Spis treści
- To było czwarte spotkanie w cyklu debat „Czas na nową architekturę”
- Architektura w cieniu drzew i ich braku
- Pogrzeb sowy i przesadzenie kasztanowca. Przywiązanie do zieleni
- Przeciągające się procedury i nieelastyczne regulacje
- Co działo się w trakcie poprzednich edycji?
To było czwarte spotkanie w cyklu debat „Czas na nową architekturę”
Fundacja Instytut Reportażu, przy wsparciu Invest Komfort oraz we współpracy z magazynem Architektura-murator i Narodowym Instytutem Architektury i Urbanistyki, zaprasza na cykl debat „Czas na nową architekturę”.
Czytaj także: Czas na nową architekturę. Marcowa dyskusja skupi się na tym, co dzieje się "przed projektem"
"Drzewo w Architekturze" to już czwarte spotkanie w cyklu. Wydarzenie odbyło się z udziałem Szymona Januszewskiego (Insomia), Wojciecha Koteckiego (BBGK) oraz Magdaleny Wnęk (Toposcape), a poprowadził je Artur Celiński, redaktor naczelny Architektury-murator. Spotkanie odbyło się 21 maja 2025 o 18:00 w Faktycznym Domie Kultury, ul. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego 12 w Warszawie. Jak mogliśmy przeczytać na stronie organizatorów:
[Drzewo w architekturze] to temat, który rozpala każdą dyskusję o architekturze i urbanistyce. Pojęcie „betonozy” upowszechnione przez Jana Mencwela stało się dla niektórych poręcznym narzędziem do rozmowy o zieleni w mieście, dla innych cepem, którym można skrytykować każdy architektoniczny gest niebędący aktem zazieleniania. A przecież, przy głębokiej konieczności wprowadzania roślin do naszych miast, nie jest tak, że każdy ich fragment powinien być porośnięty zielenią. W tej dyskusji chcemy jednak być bardziej szczegółowi. Nie będziemy więc mówić o szeroko rozumianej zieleni. Chcemy przyjrzeć się drzewom i zastanowić się, jakie są szanse ich przetrwania w tak niesprzyjającym środowisku jak plac budowy.

i
Architektura w cieniu drzew i ich braku
Duża cześć dyskusji została poświęcona inwestycją, które kolidują z istniejącą zielenią. Decyzja o tym, czy wyciąć drzewo znajdujące się na działce przeznaczonej pod nową inwestycję, bardzo często (w późniejszym czasie) weryfikuje ducha samej realizacji.
Projektanci osiedla Nowy Strzeszyn w Poznaniu za cel postawili sobie zachowanie jak największej ilości drzew. Okazało się, że samo uwzględnienie ich w projekcie (a następnie w procesie budowy) nie wystarcza - najistotniejsze jest zapewnienie im dalszych, optymalnych warunków do rozwoju. Szymon Januszewski, architekt ze studia Insomia, podkreślił że to budynki musiały dostosować się do układu drzew. Brzozy, sosny, pojedyncze iglaki – każde z nich stało się punktem odniesienia dla układu ulic, chodników, balkonów i miejsc parkingowych. Cena? Wyższe koszty budowy, skomplikowane fundamentowanie, towarzyszące projektantom dylematy. Rezultat pozwolił zachować unikatowy mikroklimat i stworzyć przestrzeń, która - mimo krótkiego stażu - od razu jest „zarośnięta” historią.
Charakter realizacji może być zdefiniowany nie tylko przez drzewa, ale również przez ich brak. Szczególnie, jeśli "brak" jest skutkiem wycinki. Budynkowi wielorodzinnemu Nova Mikołowska, który powstawał w medialnej ciszy, towarzyszył rozgłos dotyczący wyciętych drzew. Mimo licznych nagród, Nova Mikołowska wciąż dla wielu jest równoznaczna z "wycinką 100-letnich kasztanowców". Tak opisywała to na naszych łamach Dorota Niećko:
Jednak jeśli chodzi o inwestycję Nova Mikołowska, inwestor szybko wzbudził kontrowersje - kiedy tylko na jaw wyszły plany wycinki drzew przy ulicy Raciborskiej. Spółka utrzymywała, że działa zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego i działa legalnie. Ale zaczęły się protesty przeciw wycince, na miejscu inwestycji była policja, a sprawa trafiła do SKO, które uznało, że nie będzie zgody na wycinkę. Ostatecznie 100-letnie kasztanowce zniknęły. Inwestor uznał to zdarzenie za "przykry epizod".
