„Cepelię” uratowano, z „Emilii” zostały szczątki. Na działce po niej ma powstać wieżowiec

Pawilon „Emilia” w Warszawie przestał istnieć blisko dekadę temu. Zostały po nim żelbetowe elementy dachu, bo miasto planowało odbudowę. Ale na tę wciąż brakuje pieniędzy, a można odnieść wrażenie, że i chęci. Tymczasem działka po „Emilii”, na której miał powstać wieżowiec, stoi pusta do dziś. Wkrótce jednak może się to zmienić.

Plac Centralny w Warszawie gotowy

Pawilon „Emilia” w Warszawie nie doczekał przełomu w myśleniu

Trudno nieraz przewidzieć, jak będzie zmieniać się miasto. Gdy w latach 50. u styku ulic Marszałkowskiej i Zielnej w Warszawie stawiano „tymczasowe”, prowizoryczne pawilony handlowe, nikt by nie odgadł, że ostatni zostanie rozebrany dopiero w 2019 r. I że przeżyje on o dwa lata Dom Meblowy „Emilia”, największy wówczas sklep meblowy w Polsce i jeden z najwybitniejszych przykładów rodzimego modernizmu.

Wybudowany w latach 1966–1969 pawilon „Emilia” był lekki, przestronny, otwarty. Zaprojektowali go  Marian Kuźniar i Czesław Wegner, zaś wnętrza Hanna Lewicka. Charakterystyczny obiekt z falującym dachem stał przy ul. Emilii Plater 51, w samym centrum miasta, tuż przy blokach osiedla o tej samej nazwie. W latach 2008-2016, na długo po utracie pierwotnej funkcji handlowej, był tymczasową siedzibą Muzeum Sztuki Nowoczesnej. W 2017 pawilon rozebrano, żeby zrobić miejsce dla wieżowca.

A przecież mogło być inaczej. Gdyby „Emilia” przetrwała jeszcze kilka lat, być może prywatny właściciel działki, na której stała, podjąłby się remontu. Zaledwie 2 lata po rozbiórce „Emilii” do rejestru zabytków wpisano przecież pawilon Cepelii, będący w równie kiepskim stanie, a w 2024 r. obiekt doczekał się widowiskowej metamorfozy i zyskał drugie życie jako salon sieci „Empik”. Nagle się okazało, że się da, a niszczejące od lat modernistyczne pawilony mają wartość.

Niestety, tej zmiany w myśleniu „Emilia” nie doczekała. Wyburzono ją pod nawet 150-metrowy wieżowiec projektu pracowni Kuryłowicz & Associates, który jednak nigdy nie powstał. W miejscu po pawilonie nadal zieje pustka. Czy kiedykolwiek coś tu powstanie? Jesienią 2025 r. pojawiła się informacja, iż teren został przejęty przez spółkę Noho Investment, dewelopera odpowiedzialnego m.in. za realizowaną właśnie inwestycję NOHO ONE. Planów na działkę po pawilonie jednak nie ujawniono, choć nieoficjalnie mówi się o wieży mieszkaniowo-usługowej. Czy do budowy faktycznie dojdzie? Tego nie wie nikt.

Od 7 lat w miejscu Emilii stoi ogrodzenie. Za ogrodzeniem - pomnik podejścia Warszawy do dziedzictwa powojennego modernizmu

– pisała w ubiegłym roku gorzko Julia Dragović w artykule „Supersam, Gruba Kaśka, Syreni Śpiew. Co słychać u warszawskich pawilonów z PRL-u”.

Pawilon „Emilia” w Warszawie w latach 70.

i

Autor: CC0 1.0 Pawilon „Emilia” w Warszawie w latach 70.

W czekających na odbudowę szczątkach nocują bezdomni

W teorii wciąż nie wszystko jest stracone. Fragmenty „Emilii” wciąż istnieją. Konkretnie – żelbetowe elementy dachu, zachowane podczas rozbiórki i do dziś przechowywane przez miasto na Białołęce do ponownego wykorzystania. Obecnie nocują w nich co prawda osoby bezdomne, ale miasto zapewnia, że już się problemem zajęło.

