Warszawskie osiedla

Osiedle Praga II w Warszawie miało mieć wieżowce i galwanizatora kaloszy. Rząd ciął jednak koszty i ambicje architektów

Warszawskie osiedle Praga II na papierze powstawało przynajmniej dwa razy. Projekt zmieniono już w trakcie budowy, a później usuwano kolejne elementy - w tym wysokościowiec, który miał stanąć na placu Hallera. Zespół arch. Jerzego Gieysztora dwoił się i troił, by zachować jak najwięcej ze swojej koncepcji - łatwo nie było, ale się opłaciło. Dziś osiedle jest zabytkiem.

Spis treści

  1. Praga II. Pierwszy projekt: dużo, oszczędnie i bardzo szybko
  2. Drugi projekt. Udogodnienia? Wszystkie możliwe!
  3. "Zaciekłe kłótnie" o wysokościowiec
  4. Powstaje osiedle na miarę możliwości
Anna Cymer: architektura lat 90. była kiczowata, ale nasza

Praga II. Pierwszy projekt: dużo, oszczędnie i bardzo szybko

Jest 1949 rok. Zakład Osiedli Robotniczych zlecił młodemu architektowi, Jerzemu Gieysztorowi, projekt nowego osiedla na 50-hektarowej działce przy ówczesnej ul. Stalingradzkiej dla pracowników zakładów w Żeraniu.

Niewiele śródmiejskich osiedli warszawskich może pochwalić się taką obfitością sąsiadującej zieleni i dobrych połączeń komunikacyjnych.

- pisał trzy lata później na łamach Architektury Wojciech Piotrowski, architekt Igreka działający wtedy w Biurze Odbudowy Stolicy.

Zobacz także: Tak powstawało Osiedle Za Żelazną Bramą w Warszawie. Miała być utopia i kawiarnie na dachu - powstały "szafy do mieszkania"

Wytyczne projektowe przekazane Gieysztorowi miały być równie oszczędne, co sama budowa: bardzo dużo mieszkań, bardzo tanio i bardzo szybko. Gieysztor ze swoim zespołem zaprojektował więc zespół bloków o zróżnicowanej wysokości i rozmieścił je na działce w sposób, który Piotrowski określił eufemistycznie jako "romantyczny". Jego opis tej wersji projektu pełen jest wyolbrzymień i przesady, której przyczyn trzeba się doszukiwać w ówczesnym ustroju:

Zamieszkiwanie w osiedlu wykonanym według pierwszej wersji, bardzo swobodnej i pełnej temperamentu, byłoby tylko w pierwszej chwili zabawne i interesujące, z uwagi na nieoczekiwany w swych kaprysach sposób zabudowy. Wszystko tam jest asymetryczne, przeciwstawne, kontrastowe. Nie ma miejsca w osiedlu, które możnaby nazwać po prostu spokojnym kątem.

Na tym jednak nie koniec "straszliwego losu", jaki czekałby mieszkańców osiedla wzniesionego według pierwszego projektu. Snując wizje przyszłego zagęszczenia Pragi II wedle koncepcji młodych architektów, Piotrowski kontynuuje opis:

W swych codziennych wędrówkach z domu i do domu natrafiałby [mieszkaniec - przyp. red.] na stale powtarzającą się serię sensacyj sytuacyjnych, które w rezultacie niechybnie zacząłby odczuwać jako irytującą przeszkodę w swych myślach. Ponadto, naturalnie z biegiem lat, podniszczenie i przybrudzenie budynków pogłębiałoby niepokój wywołany niezwykłością wnętrz ulicznych.

W praktyce oznaczało to prostu brak symetrii - architekci wzorowali się w 1949 roku na realizacji osiedla Praga I Syrkusów, którzy projektowali w oparciu o zachodnie wzorce, a część bloków mieszkalnych ustawili nieco pod kątem. Tak było i w przypadku Pragi II - układ urbanistyczny niezrealizowanego projektu przypominał po prostu osiedla, które budowano w latach późniejszych, kiedy już porzucono socrealizm.

