szkoły, przedszkola

Nowe szkoły polskie. Zespół szkolno-przedszkolny na warszawskim Ursynowie na ulicy Zaruby

Jako kolejną w naszym cyklu prezentujemy pierwszą szkołę publiczną powstałą na warszawskich Kabatach, projektu pracowni Macieja Siudy. Przypominamy, co o niej pisali Grzegorz Stiasny i Sonia Prószyńska, a także sam autor. Czy ten długo wyglądany przez mieszańców zespół szkolno-przedszkolny na ul. Zaruby spełnił ich oczekiwania?

Murator Remontuje: Tapetowanie
Materiał sponsorowany

Spis treści

  1. GRZEGORZ STIASNY - dzielnica: architektura Ursynowa
  2. Koncepcja szkół środowiskowych na Ursynowie
  3. Konkurs na nowy budynek szkoły na Kabatach
  4. Za mała działka zrekompensowana tarasami
  5. Typowa szkoła korytarzowa, wokół zamkniętego dziedzińca
  6. Nadmierna oszczędność w materiałach
  7. SONIA PRÓSZYŃSKA - otwarcie na otoczenie
  8. Podział na strefy wiekowe, miejsca wspólne
  9. Widoczne konstrukcja i instalacje, naturalna paleta barw
  10. Przestrzenie i sprzęty zewnętrzne
  11. Wyzwanie dla szkoły: zmiana obuwia

Architektura nie sprowadza się do projektowania budynku. Wychodzę z założenia, że zawsze stanowi ona pewną ingerencję w już zastany kontekst - społeczny, urbanistyczny i przyrodniczy. To uwikłanie architektury wymaga myślenia sieciowego i wielowymiarowego, a w praktyce sprowadza się m.in. do budowania interdyscyplinarnego zespołu" - pisał Maciej Siuda. "W przypadku projektu kompleksu oświatowego przy ulicy Zaruby w Warszawie jednym z najistotniejszych założeń było utrzymanie idei otwierania architektury, na przekór ogólnym tendencjom do nadmiernego zamykania, zabezpieczania i kontrolowania budynków i, o dziwo, także typologiom szkolnym. Otwieranie architektury udało się spełnić zarówno na poziomie dużych gestów, jak i nieistotnych detali. Wychodząc od kontekstu miasta, dzielnicy i lokalnego ekosystemu, projekt uwzględnia perspektywę sąsiadów. Dach, widoczny z balkonów pobliskich budynków, porasta łąka kwietna. Narożne wejście zaprojektowane jest w podcieniu, tak aby okoliczni spacerowicze mogli jak dawniej chodzić na skróty. Patia i podwórka wokół budynku wypełnia dzika zieleń nawiązująca do roślinności Lasu Kabackiego."

GRZEGORZ STIASNY - dzielnica: architektura Ursynowa

Ursynów to popularna południowa dzielnica Warszawy, którą ambitnie planowano jako okno wystawowe dobrobytu późnego PRL. Konkurs na jej projekt, jeszcze jako student, wygrał charyzmatyczny Jerzy Szczepanik-Dzikowski, dziś litera S w JEMS Architekci. Szefem zespołu został wielki indywidualista – Marek Budzyński. Poszczególne osiedla projektowali tej miary twórcy, co Jan Szpakowicz. Dziś po niemal pół wieku dzielnica wypełniła się, tak że trudno znaleźć wolne działki nawet dla wciąż niezbędnych szkół. Doczekała się też reportażowej monografii autorstwa Lidii Pańków (Bloki w słońcu, wydawnictwo Czarne, 2017). Tu wszystko miało być nowocześniejsze i lepsze od dotychczasowych osiedli-sypialni.

Koncepcja szkół środowiskowych na Ursynowie

Inne miały być także nowe szkoły. Zamiast tak zwanych tysiąclatek postanowiono rozwijać koncepcję szkół środowiskowych, zapoczątkowanych przez Halinę Skibniewską. Postawiono na elastyczność przestrzeni.

  • Stosowano wielokąty, umożliwiające różne aranżacje meblowe,
  • klasy grupowano w małych zespołach.
  • Całkowitą nowością była koncepcja forum uczniowskiego – centralnej przestrzeni integrującej. To z tej przekrytej świetlikiem kubatury zapewniano dostęp do wszystkich części kompleksów.
  • Przenikające się niższe i wyższe pawilony wysuwały się w stronę otaczających domów i podwórek.

Wielkie idee załamały się w obliczu fatalnego wówczas wykonawstwa oraz niechętnej nowym ideom pedagogicznym kadry nauczycielskiej. Pozostała legenda i przemyślnie zaprojektowane obiekty, łatwo poddające się do adaptacjom i rozbudowom.

