Spis treści
- Kładka przez Wisłę: Agrafka, która niczego nie spina
- Kładka przez Wisłę: fałszywa obietnica
- Kładka przez Wisłę: głosują kołami
- Kładka wyborcza, kładka przyszłości
Kładka przez Wisłę: Agrafka, która niczego nie spina
"Agrafka" - tak nazywa się kładka przez Wisłę. Mało kto o tym wie, bo oficjalnie nikt jej tej nazwy nie nadał. "Agrafka" wygrała konkurs zorganizowany przez ratusz, ale z pominięciem radnych. A to Rada Warszawy decyduje o nazwach, więc nie wiadomo, czy się zgodzi. Niby drobne, formalne zawirowanie, ale o "Agrafkę" jakoś nikt z ratusza nie walczy.
Nikt też już nie przekonuje, że kładka pełnić będzie ważną funkcję komunikacyjną. Trzaskowski o otwieranej przeprawie nie mówił już, że to "most pieszo-rowerowy", lecz że to "piękny obiekt i nowa wizytówka Warszawy". I jak to porządna wizytówka - przyciąga tysiące ludzi. Ale raczej pieszych, niż rowerzystów. Kto bowiem raz spróbował na nią wjechać jednośladem, więcej tego błędu nie popełni; rowery trzeba tam prowadzić albo… zostawić przed wejściem.
Trzaskowski przyznał zresztą na otwarciu - choć nie wprost - że kładka stanowi w tej chwili bulwar dla pieszych: W tym momencie to działa tak jak ciąg pieszy: to rowerzyści muszą uważać na pieszych, piesi mają absolutne pierwszeństwo.
Kładka przez Wisłę: fałszywa obietnica
Warszawie brakuje rowerowego kręgosłupa - kilku szlaków komunikacyjnych spinających miasto z północy na południe i z zachodu na wschód, pozwalających w miarę komfortowo i bezpiecznie przemieszczać się pomiędzy dzielnicami. Kładka pieszo-rowerowa była "sprzedawana" jako część ciągu łączącego Pragę z Powiślem. Nie tylko nie spełnia tej roli ze względu na brak wygodnych połączeń z tymi dzielnicami, ale jeszcze pogorszyła warunki dla rowerzystów jadących Wybrzeżem Szczecińskim. Droga rowerowa wzdłuż tej ulicy też została zajęta przez pieszych zmierzających na kładkę, bo na wąskim chodniku nie ma dla nich miejsca.
Popularność nowego mostu najpewniej się utrzyma, stanie się on bowiem częścią Bulwarów Wiślanych, obecnie najpopularniejszej przestrzeni publicznej, w której mieszkańcy - przy dobrej pogodzie - spędzają czas. Jednej z niewielu, która nie wyklucza - mieszają się tu wszystkie klasy społeczne, różni mieszkańcy stolicy. Ta popularność nowej przeprawy nie bierze się jednak ze zwiększenia dostępności samej Pragi, tylko z jakości kładki. Warszawa jest dość płaska, widok na panoramę miasta jest dostępny jedynie nielicznym właścicielom mieszkań na wyższych piętrach lub pracującym w szklanych biurowcach. Kładka to zmienia. Dla większości Warszawiaków kładka będzie - oprócz dachu BUW-u - jednym położonym w centrum miejscem pozwalającym im zobaczyć swoje miasto inaczej niż z poziomu ulicy.
W wolne dni z dobrą pogodą będzie się więc nadal cieszyć olbrzymią popularnością. A zdaniem rzecznika Zarządu Dróg Miejskich Jakuba Dybalskiego, tłumy dowodzą zasadności inwestycji. Rzecz jednak właśnie w tym, że mieszkańcy Warszawy przyjeżdżają nad Wisłę, aby kładkę zwiedzać, a nie korzystają z niej w codziennej przeprawie na drugą stronę rzeki. To, że stała się jedną z topowych atrakcji turystycznych Warszawy, to dowód, że dostaliśmy coś innego, niż nam reklamowano.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- O kładce przez Wisłę w Warszawie Magdalena Staniszkis
- Trakt Praski - projekt pieszo-rowerowej kładki przez Wisłę
- Fajnokładka dla fajnowarszawiaków
Kładka przez Wisłę: głosują kołami
W dodatku ci, którzy chcą się nią przespacerować, często wybierają… samochód. W obrębie ulic Okrzei, Kłopotowskiego, Panieńskiej, Blaszanej i Jasińskiego nasiliło się zostawianie aut poza legalnymi miejscami parkingowymi. Dziesiątki kierowców zastawiły chodniki, przejścia dla pieszych i skrzyżowania.
Brak funkcji komunikacyjnej widać też po zachowaniach pieszych - duża część dociera na wąski chodnik przy Wybrzeżu Szczecińskim i wraca Bulwary Wiślane. Bez dalszych zmian - udostępnienia pieszym i rowerzystom ulicy Okrzei, walki z nielegalnym parkowaniem oraz bez uporządkowania ruchu pieszych, rowerów oraz aut na Wybrzeżu Szczecińskim - przyniesiony przez kładkę tłum turystów wywoła więcej problemów niż korzyści po praskiej stronie Wisły.
