Trudno jednoznacznie określić, co oznacza ludowość dziś? Polska prowincja wcale nie ceni historycznych chałup. Woli oglądać je w skansenach, a żyć w domach stawianych według projektów z kolorowych katalogów. Ludowej muzyki można posłuchać na płytach fundacji Muzyka Odnaleziona prowadzonej przez urodzonego w Warszawie malarza Andrzeja Bieńkowskiego. Z wiejskich zagród raczej dobiegać dziś będzie disco polo. A jednak ziarno chłopomanii zasiane przez Oskara Kolberga, pielęgnowane w okresie Młodej Polski, przetrwało nawet socrealizm. W XXI wieku moda na etno- ma się całkiem dobrze. Mamy muzykę źródeł, z chwytliwymi stylizacjami mniej lub bardziej tradycyjnych tematów. Popularny jest etnodizajn, łączący elementy rękodzielnictwa ludowego ze współczesnymi produktami. Wygląda na to, że pominąwszy kalkę witkiewiczowskiej zakopiańszczyzny, szarganej przez góralskie zajazdy po całym kraju, to niemal brak poważnych propozycji dla folklorystycznych stylizacji we współczesnej polskiej architekturze. Podziwiać możemy pawilon recepcyjny Muzeum Wsi Opolskiej z 2008 roku i pamiętać pawilon Polski na światowym Expo w Szanghaju w 2010 roku, dekorowany powiększonym wzorem wycinanej serwetki. Tak że propozycję nowego hotelu i centrum konferencyjnego w skansenie w Sierpcu warto potraktować jako próbę współczesnej interpretacji tematu wiejskiego w architekturze.
Autorzy starali się nadać poszczególnym segmentom obiektu metaforyczne znaczenia. Woda, ogień i sacrum miały odnosić się nie tylko do związanych z poszczególnymi bryłami funkcji (basen ze spa, restauracja z salą kominkową i sala konferencyjno-widowiskowa), ale i do wyrazu architektury. Lecz ta metafora bez dodatkowych wyjaśnień nie jest czytelna. Łatwiej już o wyobrażenia przeskalowanych budynków gospodarczych. Tak jak Witkiewicz rozdmuchał góralską chałupę do rozmiarów willi, tak tu te znacząco powiększone obiekty w swojej utylitarnej prostokreślności mogą służyć za podstawowy model dla architektonicznej idei. Budynki osiągają raczej niespotykaną w regionach wiejskich wysokość trzech kondygnacji. Projektanci starali się wizualnie zmniejszyć ich skalę trawiastymi nasypami, pod którymi ukryto parterowe pomieszczenia łączące poszczególne segmenty w jeden kompleks. Powszechnie stosowane w budownictwie wsi materiały: drewno, cegła i kamień też znalazły tu swoje uwspółcześnione interpretacje. Obiekt kamienny lśni łupkiem zarówno od zewnątrz, jak i wewnątrz. Tak samo segment ceglany, gdzie właściwości materiału inteligentnie wykorzystano dla podniesienia walorów akustycznych sali widowiskowej. Problemem pozostaje dla mnie skala.
Obiekty zebrane w skansenie, charakterystycznie dla regionu Mazowsza, urzekają skromnością, są przygięte do ziemi pod czapami słomianych strzech. Mazowieckie miasteczka są zaś z reguły brzydkie latami biedy i dezynwoltury w stosunku do ich wartości przestrzennych. Dziś, dzięki wielu różnym programom finansowym dla terenów wiejskich, niesłychanie rosną ambicje włodarzy przestrzeni. Może i słusznie, tylko wychodzi z tego kompleks gmachu (opisany w książce Deyana Sudjica pod takim tytułem) na lokalną skalę. Przy skansenie w Sanoku wybudowano całe udawane Miasteczko Galicyjskie. W Stężycy na Lubelszczyźnie kąpielisko na wiślanej łasze zmieniło wieś niemal w kurort. Jeśli ktoś szuka sielskiego nastroju w modernizującej się z roku na rok polskiej wsi, to obecnie raczej już go tam nie znajdzie. Czas odwiedzać skanseny, gdzie mamy wypreparowane formy przeszłej kultury wiejskiej z nieodłącznym produktem turystycznym. W Sierpcu tym produktem stał się nowy „Hotel Skansen” z basenem i spa, kręgielnią, siłownią, salami konferencyjnymi i bankietowymi.