Nowa kostka polska, czyli Polski Ład i domy za złotówkę: felieton Aleksandra Krajewskiego

i

Autor: Archiwum Architektury Jak poinformował ostatnio premier Mateusz Morawiecki, w ramach Polskiego Ładu zaincjowany zostanie program, który pozwoli za symboliczną złotówkę pobrać szereg projektów domów. Dzięki nowym przepisom można będzie wybudować dom o płaskim dachu i powierzchni nie większej niż 70 m²; fot. GettyImages

Nowa kostka polska, czyli Polski Ład i domy za złotówkę: felieton Aleksandra Krajewskiego

2021-08-23 13:44

„Po sześciu latach nieudanych prób poprawy sytuacji mieszkaniowej państwo polskie ogłasza kapitulację i deleguje obowiązki na samych obywateli: zbudujcie sobie te mieszkania sami! Proponuje wsparcie indywidualnego budownictwa jednorodzinnego i typowe projekty gotowe, do pobrania za symboliczną złotówkę” – o nowej propozycji rządu w ramach programu społeczno-gospodarczego Polski Ład pisze Aleksander Krajewski, pełnomocnik SARP Katowice ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, współzałożyciel fundacji Napraw Sobie Miasto.

Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że Polski Ład ma wiele wspólnego z „Rokiem 1984” Orwella. W książce tej język stworzony przez państwo przypominał zabawę w contrapositum: każda oficjalna nazwa miała swoje przeciwstawne znaczenie. Tak ministerstwo pokoju zajmowało się prowadzeniem wojen, a ministerstwo prawdy – produkcją kłamstw i propagandy. W tym kontekście Polski Ład jest bardziej chaosem bez reguł i ograniczeń. W dodatku niemającym wiele wspólnego z Polską.Nie krytykuję całego rządowego programu mającego na celu wyciągnąć nasz kraj z kryzysu wywołanego pandemią. Ma on wiele pozytywnych postulatów, jak chociażby te o dostępie do zielonej energii, usuwaniu betonu z miast oraz certyfikacji energetycznej budownictwa. Kłopot w tym, że z poprzednim rządowym programem, Mieszkanie Plus, również wiązałem ogromne nadzieje, a sprowadził się on niestety do dopłat do kredytów i deregulacji planowania przestrzennego poprzez tzw. specustawę mieszkaniową, która pozwala deweloperom obchodzić zapisy planów miejscowych. W efekcie, owszem, powstaje dużo mieszkań (rok 2020 pobił 40-letni rekord pod tym względem), ale jest to raczej efekt rosnącej bańki i rynkowej gry: mieszkania pełnią rolę aktywów finansowych, których wartość rośnie szybciej niż oprocentowanie lokat bankowych. W efekcie mieszkań jest dużo, ale mało kogo stać, by je kupić albo chociaż wynająć.

