Spotkanie moderowali Hubert Trammer i Dariusz Herman, a dyskusję rozpoczął panel z udziałem Bartosza Czarneckiego, Łukasza Pancewicza, Moniki Wojnarowskiej i Ewy P. Porębskiej. Poruszonych zostało wiele tematów. Jednym z nich była emigracja architektów w czasach inflacji, a później światowego kryzysu w 2008 roku. Dziś dzięki koniunkturze architekci w Polsce cieszą się pewną stabilizacją rozwoju rynku pierwotnego. Natomiast wybrzmiały również głosy o braku solidarności w zawodzie, a także o prekarnych warunkach pracy, problemach stwarzanych przez prawo, biurokrację, fakturowanie i mediację pomiędzy inwestorami a stroną społeczną. W dyskusji pojawiła się zapowiedź zasadniczej zmiany w architekturze.
To pokolenie może być ostatnim, które zajmuje się dużymi inwestycjami. Kryzys ekologiczny i mieszkaniowy zmusza z jednej strony do ograniczenia zużywanych surowców i ochrony środowiska naturalnego, a z drugiej do odpowiedzi na rosnące zapotrzebowanie na godziwe zamieszkiwanie. To pokolenie może być także ostatnim tak zdominowanym przez mężczyzn. Od kilku lat obserwuje się rosnącą obecność kobiet studiujących i praktykujących architekturę. W wielu ośrodkach nauki stanowią już większość. Wypowiadające się na sali kobiety wspominały o wciąż wyraźnych nierównościach. Mówiły również o relacji polityki i architektury, o potrzebie wpływania na prawo, tworzenia aktualnych opracowań planistycznych i aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym. Podkreślono również konieczność odrodzenia się urbanistyki, w obliczu chaosu przestrzennego i postulatów ruchów miejskich. Społeczna rola architektury była jednym z głównych tematów spotkania. W ocenie zebranych osób wciąż podstawowy problem stanowi komunikacja, choć coraz lepiej opracowywane programy partycypacji tę sytuację zmieniają.
Wydarzeniu towarzyszyła miła niespodzianka — redaktor naczelna Ewa P. Porębska otrzymała 25 róż i specjalnie zaprojektowaną bransoletkę o formie nawiązującej do 25-lecia „A-m”. Dalsza część spotkania odbyła się już w nieformalnej atmosferze, przy muzyce zespołu jazzowego i ze spacerami na plaży.
KRZYSZTOF ŚREDZIŃSKI
Niektórym architektom spotkania z koleżankami i kolegami z cechu nie są do szczęścia potrzebne. Ja do nich nie należę. Moich architektonicznych przyjaciół poznawałem w różnych okolicznościach i przy różnych okazjach, ale w maju 2003 roku, zdarzyła się sytuacja szczególna. W czasie konfrontacji Młodzi do Łodzi spora grupa młodych architektów miała okazję poznać się i porozmawiać. Tak dzieje się co pięć lat. Ten wycinek działalności redakcji „Architektury-murator” uważam za bardzo cenny. Ponieważ do Łodzi mogą ściągać osoby do 40. roku życia, w konfrontacjach uczestniczyłem tylko raz. To wówczas (żartem) rzuciłem zawołanie mające trafić do dojrzałych: starzy na plaży!
Jesienią zeszłego roku, w gronie przyjaciół, przypomniano mi o haśle i rzekomym moim zobowiązaniu doprowadzenia do spotkania nad morzem. Podlewany winem entuzjazm przerodził się w obietnicę. Natychmiast poprosiłem o pomoc Huberta Trammera – mistrza w prowadzeniu paneli dyskusyjnych i posiadacza konta na Facebooku. Z wrodzoną sobie życzliwością włączył się do organizacji ze słowami: rozumiem, nie masz konta na FB i prosisz o pomoc, tak jak ja nie mając samochodu proszę czasem o podwózkę. Pozostała jeszcze kwestia miejsca. Sopot był wyborem naturalnym, nie z racji blichtru, tylko powiązań komunikacyjnych. No i w Sopocie mieszka nasz kolega architekt Andrzej Kwieciński. To dzięki jego znajomościom mieliśmy do swojej dyspozycji Smak Morza – restaurację zaprzyjaźnioną z jazzmanami, a od czerwca również z architektami. I tak oto doszło do spotkania Starzy na plaży.
Co zapamiętam z tego spotkania? Że odbyło się spontanicznie i bez sponsorów. Że nie zmieniliśmy się tak bardzo przez te 16 lat, że nie zmieniły się tak bardzo tematy przez nas poruszane. Że była świetna pogoda, magiczne klimaty i rozmowy. W dzisiejszym świecie, szalonego pędu i powierzchownych kontaktów, wierzę, że takie spotkanie ma swoją wartość i głęboki sens. Czy architektura odniosła korzyść? Ufam, że każda wymiana myśli z czasem owocuje. Zmienia się świat, zmienia się społeczeństwo, zmienia się charakter naszej profesji. Perspektywa 40+ pozwala dostrzec przemiany, było więc o czym rozmawiać.