Skąd ta krytyka? W czasie, kiedy zespół projektował Pragę II po raz pierwszy, wciąż zmieniały się wytyczne i normatywy ("płynne wówczas jak miód lipcowy" - W. Piotrowski). Kiedy zaś w polskiej architekturze na dobre zagościł socrealizm rządzący się swoimi prawami, stało się oczywistym, że projekt trzeba będzie zmienić i dostosować. Na dodatek, w całym tym zamieszaniu, rozpoczęła się budowa osiedla.

W 1951 roku, w zaledwie parę miesięcy, powstał więc nowy projekt Pragi II. W ponad 100 budynkach, w 7 koloniach, w prawie 16 tysiącach izb, miało tu łącznie zamieszkać 20-21 tysięcy osób. Zarówno w kawalerkach, jak i w większych 5-pokojowych mieszkaniach.

Osiedle Praga II w Warszawie - zdjęcia. Socrealistyczne osiedle jest zabytkiem

i

Autor: Szymon Starnawski / Grupa Murator

Drugi projekt. Udogodnienia? Wszystkie możliwe!

Opisy osiedla musiały dla czekających w kolejce po przydział brzmieć bajkowo. Centralne ogrzewanie, telefon, windy i zsypy. Dookoła budynków - oświata, ochrona zdrowia, placówki kulturalne, stołówki, pawilony handlowo-usługowe, garaże. Przy 1,5 miliona m³ mieszkań, dodatkowe 340 tysięcy m³ przewidziano na usługi.

Nie ma dziedziny życia, która nie znalazłaby swego odpowiednika we właściwie ustawionym i dozowanym programie usługowym osiedla, już nie mówiąc o szkołach, żłobkach i ambulatoriach, sklepach i restauracjach. Są nawet przewidziane i takie usługi jak cerowanie skarpetek i wulkanizacja kaloszy.

- wychwalał Piotrowski. Wokół reprezentacyjnego zielonego placu, który zresztą stoi tu do dziś, zaplanowano życie osiedla. Nie tylko sklepy, gastronomię i usługi, ale i teatr oraz kino. W parku - fontanna. A pośrodku placu - wysokościowiec. Dominanta mająca dopełniać kompozycję całego założenia i stanowić punkt orientacyjny.

Był to jednak początek lat 50., a więc prasa i architekci swoje - rzeczywistość i partia swoje.

"Zaciekłe kłótnie" o wysokościowiec

Osiedle powstało w dużej mierze tak, jak je zaprojektowano - przynajmniej jeżeli o część mieszkalną chodzi. Próżno jednak szukać wysokościowca, który od samego początku budził kontrowersje. Problemów przysparzał też samym architektom, którzy - jeśli wierzyć relacjom prasy - sami nie byli ani przekonani, ani zgodni co do tego, jak go ułożyć i w jakiej formie. Pewnym było jedynie, że powinien się tam znaleźć. Wgląd w dyskusję nad dominantą znów oferuje Piotrowski:

W czasie dyskusji na Kole „Miastoprojekt-Stolica" uczestnicy o gorących temperamentach doskakiwali co chwila do modelu i przestawiali wysokościowiec w różne miejsca placu, podnosili wysokość i obniżali, ustawiali bokiem i kładli na płask, obrywali pinakle ze zwieńczenia i dorabiali nowe, zmieniali proporcje podstawy — nic nie pomagało! Biedny autor ocierał pot z czoła, nie wiedząc czym się to skończy i taktownie uspakajał swą zdenerwowaną pracownię, która w pewnych momentach niedwuznacznie chwytała za stołki i przykładnice, gotowa w każdej chwili bronić praw autorskich swego kierownika no i swoich własnych! Koniec końców namiętności się uspokoiły i wydano werdykt: „miejsce jest dobre, wysokościowiec jest potrzebny, ale pracownia niech się sama martwi o to, by zarówno jego skala jak i ogólna sylweta były bardziej zgrane z całością kompozycji.

