Willa Pniewskiego

i

Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator Napis na elewacji wschodniej stanowi aluzję do nazwiska architekta, w wolnym tłumaczeniu oznacza: „Pnący się przebudował świątynię i zamieszkał w niej”

Mój ulubiony budynek

Willa Pniewskiego – domowy monumentalizm

2023-08-25 16:48

Podczas gdy trwają domysły, co stanie się z willą Pniewskiego, warto wrócić do pytania, za co tę ikonę polskiej architektury cenimy. Przypominamy esej prof. Stanisława Fiszera z cyklu Mój ulubiony budynek.

W budynku Pniewskiego mogę odnaleźć wszystko, co mnie interesuje w architekturze. Stojące przed domem głazy – jakby spoza kuli ziemskiej, niemal metafizyczne, są metaforą obecności materii. Działają w ten sam sposób, jak głowy na Wyspach Wielkanocnych.

Niezwykłą jest materia, z której powstał ten dom. Tworzywo, którym budynek jest obłożony od strony wejścia, to kamień łupany. Tym samym kamieniem obłożyłem już cztery budynki w Paryżu, cały czas mając w pamięci dom Pniewskiego. Ciekawy jest kontrast między gładkimi wycięciami wokół okien a naturalnie szorstką fasadą.

Podpis na ścianie

Druga rzecz, która mnie niesłychanie interesuje, to obecność tekstu na fasadzie. To taki odwieczny monumentalizujący pomysł. Nie wiem, czy zawsze tekst nadaje wyższy status budynkowi, czy też można go traktować jako rodzaj podpisu architekta. Wydaje mi się, że nawet na prostym budynku powinien się znaleźć fragment tekstu, notatki, znak osobisty autora. To może być napis typu: „zrobiony przez pana X w roku Y”, ale też może to być nawiązanie do innego świata twórczości – świata literatury filozofii, prawa czy sztuk plastycznych.

Architekt poprzez cytat może przywłaszczyć sobie ten inny świat i przez fakt litery podpisać dom. Wybór tekstu i podpisania dzieła są dla niego zobowiązaniem. To mogłoby stać się obowiązkiem. W Paryżu nawet najbardziej banalne kamienice są podpisane przez architektów i budowniczych.

Obłęd kwadratu

W kamieniach, z których zrobiona jest wschodnia fasada domu Pniewskiego, bardzo podoba mi się różnorodność ich wymiarów. Najpierw pojawiają się większe kamienie, potem mniejsze, potem jeszcze mniejsze. „To niepewne wypełnienie” płaszczyzny jest najbardziej ekonomicznym sposobem wykonywania kamiennej fasady. Materiał zostaje całkowicie wykorzystany i dzięki temu nie ma odpadków. Nie lubię dzisiejszych fasad robionych z kamienia, kiedy architekci, opanowani obłędem jak największego kwadratu, marnotrawią drogocenny materiał. Obłęd obecności kwadratu, tej prymitywnej formy geometrycznej, jest idiotyczny. Kwadrat jako synonim nowoczesności stoi w sprzeczności z naturą materiału, jakim jest kamień.

W tym budynku fascynuje mnie też kontrast między niesłychanie monumentalną, odwołującą się do florenckiego pałacu wschodnią fasadą a bardzo skromnym, niemal ukrytym wejściem, które wzmacnia wrażenie grubości muru.

Fasady w opozycji

Ten wolno stojący dom, umieszczony w ogrodzie, jest domem miejskim. Fasady wschodnia i zachodnia różnią się bardzo od siebie. Każda odpowiada innej sytuacji i innemu programowi architektonicznemu.

Fasada zachodnia, ogrodowa, została rozwiązana zupełnie inaczej niż pozostałe – jest osiowa, symetryczna. Pniewski „grał” tutaj w sposób „jednokolorowy”, w jednej konwencji, w jednej wariacji na temat symetrii i monumentalizmu. Nie jest to jednak monumentalizm obsesyjny – wydaje mi się być bardzo „domowy”. Zawsze zastanawiałem się, czy Pniewski znał Jožego Plečnika, czy mieli oni ze sobą jakiś kontakt. Odnajduję z łatwością we fragmentach balustrad, w proporcjach okien rozwiązania, które mogłyby istnieć też u Plečnika.

Fasada południowa jest inna. Otwory okienne są rozmieszczone nieregularnie, jak w gotyckich przeróbkach antycznych ruin, a ich kwadratowa forma, używana w różnych skalach, nawiązuje do współczesnych poszukiwań takich artystów jak Alberts czy Stażewski. Ukoronowanie fasady lekkim daszkiem dowodzi, że Pniewski wiedział, jakie są światowe tendencje, że rozmawiał ze swoimi kolegami z „Praesensu” i że zasady proponowane przez Le Corbusiera nie były mu obce.

Willa Pniewskiego

i

Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator Od 1965 roku budynek znajduje się w rejestrze zabytków

Wiele projektów

W całym budynku widać wyraźnie wolę architekta, by każdy problem rozwiązać w sposób niezależny i lokalny. Ma się wrażenie, że twórca najpierw zajmował się jedną fasadą, potem drugą i trzecią. Nawet jeśli te kwestie zostały podjęte tego samego dnia, to podejrzewam, że ani przez moment nie miał on globalnej wizji. Każda strona budynku jest odpowiedzią na inny problem.

Na drugim biegunie znajduje się Villa Rotonda Palladia, która jest symbolem dominacji geometrii. Przyjemność, jaką architekt odnajdywał w rozwiązywaniu problemów geometrycznych, przeważała nad wszystkimi innymi problemami. Można również odpowiedzieć, że cztery identyczne strony Villa Rotonda odpowiadają czterem stronom świata i przez to każda może być inaczej odczytana. Dom Pniewskiego jest inny, jest budynkiem miejskim.

Pniewski potrafił dla każdego fragmentu swojego budynku stworzyć własny, specyficzny program architektoniczny. Podzielił cały swój projekt na nieskończoną liczbę podprojektów. Jest to jedna z zasad, którą podziwiam w jego pracy. Każdy fragment budynku ma własny, niezależny projekt. Podłoga w holu jest innym projektem. Okno jest innym projektem. Innym projektem są schody.

Spójny chaos

Niewątpliwie Pniewski przyglądał się wszystkiemu, co się dzieje na świecie i miał własną listę pytań, w stosunku do których przeprowadzał selekcję rozwiązań. A dzięki swojemu talentowi i sile stworzył dzieło spójne. Ktoś, kto mówi o spójności dzieła, zanim jeszcze zacznie robić projekt, rozśmiesza mnie. Spójność jest jedynym problemem, jaki architekta nie musi interesować. Jeżeli lista źródeł jest wystarczająco bogata i czas poświęcony pracy wystarczająco długi, to spójność dzieła wyniknie w sposób zupełnie naturalny.

Ten model pracy mógłby stać się wzorem dla współczesnego architekta, mającego do dyspozycji całą historię architektury, wszystkie archiwa i nowoczesne środki komunikacji, za pomocą których może mieć dostęp do wszystkich bogactw świata. Krytycy takiego podejścia nazywają je „eklektyzmem radykalnym”. To zbytnie uproszczenie. Budynek powinien pozwalać na powolne, wielopłaszczyznowe odczytywanie i odwoływanie się do kultur różnych odbiorców. To jest właśnie genialne w domu Pniewskiego.