Co do oferowanych przez kładkę widoków, to ten w stronę Pragi też jest na razie problematyczny. Miejsce nadrzecznego łęgu w rejonie nowej przeprawy zajął błotnisty plac budowy. W 2022 roku zakończyła się warta 76 mln zł budowa wału przeciwpowodziowego wzdłuż Wybrzeża Helskiego i Szczecińskiego. Powstały wówczas mur odciął nadrzeczny teren od ulic, więc wykonawca kładki musiał zbudować drogę dojazdową dla ciężkiego sprzętu aż od klubu La Playa, 800 metrów dalej. Zamiast wąskiej dróżki wijącej się przez łęgowe siedliska, która była niekwestionowana atrakcją Pragi przed budową kładki, mamy tam teraz drogę, na której mogą mijać się koparki. W dodatku łatwo widoczną z Wybrzeża Helskiego, co zachęciło kierowców o wysokim natężeniu głupoty i brawury do wjeżdżania na publiczną plażę.
Wykonawca ma obowiązek zrewitalizować plac budowy i drogę dojazdową. Kiedy to nastąpi? To trudne pytanie, bo najpierw konieczne jest zakończenie wszystkich prac - na przykład usunięcie grodzi, uprzątnięcie zaplecza budowy - i wtedy będzie można przeprowadzić prace rewitalizacyjne. Myślę że powinno to być gotowe w maju - zapowiada Dybalski.
Przyroda do stanu sprzed budowy nie wróci, niemniej jak najszybciej powinna zostać przeprowadzona renaturyzacja tego terenu. Kolejnym problemem - najłatwiejszym do rozwiązania - jest zanieczyszczenie światłem. Po zmroku kładka wygląda spektakularnie - ale rozświetlony obiekt wchodzący na "dziki brzeg Wisły" przyrodzie z pewnością pomagać nie będzie.
Kładka wyborcza, kładka przyszłości
W sprawie kładki nawet ratusz wykazuje się "mądrością etapu" i nadaje jej takie funkcje, jakie akurat są dla niego wygodne. Z nowego traktu rowerowego kładka przeobraziła się w więc w wizytówkę Warszawy, która doskonale wpisała się w kampanię samorządową i zapewne wystąpi w spotach wyborczych Rafała Trzaskowskiego, gdy ten będzie kandydować na prezydenta kraju.
To nie jest ani kładka, ani tym bardziej pieszo-rowerowa. Może w przyszłości nią się stanie, ale na razie nie wiem, czym jest ta przestrzeń publiczna, zawieszona kosztem 154 mln złotych pomiędzy dwoma brzegami Wisły. A skoro nie wiem, czy jest po prostu atrakcją turystyczną, nowym gatunkiem miejskiego placu, czy łącznikiem transportowym, nie wiem, z czym ją porównać. Nie umiem więc powiedzieć, czy to dobrze wydane pieniądze, czy źle. Bo przecież to, że jest ładna, cieszy się oczywistym zainteresowaniem czy pozwala na podziwianie miasta z nowej perspektywy, to argumenty pocieszenia
- podsumowuje redaktor naczelny "A-m Artur Celiński.
Dla mnie ta kładka jest brakującą ulicą między Karową i Okrzei, razem z Ząbkowską i Kawęczyńską tworzy trakt pieszo-rowerowy prowadzący z zakątków Pragi na Krakowskie Przedmieście, a dalej, poprzez Oś Saską, na Wolę. Urbanistycznie powstaje tu struktura o randze i skali zbliżonej do Traktu Królewskiego, tylko o bardziej swobodnym charakterze. Most jest trochę tym dla traktu praskiego, czym Nowy Świat między Świętokrzyską a Rondem de’Gaulla dla Traktu Królewskiego – można sobie wyobrazić, jakby działałoby miasto w tym miejscu, gdyby jadąc z Krakowskiego Przedmieścia na południe trzeba było użyć Marszałkowskiej albo Dobrej (w takich odległościach znajduje się od kładki most Świętokrzyski i Śląsko – Dąbrowski)
- tłumaczy Małgorzata Dembowska, pomysłodawczyni mostu. Ale sama przyznaje:
Na razie nie ma poprawnego podłączenia kładki do sąsiednich ulic, więc jeszcze nie działa jako całość, aczkolwiek jestem zdania, że należy tę inwestycję rozpatrywać w kontekście niedalekich planów na przyszłość, a nie stanu na dziś.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Most pieszo-rowerowy w Warszawie: o wyzwaniach związanych z realizacją kładki przez Wisłę
- Kładka przez Wisłę w Warszawie: trwa montaż kolejnych fragmentów ustroju nośnego
- Warszawiacy nie mogą się doczekać otwarcia kładki. Wchodzą na nią nielegalnie