Burzliwa historia Arki Roberta Koniecznego to dobry materiał na scenariusz filmu dokumentalnego, a może nawet sensacyjnego. Proces powstawania własnego domu sam autor określił mianem „antyporadnika sztuki projektowej i budowlanej”. W końcu nie każdy ma tyle odwagi i determinacji, żeby wstrzymać już rozpoczętą realizację i stworzyć nową koncepcję w zaledwie trzy dni! Po ponad czterech latach ta naszkicowana w ekspresowym tempie wizja stała się rzeczywistością, a architekt, wraz z rodziną, może wreszcie cieszyć się swoimi dalekimi od standardu „czterema kątami”. Oswajanie przestrzeni wewnątrz i wokół tego wyjątkowego domu to jednak kolejny, równie ciekawy rozdział w historii Arki. Dla Roberta Koniecznego argumentem decydującym o kupnie działki na stoku Równicy w Brennej na południowym krańcu Polski był malowniczy widok na pasmo górskie Beskidu Śląskiego. Ten „pocztówkowy” pejzaż oraz relacje architektury z otaczającą naturą stały się lejtmotywem projektu, od pierwszych szkiców aż po efekt finalny. Panoramiczne przeszklenie kadrujące krajobraz pojawiło się już w pierwszej koncepcji budynku. Pierwotna wersja inspirowana tradycyjną architekturą z kamienia i gontu ewoluowała jednak w stronę monolitycznej bryły z betonu, szkła i stali. W konsekwencji powstał dom, w którym forma bardziej niż za funkcją, podąża za topografią. Jego pozornie skomplikowana tektonika wynika jednak z racjonalnych przesłanek.
Dwuspadowy dach to odpowiedź na zapisy planu miejscowego i próba pośredniego nawiązania do lokalnej zabudowy. Przekręcenie bryły względem stoku powoduje, że kondygnacja mieszkalna styka się z nim tylko jedną krawędzią (w narożniku przy wejściu), a większość funkcji (w tym sypialnie) zaplanowano na nadwieszonej wysoko ponad gruntem platformie. Jej podstawą jest „odwrócony dach”, przycięty zgodnie ze spadkiem terenu. Zastosowanie skośnych ścian w przyziemiu podyktowane zostało względami bezpieczeństwa, ale stanowią one też stężenie konstrukcji, która bazuje na trzech pionowych płytach będących jedynym podparciem Arki. Tak minimalna ingerencja w grunt oraz wąski prześwit pod budynkiem zapewniają swobodny przepływ wody i eliminują ryzyko osuwisk, a sam ustrój może kojarzyć się bardziej z obiektami mostowymi, niż z budownictwem jednorodzinnym. Nieregularną formę Arki można też uznać za ciekawą próbę redefinicji archetypu domu z gankiem. W tym przypadku strefa wejściowa jest jednak wielofunkcyjnym tarasem połączonym z salonem i kuchnią, a na zewnątrz zamiast kolorowych tynków i dachówek odnajdujemy surowy beton i wodoodporną membranę. Elewacje są jednocześnie konstrukcją budynku, jego ocieplenie również wykonano w niestandardowy sposób – od środka, wykorzystując technologię natrysku pianą poliuretanową. Powłoka z tego materiału, odsłonięta w zaskakujący sposób w jednej z łazienek, wygląda jak fragment groty solnej w skali 1:1.
Przełamywanie schematów widoczne jest również w pozostałych wnętrzach. Ściany działowe i meble zostały na przykład obłożone deskami w układzie poziomym, przywodząc na myśl lokalne budownictwo drewniane czy konstrukcje zrębowe. Kolejne pokoje Arki otwierają się na oferującą najlepszy widok stronę północno- wschodnią, część dzienna doświetlona jest dodatkowo od południa. System przesuwnych (otwieranych ręcznie lub mechanicznie) ścian zewnętrznych ze szkła i stali pozwala na poszerzanie poszczególnych stref funkcjonalnych o podłużne tarasy. Przy wejściu, od południowego zachodu zastosowano nawet most zwodzony(!), który w pozycji zamkniętej stanowi integralną część elewacji. To architektoniczne origami przypomina nieco wcześniejsze realizacje KWK Promes – Dom Bezpieczny czy Aatrialny, a niektórym może kojarzyć się również z transformacjami maszyn rodem z serii filmowej w reżyserii Michaela Baya. Proces wymyślania i konstruowania własnego domu był dla Roberta Koniecznego rodzajem operacji na żywym organizmie (i portfelu). Jak sam przyznaje, właściwie od początku „projekt gonił budowę” – zmiany wprowadzane były do końca realizacji, przy czym wiele z eksperymentów technologicznych i materiałowych powstało w ścisłej współpracy ze specjalistami z różnych firm i wykonawcami. W stosunkowo niewielkim obiekcie udało się zastosować szereg rozwiązań proekologicznych, m.in. beton z wykorzystaniem lokalnego kruszywa, energooszczędne przeszklenia czy płyty szalunkowe z odzysku, użyte w konstrukcji dachu.
Nawet koszenie trawy odbywa się w sposób przyjazny dla środowiska – na terenie posesji wypasane są konie specjalnie w tym celu wypożyczane z pobliskiego gospodarstwa agroturystycznego. Co więcej, rozmaite gatunki zwierząt w dość tajemniczy sposób forsują wszelkie zabezpieczenia wokół budynku, znajdując schronienie przed słońcem, deszczem czy wiatrem w jego podcieniach. Nazwanie domu mianem Arki okazało się zatem prorocze! Mamy tu też do czynienia z architektoniczną interpretacją odwiecznej wizji koegzystencji człowieka z naturą. O tym, że nie jest ona do końca idylliczna, Robert Konieczny przekonał się, walcząc najpierw z trudnymi warunkami gruntowymi, a później chroniąc własny dom przed ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi oraz ekspansją lokalnej fauny i flory. Paradoks jednoczesnej integracji i izolacji względem otaczającej przyrody to zresztą fascynujący i wielowątkowy temat, obecny w historii architektury od jej zarania. W Arce granice między naturą a dziełem rąk ludzkich ograniczone są do bezpiecznego minimum. Jednak to właśnie współzależność i interakcja tych dwóch światów zdecyduje o przyszłym funkcjonowaniu i ewolucji (fizycznej, ale też konceptualnej) domu w Brennej. Być może to początek kolejnej ścieżki projektowej w portfolio KWK Promes? Arka przy pierwszym kontakcie przywodzi na myśl Corbusierowskie wyobrażenie architektury jako maszyny, jednak doświadczanie wnętrz jest już diametralnie innym przeżyciem. To przytulne, kameralne schronienie z hipnotyzującym widokiem na zmieniający się wraz z porami dnia i roku krajobraz. To dom, który jest tylko (lub aż) ramą dla codziennego życia i otaczającej natury.