Spis treści
- Od początku myślano o nim jako ikonie
- Osiedle, które miało uratować twarz ladyńskiemu City
- Wysoko, zielono i z kulturą
- Żywe muzeum życia w architekturze
- Barbican się po prostu darzy uczuciem
- Brutalna prawda jest taka, że pieniądze mają znaczenie
Od początku myślano o nim jako ikonie
Barbican jest jedną z gwiazd świata architektury. Swoją pozycję zawdzięcza nie tylko brutalistycznej architekturze i urbanistyce, ale także ciekawej historii, która doprowadziła do jego powstania. Położony w sercu City of London, kompleks powstał na terenach niemal całkowicie zniszczonych podczas nalotu niemieckiego lotnictwa 29 grudnia 1940 roku. To właśnie wtedy, w ciągu jednej nocy, zrównano z ziemią 35 akrów miasta.
Czytaj także: Ponad miliard złotych na ikonę brutalizmu. Przejdzie największy remont w swojej historii
Pomysły na odbudowę tego obszaru nie były jednak motywowane wyłącznie koniecznością uzupełnienia wyrwy w tkance miejskiej. Miały również silne podłoże polityczne. Po wojnie populacja City drastycznie spadła – z około 100 tysięcy mieszkańców w połowie XIX wieku do zaledwie kilku tysięcy sto lat później. Lokalne władze obawiały się utraty swojego mandatu parlamentarnego. Dlatego dążyły do ponownego zaludnienia tej części miasta. Jednocześnie jasne było, że należy zachować charakter tej wyjątkowej dzielnicy. Nikt nie planował demograficznej rewolucji. Nowy projekt nie miał być budownictwem socjalnym, lecz prestiżową i ambitną inwestycją, skierowaną do osób dobrze sytuowanych i zajmujących odpowiednią pozycję społeczną.

i
Osiedle, które miało uratować twarz ladyńskiemu City
Trzeba podkreślić, że inwestor, czyli City of London Corporation miał odpowiednią pozycję (najstarszy działający samorząd lokalny w Wielkiej Brytanii), strukturę decyzyjną (jego władze były wybierane częściowo przez mieszkańców, a częściowo przez przedstawicieli firm działających w tej dzielnicy Londynu) oraz zasoby finansowe niezbędne do realizacji projektu, który miał przynieść nie tylko bezpośrednie zyski finansowe, ale przede wszystkim prestiż zdolny uratować niepewną przyszłość City.
Czytaj także: W Londynie otwiera się pawilon złożony z 5 "wysp"
Może więc dziwić, że projekt o takiej skali, wadze politycznej i finansowej powierzono wówczas stosunkowo młodemu zespołowi bez wielu zrealizowanych dużych projektów. Ale ten wybór miał swoją logikę — zarówno praktyczną, jak i ideową. Po pierwsze, Chamberlin, Powell and Bon już wcześniej współpracowali z City of London Corporation. Ich wcześniejszy projekt – osiedle Golden Lane Estate (1952–1961) – powstał zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej i spotkał się z uznaniem. Pokazali, że potrafią projektować nowoczesne, funkcjonalne i dobrze oceniane środowiska mieszkaniowe w trudnym śródmiejskim kontekście.
To też były inne czasy dla architektury. Okres powojenny sprzyjał śmiałym, modernistycznym ideom – młodzi architekci z radykalnymi, ale uporządkowanymi koncepcjami byli postrzegani jako nośniki odnowy. Szczególnie dla tych inwestorów, którzy od początku mieli poczucie, że ich projekt musi się wyróżniać, by przykuć uwagę pożądanej, konkretnej grupy klientów.

