berka z socrealizmem

Na przełomie 1948 i 1949 roku Barbara i Hieronim Karpowiczowie zaprojektowali na Saskiej Kępy budynek szkoły. Był to czas szczególny dla polskich architektów, choć już zmierzchał - już spoglądano w stronę powojennej nowoczesności i jeszcze nie zgniatał jej socrealizm. W takich warunkach powstał m.in. warszawski dom handlowy Smyk. A w 1951 roku, już w realiach socrealistycznych - szkoła na Saskiej Kępie. Wtedy jeszcze bez wykończonej elewacji.

Zobacz także: W tej willi zaczął się romans Polski z brutalizmem. Betonową wieżę projektował wybitny duet

W roku 1953/54 na polecenie naczelnego architekta Warszawy, elewacje zostały przeprojektowane w kierunku rozwinięcia detalu, z zachowaniem zasady podziału i koncepcji fakturalnej ścian budynku. Roboty wykończeniowe rozpoczęto w 1956 r.

- pisał Hieronim Karpowicz w Architekturze. Właśnie w tym roku, po 7 latach, odstąpiono od socrealizmu. Jego lekki wpływ łagodzony przez użycie cegły widać na elewacji.

XXXV Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Prusa w Warszawie

i

Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator

Łagodne rozwiązania dla willowej okolicy

Saska Kępa ze swoją willową zabudową, reprezentowała w architekturze (i nie tylko) wszystko, przeciwko czemu występowała Partia - indywidualizm, kapitalizm, ekskluzywność. Wille bogaczy, fabrykantów, dyrektorów ogrodzone płotami. Po wojnie przystąpiono do odbudowy cennej ul. Katowickiej - zlikwidowano ogrodzenia, zieleń przed budynkami oddano spacerowiczom, wyposażono w ławki i rzeźby. Całemu przedsięwzięciu przewodził Bohdan Lachert, architekt, który sam wybudował tu swój dom przed wojną.

W takim otoczeniu nie mogła stanąć nagle agresywna, nowoczesna szkoła. Karpowiczowie, wspierani zresztą wytycznymi z Biura Odbudowy Stolicy, postawili na łagodną w formie szkołę w formie półpawilonowej. 

Zobacz także: Architekci mieli odważną wizję, a bogaty inwestor nie wchodził im w paradę. Tak powstała jedna z ikon Saskiej Kępy

Dla architektów bardzo ważne było, by w projekcie uwzględnić rozmieszczenie sal względem stron świata.

Zmniejszone wymiary okien, umieszczonych w podstawowych izbach lekcyjnych przy katedrze nauczycielskiej, mają złagodzić powstający na tablicy ściennej odblask od promieni słonecznych padających pod małym kątem. Poza tym okna, mniejsze w kontraście z sielnie przeszkloną ścianą stwarzają pewnego rodzaju zaciszność ("mikroklimat") usposabiającą do skupienia się przy katedrze

- wyjaśniał Karpowicz.

XXXV Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Prusa w Warszawie

i

Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator

Ogrzewanie przez promieniowanie, przepełnione klasy

Szkoła miała powstać z prefabrykatu. Paradoksalnie, plany zmieniono przez naglący czas. Konstrukcję, projektowaną przez inż. R. Hermelina, przyjęto mieszaną: szkielet żelbetowy, mury z cegły.

Zastosowano ogrzewanie "przez promieniowanie" czyli sufitowe. Zaprojektował je prof. J. Kozierski. Na podłogach dąb i lastryko. Na elewacji - cegiełka cementowo-gruzowa. Robiona na miejscu, na budowie.

Karpowiczowie od początku nie mieli łatwego zadania z projektem szkoły. Już na wstępie otrzymali działkę mniejszą, niż przewidywał normatyw. Kiedy natomiast szkołę uruchomiono, okazała się za mała - mieszkańców Warszawy stale przecież przybywało.

Niewielka szkoła stała się szkołą wielozmianową, klasy były przepełnione, a przemyślaną komunikację pożegnano, wykonując szereg przeróbek, mających zapanować nad tłumem uczniów. Wszystko prowizorka. "Spaczyło to poważnie założenia funkcjonalne i użytkowe", oceniał Karpowicz. I wymieniał: bibliotekę publiczną z czytelnią przerobiono na salę gimnastyczną, w gabinetach lekarza i dentysty ulokowano woźnego, zapasowe wejście przerobiono na główne, prowadzące do jednej ze szkół. I tak dalej.

W tamtym czasie szkoły projektowano jednak na potęgę, więc zamiast załamywać ręce, trzeba było wyciągać wnioski. Architekci już je mają: trzeba szkoły projektować tak, by były bardziej elastyczne - a zmiany programowe nie przekreślały funkcjonalności budynku. Główna przeszkoda? Sztywny normatyw.

Dziś w gmachu przy Zwycięzców 7/9 mieści się XXXV Liceum Ogólnokształcące z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Bolesława Prusa.

Źródło: H. Karpowicz, Szkoła na Saskiej Kępie / Architektura (nr 12, 1957 r.)
Architektura-murator. Podcast 30/30
Ewa Kuryłowicz: o praktyce i teorii.
Video Player is loading.
Czas 0:00
Czas trwania 0:00
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Pozostały czas 0:00
Â
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      Reklama
      Architektura Murator Google News