Spis treści
- Architekt, który mieszka w dawnej kopalnianej lampowni
- Rewitalizacja jest jak rehabilitacja, mówi Przemo Łukasik
- Architekt jest od tego, by drażnić, uważa współzałożyciel pracowni Medusa
- Dziury i wiszące kable są jak blizny po kontuzji
Architekt, który mieszka w dawnej kopalnianej lampowni
Rewitalizacja. Coraz więcej budynków w Polsce jest poddawanych gruntownej przebudowie. Coraz częściej inwestorzy patrzą też na stare obiekty. Architekt Przemo Łukasik, współwłaściciel pracowni Medusa Group, który m.in. sam mieszka w dawnej kopalnianej lampiarni i zaprojektował rewitalizację Szybu Krystyna w Bytomiu, miał wiele okazji, by wyrobić sobie zdanie na temat tego, co naprawdę daje osiedlom, miastom i ludziom rewitalizacja budynków. I co się w tym zakresie zmieniło.
- Pamiętam, kiedy 20 lat temu wprowadzałem się do lampiarni i występowałem o pozwolenie na budowę domu - uśmiecha się. - Widziałem reakcje pani urzędniczki, ale i mojej mamy, która szeptała mojej żonie na ucho: Nie róbcie tego!
Rewitalizacja jest jak rehabilitacja, mówi Przemo Łukasik
Dziś porównuje proces rewitalizacji do medycyny i tego, co dzieje się z naszym zdrowiem, gdy ulegniemy kontuzji.
Nie wystarczy dobry fizjoterapeuta i leki. Trzeba przygotować się psychicznie na to, że proces zdrowienia wymaga czasu i zaangażowania. W architekturze jest dokładnie tak samo. Trzeba przygotować do tego procesu siebie jako architekta, czasem edukować inwestora. W medycynie nie zawsze można posłużyć się schematem. A architekturze też. Nie każda metoda, która sprawdziła się przy rehabilitacji jednego budynku, sprawdzi się w przypadku innego - mówi Przemo Łukasik.
W rozmowie z Piotrem Grochowskim, architektem w Arche (której szefem jest Władysław Grochowski) w Archidesk TV w programie Spotkanie na śniadanie" przyznał: Każda rehabilitacja ma swoje fazy.
A od czego zacząć?
- Pierwszy moment, kiedy uświadamiamy sobie, że jesteśmy obciążeni dysfunkcją, to dla nas szok - opowiada znany polski architekt. - Wtedy potrzebne jest wsparcie w rodzinie. Tak samo jest w architekturze. Widzimy obiekt, widzimy to, jak mocno jest zdegradowany. Ale przechodzimy fazę szoku i przychodzi faza terapii - opisuje Łukasik. Przyznaje, że w tym procesie "zdrowienia" ważna jest rola inwestora. Bo przecież architekt jest trochę jak szewc czy krawiec - pracuje w usługach. - Jeśli inwestor nie wierzy w sukces inwestycji, jest źle - ocenia szef pracowni z Bytomia.
Architekt jest od tego, by drażnić, uważa współzałożyciel pracowni Medusa
Uważa, że rola architekta jest... rozdrażnić i sprowokować polemikę. - Zrobić ten pierwszy ruch, zaproponować jakąś funkcję - mówi. Prowokować, ale i też nieść informację, że taki obiekt w ogóle istnieje.
A sama rewitalizacja?
- Nie patrzymy tylko na działkę naszego inwestora, ale rozglądamy się wokoło, aby nasz projekt i inwestycja naszego klienta nie niszczyły tego, co utrwaliło się jako wartość. Powinniśmy wyprzedzać czasy w których żyjemy i nieustannie pomagać inwestorom rozumieć więcej - mówił rok temu w wywiadzie dla Architektury, który przeprowadziła Magda Wrzos.
Ale też widzi kolejną grupę, która może lobbować na rzecz rewitalizacji: lokalną społeczność. - My, architekci, coraz częściej jesteśmy stymulowani również przez działalność organizacji społecznych. Przez ludzi dla których coś jest ważne - mówi.
Przyznaje, że te procesy toczą się u nas często powoli. Przytacza jako przykład Szyb Krystyna w Bytomiu. - Od 15 lat od czasu rozstrzygnięcia konkursu jedyne, co się zmieniło, to jej stan techniczny - mówi.
Czytaj też:
Kim jest szef Arche, który ratuje ruiny i dobrze zarabia?
Kim jest najbardziej wpływowy architekt w Polsce, Robert Konieczny
Zobacz gdzie mieszka Przemo Łukasik
Ale też nie wszystkie obiekty da się uratować. Ito też jest odpowiedzialność architekta: zwrócić na to uwagę inwestora. Czasem trzeba część obiektu usunąć. To jest ta część pracy, o której nie mówi się często.
Dziury i wiszące kable są jak blizny po kontuzji
Tak, jak czasem po kontuzji czy urazie człowiek zostaje z blizną, tak budynek też może je mieć.
- Warto nie zacierać też śladów i nawarstwień, jakie przychodziły wraz ze zmianami technologii czy funkcji budynku - ocenia Przemo Łukasik. Dziury w elewacjach, wybite bez żadnych pozwoleń, czy instalacje też są punktem odniesienia. To są blizny lat minionych, ale nieodległych - kończy.
Zobacz zdjęcia: To "zwykłe" osiedle z tanimi mieszkaniami Bolko Loft w Bytomiu, projekt Medusa Group.