Przeczytaj: 350 mieszkań wśród kamienic. Nova Mikołowska w Katowicach z nagrodą SARP: najlepszy budynek wielorodzinny>>
Pogrzeb sowy i przesadzenie kasztanowca. Przywiązanie do zieleni
Inną realizacją, która przesiąknęła krytyką wynikająca z wycinki, jest renowacja Ogrodu Krasińskich - jednego z najbardziej reprezentacyjnych parków Warszawy. Projekt modernizacji, oparty na założeniach konserwatorskich, zakładał m.in. wycinkę przerośniętego szpaleru grabowego i odsłonięcie historycznych osi widokowych. Emocje społeczne były ogromne – od protestów po symboliczny „pogrzeb sowy”, którą mieszkańcy znaleźli na terenie parku. Zespół projektowy musiał się mierzyć z falą populizmu, dezinformacją, ale też realną potrzebą rozmowy o tym, czym jest dziś zieleń w mieście. Czy ważniejsze jest to, co widać na archiwalnych planach? Czy to, co ludzie czują, przechodząc codziennie przez park?
Przeczytaj: W 2014 roku Ogród Krasińskich w Warszawie został przebudowany>>
Z przywiązaniem mieszkańców do zieleni musiała mierzyć się również pracownia BBGK, pracująca nad działką przy Stalowej 47 w Warszawie. Drzewa znajdujące się na terenie działki – w tym jeden wielki kasztanowiec – były częścią wspomnień i tożsamości lokalnej społeczności. Choć formalnie inwestor miał prawo do ich usunięcia, architekci zdecydowali się na kosztowną i ryzykowną operację przesadzenia. Nie chodziło tylko o estetykę, ale również o odbudowanie zaufania po wcześniejszej kontrowersyjnej wycince. Architektura stała się tu narzędziem mediacji, próbą pogodzenia interesów inwestora z emocjami sąsiadów.
Przeczytaj: Kamienica przy ulicy Stalowej w Warszawie>>
Przeciągające się procedury i nieelastyczne regulacje
Zachowane drzewo to często nie tylko wyższy koszt, ale także - paradoksalnie - większy ślad węglowy. Odpowiednie zabezpieczenie drzewa i zapewnienie mu warunków do dalszego rozwoju często oznacza więcej betonu, żelaza, energii. Jednak z drugiej strony zachowanie drzewa może stać się symbolem zmiany, edukacji, standardu na przyszłość, czyli nieuchwytnych i ciężkich do zmierzenia wartości.
W praktyce jednak system jest oparty na przeciągających się procedurach, nieelastycznych regulacjach i niechęci urzędów do indywidualnych rozwiązań. Nawet jeśli projektant chce chronić konkretne drzewo, droga do zmiany planu czy uzyskania zgody może trwać latami – zniechęcając tym samym inwestora, który woli działać „zgodnie z tabelką”. Odpowiedzialność architekta nie polega więc wyłącznie na tym, co znajdzie się w jego projekcie, ale również na tym, z kim i jak potrafi rozmawiać.

i
Co działo się w trakcie poprzednich edycji?
Pierwsza debata otwierająca cykl „Czas na nową architekturę” dotyczyła wpływu fotografii na sposób, w jaki postrzegamy budynki. Marta Ejsmont, Marcin Czechowicz i Filip Springer zastanawiali się, czy i jak zdjęcia mogą kształtować emocje odbiorców oraz interpretacje architektury. Na przykładzie medialnego szumu wokół nowego gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie analizowano, jak fotografie – zależnie od intencji fotografa czy kontekstu publikacji – tworzą zupełnie różne narracje o tej samej przestrzeni. Rozmowę poprowadził Artur Celiński.
Druga debata skupiła się na często pomijanym, a kluczowym etapie procesu inwestycyjnego – czasie „przed projektem”. Uczestnicy rozmawiali o tym, jak decyzje podejmowane jeszcze przed pierwszym szkicem wpływają na ostateczny kształt architektury i komfort jej użytkowania. Przykład konkursu na rozbudowę Muzeum Architektury we Wrocławiu posłużył jako punkt wyjścia do rozmowy o dobrze przygotowanych briefach, roli inwestora i jakości dialogu między stronami. Spotkanie uświadomiło, że o dobrej architekturze często decyduje nie sam projekt, lecz to, co go poprzedza.
Kwietniowe spotkanie poświęcono etyce zawodowej i realiom pracy w zawodzie architekta. Robert Konieczny i Paweł Grodzicki zostali zapytani o to, co chcieliby projektować, gdyby nie ograniczały ich żadne ramy – ani finansowe, ani formalne. W miarę rozmowy okazało się jednak, że prawdziwe wyzwania zaczynają się tam, gdzie kończą się idealistyczne wizje: w codziennych kompromisach, presji rynku, odpowiedzialności wobec klienta i użytkownika. Rozmowa, moderowana przez Artura Celińskiego, otworzyła ważny temat granic wolności twórczej w realiach współczesnej architektury.
