Spis treści
- Dotknąć wzrokiem. MSN w obiektywach i na ekranach
- Jeden obiekt, pięcioro fotografów, czterech zleceniodawców
- Opowieści fotografów zakłócił informacyjny szum
- Różne spojrzenia fotografów na świetlik wewnątrz budynku Muzeum
- Głos fotografa to także głos zleceniodawcy
- Różne spojrzenia fotografów na okno wewnątrz budynku Muzeum
- Patrząc z pozycji przechodnia, przejeżdżającego samochodu i czasu
- Różne spojrzenia fotografów na bryłę Muzeum
- Architektura zasłonięta i wydobyta przez człowieka
- Różne spojrzenia fotografów na klatkę schodową
- Zbyt rzadko dajemy głos fotografom
- Zobacz, jak różnią się od siebie poszczególne sesje
Dotknąć wzrokiem. MSN w obiektywach i na ekranach
Podczas gdy "widzenie" kojarzone jest z biernym odbieraniem bodźców, patrzenie wymaga już świadomego wyboru. Różnica między nimi od wieków intryguje filozofów, artystów i naukowców – nie tylko w kontekście obserwatora, ale i tego, co jest obserwowane.
W fotografii ta różnica nabiera szczególnego znaczenia. To, jak odbieramy zdjęcie, zależy od kontekstu, w jakim je widzimy, komentarza, który mu towarzyszy, naszych własnych oczekiwań i wielu innych. Tak było i w przypadku Muzeum Sztuki Nowoczesnej, którego odbiór od samego początku kształtowały fotografie. Budynek stał się tematem gorących dyskusji – oceniali go nie tylko warszawiacy, ale i internauci z całego kraju, często bazując wyłącznie na zdjęciach, wizualizacjach czy na własnych poglądach politycznych. Tak przy okazji otwarcia Muzeum wypowiedział się Artur Celiński:
Większość z nas mogła dotychczas doświadczać tego obiektu albo zerkając zza płotu, albo podziwiając wysmakowane, fotograficzne kadry prezentowane w mediach. Budowane w ten sposób opinie i oczekiwania mogły więc opierać się tylko na tym, co widać – bez doświadczenia bycia w obiekcie, korzystania z niego i odczuwania jego charakterystyki.
Z kolei Karol Kobos, o swoim doświadczeniu z obiektem pisze:
I ja też w końcu podszedłem bliżej. Wszedłem za płot, dotknąłem. Zobaczyłem spektakularną klatkę schodową, fotogeniczną tak, że już staje się ikoną Warszawy. Obszedłem naokoło, zajrzałem w szpary. Zobaczyłem, że piksele wpadają na swoje miejsca, tekstura powoli się doczytuje. Tu zasłania, a tam odsłania. Gdzieś między głównym gmachem a, kryjącą wejście do podziemnego kina, wieżą wyziera Pałac Kultury. Biała płaszczyzna zamyka perspektywę jakiejś ulicy. Biel na nowo kadruje miasto.
Czy w takim razie fizyczne wejście do budynku jest konieczne, by w pełni go doświadczyć? A jeśli tak – to po co nam fotografia, która jedynie pośredniczy między nami a obiektem?
Jeden obiekt, pięcioro fotografów, czterech zleceniodawców
Autorami prezentowanych zdjęć jest pięcioro różnych fotografów. Dwóch z nich - Marcin Czechowicz i Szymon Starnawski pracowało na zlecenie naszego miesięcznika. Marcin miał za zadanie stworzyć fotograficzną opowieść o gotowym budynku do papierowego wydania. Szymon towarzyszył budowie MSNu i robił reporterskie relacje z wydarzeń towarzyszących jego otwarciu. Nate Cook został wynajęty przez architektów. Marta Ejsmont samodzielnie wyszła z inicjatywą dokumentacji procesu budowy, ale jej zdjęcia stały się szybko elementem oficjalnej komunikacji inwestora. Bartosz Makowski został zaś zaangażowany przez generalnego wykonawcę.
Czytaj także: Fotografia w służbie architektury?
Marcin Czechowicz z redakcją “A-m” współpracuje od 1997 r. Z wykształcenia jest zarówno fotografem, jak i architektem. To detalista i esteta. Specjalizuje się w fotografii architektury i wnętrz, a także jedzenia. Autor zdjęć do wielu książek i albumów - w tym kulinarnych, które bardzo lubi ze względu na swój wilczy apetyt. Od prawie 20 lat współpracuje z magazynami wnętrzarskimi i architektonicznymi w Polsce i na świecie. Prywatnie fotografuje formy i kształty przyrody aparatem typu wielki format - najchętniej podczas podróży, które po fotografii są jego największą pasją.
Szymon Starnawski fotografią zajmuje się od 13 lat. Zaczynał od zdjęć reportażowych z lokalnych wydarzeń. Nieobce mu są zarówno celebryckie ścianki, jak i kameralne, okoliczne wydarzenia. Największą przyjemność sprawia mu fotografia sportowa. Architekturą i miastem zajął się profesjonalnie prawie dekadę temu. Od dwóch lat jest etatowym fotografem Grupy Murator. Jego zdjęcia ilustrują dużą część z artykułów publikowanych w naszym serwisie internetowym.
