Hotel Chiński w Sopocie stoi na plaży „od zawsze”. Po jednej stronie morze, po drugiej - drewniane smoki i morsy

2025-11-12 4:44

Dla mieszkańców Trójmiasta budynek Łazienek Południowych na stałe wpisał się w nadmorski krajobraz. Obiekt ma już blisko 120 lat, a obecnie mieści się w nim Hotel Zhong Hua, który w dużej mierze zachował zabytkowy styl pierwotnej konstrukcji. Najbardziej „nowoczesnym” elementem, wprowadzonym przez nową funkcję, jest... drewniano-metalowe ogrodzenie dzielące fragment plaży. Czy tego typu bariery staną się w przyszłości symbolem naszych czasów?

Biennale Wenecja 2025

Od Łazienek, przez schronisko dla młodzieży Hitlerjugend, po hotel

Budynek dzisiejszego hotelu Zhong Hua to jedna z bardziej rozpoznawalnych realizacji sopockiego wybrzeża. Obiekt powstał w 1907 roku jako Łazienki Południowe, zaprojektowane przez Paula Puchmüllera, jednego z głównych architektów Sopotu przełomu XIX i XX wieku. Obiekt wzniesiono w stylu staronorweskim, wzorowanym na średniowiecznych skandynawskich kościołach typu stavkirke. Specyfiką tego stylu były m.in. zdobienia przedstawiające smocze głowy, czy postacie fantastycznych i rzeczywistych zwierząt (między innymi delfinów, niedźwiedzi, morsów). Drewniana, bogato zdobiona bryła o charakterystycznych wieżyczkach i spiętrzonych dachach stała się jednym z symboli nadmorskiej architektury kuracyjnej tamtych czasów.

Czytaj także: Pruski urzędnik czy zasłużony architekt, a może to i to? Oto kim był Paul Puchmuller, budowniczy Sopotu

Łazienki Południowe stanowiły rozbudowany kompleks kąpielowy, podzielony na trzy strefy – dla pań, panów oraz rodzin. Od strony morza znajdowały się kabiny-przebieralnie i pomosty, a w części familijnej – nawet basen dla dzieci ze zjeżdżalnią. W budynku głównym mieściły się restauracje, kawiarnie i zakład fryzjerski, co czyniło z niego ważne miejsce spotkań i rekreacji dla kuracjuszy.

Po I wojnie światowej, w bezpośrednim sąsiedztwie łazienek, powstała baza hydroplanów kursujących między Sopotem a Niemcami. W samym budynku wciąż tętniło życie towarzyskie i kąpielowe. Kolejne zmiany przyniósł rok 1938, kiedy władze niemieckie urządziły tu schronisko dla młodzieży Hitlerjugend.

Hotel Zhoung Hua w Sopocie

i

Autor: Karolina Krasny Hotel Zhoung Hua w Sopocie

Po wojnie obiekt zachował swój wyjątkowy charakter, stając się jednym z nielicznych w Sopocie przykładów przedwojennej drewnianej architektury plażowej. Nowy rozdział w historii budynku rozpoczął się w latach 1994–1995, gdy spółka Min-Hoong rozbudowała dawny obiekt łazienek, przekształcając go w Hotel Zhong Hua. 

Kartka z "zakazem wieszania ręczników" to jedyna ozdoba metalowego płotu

Dziś obiekt funkcjonuje jako trzygwiazdkowy hotel, co samo w sobie można uznać za pozytyw: budynki zostały zachowane w pierwotnej, oryginalnej formie. Drewniana konstrukcja, styl staronorweski – nie popadły w ruinę, nie zostały zastąpione przez kolejną anonimową bryłę. Dzięki temu miejsce nadal ma swój charakter. Hotel nie jest skrajnie luksusowy, co sprawia, że może tam nocować szerszy wachlarz osób. 

Czytaj także: Plaża Romantyczna w Warszawie po trzech latach - jak się sprawdza?

Ciężko jest jednak mówić tu o idealnym scenariuszu. W przeszłości budynek pełnił rolę kompleksu kąpielowego – w strefie nadbrzeżnej znajdowały się zakłady fryzjerskie, kawiarnie i restauracje dostępne dla plażowiczów; były kabiny przebieralni, kran z bieżącą wodą, prysznice, toalety. Choć pewna forma podziału (płatna kabina vs dostęp ogólny) również wtedy istniała, to użytkowanie była relatywnie otwarte: każdy plażowicz z drobną gotówką mógł z tej infrastruktury skorzystać. W przeciwieństwie do tego, dziś fragment plaży przy hotelu jest ogrodzony metalowym płotem, z zakazem wieszania ręczników, co wizualnie i funkcjonalnie tworzy granicę między strefą „hotelową” i resztą plaży.    

Hotel Zhoung Hua w Sopocie

i

Autor: Karolina Krasny Hotel Zhoung Hua w Sopocie

Plaża ładna i plaża brzydka. Grodzenia to nie tylko bariera fizyczna

Ogrodzenie, będące pochodną komercyjnej adaptacji, wpisuje się w szerszy trend ograniczania przestrzeni - dotyczący nie tylko plaż czy terenów zielonych, ale także osiedli mieszkaniowych. W Polsce lat 90. grodzone osiedla były symbolem bezpieczeństwa i sukcesu. Za płotami, murkami i kratkami chroniono nie tylko swoją prywatność, ale też dorobek, który po transformacji zyskał szczególną wartość. Zjawisko grodzenia osiedli od lat stanowi przedmiot analiz badaczy architektury i urbanistyki. 

Czytaj także: 20 lat temu za ogrodzeniem zatrzymał się czas. Polana Świemirowska była spełnieniem marzenia o prestiżu i bezpieczeństwie

Początkowo ogrodzenia miały zapewniać poczucie bezpieczeństwa i prestiżu, jednak szybko stały się barierą nie tyle fizyczną, co społeczną i kulturową. Jak zauważa socjolog Mateusz Halawa w wywiadzie opublikowanym na łamach Strefy Designu Uniwersytetu SWPS:

„Ludzie, którzy grodzą – blok, dom, osiedle, plażę – definiują przestrzeń wokół jako brzydką i obcą. Oddzielają ją, by przynajmniej nad swoim małym spłachetkiem utrzymać kontrolę i go sobie wypięknić według uznania. Jest to też związane ze specyficznie polskim indywidualizmem. Co ważne, mamy w jego kontekście mało wypracowanych procedur w porównaniu do skandynawskich. Chodzi o procedury współpracy sąsiedzkiej, współdzielenia. Nie wiadomo, jak się dogadać z sąsiadką w sprawie wspólnego ogródka? W takim razie podzielmy go na dwie części. Ja się zajmę swoim poletkiem, a sąsiadka będzie gospodarować na swoim.”

Obecnie ogrodzenie wokół Hotelu Chińskiego nie budzi większych kontrowersji, bo łatwo jest uzasadnić powody jego powstania. Trudno więc kierować zarzuty wobec samej realizacji. Ważniejsze jest natomiast dostrzeżenie, w jaki sposób myślimy o przestrzeni i jak silnie kieruje nami podział na „moje” i „cudze”. Sytuacja ta, pokazana na przykładzie publicznej plaży, uwidacznia te mechanizmy w sposób szczególnie wyrazisty.

Architektura Murator Google News
Podcast Architektoniczny
Anna Cymer: Ależ to jest brzydkie!
Mediateka.pl
Sponsor podcastu:
Knauf