Władze Warszawy już kilka lat temu zapowiedziały, że pawilon „Emilia” zostanie odbudowany obok Pałacu Kultury, na skraju parku Świętokrzyskiego. Kosztami mieli podzielić się po połowie miasto i deweloper, a dla odtworzonego pawilonu przewidziano funkcje „aktywizujące i integrujące społeczeństwo”.

Odnowiony i odtworzony pawilon Emilia będzie miejscem pełnym światła i zieleni. Ma przyciągać różnych użytkowników. Trzykondygnacyjny budynek o łącznej powierzchni ponad 7000 m kw. pomieści miejską oranżerię z przestrzenią usługową, na przykład konferencyjno-wystawienniczą i gastronomiczną.

Ogród zimowy zostanie zlokalizowany na parterze i piętrze budynku. Powierzchnia z zielenią nie może być mniejsza niż 60 proc. Inwestycja będzie realizowana z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, ale zgodnie ze wskazówkami Stołecznego Konserwatora Zabytków, który zadba o to, aby w jak największym stopniu odwzorować pierwotny wygląd budynku.

– podawał kilka lat temu warszawski Urząd Miasta. Można by powiedzieć: inwestycja w duchu modernizacji Gare du Nord w Paryżu, przy której wykorzystano powtórnie materiały z rozbiórki Centrum Pompidou oraz pobliskiej kamienicy.

Pandemia i Putin sprzysięgają się przeciw „Emilii”

Z planów warszawskich urzędników do dziś jednak nic nie wyszło. Losy pawilonu „Emilia” przypieczętowały dwie klęski: wirus SARS-CoV-2 i Władimir Putin. Pandemia poczyniła spustoszenie w miejskim budżecie, a krótko później rosyjska inwazja na Ukrainę wywołała gwałtowny wzrost cen materiałów budowlanych. Koszty odbudowy pawilonu poszybowały w górę, a dodatkowo zwiększyła je także zmiana planów po stronie miasta (postanowiono dodać pawilonowi kondygnację podziemną).

Tyle wystarczyło, by inwestycja utknęła. Od kilku lat Urząd Miasta na pytania o „Emilię” nieodmiennie odpowiada, że postępowanie w sprawie odbudowy od 2020 r. wciąż jest na etapie negocjacji z potencjalnymi partnerami komercyjnymi. Innymi słowy – po zaproponowanej przez miasto cenie nikt się nie chce odbudowy podjąć. W połowie 2025 r. „Gazeta Wyborcza” po rozmowie z urzędnikami donosiła, że do realizacji inwestycji brakuje minimum 200 mln zł. Dla miasta, które desperacko stara się dokończyć remont zamkniętej od 2014 r. Sali Kongresowej i dopiero w tym roku zdołało rozpocząć zapowiadaną od lat budowę nowej siedziby teatru TR Warszawa na pl. Defilad, byłby to kolejny gigantyczny wydatek na kulturę. Wydatek, pod którym nikt chyba nie chce się podpisać, choć urzędnicy zapewniają, że odbudowa nie wypadła z planów, a zachowane elementy pawilonu są bezpieczne i w dobrym stanie.

Elementy rozebranego pawilonu „Emilia” przechowywane na Białołęce w Warszawie

i

Autor: Szymon Starnawski/Grupa Murator

Czy do odbudowy rzeczywiście dojdzie? Wydaje się, że presji ze strony opinii publicznej obecnie brak. Gdy ostatnio pisaliśmy o pawilonie „Emilia”, komentarze czytelników były raczej chłodne w tonie. A po co to komu? Kogo to interesuje? Jaką wartość miała ta PRL-owska prowizorka? I wreszcie: po co stawiać to akurat między PKiN a parkiem, pośrodku osi widokowej na Pałac? Władze miasta mają więc od mieszkańców jasny sygnał: z inwestycją nie trzeba się spieszyć. Jest czas na – jak mówią cytowani przez „Wyborczą” urzędnicy – „rozważanie różnych możliwości” obniżenia kosztów przedsięwzięcia. Żelbet może jeszcze poleżeć. Zabezpieczono go daszkiem, a zatem wszystko jest okej.

Podcast Architektoniczny
Anna Cymer: Ależ to jest brzydkie!
Mediateka.pl
Sponsor podcastu:
Knauf
Architektura Murator Google News