Czytaj także: Nazywają go pudłem lub bunkrem. Tymczasem nieskazitelna biel MSN jest jak wycięcie w śródmiejskim chaosie
Marta Ejsmont jest fotografką i autorką książki „MSN. Budowa Muzeum. Building the Museum”. Od 2018 roku zajmowała się dokumentowaniem procesu budowy nowej siedziby Muzeum oraz zmian urbanistycznych w Nowym Centrum Warszawy.
Bartosz Makowski jest fotografem architektury i wnętrz. Ujarzmianiem przestrzeni zajmuje się profesjonalnie od 1998 r. Wielokrotnie publikowaliśmy jego zdjęcia w naszym miesięczniku. Swoje wykształcenie zdobył na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu.
Nate Cook jest fotografem architektury i wnętrz, mieszkającym w Warszawie i pracującym na terenie całej Europy. Swoje wykształcenie oraz doświadczenie zdobywał w dziedzinie architektury. Kształcił się w Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Wśród jego dotychczasowych i obecnych klientów znajdują się biura architektoniczne i projektowe, deweloperzy, agencje nieruchomości, agencje marketingowe, studia projektowe mebli i oświetlenia, marki modowe i lifestyle'owe, a także serwisy rezerwacyjne. To właśnie początkowa fascynacja światłem, cieniami i kolorami przyciągnęła go do fotografii. Do dziś pozostaje główną siłą napędową jego pracy.
Opowieści fotografów zakłócił informacyjny szum
Fotografowie z założenia zabierają głos w dyskusji przy pomocy medium, jakim są zdjęcia. Przypadek MSN jest jednak szczególny – budynek został obfotografowany z każdej strony, jego wizerunki zalewają Internet, a poszczególne wizje nakładają się na siebie, tworząc informacyjny szum. W takim hałasie bardzo łatwo przeoczyć indywidualne spojrzenia. Dlatego oddaliśmy głos tym, którzy – jako twórcy i pierwsi odbiorcy własnych zdjęć – spojrzeli na budynek wyjątkowo uważnie.
Czytaj także: Muzeum Sztuki Nowoczesnej to szczery budynek, który nikogo nie oszukuje. Ma jednak swoją wyraźną ideologię
Każda z sesji wymagała od fotografów nawiązania indywidualnej relacji z budynkiem. Bartosz Makowski, odpowiedzialny za sesje na zlecenie wykonawcy obiektu, firmy Warbud, o swoim osobistym podejściu do obiektu pisze:
Jako warszawiakowi pracującemu dla warszawskiej firmy, bardzo zależało mi na jak najlepszym wykonaniu tej sesji, ponieważ jest to niezwykle prestiżowy obiekt, chyba największa i najważniejsza warszawska inwestycja architektoniczna od czasów transformacji ustrojowej. Tym bardziej, że pamiętam jak na przestrzeni lat zmieniało się zagospodarowanie tego miejsca - od czasów słusznie minionych, przez początki kapitalizmu i prywatnej inicjatywy (bazarowe szczęki, hala KDT). Robiłem zatem te zdjęcia nie tylko dla klienta, ale również dla siebie samego, ze względów sentymantalnych, nie kryjąc radości, że mogę być świadkiem tej wielkiej zmiany, w której powodzenie już zaczynano wątpić i dumy, że powierzono mi zadanie dokumentacji tej niezwykłej inwestycji.
Następnie dodaje:
Przyznam, że przystępowałem do pracy pełen obaw, lecz z czasem odkrywając grę światła rysującego detale architektoniczne na prostej białej fasadzie, spektakularną przestrzeń klatki schodowej, stonowane wnętrze galerii i ciepłe zakamarki “miejskich pokoi” polubiłem ten budynek w jego nieskazitelnej prostocie.
Komentarz ukazuje sesje fotograficzną nie jako gotowy produkt, ale jako dowód procesu, który w gruncie rzeczy nigdy nie będzie zakończony. Pojęcie procesu zostaje także przywołane przez Martę Ejsmont, odpowiedzialną za sfotografowanie obiektu z ramienia samego Muzeum, która systematycznie dokumentowała przebieg prac budowlanych od 2019 roku, aż do otwarcia Muzeum:
Do tej dokumentacji podchodziłam z coraz większą świadomością spotkania z rodzącą się architekturą. Był to dla mnie nie tylko proces fotograficzny, ale swoisty dialog między mną a zmieniającą się przestrzenią. Poza aspektem dokumentalnym, rejestrującym kolejne etapy budowy, starałam się uchwycić także jej artystyczny wymiar – fascynujący świat abstrakcyjnych kształtów i faktur.
Różne spojrzenia fotografów na świetlik wewnątrz budynku Muzeum
Świetlik w obiektywie Bartosza Makowskiego:

