ROZMOWA

Osamu Okamura: po co Czechom architekt w każdym mieście?

2024-04-08 10:26

Czy nominacja dla Galerii Plato w do nagrody Miesa van der Rohe to bardziej zasługa polskiego architekta czy efekt systemowej pracy czeskiego środowiska architektonicznego?

Artur Celiński: Czy znalezienie się Galerii Plato w Ostrawie zaprojektowanej przez Roberta Koniecznego na liście pięciu finalistów EU Mies van der Rohe Award 2024 jest bardziej zasługą polskiego architekta czy efektem systemowej pracy całego czeskiego środowiska architektonicznego?

Osamu Okamura: To przede wszystkim sukces społeczności Ostrawy, która w pewnym momencie przeciwstawiała się planom lokalnych decydentów i obroniła ten obiekt przed wyburzeniem. Następnie za pomocą szeregu działań, petycji i demonstracji przekonała lokalną władzę nie tylko do zachowania tej dawnej rzeźni jako proindustrialnej pamiątki, ale też do zainwestowania i stworzeniu tej przestrzeni dla galerii Plato – znanej, cenionej i renomowanej galerii sztuki o dosyć alternatywnym charakterze. Dzisiejszy efekt to lata trudnej i żmudnej pracy włożonej w informowanie, przekonywanie, budowanie sojuszy i szukanie pieniędzy.

AC: No i popsułeś mi moją małą prowokację. Chciałem, żebyśmy naszą rozmowę zaczęli od tego, że projekt Koniecznego został zrealizowany tylko dlatego, że zwycięzca konkursu, Petr Hájek, nie zdecydował się na podpisanie umowy. Może więc to po prostu efekt przypadku.

OO: Przepraszam, że ponownie mieszam Ci szyki, ale to zdecydowanie nie jest przypadek. Patrzysz tylko na samą końcówkę bardzo długiego procesu. Zapominasz również o kontekście. Ta sytuacja to dobra ilustracja sytuacji konkursów architektonicznych i rozwoju architektury w naszym kraju. Zanim jednak zaczniemy rozmawiać o środowisku, zatrzymajmy się na chwilę przy polityce. Zwłaszcza tej lokalnej. To przecież często od woli politycznej zależy nie tylko to, czy w ogóle konkurs zostanie ogłoszony, ale też to, jakie zostaną w nim zapisane oczekiwania. Ostrawa nie jest miastem, której władze jakoś szczególnie mocno wybijały się w temacie rozumienia wartości architektury oraz jej znaczenia dla mieszkańców i jakości życia całego miasta. Nie jest jednak też miejscem, które byłoby na walory architektury ślepe lub celowo je ignorowało. Można powiedzieć, że jest gdzieś pośrodku. Chcieli dobrych efektów, ale też nie tak znów przesadnie mocno. Trzeba też pamiętać, że nie jest to najbardziej rozwinięty społecznie i gospodarczo czeski region. Galeria sztuki nie była tu kwestią priorytetową. Warto także zauważyć, że Ostrawa zmieniła swoje podejście w tej kwestii – szuka pomysłów na architekturę bardziej inkluzywną. Odrestaurowanie Plato w tym kształcie i formie jest tego wyrazem.

AC: Jakie to ma jednak znaczenie dla wyników samego konkursu?

OO: Duże, jeśli weźmiemy pod uwagę, że członkami sądu konkursowego byli lokalni decydenci. W jury zasiadali m.in. Tomáš Macura, MBA – wówczas prezydent Ostrawy, radny miejski Lukáš Semerák czy burmistrz dzielnicy, w której PLATO powstawało. Oczywiście mieliśmy tu też grono znakomitych postaci architektonicznych – w tym Ivana Reimanna, który urodził się w Pradze, ale rozwinął swoją pełną sukcesów karierę w Niemczech po emigracji w latach 80.

Około 180 czeskich miastach ma miejskiego architekta. Nie zawsze jest to praca na pełen etat, ale to i tak oznacza, że w prawie jednej trzeciej miast jest ktoś, kto czuwa nad architekturą

AC: Politycy zaangażowani w werdykt jury? To raczej brzmi jak sygnał alarmowy...

OO: Dlatego tak ważne jest odpowiednie przygotowanie konkursy – w tym jego założeń i regulaminu – oraz profesjonalna jego organizacja.

