Mało brakowało, a projektowałby go legendarny Hans Poelzig. Wrocławski wieżowiec przed ścięciem uratowała wojna

2025-12-17 15:50

Nowy hotel otworzy się wkrótce na wrocławskim Rynku. Wypełni wnętrza przedwojennego wieżowca projektu Heinricha Rumpa. Wybudowany w 1931 roku gmach Miejskiej Kasy Oszczędności jest obecnie własnością jednego z najbogatszych Polaków, Pawła Marchewki, przedsiębiorcy i właściciela Techlandu, polskiego producenta gier video. Cofnijmy się jednak do lat 20. i 30. XX wieku. Jaka jest historia budynku, który od początku istnienia wywoływał kontrowersje?

SANATO w Zakopanem

Wieżowiec Miejskiej Kasy Oszczędności we Wrocławiu

Żeby go zbudować, w latach 20. na Rynku wyburzono trzy kamienice. Ówczesny Wrocław miał być nowoczesny, miał przyciągać do centrum miasta bogaczy i ich biznes. Cóż mogło lepiej zasygnalizować te aspiracje niż wieżowce, symbole pieniądza i potęgi? Exegi monumentum, i tak dalej. Urzędy coraz przychylniej spoglądały na projekty wysokich biurowców (pod pewnymi względami być może nawet przychylniej niż obecnie). W konsekwencji, w tamtych czasach w historycznych centrach miast niebotyków powstawało więcej, nie tylko w Breslau czy na terenach ziem zachodnich, ale również w Polsce - np. w Krakowie na placu Szczepańskim. I tu też średnio pasowały.

Miało być inaczej. Architekci spodziewali się, że wkrótce stare miasta wypełnią się wysokościowcami, wypierając kolejne kamienice, a ich realizacje nie będą już kłuć w oko. Jednak kamienice jak stały, tak stoją, a ponad nimi górują pojedyncze budynki, których dziś nikt już nie nazywa wieżowcami.

Zobacz także: Dom pod kominami, kobieta ze sztuczną szczęką i Wszystko-Bohusz. Tą budową żył cały Kraków. Dekadę później nie było już o czym mówić

W 1929 roku Städtische Sparkasse czyli Miejska Kasa Oszczędności rozpisała zamknięty konkurs na projekt swojego reprezentacyjnego gmachu w Breslau. Już wtedy wielka narożna (i zabudowana) parcela w centrum miasta była gigantyczną inwestycją. Musiała się zwrócić, a więc jasne było, że nowy budynek musi być wysoki - że musi być wieżowcem. Taki wymóg umieszczono też w opisie konkursu, zaznaczając jednocześnie, że pod względem urbanistycznym kluczowe jest umiejętne wpisanie niebotyka w otoczenie zawierające przecież bezcenny ratusz.

Do udziału w konkursie zaproszono dwunastu architektów - dziesięciu z Breslau, dwóch z Berlina. Wygrał Heinrich Rump projektujący lokalnie. Decydujący okazał się zaproponowany przez niego doskonały rozkład pomieszczeń. W projekcie wnętrz nie wprowadzono później praktycznie żadnych zmian. Kluczowe było jednak zdobycie pozwolenia na wybudowanie tak wysokiego obiektu. Kluczowe i uciążliwe. Prawo wciąż przewidywało tu budynki nie wyższe niż 6 pięter.

Wieżowiec Miejskiej Kasy Oszczędności we Wrocławiu

i

Autor: Grażyna Rutowska / 1968, sygnatura: 3/40/0/15/132/ Narodowe Archiwum Cyfrowe Gmach miał nie przytłaczać Ratusza.

54 urzędy i pożegnanie 4 metrów

Wzniesienie tak wysokiego budynku w zabytkowym, historycznym miejscu nie mogło być łatwe - i słusznie. Niemiecka prasa porównywała przypadek Städtische Sparkasse do berlińskiego Europahaus. Gmaszysko i jeden z pierwszych wieżowców Berlina autorstwa Richarda Bielenberga i Josefa Mosera wzniesiono w 1926 roku. Zawrotne 50 metrów wysokości i 11 pięter. Mniej zgrabny niż ten z Breslau.

To co łączy oba budynki to to, że uzyskanie pozwolenia na budowę tych skomplikowanych żelbetowych niebotyków wymagało konsultacji i pozwoleń z aż 54 urzędami. Jak podawano, samo zatwierdzenie najwyższej kondygnacji wrocławskiego wieżowca trwało 2,5 roku. Ostatecznie Rump musiał ją nieco przeprojektować, podobnie jak narożnik budynku i umiejscowienie wjazdów do garaży. Ujednolicono też okna. Nie na wszystko wydano zgodę. Nakazano obniżyć budynek o 4 metry, z 40 do 36 metrów, by lepiej wpasowywał się w otoczenie.

