Rozmowa z Agnieszką Chrzanowską, współautorką szkoły na Stabłowicach

i

Autor: archiwum serwisu Agnieszka Chrzanowska; Fot. Maciej Lulko

Rozmowa z Agnieszką Chrzanowską, współautorką szkoły na Stabłowicach

2017-12-28 9:30

Chcielibyśmy małymi kroczkami zmienić świat na lepsze, czuć, że mamy swój udział w tworzeniu lepszego miasta, że rzeczywiście poprawiamy komuś warunki życia – o współpracy przy projektowania modelowego osiedla Nowe Żerniki, rewitalizacji Przemieścia Oławskiego i projektowaniu przestrzeni przyjaznych dla wszystkich z Agnieszką Chrzanowską rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Do szkoły i przedszkola na osiedlu Stabłowice chodzi 1400 dzieci. Jak podeszliście do problemu nagromadzenia tylu uczniów w jednym budynku, a zwłaszcza do natężenia hałasu na szkolnym korytarzu?

Przedszkole jest całkowicie oddzielone, ma własne wejście. Szkoła przedzielona została patiami na bloki, więc wspólne są tylko poprzeczne hole. Kolejne podziały wprowadziliśmy w obrębie korytarzy, dzięki zamykanym sekwencjom stają się one cichsze i spokojniejsze. Wydzielenie sprawia, że pogłos jest mniejszy, zupełnie inna jest skala. Chcieliśmy, żeby korytarz był nie tylko ciągiem komunikacyjnym, ale też przyjemnym miejscem spotkań, stąd duże przeszklenia i otwarcie budynku na zieleń dookoła. Beton i szkło to nie są materiały, które chłoną dźwięk, dlatego na fragmentach ścian zaprojektowaliśmy okładziny z wełny drzewnej, które w niewielkim stopniu ograniczają hałas. Niestety przepisy pozwalają architektom lekceważyć problem hałasu w szkołach. Lepsza, bardziej rygorystyczna norma nie jest zapisana w warunkach technicznych i nie ma obowiązku jej stosowania. A ograniczone budżety nie sprzyjają drogim dźwiękochłonnym okładzinom, zwłaszcza gdy mamy tak wyśrubowane i kosztowne standardy energetyczne. Trzeba było wypracować jakiś kompromis między ograniczeniem hałasu a doświetleniem wnętrza, co było naszym priorytetem.

Bierzecie udział w projekcie Nowe Żerniki, które miały zmienić standardy budownictwa mieszkaniowego w Polsce. Czy rzeczywistość wymusiła rezygnację z niektórych celów projektu?

Na pewno sukcesem jest to, że wypracowano plan miejscowy ze wspólnymi strefami, zieloną osią, targowiskiem i domem kultury. Projektowaliśmy na tym osiedlu fragment zabudowy. Ważne było dla nas, żeby parking był zagłębiony i nie tworzył ślepych ścian na poziomie parteru oraz żeby znalazł się rodzimy grunt, w którym można będzie posadzić wysokie drzewa, bo z tego na Nowych Żernikach często się rezygnuje. Więc z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć, że odpuszczamy. Realizujemy to, co założyliśmy.

Wasz dom kultury, nazywany „okrętem flagowym” osiedla ma być egalitarny i dostępny. Czy osiedle też będzie miało te cechy?

Dom kultury jest parterowy, a większość pomieszczeń otwarta, więc dostępność oznacza, że osoby z niepełnosprawnością nie będą miały trudności, żeby się w nim poruszać. Horyzontalne położenie było najlepsze także ze względu na zaplanowane funkcje. Staraliśmy się również, by nie tworzyć barier psychologicznych – łatwiej jest zajrzeć i po raz pierwszy wejść do parterowego budynku, w dodatku takiego, który ze swoimi działaniami wychodzi na zewnątrz. Użyte materiały: linoleum, sklejka też są przyjazne, nie budują niepotrzebnego dystansu. Jednak osiedle nie jest do końca egalitarne. Niewielki procent to kooperatywy i TBS, ale przeważająca większość to standardowy model deweloperski.

Jesteście zaangażowani w lokalny program rewitalizacji przedmieścia Oławskiego. Co ma powstać na podwórku kamienicy przy ul. Prądzyńskiego 39?

Wygraliśmy przetarg i realizujemy w tamtym rejonie trzy projekty dla spółki Wrocławskie Rewitalizacje. Przedmieście Oławskie to jeden z bardziej zaniedbanych społecznie terenów miasta, który we Wrocławiu bywa nazywany „trójkątem bermudzkim”. Przy Prądzyńskiego ma powstać Centrum Aktywności Lokalnej, którym prawdopodobnie zarządzał będzie Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Projektujemy go we wnętrzu podwórzowym – w starej oficynie. W naszym ośrodku będzie można urządzić dyskotekę, gimnastykę dla seniorów, urodziny dziecka albo spotkanie grup wsparcia. Zewnętrzne schodki stworzą małe audytorium, w lecie będzie można postawić telewizor i wspólnie z sąsiadami obejrzeć mecz albo film.

Dotykacie tu szczególnej, niemal prywatnej strefy z bardzo zawiłymi relacjami. Mieszkańcy to akceptują? Jakie są wasze motywacje?

Mieszkańcy nie konsultowali samego projektu. Nie mieli wpływu na program. Wrocławskie Rewitalizacje realizują go bazując na doświadczeniach z Nadodrza. Wzięliśmy udział w spotkaniu z lokatorami, mieliśmy opowiedzieć na miejscu, co jest planowane. Było dużo emocji, ludzie się przekrzykiwali, kłócili ze sobą, wyrzucali z siebie wzajemne żale i pretensje. Właściwie trudno było z tego spotkania wysnuć jakiekolwiek wnioski. Myślę, że nie znamy ich prawdziwych potrzeb. Ale wywiesiliśmy plansze z naszym projektem i te plansze od półtora roku wciąż wiszą, nikt ich nie pomazał, nie zerwał, nie otagował. Traktuję to jako formę akceptacji. Tam biegają szczury, leżą kupy śmieci, więc myślę, że ludzie sami mają już dość takiego podwórka. Co do naszych motywacji, nieczęsto startujemy w przetargach, ten był wyjątkowy i cieszyliśmy się, że taki projekt robimy. Myślę, że po prostu chcielibyśmy małymi kroczkami zmienić świat na lepsze, poznać tych ludzi, czuć, że mamy swój udział w tworzeniu lepszego miasta, że rzeczywiście poprawiamy komuś warunki życia.

Agnieszka Chrzanowska, architekt, od 2006 roku wspólnie z Wojciechem Chrzanowskim Grzegorzem Kaczmarowskim i Mikołajem Smoleńskim prowadzi we Wrocławiu pracownię CH+. Najważniejsze realizacje: we Wrocławiu: zespół szkolno-przedszkolny (2017, z VROA), wnętrza placówki edukacyjno-wychowawczej Siemacha Spot (2017), przebudowa schronu na siedzibę Muzeum Współczesnego Wrocław (2013, z VROA), Centrum Kongresowe przy Hali Stulecia (2010, z VROA).