Muzeum Katyńskie

i

Autor: archiwum serwisu Z zamykającego wystawę budynku działobitni odwiedzający prowadzeni są schodami w wysokiej i wąskiej szczelinie rozcinającej wał cytadeli na położony ponad 8 metrów wyżej plac przed wejściem do muzeum. Fot. Marcin Czechowicz

Wrażliwość dwóch pokoleń – o Muzeum Katyńskim Krzysztof Mycielski

2015-12-30 10:55

Muzeum łączy w sobie wrażliwość dwóch pokoleń. Zawiera zarówno podręcznikowy przekaz i elementy martyrologiczne, jak i współczesne abstrakcyjne przestrzenie odwołujące się do indywidualnej wyobraźni. Wystawę o charakterze edukacyjnym i symbolicznym zaprojektował siedemdziesięcioletni rzeźbiarz Jerzy Kalina, architekturę trzydziestolatkowie z pracowni Brzozowski i Grabowiecki – pisze architekt i krytyk architektury Krzysztof Mycielski.

Chyba każdy, kto w PRL odwiedził cmentarz wojskowy na warszawskich Powązkach, zapamiętał trawnik katyński. Pusty skrawek terenu pośród drzew z setkami palących się zniczy oskarżał władzę zbudowaną na kłamstwie. Nigdy potem, również poza Polską, nie widziałem przestrzeni tak wymownej i tak jednocześnie skromnej. Chociaż od tamtego czasu upłynęły lata, w których rodziny katyńskie doczekały się odtajnienia dokumentów, identyfikacji zaginionych, godnych cmentarzy na Wschodzie, a nawet potępienia zbrodni przez rosyjską Dumę, wciąż aktualne pozostaje pytanie o język, którym wyrażamy narodowe emocje. Otwarte niedawno Muzeum Katyńskie nie jest dziełem minimalistycznym.

Być może proste gesty, bezbłędnie odczytywane przed 30 laty, dziś stałyby się hermetyczne. Paradoksalnie im bardziej oddalamy się od wojny, tym więcej pozostaje do opowiedzenia. Muzeum łączy w sobie wrażliwość dwóch pokoleń, co czyni go miejscem mądrze wyważonym. Ludzie wychowani w etosie II Rzeczpospolitej, w czasie wojny, ale również i po niej, przemawiają tu językiem narodowych i religijnych symboli. Ich wypowiedź została dopełniona przez młodych architektów poszukujących przestrzennej formuły dla dzisiejszej narracji historycznej. Muzeum zawiera zarówno podręcznikowy przekaz i elementy martyrologiczne, jak i współczesne abstrakcyjne przestrzenie odwołujące się do indywidualnej wyobraźni. Wystawę o charakterze edukacyjnym i symbolicznym zaprojektował siedemdziesięcioletni rzeźbiarz Jerzy Kalina, architekturę trzydziestolatkowie z pracowni Brzozowski i Grabowiecki.

Muzeum Katyńskie

i

Autor: archiwum serwisu Tunel śmierci zaprojektowany przy wyjściu z kaponiery przez Jerzego Kalinę. Fot. Marcin Czechowicz

Muzeum zlokalizowano na terenie cytadeli w zaadaptowanej do tego celu kaponierze. Autonomiczna przestrzeń skupienia, wykreowana wśród drzew i starych ceglanych obiektów wojskowych, idealnie współgra z muzealną dramaturgią. Projektanci umiejętnie wykorzystali potencjał miejsca, rozpoczynając katyńską historię w dwuhektarowym parku przed wejściem do muzeum, a następnie poprzez przestrzeń edukacyjną we wnętrzach kaponiery sprowadzili odwiedzających pod ziemię, gdzie na najniższej kondygnacji opowieść o losach polskich oficerów zamienia się w grozę.

Uniknięto przy tym łatwych emocji. Najmocniejsze wrażenie pozostawią zapewne na odwiedzających tzw. relikwiarze – setki otwartych ceramicznych urn z wydobytymi z masowych grobów przedmiotami. Pędzle do golenia, orzełki, grzebienie, modlitewniki, nożyczki do paznokci, guziki od mundurów, wykonane z łusek pióra, nieśmiertelniki, które można obejrzeć z bliska, należały do konkretnych osób. Zdjęcia oficerów i listy do rodzin to drugi, równie ważny, motyw wystawy. Tak totalne sformatowanie historii na los pojedynczych ludzi, o których pamięć starano się zniszczyć, robi wielkie wrażenie. Architekci starali się nie konkurować z ekspozycją. Kolebkowe wnętrza kaponiery potraktowali z konserwatorskim pietyzmem, pracowicie ukrywając projektowane instalacje. Wszystkie interwencje w zabytkową strukturę wykonali w betonie architektonicznym barwionym w masie na kolor cegły, przez co wyciszyli współczesne formy. W tym duchu potraktowali elementy wzmacniające starą konstrukcję, a także klatkę schodową spinającą kondygnacje kaponiery oraz abstrakcyjne, symboliczne przestrzenie, które zamykają wystawę.

Muzeum Katyńskie

i

Autor: archiwum serwisu Ekspozycja w kolebkowych wnętrzach kaponiery. Instalacje poziome ukryto w warstwach podłogi, zaś piony w przewiertach w grubości murów. Fot. Marcin Czechowicz

Opowieść katyńska kończy się w starej działobitni, gdzie ustawiono tablice z nazwiskami pomordowanych. Stąd odwiedzający muszą dostać się z powrotem na położony ponad osiem metrów wyżej plac przed wejściem. Prowadzeni są schodami w wysokiej i wąskiej szczelinie rozcinającej wał cytadeli – dramatycznej przestrzeni rozpiętej między śmiercią a życiem. Na sięgających ku niebu ścianach odnajdą gdzieniegdzie odciśnięte w betonie orzełki i guziki – jakby echo treści, której doświadczyli na wystawie.

Ci, którzy potrzebują windy zaprowadzeni zostaną do równie ekspresyjnej, wysokiej i ciemnej kubatury, do której od góry ledwie wsączają się promienie słońca. W słynnym projekcie Muzeum Żydowskiego w Berlinie Daniel Libeskind posłużył się złożoną narracją, nakierowując ludzi na kolejne ekspresyjne przestrzenie o na wskroś symbolicznym charakterze. Architektura była tak mocna w wyrazie, że z trudem udało się wkomponować w nią późniejszą ekspozycję. Autorzy Muzeum Katyńskiego, chociaż wybrali podobną drogę bogatej narracji wyrażonej dramatycznymi sekwencjami przestrzeni, zachowali znacznie więcej umiaru. Zapewne w podświadomości mieli wymowną ciszę katyńskiego lasu.