Spis treści
Zbiornik, bunkier, blok-nieblok
W 1967 roku stanął przy reprezentacyjnej ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu blok, który miał wyglądać, jak nie-blok. Zaprojektował go pięć lat wcześniej architekt związany z miastem i z Dolnym Śląskiem, Stefan Müller. Tworzenie koncepcji trwało rok (1962-1963). Budowa – tyle samo (1966-1967).
Zobacz także: Nie tylko Sedesowce. Zobacz najpiękniejsze bloki z PRL-u we Wrocławiu
Charakterystyczną elewację blok zawdzięcza "świadomemu fałszerstwu” architekta, a zadrzewiony zieleniec przed oknami – zbiornikowi przeciwpożarowemu, który stanął na rogu Grabiszyńskiej i Stalowej, i dał Müllerowi pretekst do cofnięcia linii zabudowy. Na wygląd budynku wpłynął jeszcze jeden obiekt. Architekt opisuje go jako bardzo brutalistyczny - to bunkier po sąsiedzku. Dziś załagodzono jego wydźwięk kremowo-beżowym tynkiem. Lata później w swoich wspomnieniach architekt pisał:
Takie otoczenie wymagało monumentalnej architektury, a miał to być budynek mieszkalny z usługowym przyziemiem. W tej sytuacji cały sens projektu polegał na zgubieniu skali architektury mieszkaniowej. Posłużyło temu wprowadzenie wielkich tablic, tworzących - nazwijmy to - szachownicę. Była to gra plastyczna, rodzaj świadomego fałszerstwa w stosunku do funkcji kryjącej się za fasadą. [...] Liczyła się tylko obecność bunkra i konieczność cofnięcia od ulicy, które były wystarczającym powodem, aby budynek udawał, że nie jest domem mieszkalnym.

i

i
Efektowna szachownica odwraca dziś uwagę od galerii i dwóch przeszklonych klatek schodowych wyodrębnionych poza bryłę budynku. Z kolei od samej efektownej elewacji uwagę odwraca termomodernizacja, którą wykonano na połowie bloku w 2016 roku. Ale może to i dobrze – dzięki temu wciąż widać pierwotny zamysł Stefana Müllera, a kolorystyka godna dziś przedszkola czy szkoły podstawowej (mająca jednak swoich fanów) nie pokryła całego budynku.
Parter częściowo otwarto, a w lokalach zaplanowano sklep i aptekę (jest tu do dziś). W części mieszkalnej znalazło się 120 mieszkań dwupokojowych dla 360 mieszkańców.
Od ul. Grabiszyńskiej zlokalizowano pokoje dzienne, w środku traktu wzdłuż usztywniających ścian kominowych są usytuowane kuchnie i łazienki oświetlone światłem pośrednim, natomiast przy ścianie zewnętrznej galeriowej znajdują się sypialnie
— opisywał Stefan Müller w Architekturze w 1969 roku.

i
Infantylizacja versus szachownica
Można spotkać się z opinią, że żywe kolory podkreślają ciekawe rozwiązanie elewacji. W rzeczywistości jednak to one skupiają wzrok odbiorcy – a wizja architekta była inna. Duże płyty wykończone w jasnej terrabonie (tynku), miały rozdzielać czarne słupki okienne malowane na czarno i obłożone szkłem - nie tylko w pionie, ale i w poziomie, w przestrzeniach pod oknami balkonowymi. Projekt nowej elewacji zupełnie pominął te miejsca, z tablic robiąc "kapelusze". Szachownicę dodatkowo urozmaicała roślinność balkonowa. Porównanie do szachownicy nie odnosi się zatem wyłącznie do kształtu - ale i do koloru.
Przy przeprowadzaniu termomodernizacji polskich bloków nie bierze się pod uwagę oryginalnych zamysłów ich architektów, a autorzy nowych elewacji ulegają pokusie własnego wkładu w projekty objęte przecież prawem autorskim - a szkoda.
Budynek widnieje w gminnej ewidencji zabytków. Jest uznany dobrem kultury współczesnej.
Źródło: Stefan Janusz Müller, Wynurzenia, czyli nic (wyd. Muzeum Architektury); Stefan Müller, Budynek usługowo-mieszkalny we Wrocławiu oraz fotografie (str. 301) [w:] Architektura (nr 8, 1969)
