Architektura jako zawód

Dlaczego architekci mało zarabiają? W jaki sposób sami sobie tłumaczą niskie stawki i pensje?

2024-08-09 11:37

Wyjątkowy zawód, który wymaga wielu wyrzeczeń? Dlaczego w architekturze tak mało się zarabia? W jaki sposób niskie stawki i pensje tłumaczą sobie sami architekci i architektki? Jakie maja pomysły na to, by pasja i poświęcenie zaowocowały adekwatnym poziomem zarobków?

Murator Remontuje: Tapetowanie
Materiał sponsorowany

Jerzy Szczepanik-Dzikowski: Dlaczego architekci mało zarabiają? (...) Otóż jest tak, że architekci, literaci, malarze, rzeźbiarze, po części aktorzy są źle opłacani. Polega to po prostu na tym, że w tych zawodach występuje ogromnie dużo tego, co jest niewycenialne bezpośrednio. I wszystko to, czym jest dla nas architektura, nie sprowadza się do organizacji procesu budowlanego, technologii czy techniki, ale dotyczy tego, czego nie da się zwymiarować. To jest i cała problematyka społeczna, i problematyka artystyczna, i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze – mnóstwo rzeczy można wymienić. Od psychologii przez robienie rzeczy pięknych (...) Tę „nadbudowę” tylko wtedy można wycenić prawidłowo albo dostawać za nią przyzwoite pieniądze, gdy jest na to odpowiednio duże zapotrzebowanie."

Inspiracją do treści lipcowego numeru "Architektury-murator" był panel dyskusyjny Wartość pracy architekta, który odbył się 5 marca 2024 roku na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej.

  • Wydarzenie organizowane przez Oddział Warszawski SARP i Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej zostało pomyślane jako wznowienie dyskusji na temat jakości i wartości architektonicznej pracy.
  • Uczestnictwo studentów miało pomóc w stworzeniu platformy do zmian na lepsze.

Moderatorem debaty był Piotr Żabicki z pracowni Kuryłowicz & Associates, panelistami zaś: Jerzy Szczepanik-Dzikowski – współzałożyciel i wspólnik JEMS Architekci, Wojciech Kotecki – współzałożyciel i wspólnik BBGK Architekci, a także Aleksandra Wasilkowska – założycielka i właścicielka Aleksandra Wasilkowska Architecture Studio. Powiedziano wówczas wiele ważnych rzeczy, które warto nieustannie przypominać. Wynika z nich bowiem, że warunki pracy architektonicznej pełne są niuansów, które dla jednych są realną przeszkodą, a dla innych kolejną wymówką. Zanim przejdziemy do formułowania postulatów, życzeń, oskarżeń lub wyrazów poparcia dla określonych środowisk, warto sprawdzić, jaka jest dziś wartość pracy architekta: opublikowaliśmy realne stawki oferowane bądź oczekiwane za architektoniczną pracę. Debatę można obejrzeć na profilu na Facebooku Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej i na You Tube, a poniżej prezentujemy jej skrót.

Wartość pracy architekta

i

Autor: Agnieszka Popek-Banach i Kamil Banach

Krzysztof Koszewski, dziekan Wydziału Architektury PW: Chociaż wartością są nie tylko pieniądze, odniosę się jednak do pieniędzy i twardych danych. Jeżeli zajrzymy do ministerialnego serwisu śledzącego ekonomiczne losy absolwentów (ELA), to dostrzeżemy, że absolwenci wydziałów architektury zaniżają średnią zarobków absolwentów uczelni technicznych. Tak się dzieje również w przypadku Politechniki Warszawskiej.