i
Świetlik w obiektywie Nate'a Cooka:

i
Świetlik w obiektywie Marcina Czechowicza:

i
Świetlik w obiektywie Marty Ejsmont:

i
Głos fotografa to także głos zleceniodawcy
Miejsce, w którym znaleźli się fotografowie, można rozumieć co najmniej dwojako. Równie ważne co ich fizyczne położenie (tj. miejsce, z którego zostają wykonane ujęcia) jest ich położenie "systemowe", zależne od tego, na czyje zlecenie pracowali. Wspomniany wyżej Bartosz Makowski pracował na zlecenie wykonawcy, Prace Marty Ejsmont - mimo że ich źródłem była ciekawość samej autorki - szybko znalazły się w centrum komunikacji wizualnej Muzeum Muzeum. Poprosiliśmy także o komentarz Neta Cook'a, zatrudnionego przez architekta odpowiadającego za projekt MSN-u. Cook o współpracy mówi tak:
Przygotowując się do sesji zdjęciowej, odbyłem kilka rozmów telefonicznych z architektem Thomasem Phiferem, aby omówić projekt i wizualny styl fotografii. W przypadku zdjęć wnętrz Thomas chciał oddać zarówno lekkość, jak i monumentalność budynku. Oznaczało to stosowanie szerokokątnych ujęć, aby uchwycić jak najwięcej przestrzeni w jednym kadrze, oraz dążenie do jasnego, czystego efektu w postprodukcji.
A następnie dodaje:
Oprócz naszych rozmów Thomas przesłał mi plik PDF z kluczowymi ujęciami, na których mu zależało, głównie w przestrzeni atrium. Przed rozpoczęciem zdjęć, jak i w ich trakcie, wspólnie zwiedzaliśmy budynek, wybierając dodatkowe kluczowe kadry, w tym bardziej szczegółowe ujęcia atrium, głównych galerii oraz bocznych sal refleksyjnych. W przypadku zdjęć zewnętrznych, zamiast próbować uchwycić cały budynek w jednym kadrze, Thomas preferował podział na mniejsze sekcje, aby lepiej pokazać relacje między poszczególnymi elementami architektury.
„Głos fotografa” składa się więc co najmniej z dwóch elementów. Z jednej strony mamy osobiste spostrzeżenia i emocje, które fotograf odczuwa wobec budynku, z drugiej – zalecenia zleceniodawcy, z którymi musi wejść w dialog. Ponieważ żaden z tych głosów nie może zostać zagłuszony, każde zdjęcie możemy traktować jak dowód, że udało im się wybrzmieć jednocześnie.
Czytaj także: Ekspozycja świadomie wykorzystuje potencjał przestrzeni. Jakie dzieła są w nowym Muzeum Sztuki Nowoczesnej?
Marcin Czechowicz, fotograf pracujący na zlecenie miesięcznika Architektura Murator, o zderzeniu wymagań z osobistymi preferencjami pisze tak:
Współpracuję z Redakcją od dawna i wiem, że - poza oczywistym profesjonalnym charakterem materiału - główną ideą, jaka przyświeca prezentacjom realizacji jest rzetelność w ukazywaniu rzeczywistości. W tej podstawowej ramie fotograf ma duży zakres swobody w doborze środków. W przypadku sesji MSN pojawił się dodatkowy warunek: na wszystkich ujęciach miał być obecny człowiek. W związku z tym, że na ogół lubię element ludzki ujmować w kadrach przestrzeni, ta wytyczna bardzo przypadła mi do gustu.
Różne spojrzenia fotografów na okno wewnątrz budynku Muzeum
Okno w obiektywie Marcina Czechowicza:

i
Okno w obiektywie Marty Ejsmont:

i
Okno w obiektywie Nate'a Cooka:

i
Okno w obiektywie Bartosza Makowskiego:

i
Patrząc z pozycji przechodnia, przejeżdżającego samochodu i czasu
Pojęcie przywołanego już procesu dotyczy nie tylko długotrwałego budowania relacji z obiektem. Czasami zmiany w postrzeganiu zachodzą błyskawicznie, na przykład poprzez zmianę pozycji lub miejsca, z którego wykonuje się zdjęcie. W dalszej części swojej wypowiedzi, Marcin Czechowicz podkreśla:
Patrząc na powstający gmach z pozycji samochodu przejeżdżającego Marszałkowską mogłem uznać, że określony przez plan gabaryt zabudowy faktycznie wnosi tam jakąś harmonię i nie bardzo rozumiałem, o co ta cała wrzawa wokół nowego muzeum.
Kiedy jednak, już planując zdjęcia, szedłem pod Domami Centrum - tam, gdzie większość ludzi – uderzyło mnie, że z pozycji przechodnia nie da się zrobić ujęcia głównej fasady bez wystającego przypadkowo sponad niej czubka PKiN. Oczywiście wiem, że to nie jest winą projektanta muzeum, a jedynie uwarunkowań określonych planem, niemniej świeże jeszcze złudzenie porządku runęło i znalazłem się z powrotem w centrum chaosu, który zdaje się promieniować na cały kraj.
Jednak nawet przy zachowaniu stałej pozycji w stosunku do fotografowanego obiektu, twórca musi być nieustannie przygotowany na niezależne od niego zmiany. Cytując Martę Ejsmont:
Zależało mi również na zachowaniu cykliczności ujęć – na przykład z Domów Towarowych czy Pałacu Kultury, skąd można było obserwować zmieniający się plac budowy w różnych latach i porach roku.
Różne spojrzenia fotografów na bryłę Muzeum
Bryła Muzeum w obiektywie Nate'a Cooka:

i
Bryła Muzeum w obiektywie Marcina Czechowicza:

i
Bryła muzeum w obiektywie Marty Ejsmont:

i
Bryła MSN w obiektywie Bartosza Makowskiego:

i
Architektura zasłonięta i wydobyta przez człowieka
Poszczególne sesje są wypadkową indywidualnych historii, w oderwaniu od których nie da się spojrzeć na budynek. Przykładowo, decyzją ściśle związaną z intencją fotografa jest ta o unikaniu, bądź o celowym umieszczeniu ludzi w kadrze. Marcin Czechowicz podkreślił, że dostał odgórne zalecenie, aby na zdjęciach pojawili się ludzie. Szymon Starnawski, również pracujący na zlecenie miesięcznika Architektura Murator, przewijające się na jego zdjęciach postaci ludzkie argumentuje tak:
Chciałem żeby odbiorca zobaczył stan rzeczywisty, wplątując w to jakieś moje pojedyncze spojrzenia na konkretne pomieszczenie czy jego fragment. Do tego staram się dodawać jakiś element ludzki, żeby zdjęcie było bardziej żywe i uciekać od tego co jest pokazywane na wizualizacjach.
Z kolei Nate Cook, na którego zdjęciach często występują pojedyncze sylwetki ludzkie, uzasadnia swoją decyzje w jeszcze inny sposób i pisze:
W przypadku zdjęć zewnętrznych moim celem było pokazanie relacji budynku z jego otoczeniem, a zwłaszcza z Pałacem Kultury i Nauki. Aby podkreślić skalę ludzką obiektu, w większości zdjęć umieściłem ludzi.
Różne spojrzenia fotografów na klatkę schodową
Klatka schodowa w obiektywie Bartosza Makowskiego:

i
Klataka schodowa w obiekywie Marty Ejsmont:

i
Klatka schodowa w obiektywie Szymona Starnawskiego:

i
Klataka schodowa w obiektywie Marcina Czechowicza:

i
Klatka schodowa w obiektwie Nate'a Cooka:

i
Zbyt rzadko dajemy głos fotografom
Nie ma dziś dobrej opowieści o architekturze bez odpowiedniej jakości zdjęć. Jednocześnie rzadko dajemy głos fotografom, przyjmując, że ich rola jest neutralna. Czy tak jest w rzeczywistości? Jaka jest dziś rola fotograficznej interpretacji w projektowaniu i informowaniu o architekturze?
Odpowiedzi na te pytania szukaliśmy wspólnie ze współpracującymi z redakcją fotografami. Zapis towarzyszącej tym poszukiwaniom dyskusji znajdziecie w sierpniowym numerze "A-m" oraz na naszej stronie: Czy architektura wychodzi lepiej na zdjęciach? W jaki sposób uczciwie portretować budynki w czasach Instagrama?
Zobacz, jak różnią się od siebie poszczególne sesje
MSN w obiektywie Bartosza Makowskiego:
MSN w obiektywie Marty Ejsmont:
MSN w obiektywie Nate'a Cooka:
MSN w obiektywie Marcina Czechowicza:
MSN w obiektywie Szymona Starnawskiego: