Prowadzisz firmę Designbotic, ale nie jest to typowe biuro projektowe. Czym się zajmujecie?
Przede wszystkim jesteśmy grupą osób, które często mają wykształcenie architektoniczne, ale zajmują się bądź pasjonują programowaniem komputerowym. W większości znamy się już od kilku dobrych lat. Wykonujemy analizy, przygotowujemy narzędzia dla architektów, a także prowadzimy badania. Wiąże się to z poszukiwaniem dość nieoczywistych kierunków. Uogólniając, można powiedzieć, że nasze działania są związane z programowaniem, geometrią oraz ze zdrowiem czy środowiskiem.
Na Waszej stronie internetowej można zauważyć, że działania biura są bardzo różnorodne. Czy możesz podać przykłady dwóch projektów, które zajmują w przekroju Waszej działalności skrajne pozycje?
Myślę, że mogę wskazać nawet trzy różne kierunki naszych działań. Pierwszy to współpraca z architektami. Wykonujemy analizy i symulacje do projektów architektonicznych, np. niedawno projekt rozbudowy uniwersytetu w Szczecinie, przy którym współpracowaliśmy z Roark Studio, zdobył wyróżnienie. Drugi to opracowywanie oprogramowania, które architekci czy specjaliści z innych firm będą mogli wykorzystywać w swojej pracy. Trzeci to działania na polu eye trackingu, czyli okulografii czy elektorencefalografii. Jest to pogranicze neuronauki i architektury, a więc badania bezpośrednio związane z człowiekiem.
Kogo, poza programującymi architektami, zatrudniacie w firmie?
Pracuje z nami m.in. Agnieszka Mikołajczyk-Bareła, która zajmuje się uczeniem maszynowym. Napisała na ten temat rozprawę doktorską oraz jest jedną z twórczyń pierwszego polskiego czatu GPT w ramach działań firmy VoiceLab.AI. Wojtek Radaczyński jest z kolei inżynierem budownictwa. Każda z tych osób, bez względu na wykształcenie, programuje. Martinas Bernecki wcześniej działał jako architekt, a teraz zajmuje się także uczeniem maszynowym. Jest u nas dużo osób po studiach architektonicznych, które może się nimi zawiodły, a może po prostu nie odnajdują się w zawodzie. Szukają oni innej profesji, ale jednocześnie odczuwają głód architektury. Myślę, że jesteśmy dobrym miejscem, dla ludzi, którzy chcą pracować wokół niej, a jednocześnie interesuje ich programowanie. Oczywiście są też osoby zajmujące się księgowością czy sekretariatem, bez których firma nie miałaby szansy tak się rozwijać.
Jak duży jest Designbotic? Jak długo już działacie?
Jesteśmy zespołem około 12 osób. Zaczęliśmy z Kubą Bladowskim we dwóch, zakłądając firmę dwa i pół roku temu. Po ponad roku zaczęliśmy zatrudniać innych specjalistów. Czyli rozwijacie się dość prężnie. W trakcie konfrontacji Młodzi do Łodzi często pojawiały się stwierdzenia, że architekci nie potrafią prowadzić firmy.
Czy stosujecie jakieś systemy do zarządzania?
Wiele osób nie potrafi zarządzać firmą, bo nie mieli gdzie się tego nauczyć. Przed rozpoczęciem działalności przeszedłem kursy zwinnej metodologii. Odbyłem szkolenia stacjonarne i przeczytałem na ten temat wiele książek. Takich narzędzi jest bardzo dużo, trzeba po prostu po nie sięgnąć. My korzystamy głównie z tych służących do zarządzania projektami, przeznaczonych do działań związanych z programowaniem albo wdrażaniem projektów. Jeśli jest się osobą zarządzającą czy prowadzącą firmę, trzeba sobie uzmysłowić, że zmienia się nasza rola. Tak jak księgowy nie zajmuje się projektowaniem, tak osoba prowadząca projekt również tego nie powinna robić. Jej zadaniem nie jest projektowanie, a dostarczanie wszystkich narzędzi. Powiedziałeś, że wielu ludzi z którymi pracujecie,odeszło od architektury, ponieważ zawiedli się trochę na niej.
Jak było w Twoim przypadku?