Na martwej planecie nie ma dobrej architektury

Dobrze znamy najważniejsze problemy przestrzenne naszego kraju. Są to, w skrócie, oprócz wspomnianego niedoboru mieszkań w odpowiednim standardzie oraz kwestii ich dostępności: depopulacja oraz związany z nią problem pustostanów; suburbanizacja i nienadążający za nią rozwój infrastruktury; niska emisja i najbardziej zanieczyszczone powietrze w Europie; wreszcie chaos przestrzenny, utrata lokalnej tożsamości kulturowej i architektonicznej wraz z migracją ludności i powstającym równolegle nowym budownictwem deweloperskim.Każdy z tych problemów wymaga interdyscyplinarnego podejścia i skoordynowanych rozwiązań. Każdy powinien też podlegać analizie wpływu na środowisko naturalne. W kontekście katastrofy klimatycznej każdy inny aspekt architektury powinien być traktowany jako drugorzędny, jeśli powoduje zwiększenie śladu węglowego. Parafrazując popularne hasło: na martwej planecie nie ma dobrej architektury.Zacznijmy od zasobów mieszkaniowych, którymi dysponujemy, ale których nie potrafimy wykorzystać. Według Obserwatorium Polityki Miejskiej, mamy w Polsce około 46 tys. pustostanów. Być może liczba nie robi wrażenia, ale niepokoi jej niemal trzykrotny wzrost w ciągu ostatnich 20 lat. Jednym z głównych powodów jest brak odpowiednich działań rewitalizacyjnych, ale również – rozlewanie się zabudowy na przedmieścia, czyli kryzys centrów miast. Polski Ład nie proponuje żadnych działań, które miałyby odwrócić ten trend. Po 6 latach nieudanych prób poprawy sytuacji mieszkaniowej państwo polskie ogłasza kapitulację i deleguje obowiązki na samych obywateli: zbudujcie sobie te mieszkania sami! Proponuje wsparcie indywidualnego budownictwa jednorodzinnego i typowe projekty gotowe, do pobrania ze strony www za symboliczną złotówkę – czyli solidne wsparcie publiczną dotacją tego, co jest przyczyną zarówno wzrastającego problemu pustostanów, ale również:- większych korków. Niewydolny transport publiczny na terenach z rozproszoną zabudową jednorodzinną, brak połączeń z mniejszych miejscowości, problem z zapewnieniem dojazdu do szkół dla uczniów;- większych kosztów społecznych. Infrastruktura publiczna taka jak drogi, chodniki, sieci, przedszkola, szkoły i przychodnie nie powstaje tak szybko, jak osiedla pełne domów jednorodzinnych. Budowa infrastruktury na coraz bardziej odległych terenach kosztuje coraz więcej, a koszty te ponosi społeczeństwo;- większego zanieczyszczenia powietrza. Nie tylko uwalnianie kolejnych zielonych terenów pod zabudowę jednorodzinną ogranicza zdolność natury do przeciwdziałania zmianom klimatu, retencji wody, oczyszczaniu powietrza czy obniżaniu temperatury w miastach. Wolno stojące domy są najbardziej energochłonną formą budownictwa mieszkaniowego w ogóle, generując średnio 72kWh/m²/rok, gdy ten sam współczynnik dla domów szeregowych wynosi 60, dla wysokich 56, a dla budynków wielorodzinnych 48. Zwykły blok mieszkalny pochłania o 1/3 mniej energii na metr kwadratowy niż dom jednorodzinny, a wynika to głównie z czegoś tak podstawowego jak geometria: relacji powierzchni użytkowej, powierzchni przegród zewnętrznych i kubatury. Czysta fizyka, z którą trudno polemizować. O korkach już wspomniałem, ale warto dodać, że średnia odległość między domem a miejscem pracy wynosi w Polsce około 20 km i ten wskaźnik również rośnie. Oznacza to większe zużycie paliwa i również większe zanieczyszczenie spalinam;- ogólnego pogorszenia jakości życia oraz bezpieczeństwa. Do źle skomunikowanych domów później dojedzie straż pożarna, rzadziej zagląda policja, a i wywóz śmieci kosztuje więcej. Tego typu enklawy na przedmieściach są praktycznie bezbronne wobec wszelkich kryzysów i mogą bardzo szybko zamienić się w slumsy, co znamy choćby z USA.Oczywiście to wszystko nie przeraża inwestorów, bo dużą część tych kosztów ponosimy bezwiednie i kolektywnie – w podatkach, w czasie marnowanym w samochodzie, w kosztach paliwa i opłatach za media. Nie bez powodu kraje o bardziej zwartej i zorganizowanej strukturze przestrzennej, jak Niemcy czy Holandia, postrzegamy jako bogatsze. Tamtejsze społeczeństwa nie ponoszą zbędnych kosztów chaosu przestrzennego, do którego my już chyba przywykliśmy.

Triumf woli nad zdrowym rozsądkiem

Izba Architektów RP wskazuje na szkodliwość tego pomysłu w kontekście interesu zawodowego architektów. To tak jakby państwo ogłosiło, że przejmuje kilka procent całego rynku projektowego – nie tylko architektonicznego, ale również w branży konstrukcyjnej i instalacyjnej. Trzeba również zwrócić uwagę na bezpieczeństwo użytkowników budynków, które będą powstawały bez żadnego nadzoru, nie wspominając o bezpieczeństwie ludzi, którzy będą te budynki wznosić – mówi architektka Małgorzata Pilinkiewicz, prezes Krajowej Rady Izby Architektów RP.Kto weźmie odpowiedzialność za błędy wykonawcze, za upadek pracownika z wysokości albo uszkodzenie cudzego mienia? Cóż – inwestor. Czyli Pan Kowalski bez żadnej wiedzy i doświadczenia, trzymający w ręce projekt za złotówkę. Chyba, że projekt zakłada budynek o powierzchni 71 m² – wtedy wszystkim zajmie się kierownik budowy. Czemu 70 m², a nie 50 albo 200? Co za różnica? Tego też nie wiemy.