Aleksandra Wasilkowska, Architecture Studio: Robię przeciętnie trzy, cztery duże projekty budowlane i średnio trzy scenografie rocznie. Scenografie staram się wykonywać po stawkach w euro. Dzięki temu mogę realizować np. projekt szkoły gdzieś w jakiejś małej miejscowości. Ponieważ wkładamy w niego bardzo dużo pracy, robimy szereg wariantów, walczymy o różne rzeczy, również ideowe – żeby ta szkoła była dostosowana do bardzo różnych grup. (...) Często spieramy się z zamawiającym, by np. móc zrobić ogród deszczowy, a burmistrz danej wsi nigdy o takim rozwiązaniu nie słyszał. Walczymy tak długo, aż to się udaje. Chociaż to jest kompletnie nieopłacalne. Więc w pewnym sensie ten research, który robimy, czy ta walka i aktywizm są bilansowane przez projekty realizowane w świecie opery. Tak to więc funkcjonuje biznesowo.

Czytaj też:

Jerzy Szczepanik-Dzikowski, JEMS Architekci: Biuro architektoniczne nie jest przedsiębiorstwem. Nie jest firmą, która działa na zasadzie tego, ile muszę włożyć i ile mogę wyjąć. Cała ekonomika biura architektonicznego kręci się wokół zadań, które są do podjęcia, a nie wokół pieniędzy, które są do zarobienia. Oczywiście jest zupełnie jasne, że wszyscy chcemy je mieć, potrzebne są nam te pieniądze, aby móc wykonywać projekty, uprawiać swój zawód, ale punktem wyjścia do naszej pracy nie jest pieniądz. Jest niezbędny, ale jednocześnie nie jest tym, co znajduje się w centrum naszego zainteresowania.

Wojciech Kotecki, BBGK Architekci: Podstawą do tego, żebyśmy mogli ten zawód wykonywać, jest traktowanie go jako po prostu takiego, który musi funkcjonować też w realiach ekonomicznych. Działalność pracowni architektonicznej przede wszystkim jest działalnością przedsiębiorstwa, które musi kalkulować wszystkie ryzyka, fakturować wszystkie poprawki (co do jednej). I przede wszystkim z każdej najmniejszej działalności musi wypracować mały zysk. Dzięki temu stać nas na to, żeby zrobić za darmo np. projekt remontu pobliskiego kościoła. Przedsiębiorstwo jest w stanie ponieść taki koszt. Zbudowanie sprawnej organizacji, również pod kątem finansowym, sprawia, że firma może być wykorzystywana do różnych rzeczy. Może chodzić o to, aby jej właściciele jeździli fajnymi samochodami, może być też robić projekty, które są wartościowe i które mają znaczenie. Natomiast uważam, że warunkiem koniecznym jest mieć sprawne narzędzie.

Jerzy Szczepanik-Dzikowski: Ludzie, którzy przychodzą do nas do pracy, nie zarabiają nigdy mniej niż pensja minimalna. Mogę powiedzieć, że w stosunku do tego minimum rozpiętość płac w firmie jest rzędu 4-4,5 raza. To wszystko wiąże się z zakresem obowiązków, z ilością wykonywanej pracy, z odpowiedzialnością, z uprawnieniami (...) Nasz fundusz płac dla 60 osób przekracza chyba 700 000 zł miesięcznie. Szukamy ludzi, którzy mają bzika na punkcie swojej pracy. To jest w ogóle warunek podstawowy. Nie rozumiem specjalnie rozmowy o tym, ile powinien zarabiać młody człowiek, który przychodzi do pracy. To jest oczywiście jego punkt widzenia, tak jak każdy z Państwa ma swój ogląd i chciałby wiedzieć, ile pieniędzy uda mu się uzyskać lub zarobić. Ale z drugiej strony wszyscy jesteśmy architektami, tylko ta rozmowa toczy się tak, jakby chodziło w tym tylko o architekta-pracodawcę. (...) To, co się w prowadzeniu tego, nazwijmy to przedsiębiorstwa, opłaca, to jest m.in. to, że człowiek musi być kompetentny, wystarczając – jak ja to nazywam prowokacyjnie – zbzikowany na punkcie wykonywania swojego zawodu. Powinien oczywiście mieć cały szereg umiejętności technicznych, organizacyjnych, umiejętności pracy w zespole itd. Nie ma tu co dużo opowiadać. Migam się, unikam odpowiedzi na pytanie pod tytułem, ile trzeba płacić jakiemuś człowiekowi, który przychodzi do pracy, ale nie mam na to żadnej prostej odpowiedzi.