Bardzo się cieszę, że redakcja „Architektury-murator” przyjęła zaproszenie i mogła być uczestnikiem, a nie organizatorem. I cieszę się, że mieliśmy fajną okazję podziękować Ewie Porębskiej za 25 lat moderowania naszej architektonicznej aktywności.
Jeśli o podziękowaniach mowa, to przesyłam ukłony projektantce biżuterii — Dominice Biernat z pracowni MMSroka design. Dziękuję wszystkim Koleżankom i Kolegom, którzy odpowiedzieli na hasło. Tym razem próbowałem się pilnować, żeby znów jakiś slogan nie wymsknął się beztrosko. Bezskutecznie. Zrodziła się taka inicjatywa kolejowa: Pociąg do Architektury…
DARIUSZ HERMAN
Pierwsze spotkanie Starzy na plaży było miłe. Jak każde spotkanie z miłymi i mającymi interesujące przemyślenia ludźmi. W odróżnieniu do Ogólnopolskich konfrontacji młodych architektów — Młodzi do Łodzi, do których bezpośrednio nawiązywało, nie miało posmaku wyjątkowego życiowego i pokoleniowego doświadczenia, ani też szczególnej aury. Program Starych na plaży trwał dużo krócej niż Młodych do Łodzi. Jako prawa ręka głównego organizatora Starych na plaży (Dariusza Hermana) muszę przyznać, iż nie byłbym gotów zaangażować się w równym stopniu, jak podczas Młodych do Łodzi w 2013 roku, kiedy byłem jednym z bardzo wielu współorganizatorów. Być może więc to, co organizujemy jako starzy, musi być jedynie skromną namiastką tego, co robią wraz z redakcją „A-m” młodzi. W tym miejscu chciałbym podziękować za wsparcie organizacyjne spotkania w Sopocie Katarzynie Baranowskiej z Fundacji Twórców Architektury.
Warto rozważyć zbliżenie formuły do łódzkiej formuły — z dłuższym oficjalnym programem, z autoprezentacjami (Monika Wojnarowska już w Sopocie stwierdziła, iż żałuje, że ich nie ma). Może warto zaimportować ze spotkań młodych żar, poprzez zniesienie granicy wiekowej i uczynienie z nich konfrontacji starych z młodymi.
HUBERT TRAMMER
Spotkanie okazało się owocne w identyfikowanie nowych wspólnych problemów, na przykład nieustanny wzrost odpowiedzialności zawodowej i zakresu obowiązków projektantów czy braku jednolitego podejścia do wyceny prac projektowych, które wpychając nas w papierologię oddalającą nas od meritum pracy architekta. Interesujące okazały się również pojedyncze głosy wprowadzające świeży powiew na temat praktyk i doświadczeń dopiero nadchodzących. Była mowa o gospodarce cyrkulacyjnej i roli architekta w projektowaniu ekologicznie odpowiedzialnym. Cieszy mnie, że temat ekologii w kontekście architektury otwiera się na realne wymagania i zagrożenia w ujęciu klimatycznym, a nie wynikach sprzedażowych producentów styropianu. Niestety dyskusja w tym temacie przeszła bez większego echa, co świadczy o tym jak wiele do zrobienia. Kolejnym zagadnieniem był temat partycypacji społecznej, kiedy koleżanki i koledzy wymieniali swoje doświadczenia kontaktu i realnego wpływu na politykę gospodarki przestrzennej swoich miast.
Podsumowując, formułowanie wspólnych celów i identyfikowanie problemów to zaledwie wstęp do tego czym spotkanie powinno się zakończyć, dla przyszłych edycji chciałoby się stworzyć formę warsztatową lub szerszych dyskusji, gdzie można by rozwinąć w szczególe tematy poruszane na forum.