i
Wysoko, zielono i z kulturą
W ramach Barbicanu zaprojektowano kompletne, wielofunkcyjne osiedle oparte na idei miasta w mieście. Trzy wieże mieszkalne liczące po 43-44 piętra, czyli Shakespeare, Cromwell i Lauderdale Tower – w momencie powstania były najwyższymi budynkami mieszkalnymi w Europie (choć na początku miało być ich pięć). Towarzyszyły im niskie bloki tarasowe, domy szeregowe i zabudowa typu mews (rzędy dwupoziomowych domów z własnymi wejściami). Wszystko to miało tworzyć zwartą, ale zróżnicowaną tkankę mieszkaniową. Wśród budynków znalazły się także szkoła dla dziewcząt, renomowana szkoła muzyczna oraz jeden z największych ośrodków kultury w Europie – Barbican Centre z salą koncertową, galerią sztuki, biblioteką i tropikalną oranżerią (choć jego budowy nie zaplanowano w oryginalnym projekcie). Zielone dziedzińce, jezioro z fontannami i strefy wypoczynku miały być miłym uzupełnieniem scen codziennego życia. Cały układ oparto na ścisłym podziale funkcji – z ruchem samochodowym ukrytym pod ziemią i komunikacją pieszą poprowadzoną po tarasach i kładkach.
Czytaj także: Żelbet, szary beton i koniecznie element zaskoczenia. Brutalizm, najsurowszy styl architektury w Polsce
Osiedle projektowano przez kilka lat, a sama budowa zajęła ponad 13 lat. Zakończono ją w 1976 roku, a Barbican Center otworzono dopiero 6 lat później. W trakcie realizacji postanowiono także podnieść standard inwestycji. Stąd zdecydowano się na efekt pick-hammerded concrete, który surowemu betonowi nadaje charakterystyczną szorstką fakturę podkreślającą jej powiązania z rzeźbą. To bardzo kosztowny rodzaj obróbki, który pokazuje realne intencje inwestora. Potencjalnych klientów z klasy średniej i wyższej miały przyciągać też takie rarytasy jak np. wykończenie kuchni inspirowane jachtami oraz zastosowanie innowacyjnych wówczas, droższych i bardzo rzadko stosowanych okien uchylnych.

i
Żywe muzeum życia w architekturze
Może dlatego właśnie Barbican się tak dobrze starzeje. Tego typu brutalistyczne osiedla z lat 50.-70. XX wieku szybko traciły swoje walory nowoczesności, a prestiż ustępował niesławie spowodowanej pogarszającą się jakością życia, degradacją użytych materiałów czy rodzącą się w nich przestępczością. Nie każde z nich miało tyle szczęścia do inwestorów i było tworzone z myślą o zamożnym i wymagającym kliencie, którego nie tylko będzie stać na kosztochłonne utrzymanie tak wielkoskalowych założeń, ale również będzie chciał tu mieszkać przez całe swoje życie. Dlatego wiele społeczeństw ma tak mało litości dla brutalizmu i wiele z budowanych w tym stylu obiektów albo trwa w stanie postępującego upadku, albo jest wyburzane. Nawet jeśli w międzyczasie stają się one obiektem uwielbienia fanów architektury.
Czytaj także: O tych domach było głośno. Nagradzane i konkursowe polskie realizacje
Barbican przetrwał. I ma się na tyle dobrze, że moja wizyta tu nie wiązała się z żadnym niearchitektonicznym dreszczykiem emocji. Po prostu skorzystałem z jednego z głównych wejść. To osiedle, mimo że jego główne ciągi komunikacyjne zostały wyniesione na poziom +1, a przez to sprawia wrażenie niedostępnego, zawsze było otwarte na sąsiadów. Ostro zarysowany moment przejścia ze świata zewnętrznego do środka Barbicanu rodzi jednak silne uczucie przekroczenia jakiejś istotnej granicy. Odmienność i charakterystyczność brutalistycznej architektury jest zbyt monumentalna, by przejść obok nie beznamiętnie. Przechadzając się po kolejnych przestrzeniach Barbicanu dawałem się co chwilę zaskoczyć zieleni i podejścia do przestrzeni między budynkami, napotkanemu spontanicznie detalowi, otwierającym się przede mną dużym założeniom urbanistycznym i sposobie myślenia o budowaniu kameralności poszczególnych przesmyków, bram i przejść. Wzrok - niczym focus obiektywu - nieustannie przeskakuje pomiędzy szerokim kątem, a skupieniem na detalu. I mimo widocznej wszędzie patyny widać, że ten blisko pięćdziesięciolatek ma się całkiem dobrze. A przede wszystkim - jest pełen życia.
Na początku bowiem - wbrew moim zwyczajom - chciałem uchwycić rzeźbę architektury Barbicanu bez ludzi. Nie chciałem, aby odwracali uwagę od tego, co przecież tak silnie przyciąga tu każdego roku setki tysięcy fanów architektury. Szybko jednak musiałem ten zamiar porzucić. Tu wciąż kręcą się ludzie. I sądząc po ich zachowaniu nie są to tylko podobni do mnie turyści czy przypadkowi przechodnie. Barbican jest zamieszkały i użytkowany w ten sam sposób, jak każda inna część City. A być może nawet bardziej, w odróżnieniu od pustoszejących w weekend biurowych części Londynu Barbican ma bowiem swoich mieszkańców.