Wersja projektu bez wysokościowca powstała jako jedna z alternatyw - co do tego, że byłaby to spora strata dla projektu nie było raczej złudzeń. Anna Cymer wspomina, że wysokościowce miały być dwa.

Powstaje osiedle na miarę możliwości

Kiedy w 1952 roku ukazała się Architektura z cytowanym wyżej omówieniem osiedla, nie tylko spora część bloków już powstała, ale zdążyli wprowadzić się do nich pierwsi mieszkańcy. Tymczasem Gieysztora z zespołem wciąż czekały kolejne poprawki i zmiany w projekcie. Mimo cięć udało się zachować główny walor budynków wokół placu - obłożono je charakterystycznym różnokolorowym wapieniem, choć zabieg ten o kilka lat opóźniły dziury w budżecie. Względy finansowe, jak w przypadku wielu warszawskich osiedli zrewidowały ambitne plany architektów.

Zmniejszono liczbę budynków, zrezygnowano z części usług i placówek kultury oraz z wysokościowca, który dziś stałby w miejscu placu zabaw. Budynki ozdobiono bardziej oszczędnym ornamentem. W 1954 roku stało tu już 35 bloków. W lokalach na podwyższonych parterach, zgodnie z założeniami zespołu Gieysztora, działały różnorakie sklepy, gastronomia, kina Albatros i Mewa, czy delikatesy ozdobione mozaiką z 1968 roku - odsłoniętą spod farby w 2018 roku. Jej autorką była Bronisława Arciszewska-Kucharska.

Zaledwie parę lat później, gdy w Warszawie na dobre rozpocznie się budowa osiedli mieszkaniowych, a socrealizm odejdzie w niepamięć, część młodego zespołu Gieysztora zacznie prowadzić własne projekty. Jacek Nowicki zaprojektuje m.in. Osiedle Zatrasie i SDH Merkury, Jerzy Kumelowski - szereg warszawskich osiedli, etap LSM w Lublinie oraz budynek dzisiejszego Domu Pomocy Społecznej Budowlani (Mister Warszawy 1976). 

A sam Jerzy Gieysztor? W 1955 roku otrzymał nagrodę miasta stołecznego Warszawy - tak mówił Stolicy:

Moja największa i najważniejsza praca — zaprojektowanie osiedla Praga II. W moim przypadku tutaj właśnie uwydatniło się pojęcie urbanistyki uspołecznionej. A więc budowa całego osiedla dla mieszkańca, który musi mieć wszelkie wygody i wszelkie usługi. Moje prace nie były wolne od błędów. No cóż, człowiek często popełnia błędy, ale właśnie na nich powinien się uczyć. Nie można jednak zapominać o dwóch rzeczach: architekturę tworzy się d l a człowieka, ale równocześnie jest ona robiona p r z e z człowieka. Stąd uważam, że architekt nie może być automatem. Musi umieć odczuwać. Rzemiosło trzeba połączyć z talentem, a talent rozwija się tylko w odczuwaniu i przeżyciach.

W latach 60. zaprojektuje jeszcze z Kumelowskim blok przy Prusa 8/18 oraz luksusowy na tamte czasy blok "akwarium" z Wiejskiej 20. Osiedle Praga II zostało wpisane do rejestru zabytków w 2010 roku.

Osiedle Praga II - skład projektowy:

  • Jerzy Gieysztor - kierownik pracowni architektonicznej,
  • Edmund Sulimierski,
  • Stanisław Kawka,
  • Jerzy Kumelowski,
  • Jerzy Brzeziński,
  • Jacek Nowicki,
  • Zofia Lamprecht,
  • Zdzisław Kuśnierkiewicz,
  • Bogusław Narczewski.
Źródła: Architektura (1952, nr 7-8), Stolica - warszawski tygodnik ilustrowany (R. 10, 1955 nr 5), sztuka.net, Anna Cymer, Architektura w Polsce 1945-1989, wyd. CA, NIAiU

Zobacz, jak wygląda blok Gieysztora i Kumelowskiego z Wiejskiej 20 wybudowany w latach 60.:

Listen to "Podcast miejski" on Spreaker.