Czytaj też:

Konkurs na nowy budynek szkoły na Kabatach

W konkursie z 2017 roku na projekt zespołu na Kabatach – najdalej wysuniętej części Ursynowa – sędziował Jerzy Grochulski, współautor szkół z centralnym forum i wielu innych budynków oświatowych w Warszawie i jej okolicach. Doświadczenie pokazuje, że XXI wiek w polskiej architekturze edukacyjnej to nie czas na eksperymenty. Publiczne szkoły funduje samorząd, który dba o to, by było schludnie i tanio, oraz by był w nich… parking podziemny dla nauczycieli. Publiczne szkolnictwo jest w zapaści. Rodzice mają obawy przed posyłaniem dzieci do placówek rejonowych. Na ursynowskich internetowych forach chwalili szkołę na Kabatach, bo… była nowa, więc można z nią było wiązać jakieś nadzieje.

Czytaj też:

Za mała działka zrekompensowana tarasami

Nie dostrzegali, że działka jest za mała. Budynek ledwo się tu mieści. Może gdyby był wyższy, zostałby jakiś sensowny kawałek otwartego terenu. Bryła zamyka się niczym otaczające kwartały zabudowy, tyle że jest od nich znacząco niższa. Przy południowym narożniku płot dochodzi pod same okna jednej z sal dla przedszkolaków. Całe skrzydło dla najmłodszych utopione jest poniżej otaczającego je od południa terenu. Szczupłość działki starają się rekompensować tarasy na dachach. Tyle że trzeba się natrudzić, aby tam trafić. Zazwyczaj w budynkach szkolnych są one przedłużeniem przestrzeni edukacyjnych. Tu dostęp prowadzi ze ślepych końców wewnętrznych korytarzy, odcinając od tarasu całe frontowe skrzydło.

Czytaj też:

Typowa szkoła korytarzowa, wokół zamkniętego dziedzińca

Kształty klas są w większości konserwatywne, jak w tysiąclatkach. Zamiast na przestrzenie wspólne dla uczniów, otwierają się na długie i wąskie korytarze. Największa strefa wspólna budynku to zajmująca chyba nazbyt eksponowane miejsce w narożniku przy wejściu wypełniona szafkami szatnia i, położona bezpośrednio za nią, jadalnia – obie przedzielone rzędem słupów. Zadziwia popularność szkół korytarzowych – są oszczędne licząc metraż, ale ich samorządowi inwestorzy chyba zapomnieli, że wszystkie przestrzenie takich budynków powinny służyć edukacji, a najmniej nadają się do niej wąskie korytarze. Zadziwia też popularność szkół skupionych wokół zamkniętych dziedzińców. Jedyne wytłumaczenie jakie znajduję, to nadzór. Publiczni pedagodzy z pokolenia na pokolenie przekazują chyba sobie przykazanie upilnowania dzieci i młodzieży. Zamknięte dziedzińce świetnie się do tego nadają.

Nadmierna oszczędność w materiałach

Zadziwia w końcu oszczędnościowe użycie materiałów. Szkoły publiczne są intensywnie użytkowane przez dzieci, których rodziców nie stać na edukację prywatną. Po lekcjach część pomieszczeń zazwyczaj wykorzystują jeszcze dorośli. To wszystko wpływa na wzmożone zużycie. Elewacje z cienkiej panierki tynku (zwłaszcza od strony otwartych przestrzeni publicznych) są co najmniej ryzykownym, chyba zbyt oszczędnościowym pomysłem.

Grzegorz Stiasny

SONIA PRÓSZYŃSKA - otwarcie na otoczenie

Szkoła przy ulicy Zaruby to pierwsza, wyczekiwana od dwudziestu pięciu lat szkoła publiczna na warszawskich Kabatach. Zaprojektowana w zespole z przedszkolem, tworzy układ większych i mniejszych prostopadłościennych brył. Elewacje od strony ulic nie zostały wydzielone ogrodzeniem, kontynuują miejskie pierzeje. Główne wejście mieści się w wyeksponowanym narożniku, w przyjaźnie głębokim podcieniu. Widoczna konstrukcja stropu oraz deskowanie wyróżniające pomieszczenie ochrony mają kontynuację wewnątrz budynku. Wprowadzanie materiałów z zewnątrz do środka to jeden z chętnie stosowanych przez autorów zabiegów formalnych.

Podział na strefy wiekowe, miejsca wspólne

Układ funkcjonalny klarownie wydziela niezależne strefy dla dzieci z różnych grup wiekowych. To ważne, bo mają one odmienne potrzeby psychofizyczne. Dla każdej z grup stworzono przestrzeń zewnętrzną – przylegające podwórko, taras dachowy lub wewnętrzne patio. Wspólne pozostają jadalnia, biblioteka i świetlice. Dzieci uczą się uczestnicząc, obserwując, zaglądając i podglądając, dlatego w budynku przewidziano wiele otwarć widokowych. Przeszklono fragmenty sal (a nawet pokoju nauczycielskiego), zaprojektowano okna na końcach długich korytarzy. Zajrzeć można do sal gimnastycznych, z jednego podwórka na drugie, a przechodząc obok szkoły – do klas, pokoi kadry, a nawet do śmietnika. Nowatorską formę mają szatnie – pełnowymiarowe szklenie od strony ulicy oraz wewnętrznego korytarza zmieniło te zwykle ciemne i opresyjne strefy w przestrzeń pierwszej jakości.