W czasie studiów, razem z Kubą Grabowskim, wygraliśmy trzy międzynarodowe konkursy studenckie. W związku z tym zaczęliśmy się pojawiać w telewizji i w radio. Wtedy myślałem, że architektura będzie moim zawodem. Po odbyciu praktyk szybko zrozumiałem, że nie chcę przechodzić przez etap początkowy. Dotarło do mnie, że będę musiał poświęcić wiele lat, pracując gdzieś, żeby w końcu móc być właścicielem biura. Rozpoznawalnym architektem zostaje się dopiero po czterdziestce. Na drugim roku studiów zacząłem się uczyć programowania w architekturze i założyłem związane z tym koło naukowe. Niedługo później z Adrianem Krężlikiem stworzyliśmy firmę, która zajęła się szkoleniem architektów w tej dziedzinie. Ciągły rozwój w zakresie programowania jest niesamowicie ciekawy. Efekty są dużo szybsze niż w architekturze. Jest grupa osób, która lubi architekturę, ale jednocześnie bardzo interesują ją algorytmy. Wiele z nich porzuca wizje siebie jako architekta, myślę, że mają na to wpływ po prostu ciekawość i chęć ciągłego rozwoju.
Masz rację. Zanim zaczniemy być niezależnymi architektami i będziemy zarabiać godziwe pieniądze, musimy przez dłuższy okres ciężko pracować. Myślisz, że to wynika ze specyfiki zawodu? Czy coś jest nie tak z programem studiów, skoro jeszcze tyle wiedzy musimy po nich zdobyć?
Pracuję na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej w Katedrze Sztuk Wizualnych. Przede wszystkim nie jesteśmy uczeni zarządzania, nie mamy potrzebnych w biznesie kontaktów, nie wiemy, jak rozmawiać z deweloperami, musimy też zdobyć jakąś renomę, ponadto architektura wiąże się z dużym ryzykiem. Rozumiem, że wiedza wymaga czasu, nie da się tego przeskoczyć. Poza tym do odnoszenia sukcesów potrzebny jest cały zespół. W programowaniu można być geniuszem i stworzyć np. Facebooka, ponieważ miało się pomysł i narzędzia. W architekturze tak się nie da. Jest tu za wiele czynników: proces, inwestor, marka, renoma, kontakty.
Odniosłeś się do działalności z Adrianem Krężlikiem, rozumiem, że chodziło o Architekturę parametryczną. Zajmowaliście się tam czymś jeszcze poza szkoleniami?
Zajmowaliśmy się tylko typowymi szkoleniami z programowania. Poza nimi organizowaliśmy też szkołę letnią i szkołę zimową. To były tygodniowe wyjazdy, m.in. do Gdyni czy Zakopanego, podczas których staraliśmy się coś fizycznie zbudować, np. jakiś pawilon.
Jak oceniasz zapotrzebowanie na takie doszkalanie? Ja np. zawsze się źle czułam, pracując w nowym oprogramowaniu i ciężko mi było się samej go uczyć. Zastanawiam się, czy wymaga to jakichś specjalnych predyspozycji, których nie mam, czy to tylko mój wewnętrzny opór.
Przede wszystkim uważam, że nie każdy musi to potrafić. Architekci znają wiele dziedzin, ale w żadnej z nich nie są specjalistami. Kiedy musimy poświęcić się jednej specjalizacji, tracimy ogólny ogląd. Myślę, że prowadzący projekty na pewno powinni wiedzieć, jakie są narzędzia i ogólne zasady oraz ograniczenia w korzystaniu z nich. Uczenie studentów traktuję w taki sposób, że chcę im pokazać skalę możliwości. Jeśli będą im one potrzebne, to wtedy nauczą się je wykorzystywać. Najpierw powinien być cel, a dopiero po nim ma się pojawić narzędzie. Żeby to robić dobrze, na pewno trzeba się w tym dobrze czuć, ale nie każdy musi dysponować taką wiedzą. Najważniejsze, żeby każdy miał szansę dowiedzieć się o jej istnieniu.
Opowiedz więcej o swojej działalności na Politechnice Gdańskiej.Jak tam się znalazłeś i co jeszcze tam robisz?
Po studiach poszedłem na doktorat, a potem zostałem zatrudniony jako asystent. Zająłem się zagadnieniem programowania w architekturze. Z doktoratu zrezygnowałem po dwóch i pół roku, bo chciałem się poświęcić założeniu własnej firmy. Na politechnice zostałem, bo dostałem międzynarodowy grant. Zajmuję się projektem o nazwie Greencoin. Sześć jednostek prowadzi w nim badania dotyczące wprowadzenia waluty cyfrowej w Gdańsku. Od sierpnia br. będzie działał otwarty system, który ma gratyfikować mieszkańców za proekologiczne aktywności.
Zajęcia, które prowadzisz, są obowiązkowe czy wybieralne?
Przede wszystkim wybieralne, w takich też najlepiej się czuję. Nie chcę udawać, że jestem architektem i uczyć projektowania. To, czym się zajmuję na uczelni, ma niewielki zakres, ale to lubię. Prowadziłem np. zajęcia z origami w architekturze. Studenci uczyli się robić krzywoliniowe fasady. Jest to proste, kiedy zna się geometrię i matematykę. Staram się uczyć studentów nie tylko obsługi oprogramowania. Chcę, aby mieli świadomość, że wielu przedmiotów nie uczyli się na marne, bo mogą dzięki nim znajdować zaskakujące rozwiązania.
Jak oceniasz zainteresowanie nowymi technologiami wśród studentów?
Moim zdaniem jest ono mniejsze niż kiedyś. Dotyczy to nie tylko naszego wydziału, lecz uczelni w całej Polsce. Moje pokolenie miało pewien głód programowania, może dlatego, że było dla nas mniej dostępne. Sami się go nauczyliśmy, założyliśmy koło naukowe, organizowaliśmy warsztaty, budowaliśmy drukarkę 3D, jeździliśmy do Londynu na festiwal druku 3D. Obecnie próbowaliśmy reaktywować koło naukowe, które kiedyś założyłem, ale się nie udało. Studenci są mniej zainteresowani oprogramowaniem i chcą poświęcać na nie mniej czasu, niż kiedyś.
Wszyscy robią teraz makiety ręcznie?
Tak, a powinno się korzystać i z jednego, i drugiego. Makiety fizyczne oraz modele cyfrowe mają inne cele. Nie powinno być tak, że jesteśmy świetni w działaniu „szwajcarskim”, gdzie królują makiety, a nie potrafimy zrobić modelu BIM, zawierającego ogrom informacji, które możemy inteligentnie wykorzystać. Jedno drugiego nam nie zastąpi.
Na wydarzeniu Młodzi do Łodzi zająłeś się sztuczną inteligencją. Jak oceniasz potencjał AI w odniesieniu do architektury?
Pojawiły się już głosy, że graficy czy muzycy, będą mieli mniej zadań, bo w tych najprostszych wyręczy ich sztuczna inteligencja. Podobnie do greenwashingu, mamy teraz coś, co moglibyśmy nazwać AIwashingiem. Bardzo łatwo jest coś wygenerować, a potem wrzucić na LinkedIn czy inną stronę internetową i podpisać, że zastosowało się w tym sztuczną inteligencję. Tymczasem nie jest ona niczym innym niż istniejące od dawna algorytmy. Wcześniej nazywano to statystyką, później uczeniem maszynowym, teraz mamy AI. W firmie często mierzymy się z takim problemem, że choć mamy specjalistów w tej dziedzinie i stosujemy te narzędzia, to zastanawiamy się, jak to nazywać. Teraz wszystko podpisywane jest jako AI, bo jest to chwytliwe, a także nie do zweryfikowania. Sztuczna inteligencja może nam ułatwić pracę, ale na pewno nie zastąpi myślenia. Jeśli ktoś zajmie nasze miejsce, to będą to architekci mądrze używający tego narzędzia, a nie sama AI. Podobnie jak wizualizacje zostały zastąpione przez szkice, a rapidografy przez AutoCAD-a. Same budynki nie zmieniły się jednak diametralnie. Nasza dziedzina jest zbyt skomplikowana i zbyt mało usystematyzowana, żeby w pracy mogła zastąpić nas AI. W przypadku grafików, czy muzyki jak najbardziej, ale nie architektów.
W jaki sposób w takim razie mądrze posługiwać się tym narzędziem? Jakie mogą być potencjalne zagrożenia i co robić żeby ich uniknąć?
Nie widzę zagrożenia za strony samego narzędzia. Szkodliwe może być tylko jego bezmyślne używanie, bez zrozumienia, jak działa. Możesz powiedzieć, w jakich działaniach sztuczna inteligencja będzie nam pomocna? Na pewno w pierwszym etapie projektowania podczas poszukiwania formy. Taki Midjourney działa podobnie do człowieka. Z reguły nie wymyślamy nic nowego. Szukamy inspiracji, oglądamy strony internetowe, tworzymy moodboardy. To, co powstaje, jest wynikiem tego, co wcześniej widzieliśmy. Algorytmy działają podobnie – generują nowy obraz na podstawie tego, co już jest w internecie. Możemy zatem, zamiast przeglądać strony internetowe, wpisywać hasła do takiego generatora obrazów. Ważne może okazać się przewidywanie wyników symulacji, przykładowo wiatru czy nasłonecznienia, które bez wykorzystania algorytmów są czasochłonne. AI może nam dać przybliżoną, szybką odpowiedź, która oczywiście będzie później wymagała weryfikacji.
Sama staram się działać na różnych polach architektury. Mam jednak taki problem, że chociaż interesuje mnie wiele aspektów, nie potrafię porzucić projektowania. Jak poradziłeś sobie z tym, żeby się nim nie zajmować?
Od początku studiów wyobrażałem sobie siebie jako architekta we wspomnianej już Szwajcarii. Jednak z tym wyobrażeniem wygrała ciekawość. Zawsze gdy myślałem o architekturze, chciałem zrobić coś nowego, pójść krok dalej. Architektura jest mi bliska, ale rozwój myśli, nauki czy narzędzi pociąga mnie bardziej. Przykładowo w projekcie Greencoin, który prowadzę, nie ma ani trochę architektury, jest za to pogoń za czymś nowym, za technologią, eksperymentem i badaniem.
Czy zauważyłeś, że coraz więcej osób odchodzi od klasycznego uprawiania architektury?
Na studia architektoniczne decydują się osoby, które są ciekawe, pracowite i musiały wcześniej poświęć swój czas, żeby się na nie dostać. Nie da się ukryć, że żyjemy dzięki temu, że mamy pieniądze. Architektura nie zapewnia nam finansowego komfortu. Początek ścieżki zawodowej jest pod tym względem bardzo trudny w porównaniu z innymi dziedzinami. Myślę, że nie każdy ma na tyle uporu, żeby poświęcić swoje czas, budżet czy młodość. To nie jest zły kierunek. Myślę, że powinniśmy mieć cały czas z tyłu głowy, że to jest tylko praca. Architekturą świata nie zbawimy.
Pamiętam, że kiedy ja studiowałam, rzeczywiście żyło się architekturą. Dominowała ona nawet w czasie wolnym. Masz kontakt ze studentami, czy zauważasz, że podchodzą oni teraz do tego „w zdrowszy” sposób?
Myślę, że powinniśmy uczyć młode pokolenia nie tego, jak ciężką pracą osiągnąć sukces, ale jak zrobić to sprawnie i szybko. Widzę to podczas rozmów rekrutacyjnych. Kandydaci chcieliby mieć więcej wolnego, wyższe zarobki. I to jest jak najbardziej zrozumiałe. Może gdybyśmy widzieli architekturę tylko jako pracę, która musi być dobrze wykonana i odpowiednio wynagrodzona, umielibyśmy ją sobie lepiej zorganizować, co przełożyłoby się na korzyści finansowe. Studenci teraz są bardziej bezpośredni, pytają konkretnie co mają zrobić, szanują swój czas. Na początku było to dla mnie szokiem, a teraz myślę, że takie priorytety przyniosą im korzyści. Chodzi o to, żeby na pierwszym miejscu stawiać swoje zdrowie, a dopiero na kolejnym pracę.
Czyli możemy się od tego pokolenia uczyć. A czego Ty nauczyłeś się od swoich studentów?
Bardzo wyraźnie widać, że nie robią oni więcej, niż trzeba. Szanują swoje życie.
Absolwent Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej. Współzałożyciel firmy Designbotic, zajmującej się zastosowaniem symulacji komputerowych, projektowania parametrycznego oraz algorytmów w architekturze. Jednym z głównych projektów firmy jest produkt NextDesigner, który dzięki wykorzystaniu algorytmów optymalizujących oraz uczenia maszynowego pozwoli na wygenerowanie możliwych rozwiązań architektonicznych na potrzeby przeprowadzenia analizy chłonności działki.Pracownik naukowo-dydaktyczny Politechniki Gdańskiej. Kierownik polsko-norweskiego projektu Greencoin mającego na celu opracowanie funkcjonującej w Gdańsku alternatywnej miejskiej waluty opartej o generowanie wartości poprzez aktywności proekologiczne z wykorzystaniem nowych technologii. Autor licznych publikacji naukowych, popularno-naukowych oraz książki Współczesne projektowanie parametryczne w architekturze