i
Barbican się po prostu darzy uczuciem
Jest to co prawda grupa niekoniecznie przypadkowych osób zdecydowanie ceniących sobie unikalną architekturę i urbanistykę tego miejsca. Z pewnością nie przeszkadzają im wędrujące po różnych poziomach ciągi komunikacyjne, niemałe koszty utrzymania całości i liczne ograniczenia związane z zabytkowym charakterem całego założenia. I sądząc po obficie rozkwieconych balkonach i świetnie zagospodarowanej zieleni - muszą też to być ludzie, którzy mają czas i przestrzeń na myślenie o jakości życia. Innymi słowy - mieszkająca tu grupa około 4000 osób zdecydowanie należy co najmniej do klasy średniej wyższej. I pewnie to przede wszystkim ich pieniądzom, zaangażowaniu i trosce zawdzięczamy to, że brutalizm Barbicanu - nawet pomimo swojego zużycia - wciąż zachęca i intryguje tak szerokie grupy osób.
I staje się nawet gwiazdą filmową. Choć warto zaznaczyć, że jest znany przede wszystkim ze swoich występów w futurystycznych lub dystopijnych światach. Kompleks pojawił się m.in. w serialu Andor z uniwersum Gwiezdnych wojen, gdzie posłużył jako lokacja na planecie Coruscant. Jego betonowe korytarze i wielopoziomowe przejścia były również wykorzystywane w takich produkcjach jak Luther czy Quantum of Solace.

i
Brutalna prawda jest taka, że pieniądze mają znaczenie
Nie tylko ze względu na swój popkulturowy status ten brutalizm jest niewątpliwie luksusowy. Ta szorstkość, szczerość konstrukcji i monumentalność trzyma fason dzięki temu, że Barbican był projektowany nie tylko z modernistyczną troską o to, żeby ludzie mogli tu dobrze żyć obok siebie i mocnym przekonaniem, że architektura może i powinna być narzędziem zmiany społecznej. Barbican był projektowany po to, aby dać Londynowi coś, czego nie ma nikt inny w sposób, o którym nikt inny by nie pomyślał. Tylko City of London Corporation było stać, by zrezygnować z maksymalizacji zysku i świadomie ograniczyć liczbę mieszkań. Zadziałał tu ten sam mechanizm, który dzisiaj objawia się w postaci takich obiektów jak biurowiec w kształcie szklanego wazonu (One Blackfriars), torpeda vel Ogórek Fostera, The Shard Renzo Piano czy siedzibę Lloyd’s Rogersa. W Londynie budynki musza się wyróżniać. Często w ostentacyjny, radykalny sposób, który niekoniecznie jest tylko manifestacją postępu w architekturze, ale przede wszystkim przekonania, że oni mogą. Bo ich na to stać. Bo to się po prostu opłaci. Nawet jeśli można by coś zaprojektować taniej i efektywniej. Łatwo się tworzy ikony, gdy nie trzeba oszczędzać i optymalizować np. podejścia do detalu.
Opuszczałem Barbican z głębokim przekonaniem, że doświadczyłem czegoś, co byłoby możliwe tylko tutaj. Że ten luksusowe podejście burtalistycznej architektury było jedyną drogą na jej zachowanie w tej formie, a wciąż utrzymywana ekskluzywność paradoksalnie zadecydowała o tak szerokiej dostępności całego terenu. Tu naprawdę można wejść tak po prostu, przechadzać się bez poczucia nadzoru i bez ograniczeń konsumować wszystkie smaczki tego miejsca. A mając na względzie nadchodzącą modernizację - być może jest to ostatni moment, w którym można poczuć ten brutalistyczny luksus w oryginalnej formule.