Ostatecznie, gdy gmach będzie już gotowy, eksperci orzekną: budynek jest za wysoki o 3 kondygnacje.

Europahaus w Berlinie

i

Autor: Willy Pragher / Landesarchiv Baden-Württemberg/ CC BY-SA 3.0 Europahaus w Berlinie

Rump "wygrywa" z legendarnym architektem

Zróbmy jeszcze krótką pauzę na przebieg konkursu. Poza Heinrichem Rumpem zaproszono szereg architektów i dwuosobowych zespołów. Większość z nich związana była z Breslau, a ich nazwiska pojawiają się m.in. pod projektami budynków wybudowanych w ramach eksperymentalnego osiedla WuWa:

  • Paul Heim i Albert Kempter (II nagroda),
  • Erich Grau we współpracy z Erwinem Grauem (III nagroda),
  • Georg Wolf i Paul Klein (shortlista),
  • Kurt Langer (shortlista),
  • Theo Effenberger,
  • Richard i Paul Ehrlichowie,
  • Richard Gaze,
  • Fritz Kleemann,
  • profesorowie Adolf Rading i Hans Scharoun.

Dwa zaproszenia wysłano do Berlina: do profesorów Paula Mebesa i... Hansa Poelziga.

Ostatecznie do 1 czerwca 1929 r., do godz. 23:59 wpłynęło łącznie 13 projektów (Rump zgłosił dwa, oba zakwalifikowano na shortlistę); do grupy dołączył jeszcze prof. Heinrich Straumer z Berlina (shortlista). Spośród wybranych do głosowania propozycji sąd konkursowy, w którym zasiadał m.in. Max Berg, przyznał trzy nagrody, z czego pierwsza opiewała na 5 tys. marek (plus 2500 marek honorarium za opracowanie projektu), druga na 2500, trzecia na 1500 marek. Dla porównania, 1 m² działki, na której stanął budynek, był wtedy wart tysiąc marek.

Lista architektów jest ważna, bo część z nich zapisała się na stałe w historii wrocławskiego i niemieckiego modernizmu. Największym nazwiskiem jest rzecz jasna Hans Poelzig, który we Wrocławiu projektował m.in. Pawilon Czterech Kopuł oraz wielką altanę uzupełniającą Halę Stulecia Maxa Berga - oba obiekty są dziś wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Chciałoby się napisać, że pokonanie Poelziga musiało być dla Rumpa ważnym momentem kariery. Niestety, odrzuconych już na wstępie projektów nie opublikowano najpewniej w żadnym czasopiśmie architektonicznym. Choć wiele na to wskazuje, nie sposób jednoznacznie zweryfikować, czy Poelzig ostatecznie wysłał swój projekt.

Pawilon Czterech Kopuł we Wrocławiu

i

Autor: Socjalistyczna Agencja Prasowa / 1948, 3/3/0/29/726/39/ Narodowe Archiwum Cyfrowe Pawilon Czterech Kopuł we Wrocławiu w 1948 roku

Co mieściło się w wieżowcu przed wojną?

Projekt wnętrz, który przesądził o rozstrzygnięciu konkursu, był wbrew pozorom bardzo ważny. Bogaci mieszkańcy wciąż się bogacili, a ci biedniejsi też przychodzili otwierać rachunki - w 1929 roku mieli ich otwartych 160 tysięcy. Miejska Kasa Oszczędnościowa była najpopularniejszą instytucją tego typu w całym 500-tysięcznym Breslau. Nowy wielki gmach musiał działać płynnie dla przewidzianych 2500 petentów dziennie.

Zobacz także: Najpierw wyburzono zabytek. Potem Piłsudski polecił: "Tylko mi Panowie budować bez kantów". I źle go zrozumieli

Wszystkie ważne pomieszczenia musiały być więc wielkie, z czego to poświęcone oszczędnościom największe - mierzyło ponad 300 m². Główne pomieszczenie kas, dostępne jeszcze kilka lat temu - 100 m². Rachunki - 160 m². Kredyty - 200 m². Gabinety dyrektorskie mierzyły po 50 m². Skarbiec z drzwiami uzbrojonymi w ładunki wybuchowe - 180 m². Sejf - 190 m². Do tego wielkie archiwa w piwnicach i na strychu. Zgodnie z wytycznymi konkursowymi Rump zaprojektował w budynku mieszkania dla najważniejszych pracowników Kasy. Należeli do nich również kasjerzy i kierowcy. Przydzielono im mieszkania 2- i 3-pokojowe.

Tam, gdzie nie działała Kasa, czyli powyżej pierwszego piętra, miały się znaleźć lokale komercyjne i biurowe oraz mieszkania na wynajem. Prócz tego kawiarnia, restauracja. Ostatecznie piętra od 3 do 9 zajęły jednostki miejskie.