Wiadomo już, że domów do dyspozycji rodaków będzie 50. Zostaną wyłonione w konkursie organizowanym przez GUNB. Paradoksem jest, że instytucja, która nadzoruje całą administrację architektoniczno-budowlaną jest odpowiedzialna za wybór projektów, które będą mogły powstawać… bez nadzoru. Do niedawna miałem nadzieję, że nowy typowy „polski” dom będzie formą promocji wernakularnego budownictwa, materiałów budowlanych polskiej produkcji, nowoczesnego wykorzystania tych rodzimych i naturalnych, takich jak konopie, drewno, słoma czy glina. Pozwoliłoby to wykazać, że choć domy będą powstawać w ogólnym chaosie przestrzennym, to jednak ich ślad węglowy będzie bliski zeru. Niestety – nic z tych rzeczy. Na 46 stronach regulaminu konkursu organizatorowi udało się zawrzeć wytyczne, program funkcjonalny i założenia projektowe w... trzech zdaniach.

Czytaj też: Konkurs na projekt domu o powierzchni do 70 metrów kwadratowych |Wysoka jest natomiast pula nagród. Państwo polskie chce przeznaczyć na nie aż pół miliona złotych. Albo nie – bo jednocześnie zastrzega sobie prawo zmiany zdania w tej kwestii... Architekci nie są jednomyślni wobec proponowanych rozwiązań. Głosy oburzenia płyną jednak z całego kraju. Izba Architektów opublikowała apel, by konkurs zbojkotować. Zastanawiające jest milczenie Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej, która jest ciałem doradczym ministra (w składzie: Tomasz Sławiński – przewodniczący, Michał Beim, Wojciech Bonenberg, Radosław Gajda, Jan Jakiel, Bartłomiej Kolipiński, Ryszard Kowalski, Piotr Lorens, Kazimierz Łatak, Tomasz Majda, Antoni Matuszko, Aleksander Noworól, Tomasz Ossowicz, Małgorzata Pilinkiewicz, Paweł Soczewski, Bolesław Stelmach, Mariusz Ścisło, Przemysław Śleszyński, Aneta Tomczak, Marek Wiland – przyp. red.).

Czytaj też: Izba Architektów w sprawie konkursu na projekt domu do 70 m² |

Członek GKUA architekt Radosław Gajda informuje, że kwestie Polskiego Ładu i tzw. lex deweloper w ogóle nie zostały przedstawione komisji. Brak zapytania ministra – brak stanowiska. Choć rząd nie chce słuchać architektów i urbanistów, to jednak zawsze znajdą się architekci i urbaniści, którzy rządowi będą przytakiwać. Wspomnę tylko, że dwóch spośród pięciu sędziów w konkursie to architekci, jeden z tytułem doktora. Triumf woli nad zdrowym rozsądkiem? Najpewniej zatem powstanie katalog powtarzalnych „polskich” domków, czyli nowa forma „kostki polskiej”, która falą powodziową zaleje cały kraj. Wypadałoby więc, by do każdego projektu dodawana była biało-czerwona flaga z obowiązkiem umieszczenia w widocznym miejscu po zakończeniu budowy, żeby nikt nie miał wątpliwości, jakim wartościom narodowym to zawdzięczamy. Kłopot w tym, że taki styl bliższy jest początkom osadnictwa albo kolonizacji dziczy niż standardom rozwiniętego kraju w trzeciej dekadzie XXI wieku stojącego w obliczu globalnej katastrofy klimatycznej.

Czytaj też: Dom katalogowy od KWK Promes |

CHCĘ SIĘ ZAPISAĆ