Widoczne konstrukcja i instalacje, naturalna paleta barw

Elementy konstrukcyjne i instalacyjne budynku szkolnego pozostawiono na widoku, także we wnętrzach. Ich wyeksponowanie ma intrygować, skłaniać do zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi. Wiele uwagi projektanci poświęcili kolorystyce. Odrzucili kolory podstawowe, jaskrawe i cukierkowe, tradycyjnie kojarzone z obiektami dla dzieci. Paleta barw inspirowana jest lokalną przyrodą. Zamiast narzucać sztywne kody kolorystyczne, architekci skoncentrowali się na osiągnięciu optymalnego efektu estetycznego. Odcienie ziemistych i drzewiastych brązów, kamiennych szarości i zgaszonej zieleni powtórzono na elewacjach, ścianach wewnętrznych, posadzkach i ślusarce. Leśnym kolorom towarzyszą połacie neutralnej bieli. Zróżnicowano kolorystyczne skrzydła i ościeżnice drzwi, w łazienkach zastosowano barwne fugi między białymi płytkami, a w świetlicach energetyzujące żółte sufity. Różnobarwne linie boisk w sali sportowej tworzą funkcjonalne dzieło sztuki. Takie intuicyjne podejście, czerpiące z potrzeb miejsca, nadaje wnętrzom subtelny, nietuzinkowy charakter.

Przestrzenie i sprzęty zewnętrzne

Wielki atut tego projektu stanowi to, że daje on użytkownikom możliwość codziennego obcowania z naturą. Zabawy w terenie mają pobudzać wrażliwość, stymulować sensorycznie przedszkolaków. Młodsi uczniowie potrzebują ruchu, jego brak utrudnia im skupienie się podczas lekcji. Natomiast starszym podwórka zapewnią możliwość intymnej rozmowy, rozładowania stresu. Te zewnętrzne przestrzenie wyposażono w wielofunkcyjne sprzęty, dostosowane do potrzeb wiekowych dzieci: drewniane belki-siedziska, niskie metalowe blaty, piaskownice, miejsca do upraw. Być może uczniowie zaskoczą projektantów swoją pomysłowością: żwirek wypełniający strefy zieleni jest wszak rewelacyjnym materiałem do budowy fortec, a największą frajdę stanowi kopanie głębokich fos w warstwach stropodachu odwróconego…

Wyzwanie dla szkoły: zmiana obuwia

Wypracowania praktycznego rozwiązania wymaga konieczność zmiany obuwia, tak aby dzieci mogły korzystać z podwórek w trakcie krótkich przerw. We wnętrzu szkoły brak przestrzeni rekreacyjnych, które pełniłyby analogiczne funkcje, jak te na zewnątrz, dostarczały bodźców innych niż sale lekcyjne. Dobierając roślinność, projektanci postawili na gatunki naturalnie występujące na okolicznych łąkach i nieużytkach, odporne na zadeptanie. W strefach dla przedszkolaków przewidziano rośliny bardziej kolorowe, szczególnie te lubiane przez motyle.

Sonia Prószyńska

Połączenie z pobliską naturą wzmacniają pojawiające się pośród zieleni meble edukacyjne. Wielkie stoły, donice z ogródkiem warzywno-ziołowymi, liczne wieloosobowe ławki czy też kącik do śpiewania przy sali muzycznej zachęcają do nauki na zewnątrz. Zewnętrze budynku przenika się z jego wnętrzem. Kolory i tekstury elewacji przenikają na wewnętrzne ściany sal lekcyjnych i korytarzy. Parapety widoczne na całej elewacji znajdują swoją kontynuację w blaszanym wykończeniu attyk, a wyznaczone w ten sposób linie elewacyjne mają swoje odzwierciedlenie w rozwiązaniach wnętrz, tworząc podziały materiałowe i kolorystyczne, np. na ścianach sali gimnastycznej. Elementy, które zwykle są traktowane jako dodatkowe, stają się integralną częścią projektu. Rampy dla osób z niepełnosprawnościami są wpisane w małą architekturę podwórek w sposób inkluzywny i spójny, a w szatniach przy sali gimnastycznej znajdują się wspólne toalety integracyjne. Architekturę edukacyjną i włączającą uzupełniają poidełka i budki dla ptaków. Nasadzenia z niektórych kwiatów na terenie przedszkola stanowią z kolei naturalne domy dla motyli i owadów. Ze względów edukacyjnych w wybranych miejscach budynku odsłonięte zostały zasady projektowania." - pisał projektant. W szkole "Pojawia się dużo inspirujących miejsc do spacerów, dają one możliwość niewracania po własnych śladach lub chowania się. (...) Na zamknięciu większości korytarzy pojawiają się duże przeszklenia, przez które, niczym przez dziurkę od klucza, uczniowie mogą do siebie zaglądać. Biegiem czy wzrokiem – dzieci bardziej przemierzają budynek szkoły niż się w nim po prostu znajdują." - Maciej Siuda

Oprac. Julia Jankowska

Zobacz też: