W 2017 roku minęło trzydzieści lat od śmierci Bohdana Lacherta. Ostatnia jego i Józefa Szanajcy duża wystawa miała miejsce na przełomie 1980 i 1981 roku w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Teraz to samo muzeum udostępniło jedno z wnętrz, by przypomnieć twórczość Lacherta (Awers/ rewers. Architekt Bohdan Lachert, do 2 kwietnia). W przypadku tego architekta – trzy dekady to morze czasu, a rosnący dystans pozwala na podsumowanie. Wystawa wrocławska, może zbyt zwarta, nagromadzona, bez rozmachu, ale pełna staranności i potrzeby prezentacji jak największej liczby pamiątek, pokazuje jak w pigułce losy jego projektów. Organizatorzy wyraźnie chcieli powiedzieć więcej niż może zaoferować muzealne wnętrze, poprzez gabloty, ekrany i nadwieszone fotografie przypominające warsztat architekta. Lachert występuje tu jako samoistny twórca, choć zawsze z Szanajcą w tle. Bo jak oddzielić indywidualność Bohdana od twórczej myśli Józefa, skoro razem tak błyskotliwie wystartowali w końcu lat 20., a ich nazwiska gwarantowały szczyt nowatorskiego architektonicznego myślenia? Lachert przeżył Szanajcę o blisko pół wieku i między innymi o tym jest ta wystawa. Odważny, strice modernistyczny, rodzinny dwór Lachertów w Ciechankach był do śmierci Szanajcy w 1939 roku jedyną samodzielną realizacją Lacherta.
Wystawa balansuje ten trudny w obiektywnym ujęciu problem: stara się pokazać Lacherta i Szanajcę do wojny, a potem bogaty, choć wyraźnie odmienny obraz twórczości tego pierwszego architekta. Miał on swój udział w licznych zagranicznych realizacjach, ale i w newralgicznych miejscach odbudowywanej Warszawy. Wówczas przeciwwagą dla subtelnych, awangardowych willi Saskiej Kępy stało się monumentalne założenie Muranowa na wyniosłym od gruzów żydowskiej dzielnicy usypisku, rozległe założenie cmentarza żołnierzy radzieckich czy wtopione we fragmenty Marszałkowskiej, Targowej albo Nowego Światu pojedyncze indywidualne realizacje. Wystawa nie narzuca odpowiedzi na pytanie kogo zapamiętać: Lacherta z lat awangardy międzywojennej, czy poszukującego, trudnego do zdefiniowania architekta czasów PRL-u. A dodajmy, że był on także teoretykiem architektury. W Rozważaniach o niektórych cechach twórczości architektonicznej powtarzał za Romanem Ingardenem, że twórca nigdy nie może być zrozumiany natychmiast i do końca – jeśli ma być twórcą. Zawsze wyprzedza odbiorcę odkrywając nowe obszary przeżyć. Pisząc tak, dawał czytelnikowi klucz do swojej twórczości. Wrocławska wystawa przypomina jego sylwetkę poprzez zbiory Muzeum Architektury, gdzie spoczywa gros spuścizny architekta. Dzięki wysiłkom kuratorki, Katarzyny Uchowicz, wzbogacona została pamiątkami od rodziny Józefa Szanajcy. Z niezmienną przyjemnością obejrzeć więc można starannie rysowane projekty z użyciem modnego kroju liter, liczne szkice-notatki ze wzruszającymi detalami, uwagi na marginesach, próby zastosowania mondrianowskich zestawów barwnych czy zmagania z konstrukcją mebli. Wystawie towarzyszy obszerny katalog, pierwszy tak rzetelny dotyczący dorobku Bohdana Lacherta.