Hubert Trammer, architekt: Mam kolegę, który studiował rok niżej niż ja i w pewnym momencie zrezygnował z pracy w pracowni architektonicznej i został kierowcą autobusu. Woli to, bo ma stabilność. Wie, że pensja przyjdzie zawsze na konto. Miałem też swojego dyplomanta, który przygotowując się do obrony, pracował w biurze achitektonicznym, przygotowywał wizualizacje, a gdy zrobił dyplom, stwierdził, że ma trochę czasu (...) i będzie rozwoził rowerem jedzenie. W ten sposób zarabiał więcej za godzinę pracy niż w swojej pracowni. (...) Inny, bardzo zdolny dyplomanta, zrezygnował właśnie z architektury ze względów finansowych. (...) Został informatykiem. Powiedział mi, że w nowej pracy na dzień dobry, nie mając kompletnie żadnego przygotowania, dostawał więcej niż architekt po studiach.

Mateusz Potempski, architekt: Ja mam dużo buntu w reakcji na niektóre stwierdzenia, które padły. Pierwszy bunt się zrodził przy tym bizku bziku do pracy wspomnianym przez Jerzego Szczepanika-Dzikowskiego. Wydaje mi się, a wiemy to też z badań, które były tu wspomniane (Zawód na A – przyp. red.), że chyba w naszym środowisku studenckim jakby nie ma problemu z misją i pasją do architektury. Przytłaczająca większość, 85% ankietowanych osób, jest przekonana o tym, że to wyjątkowy zawód. Według mnie zestawianie tego z wynagrodzeniem jest szkodliwe. Nie powinniśmy iść w tę stronę, ponieważ wynagrodzenie jest kwestią w ogóle moim zdaniem w architekturze, czy w ogóle w życiu... ale w architekturze to jest naprawdę kwestia godności, a nie jakby zestawiania tego z naszą pasją. Wiemy, że nie najemy się pasją, chociaż z jakiegoś powodu próbujemy. Druga rzecz – Piotr Bujnowski powiedział o potrzebie studenckiej solidarności. Dla mnie (...) to jest takie apelowanie do konsumenta, żeby pokonać katastrofę klimatyczną, używając papierowych słomek. (...) Nie apeluje się do dzieci, żeby organizowały protest; żeby pomogły dorosłym wywalczyć plac zabaw na osiedlu. To nie jest nasza rola. Odpowiedzialność jest w SARP-ie, w Izbie, w starszych architektach. Tak, to Wy macie pozycję, to Wy możecie coś wylobbować, o coś zawalczyć. Nie my.

Leszek Włochyński, architekt: Chciałbym namówić nas, żebyśmy rozmawiali o tym, co można zrobić, żeby nasz zawód podnieść do takiego poziomu, aby architekt realnie mógł konkurować w gospodarce narodowej z przedstawicielami innych zawodów. Mam parę postulatów, kilka pomysłów i jednym z nich jest np. to, żeby Izba Architektów wspierana przez SARP i generalnie szeroko pojęte środowisko architektów (...) wywaliła do kosza wszystkie cenniki branżowe, które są jedną wielką hipokryzją. Niby jesteśmy etycznie zobowiązani, jako członkowie Izby, do przestrzegania tych zasad, które są wyrażone w tych cennikach. Wiem jednak, że cena opracowana w oparciu o te cenniki jest ostatnim mailem wysłanym do klienta. Po drugie, wszyscy dzisiaj powiedzieli, że wyceniają projekty w odniesieniu do kosztów własnych. A to przeczy wartości tej pracy, którą wykonujemy. Dlaczego nie wyceniamy projektów w odniesieniu do wartości, jakie te projekty wnoszą do gospodarki? Jeżeli zaprojektujemy za darmo, to nie znaczy, że ktoś za darmo zbuduje, prawda? Więc dlaczego to architekt ma być tym misjonarzem, skoro wiemy, że misjonarzem nie będzie wykonawca; nie będzie nim zarządca itd. To jest kluczowe, żeby znaleźć, metody i zmiany w ogóle sposobu funkcjonowania zawodu architekta w Polsce. Porównajmy się np. z branżą lekarską albo z branżą prawniczą. Myślę, że lekarze zasadniczo idą do tego zawodu po to, żeby pomagać ludziom, żeby ich leczyć, żeby ich ratować, żeby ich wyciągać z chorób itd. Natomiast nie pracują za darmo. Były czasy w Polsce, że pracowali. Dzisiaj już nie. Coś się zmieniło. Prawnicy nie mają problemu, żeby taryfikator zbudować w oparciu o stawkę godzinową, a klienci nie mają problemu w płaceniu prawnikom, prawda? Dlaczego więc w płaceniu architektom mają ten problem?

