W konkursie na pawilon Expo 2015 wygraliście z bardzo znanymi zespołami. Czy brak doświadczenia stanowił wasz atut?
Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że startują tak dobre pracownie, więc nie traktowaliśmy konkursu jako rywalizacji z nimi. Nie szukaliśmy też nietypowych rozwiązań. Na realizację obiektu przeznaczono niewiele czasu, stąd nasza decyzja, że bryła budynku powinna być dość prosta, możliwa do zbudowania w trzy miesiące. W trakcie trwania konkursu znajomi, dla których projektuję dom w sadzie, zaprosili nas na obiad wśród drzew. Jadąc, mijaliśmy wysoką konstrukcję z europalet używanych do przemysłowego transportu jabłek. Ponieważ temat Expo brzmi Wyżywić planetę, pierwszym skojarzeniem były jabłka w sadzie. Zastanawialiśmy się, jak przenieść atmosferę obiadu w polskim sadzie do włoskiego miasta. Motyw małej skrzynki dał ciekawsze efekty niż europaleta, światło lepiej się przy nim rozkładało. Pomysł wykorzystania w środku luster, które stworzyły iluzję przestrzeni, powstał na dzień przed oddaniem projektu. Do ostatniej chwili trwał więc proces poszukiwania rozwiązań, sprawdzania ich na kolejnych modelach. W projektowaniu ważne jest, by mieć do końca otwartą głowę.
W waszym biurze stolarnia zajmuje więcej miejsca niż komputery. Jaka jest dla Ciebie rola makiety?
Dziś studenci pracują tylko na komputerach. Ja załapałem się jeszcze na starą szkołę i tradycyjne techniki, pierwszy projekt kreśliłem ręcznie. Makieta, kontakt z modelem, pozostały dla mnie nieodzownym elementem projektowania. Początkowo pracowałem głównie jako makieciarz, był to sposób na utrzymanie pracowni i jednoczesne robienie konkursów. Teraz makiety wykorzystujemy głównie do własnych projektów.
Czy robienie wielu wariantów makiety nie jest zbyt pracochłonne, gdy na konkurs są trzy tygodnie?
Mieliśmy dwa tygodnie. A jeszcze mniej przy konkursie na tężnie w Busku-Zdroju. Tam praktycznie pomysł wyklarował się dopiero w piątek, a w poniedziałek trzeba było oddać projekt. Można, pracując na makietach, zrobić konkurs w krótkim czasie, traktując modele robocze jako swego rodzaju szybkie szkice przestrzenne. I nawet czasem udaje się wygrać.
Expo ma wielu krytyków. Daleko od centrum powstała nikomu niepotrzebna infrastruktura. Jak młody architekt patrzy na bombastyczną akcję propagandową za 13 miliardów euro?
Cieszę się, że wygraliśmy ten konkurs, dużo wyniosłem z samego procesu budowania, lecz równocześnie mam wątpliwości co do celowości imprezy. Ogromne sumy poszły na pawilony, które w większości zostaną w październiku rozebrane. Z polskiego niewiele da się odzyskać. Masowe protesty Włochów przeciwko Expo nie są więc bezzasadne. Szkoda, że nie powstały plany nadania nowej funkcji dla powstałej infrastruktury. Rozczarowaniem jest, że Polska wystawa nie ma kuratora. Merytoryczna zawartość ekspozycji pozostawia wiele do życzenia.
Nie chciałeś użyć autentycznych skrzynek na jabłka, np. używanych?
Oczywiście, ale architektura też rządzi się swoimi prawami. Budynek był szyty na miarę i prawdziwa skrzynka nie do końca się w to wpisywała. Rozstrzygającym czynnikiem był czas.
Jak będą wyglądały rozwiązania materiałowe w tężniach w Busku-Zdroju?
Głównym obiektem są tam tężnie z tarniny wydzielające aerozole. To agresywne środowisko dla architektury. Stal, beton szybko niszczeją. Dobrze znosi to tylko drewno. Cieszę się na ten projekt. Jest szansa, że uda się nie tylko zbudować współczesną tężnię, ale przede wszystkim wytworzyć pewien unikatowy nastrój. W naszych projektach staramy się wciągnąć widza w określony rodzaj odczuwania. Bardzo bliski memu sercu jest Peter Zumthor, który pisał, że pamięta z dzieciństwa chłód klamki, zapach podłogi, dotyk fotela. U niego fenomenalnie widać operowanie nastrojami. Chcemy osiągnąć chociaż namiastkę tego, co szwajcarski mistrz. Nawet w toalecie w Kazimierzu. Konserwator zabytków zasugerował w warunkach konkursu, żeby wokół toalety zrobić drewniane ogrodzenie podobne do okolicznych płotów. Wykonaliśmy z tego elewację budynku. Powstała strefa pośrednia, półprywatna, z ławeczką, na której można poczekać na dziecko. Jeszcze się nie jest w toalecie, ale już osłania człowieka drewniany ażur. To jest właśnie ta namiastka nastroju.
Czy projekt pawilonu na Expo przełożył się na kolejne zlecenia?
Tak, ale nie bezpośrednio. Do niedawna, gdy ktoś mnie pytał, co do tej pory zaprojektowałem odpowiadałem, że tylko toaletę, budziło to śmiech albo konsternację. Teraz oczywiście to się zmienia. Staramy się robić co najmniej jeden konkurs na dwa miesiące. Lata 2014 -2015 obfitują w sukcesy i jest to pokrzepiające. Daje świadomość, że trzeba być konsekwentnym w działaniu. Mobilizuje do pracy. Myślę, że w głównej mierze to właśnie konsekwencja przełożyła się na kolejne zlecenia.
Piotr Musiałowski - architekt, od 2007 roku prowadzi w Warszawie autorską pracownię architektoniczną 2pm architekci. Realizacje: pawilon Polski na Expo (2015, Mediolan), Łazienka KOŁO (2011, Kazimierz Dolny, wraz z Łukaszem Przybyłowiczem). Nagrody: I nagroda w konkursie na tężnie w Busku-Zdroju (2015); I nagroda w konkursie na pomnik Polaków Ratujących Żydów w czasie II wojny światowej w Warszawie (2014)