AC: Tylko to, co w teorii brzmi łatwo, w praktyce bywa bardzo trudnym zadaniem. Mieliśmy w Polsce kilka kryzysowych sytuacji konkursowych związanych zarówno z wątpliwościami co do werdyktu, jak i sposobu organizacji (np. 10-dniowy termin na przesyłanie projektów na sporej wielkości muzeum).

OO: Dlatego nasz czeski odpowiednik polskiego SARP-u jest bardzo zaangażowany w budowanie dobrych standardów organizacji konkursów.

AC: Nasz SARP też jest bardzo zaangażowany w organizację konkursów – często wręcz przypisuje sobie rolę jedynej organizacji, która może zagwarantować wysoką jakość procedury i oceny.

OO: Česká Komora Architekt, czyli Czeska Izba Architektów, nie zajmuje się organizacją konkursów. To rola wyspecjalizowanych firm architektonicznych lub kancelarii prawnych. Formalnym organizatorem jest sam inwestor – w przypadku obiektów użyteczności publicznej mówimy tu o lokalnych lub centralnych władzach. W jury zawsze zasiada więcej członków niezależnych – architektów i architektek, niż przedstawicieli inwestora. To ważne, ponieważ wyniki konkursu mają swój ciężar prawny. Władze nie mogą tak po prostu się rozmyślić i zignorować werdykt. Dlatego tak ważne jest zaangażowanie prawników, którzy czuwają nad właściwą realizacją procedury i obowiązujących przepisów – w tym standardów wytyczonych przez Izbę.

AC: Jaka jest więc rola Czeskiej Izby Architektów?

OO: Jeśli chodzi o same konkursy, to Izba przygotowała wzorcową dokumentację i model uczciwej rywalizacji, z którego mogą za darmo korzystać wszyscy organizatorzy. Przy każdym konkursie oferuje też możliwość konsultacji i formalnej weryfikacji regulaminu danego konkursu z przyjętymi przez Izbę standardami. Uzyskanie takiej aprobaty nie jest obowiązkowe, ale czescy architekci i architekci zrzeszeni w Izbie nie mogą brać udziału w konkursach, które takiego znaku jakości nie otrzymały. Dlatego praktycznie 100% organizatorów czeskich konkursów architektonicznych zgłasza się do Izby po taką weryfikację. Tylko wtedy ich konkursy będą traktowane poważnie przez wszystkie pracownie. To znak jakości – gwarancja, że konkurs jest organizowany w uczciwy sposób i daje równe szanse wszystkim jego uczestnikom.

AC: Ile kosztuje uzyskanie takiego znaku jakości?

OO: Nic. Izba robi to w ramach swojej misji publicznej. To nieustanne podnoszenie i utrzymywanie wysokich standardów leży przecież w interesie wszystkich zainteresowanych. W Czechach od prawie 15 lat trwają intensywne prace nad zwiększeniem roli architektów w naszej społeczności i tworzeniem profesjonalnych warunków pracy. Zaczęło się niepozornie – w 2009 roku, gdy Czechy objęły swoją pierwszą Prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Jednym z obszarów naszego zaangażowania była architektura. W związku z tym, że wcześniej czuliśmy kompleksy w stosunku do tego, co oferowała swoim architektom i architektom Austria czy Niemcy, nasze władze zaprosiły reprezentacje tych krajów do współpracy przy opracowaniu pierwszej polityki architektonicznej Czeskiej Republiki. W jej założeniach było nie tylko wsparcie edukacji, ale też właśnie tworzenie dobrych standardów prawnych. Bardzo istotną kwestią było również zwrócenie uwagi na to, co dzieje się w mniejszych miastach. Wiadomo bowiem, że stan świadomości i dyskusji o architekturze w Pradze niekoniecznie musiał się automatycznie przekładać na pozostałe ośrodki. Potrzebowaliśmy ludzi, którzy będą pracowali z lokalnymi społecznościami – doradzali władzom, wzbogacali lokalną debatę o jakości architektury i jej znaczeniu dla jakości życia w szerszym kontekście. Tymi doradcami mieli stać się lokalni architekci miejscy. Dziś mamy u nas ponad 600 miast i miasteczek. W około 180 z nich pracują miejscy architekci. Nie zawsze jest to praca na pełen etat, ale to i tak oznacza, że w prawie jednej trzeciej naszych miast jest ktoś, kto czuwa nad architekturą. Warto podkreślić, że opinia miejskiego architekta nie jest obowiązująca – to rodzaj sugestii, którą władze mogą, ale nie muszą wziąć pod uwagę.