Piotr Bujnowski, Bujnowski Architekci, prezes Oddziału Warszawskiego SARP: Dwa lata temu jedna z gmin poprosiła mnie o to, żebym złożył wniosek na koncepcję przedszkola, tzw. program funkcjonalno-użytkowy do przyszłego przetargu. Złożyłem ofertę na 80 000 zł. Finalnie było 16 ofert, z czego moja prawie najdroższa. Ta pierwsza była kosmiczna – wyceniona na ponad 150 000 zł, pozostałe znacznie niżej wartości – pierwsze 10 najtańszych ofert mieściło się w kwocie 30 000 zł. Najniższa opiewała na 16 000 zł, potem było 19 000 zł. Ja wyceniałem swoją według standardów SARP-owskich. Nie pamiętam dokładnie, jak to zrobiłem, ale tam trzeba było wykonać badania geotechniczne, inwentaryzację zieleni. Nie rozumiem, jak nasi koledzy mogli to wszystko zrobić za tak małe pieniądze. Co ciekawe, spytałem się tej urzędniczki, która wysłała zaproszenia, ile pieniędzy miała przewidziane na ten projekt. Powiedziała mi, że 100 000 złotych. Miała je, bo cennik według którego urzędnicy przygotowują przetarg, jest cennikiem ministerialnym. Okazuje się, że ogłaszając przetargi, bardzo często mają kwotę, jaką my powinniśmy dostać. Tylko potem jakimś cudem ktoś zawsze daje niższą cenę.

Aleksandra Wasilkowska: Zobaczmy, jak są skonstruowane w Polsce zamówienia publiczne. Ja głównie pracuję dla podmiotów publicznych, czyli samorządów czy miast. To są tzw. przetargi, w których w 90% wygrywa najniższa cena. Możemy to porównać do systemu w innych krajach (...). W Belgii, gdzie teraz, jak wszyscy wiemy, architektura jest uważana za jedną z takich najświeższych i najlepszych jakości (...), cena jest ustalona z góry. Jeżeli burmistrz zamawia zaprojektowanie targowiska, to już w ogłoszeniu tego przetargu jest określone np., że wynagrodzenie architekta wynosi 8, 10 czy 12%. I z tym nikt nie dyskutuje, nikt się z tym nie ściga, nikt nie winduje lub nie obniża cen za projekt. Za to ściga się na pomysły, na doświadczenia, na idee.

Rafał Sieraczyński, Rysy Architekci: Chciałem Wam powiedzieć, że statystycznie nie macie szans pracować ani u JEMS-ów, ani w BBGK. W Polsce rocznie mamy 30 konkursów, a to daje pracę 300 architektom. Tymczasem jest nas 40 tysięcy. 1% w tym zawodzie pracuje teoretycznie za dobrą stawkę. Tylko 1%. Więc statystycznie nie macie szans. Statystycznie macie szansę na te 6 zł za godzinę. To jest kierunek, w którym zmierzamy.

