Wydział Rzeźby ASP w Warszawie

i

Autor: Archiwum Architektury Widok od strony cmentarza Powązkowskiego. Fot. Marcin Czechowicz

Artystyczny nastrój i tożsamość miasta – o Wydziale Rzeźby warszawskiej ASP Grzegorz Stiasny

2016-05-31 11:55

Nowy budynek poprzez uskoki bryły i zmienne skosy dachów zdaje się składać z szeregu posklejanych ze sobą wiat i oficyn, choć jego wewnętrzna organizacja jest prosta. Takie uformowanie kubatury odpowiada historycznemu, dość przypadkowo kształtowanemu charakterowi przemysłowego dziedzictwa Warszawy i zdaje się dobrze kreować nieformalny artystyczny nastrój, niezbędny do nauczania młodych adeptów sztuki – pisze Grzegorz Stiasny.

Na końcu ulicy Spokojnej, w miejscu, w którym łączą się ceglane mury warszawskich cmentarzy Powązkowskiego i żydowskiego, przez lata działały Miejskie Zakłady Sanitarne. W 2005 roku historyczny kompleks przekazano warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, która ulokowała w nim Wydział Nowych Mediów. Niedawno do tego malowniczego zespołu rozłożonych wokół kolejnych dziedzińców budynków i oficyn sprzed wieku dobudowano długi ciąg pracowni dla Wydziału Rzeźby ASP. Ten kierunek kształcenia od dziesięcioleci miał swoją siedzibę na Powiślu, w specjalnie wzniesionym gmachu autorstwa Alfonsa Graviera z 1914 roku, który w ostatnich latach rozbudowano według projektu JEMS Architekci („A-m” 01/2015). W tamtej lokalizacji trudno było jednak zrealizować szereg rzeźbiarskich technologii wymagających przemysłowych urządzeń: pieców, spawarek itp.

Wydział Rzeźby ASP w Warszawie

i

Autor: Archiwum Architektury Widok z sąsiedniego budynku biurowca; w oddali cmentarz Powązkowski. Fot. Marcin Czechowicz

Tymczasem w zaułku Powązek, za wyestetyzowanymi artystycznie fasadami nawiązującymi twórczy dialog z dziedzictwem historycznej, warszawskiej architektury przemysłowej, kryją się różnego typu warsztaty ceramiczne czy odlewnicze. Nową kubaturę dostawiono wprost do ślepych ścian istniejących oficyn. Od strony ulicy fragmenty budynku wystają zza ich dachów, piętrząc się niby przypadkowe bryły i oddając nastrój malowniczo narastającej, drobnoskalowej miejskiej tkanki.

Historycznym ceglanym fasadom architekci przeciwstawili swoje, w większości drewniane. W ten sposób nowa zabudowa manifestuje współczesność, współgrając jednocześnie skalą i podobnie kształtowaną formą z zabytkami. Ograniczenia wysokościowe planu miejscowego w konfrontacji z technologicznymi wymaganiami uczelnianych pracowni sprowokowały powstanie nietypowej konfiguracji wnętrz. Poprzez podcień i przeszklony hol obiekt otwiera się na dziedziniec między starą i nową zabudową. Warsztaty o pięciometrowej wysokości, wyposażone w techniczne antresole, spiętrzone zostały na dwóch poziomach wzdłuż długich korytarzy. Aby dotrzymać narzuconej wysokości kompleksu, dolny poziom sal zagłębiono do sutereny, tak że doświetlające je okna od strony wnętrza umieszczone są ponad linią wzroku pracujących ludzi, a z zewnątrz stanowią ciąg dużych, sięgających ziemi witryn. Znacznie niższe pomieszczenia warsztatowe umieszczono pod dziedzińcem, na jego powierzchni sytuując szereg świetlików.

Wydział Rzeźby ASP w Warszawie

i

Autor: Archiwum Architektury Jedna z pracowni na drugiej kondygnacji; na górze zdjęcia widoczna suwnica, znajdująca się w każdej z pracowni, dzięki niej, studentom łatwiej przenosić cięzkie elementy. Fot. Marcin Czechowicz

Górny poziom pracowni także otrzymał naturalne doświetlenie – poprzez otwory w skośnym dachu oraz swobodnie rozrzucone na fasadzie kwadratowe okienka. Z niektórych sal na tym poziomie można wyjść na umieszczone w fasadzie loggie.

Nowy budynek poprzez uskoki bryły i zmienne skosy dachów zdaje się składać z szeregu posklejanych ze sobą wiat i oficyn, choć jego wewnętrzna organizacja jest prosta. Takie uformowanie kubatury nie dość, że odpowiada historycznemu, dość przypadkowo kształtowanemu charakterowi przemysłowego dziedzictwa Warszawy, to jeszcze zdaje się dobrze kreować nieformalny artystyczny nastrój, niezbędny do nauczania młodych adeptów sztuki. Cieszy, że nie powstał kolejny uczelniany pałac, jaki lubią sobie fundować rektorzy szkół wyższych nie tylko w Polsce.