AC: I Twoim zdaniem rzeczywiście te sugestie brane są pod uwagę?OO: Tak. Być może znaczenie ma tutaj fakt, że w międzyczasie doszło do zmiany pokoleniowej w naszych samorządach. Na stanowiskach decyzyjnych pojawili się ludzie, którzy są bardziej otwarci na to, co oferuje architektura. Burmistrzowie i wiceburmistrzowie, dla których ten temat nie miał istotnego znaczenia, którzy nie angażowali się w dyskusję albo wręcz się jej bali, w dużej mierze już odeszli. Obecnie na scenę wchodzą przedstawiciele młodszego pokolenia polityków – dobrze wykształconych, niemających problemów z mówieniem po angielsku, podróżowaniem i czerpaniem wiedzy z doświadczeń lepszych od siebie. Takie osoby już wiedzą, jak powinna wyglądać dobrze zorganizowana przestrzeń publiczna, jak mogą wyglądać nowoczesne mieszkania komunalne czy centra przesiadkowe. Nie mówią już, że wszystko zależy od deweloperów i to w nich powinniśmy upatrywać ratunku czy dostarczenia najlepszych możliwych rozwiązań. Na początku wystarczyło kilka takich osób i dobre projekty przeprojektowanych przestrzeni publicznych w mniejszych miastach albo naprawdę ładnych budynkach szkół czy przedszkoli. Okazało się, że również małe ośrodki mogą mieć dobrą architekturę. To zaczęło przemawiać do innych. Ruszyła swojego rodzaju lawina, której efekty dzisiaj obserwujemy w całym kraju.

AC: Pamiętam jednak, że gdy co roku przyjeżdżałem na organizowaną również przez Ciebie konferencję reSITE w Pradze – moim zdaniem jedno z najciekawszych wydarzeń poświęconych architekturze, urbanistyce i ogólnie rozwojowi miast mających miejsce w naszej części świata – w kuluarach czasem aż kipiało od problemów, skandali i zgrzytów na linii władze, aktywiści, eksperci i np. deweloperzy.

OO: Bo gdy pojawiają się duże pieniądze – a branża budowlana należy do tych obszarów, w których zwykle angażowane są spore sumy – czasami trudno oprzeć się pokusie. Nie mówię tylko o pokusie defraudacji czy korpucji, ale w ogóle o potrzebie kontroli, która często towarzyszy władzy. Zdarzają się wciąż i pewnie będziemy się jeszcze spotykać z sytuacjami, w których będą podejmowane próby ograniczania wpływu lokalnych miejskich architektów. Czasem po prostu dlatego, że niektórzy wciąż nie czują się komfortowo z większą przejrzystością procesu podejmowania decyzji czy poszerzeniem dyskusji o szersze grono potencjalnie zainteresowanych osób. Z pewnością każdy z nas zna te sytuacje. Widzimy też, że jakość przestrzeni publicznej staje się tematem politycznym. Zwłaszcza np. gdy włączymy w ten temat kwestię zmiany naszych przyzwyczajeń komunikacyjnych (otwieranie ulic, likwidacja miejsc parkingowych wszędzie budzi te same emocje) lub postawimy przed sobą wszystkie potencjalne wyrzeczenia i kompromisy związane z kryzysem klimatycznym. Dlatego nieustannie musimy przypominać o tym, po co tworzymy te dobre standardy, i promować te inicjatywy, które robią to naprawdę dobrze. W Czechach co roku przyznajemy szereg nagród – nie tylko za najlepszą architekturę, ale też za współpracę przy jej tworzeniu. Aktualizujemy także naszą politykę architektoniczną. Obecna jej wersja pochodzi z 2022 roku i jest dostępna po angielsku na stronach Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (można ją odnaleźć, wpisując w wyszukiwarkę Architecture and Building Culture Policy of the Czech Republic). Poszerzamy także sposoby edukacji oraz promocji dobrej architektury i urbanistyki. Sam niedawno zaangażowałem się w tworzenie książki dla dzieci o problemach współczesnego środowiska miejskiego. Połączyliśmy architekturę z dobrymi ilustracjami. Okazuje się, że to ma duży sens. Za jej niemieckie tłumaczenie wspólnie z ilustratorami Davidem Böhmem i Jiřím Frantą otrzymaliśmy nawet nagrodę DAM Architectural Book Award 2022.