MONIKA WOJNAROWSKA
Starzy na plaży w zamyśle jest siostrzaną imprezą-kontynuatorką Młodych do Łodzi. Każda z nich jest swoistą migawką kondycji branży – jej samopoczucia, ideałów i głównych dyskusji. W Sopocie z jednej strony wybrzmiały głosy architektów, świadomych tego, że czas łatwego budowania i starchitektury mija. Jest to o tyle ważne, że słowa te padają w szczycie boomu, przy świadomości wysokiego poziomu profesjonalizmu i możliwości polskich projektantów. Ci młodzi-starzy nie boją się zadawać pytań o społeczny i środowiskowy koszt powstającej architektury. Silnie wybrzmiał głos kobiet i ich roli w tworzeniu architektury. Mówił on także o wysiłku godzenia prowadzenia firm z życiem rodzinnym. Równolegle padały opinie o kondycji finansowej branży, fakturowaniu i płynności oraz konieczności obrony interesów firm. Siłą rzeczy rozmowy te były wyzute z większego idealizmu i nacechowane idącym z wiekiem pragmatyzmem. W świetle zbliżającej się katastrofy środowiskowej to dramatycznie ślepa perspektywa. To, czego brakuje starym, to doproszenie do współpracy młodych z wiarą w ideały i odwagą ich wdrażania. Tylko z tego intelektualnego i światopoglądowego iskrzenia może wyjść coś dobrego na przyszłość. Spotkanie pokazuje, że wiek to tylko metryka. Znieśmy zatem sztuczną cezurę 40+ i na przyszłość spotykajmy się razem.
ŁUKASZ PANCEWICZ
Z okazji 25-lecia „Architektury-murator” do Sopotu przyjechali architekci i architektki, których działalność rozwijała się równolegle z miesięcznikiem. Inspiratorem spotkania był Dariusz Herman, który podczas pierwszej edycji cyklu Młodzi do Łodzi zasugerował utworzenie analogicznego spotkania, przeznaczonego jednak dla osób nie przed, lecz po 40. roku życia, by mieć szansę kontynuacji nierzadko fascynujących dyskusji z przeszłości, w podobnym co kiedyś gronie. Do realizacji tego pomysłu doszło dopiero po 16 latach — 7 czerwca 2019 roku. Dzięki temu wydarzenie stało się okazją do wielu podsumowań, a także wglądu w doświadczenia uczestników łódzkich zjazdów, którzy dziś są dojrzałymi, często bardzo znanymi projektantkami i projektantami.
Może hasło Starzy na plaży trzeba było niektórym tłumaczyć, sięgając do jego genezy – niektórym mogło się wydawać zbyt wprost, ale po szybkich wyjaśnieniach uśmiech powracał. I był szeroki i szczery. Nie było chyba do tej pory takiego spotkania w naszym architektonicznym świecie, podczas którego mówiło by się o różnych, poważnych rzeczach w atmosferze radości z sukcesu. Sukcesu pisma, które towarzyszy nam od tylu lat, w którym odbija się nasza twórczość, mieszczą się debata, żale i pochwały, dobre i złe przykłady, różne, czasem ścierające się opinie. Pisma, które stymuluje do rozwijania twórczości i ją promuje. Sukcesu Ewy P. Porębskiej i zespołu, który prowadzi – zupełnie niezwykłych ludzi! W części konferencyjnej padały ważne sformułowania – dojrzale patrzymy na świat i widzimy prawdziwe problemy, w których rozwiązaniu powinniśmy brać czynny udział. Była mowa i o ekonomii cyrkularnej, i o naszej nowej roli w zmieniających się szybko realiach. Obrady (prawie) na plaży w połączeniu z biesiadną integracją (na samej plaży), przy lekkim jazzie, a potem w mistycznej mgle to był majstersztyk i merytoryczny, i organizacyjny Darka Hermana i Huberta Trammera! Oby udało się powtarzać te spotkania! Benjamin Franklin powiedział kiedyś, że nie starzeje się ten, kto nie ma na to czasu. Bądźmy zajęci!
EWA KURYŁOWICZ
Spotkanie było naprawdę inspirującym przeżyciem zwłaszcza w mojej dość rozpędzonej codzienności zawodowo-rodzinnej. Będąc osobą zawsze bardzo aktywną zawodowo, a zarazem mając ambicję bycia „dobrą matką”, właściwie przez lata mój czas był dzielony pomiędzy dizajn a dzieciaki. I kiedy nasz wieloletni przyjaciel Bartek Kisielewski spytał czy będziemy w Sopocie pomyślałam „no nareszcie to mój czas”, bo kiedy była pierwsza edycja Młodzi do Łodzi w 2003 roku właśnie urodziło nam się trzecie dziecko, a przy kolejnej w 2008 czwarte miało rok. W 2013 było już „po ptakach”. Teraz, jako architekt z ponad 20-letnim doświadczeniem i dorosłymi dziećmi, mam wreszcie czas stawiać sobie pytania, nie tylko dotyczące dizajnu, detalu czy dokumentacji projektowej, ale też naszego zawodu w szerszym kontekście. To spotkanie stało się świetną płaszczyzną do wymiany doświadczeń i poglądów, a zobaczenie starych znajomych (niektórych nie widzianych od studiów) było niesamowitym przeżyciem. Umożliwiło refleksję nad naszymi wyborami, zwłaszcza z perspektywy 25 lat, w których „Architektura-murator” nam towarzyszyła.
JOANNA MAŁECKA