Steen Eiler Rasmussen, Odczuwanie architektury

i

Autor: archiwum serwisu Steen Eiler Rasmussen, Odczuwanie architektury, tłumaczenie: Barbara Gadomska, Karakter 2015

Steen Eiler Rasmussen, Odczuwanie architektury

2015-05-21 15:16

Czytając Rasmussena, zawodowcy przypomną sobie, czego uczono ich przed laty na akademiach. Odkryją przyjemność powrotu do szkoły, notowania słów profesora i kawiarnianych dyskusji, w których wraca się do teorii zasłyszanych zza katedry. Oderwą się choć na chwilę od codziennej bieganiny po urzędach, załatwiania formalności, walki o kolejne kontrakty – recenzja Piotra Lewickiego i Kazimierza Łataka.

Kilkanaście lat temu jeden z naszych współpracowników, także architekt, wyjechał na rok do Danii. Pracował zawodowo w Odense i po powrocie do Polski dzielił się z nami wrażeniami. Jedna opowieść szczególnie utkwiła nam w pamięci: Dania to idealny kraj, żeby być architektem, tam panuje kult dizajnu. Byle hydraulik ma szklanki projektowane przez Arne Jacobsena. Pije wodę z tych szklanek, wie, że je stworzył Jacobsen i jest z tego dumny...

Autor Odczuwania architektury swą Przedmowę kończy tradycyjnymi podziękowaniami dla osób, które uczestniczyły w powstaniu dzieła. Na tej liście pojawiają się też zaprzyjaźnieni drukarze i wykonawcy klisz. To symptomatyczne, że profesor architektury dziękuje drukarzom za współpracę. Nie ma rozdźwięku między sztuką wysoką a zwykłym rzemiosłem, ani przepaści między hydraulikiem a światowej renomy architektem i projektantem.

Nie dziwią słowa w pierwszym rozdziale: w ocenianiu architektury przede wszystkim należy brać pod uwagę jej użyteczność. Napisane prosto i naturalnie, jak cała książka i jak duńska architektura. Forma obecnej publikacji wydaje się bardzo bliska przesłaniu tekstu: porządna okładka, klarowny układ wewnątrz, szlachetna typografia. Książka – znana w Polsce też w wydaniu Muratora z 1999 roku – należy do kanonu literatury fachowej, ale napisana jest w sposób przystępny także dla czytelników spoza branży.

O Odczuwaniu architektury powiedziano wiele, trudno dodać coś więcej. To solidny wykład, czym jest architektura i jak ją rozumieć. A właściwie jak ją można rozumieć: sposobów lektury jest kilka i im poświęcone są kolejne rozdziały. Autor tłumaczy pojęcia podstawowe: bryła i pustka, skala i proporcja, faktura, kolor, rytm, światło. Czytając Rasmussena, osoby niezwiązane zawodowo z architekturą zrozumieją jej podstawy i przyswoją najważniejsze aspekty. Zyskają wiedzę i świadomość przydatne w obcowaniu z codziennym otoczeniem czy przy zwiedzaniu obcych miejsc, podziwianiu zabytków i akceptacji twórczości współczesnych projektantów. Żartobliwie mówiąc: osiągną poziom duńskiego hydraulika.

Zawodowcy przypomną sobie, czego uczono ich przed laty na akademiach. Odkryją przyjemność powrotu do szkoły, notowania słów profesora i kawiarnianych dyskusji, w których wraca się do teorii zasłyszanych zza katedry. Oderwą się choć na chwilę od codziennej bieganiny po urzędach, załatwiania formalności, walki o kolejne kontrakty, tego całego trudu prowadzenia biznesu. Wrócą do architektury i jej teorii. Na kartach swej książki Rasmussen przywołuje dzieci. Uczniowie kopiący piłkę pod kościołem na Eskwilinie doświadczają architektury wszystkimi zmysłami. Jest też chłopiec, który własnoręcznie zrobił łuk i cieszy się naprężając jego cięciwę. Ten chłopiec, pisze Rasmussen, do końca życia będzie rozumiał napięty łuk. Trzeba wspominać z dzieciństwa niedzielne wycieczki z ojcem do lasu, wycinanie leszczynowych gałęzi na łęczysko i strzały, naciąganie sznura czy linki, przyjemność używania mądrej zabawki. Kto odnajdzie w sobie tego chłopca, nie zaakceptuje w budownictwie fałszu niepotrzebnych cięgien, linek podtrzymujących wsporniki i innych gadżetów tzw. nowoczesnej architektury. Nie przyjmie też za swoją idei naśladownictwa pięknych, starych i powszechnie podziwianych budowli. Będzie mu trudno...