AC: Skoro już wspomniałeś o kryzysie klimatycznym. Sposób reakcji architektury w szczególności, a całego sektora budownictwa w ogóle jest jednym z wątków Czasu nowych wyzwań, czyli obchodów 30-lecia „A-m”. W jaki sposób czescy architekci i architektki podchodzą do kwestii owych wyzwań?OO: To ważny temat, o którym rozmawia się praktycznie w każdym kraju. Do tego stopnia, że w wielu organizowanych konkursach jest to tak oczywiste, że czasem nawet nie uwzględnia się jej w oczekiwaniach konkursowych. Wiadomo, że projekt musi te kwestie poruszać. Oczywiście nieustannie szukamy też konkretnych rozwiązań. W Czeskiej Izbie Architektów działa specjalny zespół, który pracuje nad formułowaniem najlepszych możliwych odpowiedzi na wyzwania klimatyczne – czy to związanych z lepszym gospodarowaniem zasobami, przeciwdziałaniu niepotrzebnym emisjom gazów cieplarnianych, czy zwróconym ku wzbogacaniu bioróżnorodności. Można sięgnąć po wypracowaną w ten sposób wiedzę, prosząc np. o konsultacje przy konkretnym projekcie.

Czeska Izba Architektów przygotowała wzorcową dokumentację konkursową, z której wszyscy mogą za darmo korzystać

AC: Na koniec chciałbym Cię jeszcze zapytać o kwestię kondycji zdrowia psychicznego przyszłych architektów i architektek, czyli studentów wydziałów architektonicznych. W Polsce niedawno ukazał się raport Zawód na A, który zawiera wyniki analizy stanu kondycji psychicznej takich osób. Okazuje się, że niemal 78% ankietowanych twierdzi, że studiowanie architektury negatywnie wpłynęło na ich stan psychiczny, a 45% deklaruje ciężkie lub bardzo ciężkie stany depresyjne z tego powodu. Czy w Czechach towarzyszą Wam podobne problemy?

OO: Niestety ten temat nie jest nam obcy. Zwłaszcza po okresie COVID-u ta kwestia stała się przedmiotem szerokiej debaty. Zwłaszcza, że problem zdrowia psychicznego nie dotyczy tylko studentów, ale również wykładowców i innych pracowników. Sam fakt, że zaczęliśmy o tym głośno mówić, uważam za dużą zmianę na lepsze. Obserwowałem też pojawiające się z różnych stron inicjatywy, które przynosiły konkretne postulaty, np. eliminację sytuacji, w której studenci (ale też młodzi absolwenci) są stawiani przed koniecznością pracy ponad siły – po nocach, bez odpowiedniej przerwy. Wiemy przecież, że takie momenty się zdarzają. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że jeśli moja kreatywność potrafi pojawić się w środku nocy, to nie mogę oczekiwać od zależnych ode mnie osób dopasowania się do mojego trybu pracy. Architektura nie zawsze musi być traktowana jako sztuka wymagająca wyrzeczeń, zwłaszcza gdy oczekujemy ich od innych, a nie tylko od siebie. To też po prostu praca, w której ważne jest dobre planowanie, zarządzanie czasem i dbanie o to, że nadgodziny są wyjątkiem a nie regułą. Z pewnością musimy się naszemu zdrowiu psychicznemu przyglądać coraz bardziej uważnie.

Osamu Okamura

i

Autor: materiały prasowe

Osamu Okamura - czesko-japoński architekt, nauczyciel akademicki, promotor dobrego planowania miejskiej przestrzeni i znaczenia urbanistyki dla rozwoju miasta, publicysta. W wrześniu 2023 roku jako visiting profesor prowadził zajęcia na Tokyo University of Science. Od lutego 2019 roku do stycznia 2023 roku pełnił funkcję dziekana Wydziału Sztuki i Architektury Politechniki Libereckiej. W latach 2005-2012 był redaktorem naczelnym magazynu architektonicznego „ERA 21”. W latach 2013-2017 dyrektor programowy międzynarodowego festiwalu reSITE