Spis treści
- Rozmowa przede wszystkim
- Nie kontener, tylko dom
- Czterdzieści metrów kwadratowych w kilka dni
- Pierwszy domek prawie gotowy
Rozmowa przede wszystkim
Celem projektu było wypełnienie luki pomiędzy tanimi, tymczasowymi schronami, nieprzystosowanymi do lokalnych warunków, a nieosiągalnymi cenowo, komercyjnymi budynkami modułowymi. Fundacja kładzie duży nacisk na projektowanie partycypacyjne. Osoby z doświadczeniem uchodźczym traktuje jako specjalistów w swojej kulturze. Do tej pory architektki przeprowadziły osiem warsztatów z udziałem osób, które po wybuchu wojny przybyły z Ukrainy do Polski.
Czytaj też:
Za projektem stoją młode architektki z Polski, które jeszcze jako studentki spotkały się na uczelni TU Delft w Holandii i w marcu 2022 roku, w odpowiedzi na rozszerzenie rosyjskiej wojny w Ukrainie, założyły Project Safe Refuge (PSR). Jak mówi jego koordynatorka, Kasia Antoszyk, fundacja to międzynarodowy zespół młodych projektantek, który od dwóch lat pracuje w formie wolontariatu nad projektem mobilnego domu – Tymczasowej Jednostki Mieszkalnej, odpowiadającego na potrzeby przyszłych mieszkańców i wyzwania klimatu w Ukrainie.
Na początku, kiedy wraz z Kiką Zdziarską inicjowały projekt, przyłączyło się do nich wiele osób. Po roku zostali najwytrwalsi, a zasadzie najwytrwalsze, bo obecnie w zespole są same dziewczyny. I choć wszystkie już ukończyły studia i pracują na etatach, to starają się łączyć swoje życie z darmową działalnością na rzecz architektury humanitarnej. Są wśród nich między innymi Brazylijka, Ekwadorka, Niemka, Hinduska – każda wnosi do projektu odmienne tradycje kulturowe. Cały projekt finansowany jest z datków, darowizn i grantów.
Czytaj też:
Dążymy do stworzenia bezpiecznych, godnych, wrażliwych kulturowo i ekologicznych przestrzeni
– mówią dziewczyny.
Nie kontener, tylko dom
Tymczasowa Jednostka Mieszkalna to kompaktowy, łatwo konstruowany i transportowany moduł, zaprojektowany na zasadach zrównoważonego rozwoju, z naturalnych materiałów. Nie jest to kontener, namiot czy schron, ale w intencji architektek – mieszkanie, dom. Obiekt, choć jest rozwiązaniem przejściowym, to ma wspierać społeczności uchodźcze w dłuższej perspektywie, troszcząc się o ich godność.
Przy produkcji jednostek fundacja współpracuje z polską firmą Wood Core House, którą wybrała z racji tego, że specjalizuje się w technologii drewnianej, rozwiązaniach ekologicznych i konstrukcji modułowej. Jak podkreśla Kasia Antoszek, projekt jest dużym wyzwaniem zarówno dla fundacji, jak i dla tego producenta z Jaworzna.
Czytaj też:
Rozważaliśmy też użycie materiałów z drugiej ręki, takich jak okna czy drzwi, ale na tym etapie to zbyt skomplikowane i wymagające, spróbujemy przy drugim lub trzecim domku, kiedy już skonsultujemy pierwszy moduł z jego mieszkańcami
Czterdzieści metrów kwadratowych w kilka dni
Wielkość modułu to 40 metrów kwadratowych. Ma wymiary 9 m x 4,40 m i znajduje się w nim część sypialna i część kuchenna z toaletą. Moduł jest mobilny, w zasadzie tylko ściana pomiędzy sypialnią a aneksem kuchennym musi pozostać niezmieniona, ponieważ to ściana konstrukcyjna, pozostałe powierzchnie mogą być ustawiane dowolnie. Produkcja jednego modułu zajmuje około czterech dni, a samo postawienie jej na miejscu docelowym trwa około trzech dni – przy pracy dwóch osób, bez użycia ciężkich maszyn. Dla projektantek od początku było jasne, że do produkcji domków zostaną użyte naturalne materiały, najprawdopodobniej będą to płyty OSB – mówi Kasia Antoszek.
Czytaj też:
W jednym budynku może mieszkać od dwóch do czterech osób. Młodym architektkom zależało na tym, aby po zakończeniu wojny moduły pozostały częścią siatki urbanistycznej, aby szybko udało się zmienić je w inne funkcje. Budynek może się zatem stać małą kawiarnią, przestrzenią coworkingową albo osiedlowym centrum. Jak to możliwe? Sprzyja temu dobrej jakości konstrukcja i łatwo adaptowane wnętrza.
Czytaj też:
Pierwszy domek prawie gotowy
Pierwsza jednostka stanie za kilka dni w Trostyanets, niedaleko Charkowa. Dlaczego właśnie tam? Fundacja współpracując z architektką z Ukrainy, dowiedziała się, że właśnie w tym mieście jest silne zapotrzebowanie na nowe domki dla osób przesiedlonych. Dwa miesiące temu mieszkało tam około 1600 uchodźców, głównie osób starszych i rodzin z dziećmi. Obecnie przebywają w niedostosowanych do tego starych akademikach. Architektki nawiązały więc współpracę z merem Trostyantca, który przygotował działkę pod osiedle domów tymczasowych.
W lipcu tego roku została wyprodukowana pierwsza konstrukcja Tymczasowej Jednostki Mieszkalnej. Dwa tygodnie temu, przy współpracy z miastem Trostyanets, dojechała ona do Ukrainy. Fundamenty mają być wylane w połowie sierpnia. Jak podkreśla Kasia Antoszyk, fundacja jest w stałym kontakcie z miastem i czeka na ostateczny termin rozpoczęcia budowy. Nie jest to łatwe, ponieważ zakład, który produkuje cement, ma trudności, żeby go dostarczyć do miasta. Trwa wojna. Uchodźcy i architektki spodziewają się, że wiadomość o gotowym projekcie dotrze do nich za kilka dni.