Wojciech Kotecki: Jeszcze słówko o konkursach. Jestem, nie boję się tego powiedzieć, wrogiem zamówień publicznych i robienia budynków użyteczności publicznej. Wielu ludzi też u nas w pracowni mówi: zróbmy jakiś konkurs. Tymczasem to wygląda mniej więcej tak. Byłem kiedyś sędzią w konkursie (...), na który przyszło 40 prac. Przeciętne przygotowanie jednej pracy, plus minus, to 100 000 złotych. Organizatorzy zażyczyli sobie np. sześć profesjonalnych wizualizacji do każdej pracy. Te 40 razy 100 000 zł oznacza, że architekci włożyli w to 4 000 000 zł. (...) I teraz tak: pewna pracownia wygrała zaproszenie do podpisania kontraktu, który nie jest gwarantowany. Ten kontrakt opiewał na 700 000 złotych, czyli kilkukrotnie mniej niż architekci w to włożyli. Z czego zwycięzca jest w stanie, tak jak Jerzy Szczepanik-Dzikowskipowiedział, „wyciągnąć” 10-20% marży. (...) Generalnie to jest po prostu śmieszne, że warunki startowania w konkursach w Polsce są takie, że my wszyscy musimy do maszyny losującej włożyć 4 000 000 złotych, żeby wyciągnąć z niej 70 000. To jest naprawdę szaleństwo. Moim zdaniem totolotek ma więcej sensu pod kątem logiki. Niemiecka izba architektów mówi o tym, że nie powinno się w konkursy inwestować więcej niż 2% przychodów firmy rocznie, ponieważ konkursy są hazardem. Inwestowanie więcej niż 2% grozi destabilizacją finansów firmy.

Mikołaj Rek, architekt: Nie dajcie się omamić temu, że na Zachodzie, we Francji, architekci zarabiają 10%, 20% wartości inwestycji. Oni mają zupełnie inną pracę niż my tutaj, bo ta dyskusja, którą dzisiaj słyszę, była już 20 lat temu, 30 lat temu w SARP-ie.Później powstała Izba itd. – nic się nie zmieniło, może jest gorzej niż było. Natomiast jeżeli architekt we Francji podejmuje się tematu, to nie chodzi tylko o narysowanie czy oddanie projektu budowlanego, ewentualnie zrobienie później projektu technicznego. On się podejmuje zorganizowania całego procesu budowlanego. I to jest to pole, które my architekci tu w Polsce oddaliśmy innym. My nie organizujemy procesu budowlanego. Jest inwestor zastępczy, jest jakiś kierownik kontraktu, różne dziwne postacie pojawiają się na budowach, czasami nawet takie, które nie mają wykształcenia. Natomiast architekt, który się pojawia na budowie, wzbudza często wątpliwości – po co tu przyszedł, tylko będzie zawracał głowę albo czegoś się będzie czepiał. Architekt nie jest osobą, która odpowiada za budowę.

Jerzy Szczepanik-Dzikowski: Dlaczego architekci mało zarabiają? (...) Otóż jest tak, że architekci, literaci, malarze, rzeźbiarze, po części aktorzy są źle opłacani. Polega to po prostu na tym, że w tych zawodach występuje ogromnie dużo tego, co jest niewycenialne bezpośrednio. I wszystko to, czym jest dla nas architektura, nie sprowadza się do organizacji procesu budowlanego, technologii czy techniki, ale dotyczy tego, czego nie da się zwymiarować. To jest i cała problematyka społeczna, i problematyka artystyczna, i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze – mnóstwo rzeczy można wymienić. Od psychologii przez robienie rzeczy pięknych (...) Tę „nadbudowę” tylko wtedy można wycenić prawidłowo albo dostawać za nią przyzwoite pieniądze, gdy jest na to odpowiednio duże zapotrzebowanie."

Listen to "Ściany - Jedno czy Dwuwarstwowe? MUROWANE STARCIE" on Spreaker.