Wieżowiec Miejskiej Kasy Oszczędności

i

Autor: Wojskowa Agencja Fotograficzna / 1950 r., sygnatura: 3/39/0/-/7113-2/ Narodowe Archiwum Cyfrowe, domena publiczna Wieżowiec Miejskiej Kasy Oszczędności w 1950 roku.

Rzymski trawertyn, niklowana stal

Gdy wreszcie zdobyto wszystkie pozwolenia, budowa przebiegła ekspresowo - trwała zaledwie rok. Fundamenty posadowiono na głębokości ponad 6 metrów, więc podczas wykopów trzeba było podmurowywać sąsiadów i drogi. 

Elewację wyłożono wapieniem muszlowym, a ściany reprezentacyjnych pomieszczeń trawertynem importowanym z Rzymu. Gabinety wysokich rangą urzędników - drewnianymi panelami. Od strony zaplecza, na dziedzińcu, budynek pokryto białą glazurą. Reliefy przy wejściu głównym wykonał w stylu art deco rzeźbiarz Adolf Schmidt, inspirując się scenami życia codziennego i działalnością Kasy, wykonując jednocześnie delikatny ukłon w stronę egiptomanii.

Konstrukcja była oczywiście żelbetowa. W tym czasie to nowoczesne i coraz lepiej opanowywane rozwiązanie zadomowiło się już w tej części Europy na dobre. Ostatnią kondygnację wsparto na konstrukcji stalowej i wyłożono niklowaną okładziną stalową.

Pomiędzy piętrami kursowały trzy windy i 20-kabinowa paternoster czyli winda paciorkowa. Podobno wciąż jest na chodzie. Stanowiska pracy spięto systemem rur pneumatycznych do ekspresowego przesyłu dokumentów, a kasy zaakcentowano dodatkowo wyoblonym szklanym niby-baldachimem biegnącym od sufitu kas na ścianę i przechodzącym w wielki plafon na środku sali.

Zobacz także: Windo-biuro Baty w jego najwyższym budynku Europy było niczym wertykalne Oko Wielkiego Brata

Wieżowiec Miejskiej Kasy Oszczędności we Wrocławiu

i

Autor: Grażyna Rutowska / 1968, sygnatura: 3/40/0/15/132/ Narodowe Archiwum Cyfrowe Gmach miał nie przytłaczać Ratusza.

Niemiec mądry po szkodzie

Po zakończeniu budowy prasa branżowa nie była przekonana efektem końcowym. Przywoływano ekspertyzę z 1929 roku, która wskazywała, że parcela nie jest odpowiednia na budynek tej wysokości; że jego miejsce jest od strony dzisiejszej ul. Oławskiej - najpewniej na działce na przeciwko dzisiejszego domu handlowego Kameleon - i gdyby to tam stanął, powinno się go wręcz podnieść o dodatkowe trzy kondygnacje.

Tymczasem tu, w miejscu, w którym do dziś stoi gmach Kasy, winien mieć przepisowe 6 pięter. Artykuł m.in. na ten temat napisał, nawiasem mówiąc, architekt Kurt Langer, autor jednego z wyróżnionych w konkursie projektów - zakładającego oczywiście ponadprzepisową liczbę pięter. Dla środowiska konserwatorskiego stało się jasne, że profesor Kreis (niewymieniany z imienia), który tę ekspertyzę opracował, miał rację. Złą prasę podsyciła dodatkowo budowa pod budynkiem stacji benzynowej, przesłaniająca widok na ozdobny portal wejściowy.

Ostatecznie, w 1940 roku, podczas prac nad koncepcją częściowego uporządkowania pierzei Placu Solnego i Rynku, architekt i konserwator zajmujący się wrocławskim Ratuszem Rudolf Stein opracował projekt przebudowy wieżowca Kasy. Zmiana była radykalna - ścięcie i przekrycie skośnym dachem, by pasował do sąsiada.

Do przebudowy najpewniej by doszło, przeszkodziła jednak wojna. Po jej zakończeniu Polacy do planów Steina nie powrócili, a w niezniszczonym gachu ulokowano nowy bank, Bank Zachodni.

Z banku w hotel

Choć banki i ich nazwy się zmieniały, funkcja budynku trwała nieprzerwanie. Wkrótce się to zmieni. Od 2018 roku budynek jest własnością Pawła Marchewki, jednego z najbogatszych Polaków, który zaplanował tu hotel sieci B&B. Udostępnione na stronie sieci wizualizacje pokazują, że wystrój będzie nawiązywał do stylu art deco. Z opisu inwestycji można wywnioskować, że zachowane historyczne elementy wnętrza zostaną wyeksponowane (oraz że winda paternoster nie będzie używana przez gości hotelowych).

Źródło: Deutsche Bauzeitung
Podcast Architektoniczny
Grzegorz Piątek. Słuszne piękno architektury
Mediateka.pl
Sponsor podcastu:
Knauf
Architektura Murator Google News