Po prezentacji projektów nowych siedzib Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Teatru TR w Warszawie we wrześniu ubiegłego roku, w internecie rozgorzała dyskusja na temat przyszłego kształtu placu Defilad. Punktem zapalnym stała się wizualizacja opracowana przez pracownię Thomasa Phifera, architekta odpowiedzialnego za projekty siedzib muzeum i teatru, które powstaną w północnej części placu. Widać na niej obszerną przestrzeń zaludnioną przez maleńkie postacie, spacerujące po pozbawionej skrawka zieleni posadzce u podnóża Pałacu Kultury. Za sprawą przyjętego punktu widzenia (z budynku, który w przyszłości ma znaleźć się naprzeciwko siedzib instytucji), obraz wydaje się nieco zmonumentalizowany, a przez to nieprzyjazny. Jednak to, co najbardziej rzuca się w oczy to brak zieleni, którą dostrzec można jedynie w oddali, pomiędzy budynkami muzeum i TR oraz z prawej strony, wzdłuż ulicy Marszałkowskiej. Głosy sprzeciwu wobec takiej wizji nowego centrum Warszawy pojawiły się natychmiast - projekt jawił się jako zapowiedź kolejnej betonowej pustyni w stolicy.
Spór o przyszły kształt serca Warszawy szybko zogniskował się wokół dwóch biegunów - podczas, gdy celem miasta jest stworzenie wielkomiejskiego placu, przystosowanego do organizacji masowych wydarzeń, takich jak sylwester czy Światełko do Nieba, miejscy aktywiści postulują stworzenie przestrzeni przyjaznej mieszkańcom - zielonej oazy z obszernymi trawnikami i wysokimi drzewami. I podają negatywne przykłady rewitalizacji przestrzeni publicznych stolicy, takie jak nowa Świętokrzyska czy Plac Powstańców Warszawy, których najbardziej charakterystycznym elementem stały się ogromne donice i umieszczone w nich rachityczne drzewa. Jednak podobnie jak w przypadku wielu internetowych debat, również tutaj górę wzięły emocje, skierowane przeciw architektowi i przedstawionej koncepcji, przy braku znajomości założeń planu zagospodarowania przestrzennego, w którym zarysowano możliwe rozwiązania.
Debata zorganizowana przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie stworzyła okazję do prezentacji różnych wizji placu oraz do opowiedzenia o warunkach brzegowych zawartych w planie. Wśród zaproszonych gości znaleźli się Marlena Happach – architektka, założycielka stowarzyszenia Odblokuj, która od niedawna stoi na czele warszawskiego oddziału SARP, architekta i urbanistka Magdalena Staniszkis, zastępca prezydenta m.st. Warszawy Jarosław Jóźwiak, Patryk Zaremba z Forum Rozwoju Warszawy oraz Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto jest Nasze.
Co do jednego zebrani byli zgodni - zarysowana opozycja pomiędzy zieloną oazą, a betonową pustynią jest wyostrzona i sztuczna. Jednak zdania co do możliwości osiągnięcia kompromisu i spełnienia różnych oczekiwań wobec placu są różne.
Podstawowy problem polega na tym, że plac jest wielki, zajmuje prawie cztery rynki Starego Miasta – mówiła Magdalena Staniszkis, za dodatkową trudność uznając brak koncepcji dla budynku planowanego po drugiej stronie, bliżej Alej Jerozolimskich. Idealne rozwiązanie to takie, które połączy pozornie przeciwstawne wizje.
Nie wszyscy jednak zgadzają się z tezą o potrzebnie zwiększenia obszarów zielonych w tej części miast. O placu Defilad należy myśleć jako o większej całości - mówił Partyk Zaremba z Forum Rozwoju Warszawy, i przekonywał, że w najbliższym otoczeniu znajduje się wystarczająco dużo zieleni w postaci pobliskiego Parku Świętokrzyskiego.
Do największych zmian wzywał Jan Śpiewak reprezentujący stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Będąc przeciwnikiem obowiązującego planu zagospodarowania placu Defilad, stanął w obronie nie tylko wizji zielonego centrum, lecz także trybuny, dla której na na placu miejsca nie przewidziano. Problem polega jednak na tym, że jak powiedział Jarosław Jóźwiak, próba zmiany planu zagospodarowania placu Defilad opóźniłaby budowę Muzeum Sztuki Nowoczesnej i teatru TR.
Jednym z powracających argumentów przeciw obszernej, wolnej przestrzeni była obawa, że instytucje, których siedziby powstaną na placu Defilad nie będą generowały ruchu. Dotychczasowa działalność teatru TR i Muzeum Sztuki Nowoczesnej nie pozostawia jednak wątpliwości, że instytucje poradzą sobie z przyciągnięciem publiczności i animowaniem najbliższego otoczenia. Sprzyjać temu mają same rozwiązania architektoniczne – obszerne otwarcie teatru na plac pozwoli na organizację przedstawień na świeżym powietrzu, a podcienia i przeszklenia w przyziemiu muzeum będą wspierać przenikanie się parteru budynku i jego bezpośredniego otoczenia.
Większy niepokój budzi brak zakotwiczenia ostatniej dyskusji - wizualizacje opracowanie przez Thomasa Phifera nie mówią o tym jaki kształt ostatecznie zyska plac Defilad. Pewne jest natomiast, że pod jego płytą powstanie kilkupiętrowy garaż, który może mieć wpływ na to, co znajdzie się na górze. Sam plan zagospodarowania nie wyklucza zieleni. Przewiduje wodę w powierzchni placu, szpaler drzew zamykający płytę główną oraz ukrycie elementów związanych z obsługą podziemnego parkingu - na przykład wyjść i wentylatorów. Ten ostatni element budzi jednak najwięcej obaw. Przykłady rewitalizacji z Warszawy i innych polskich miast pokazują, że to, co znajduje się pod powierzchnią, ma duży wpływ na wygląd miejskiego krajobrazu. Nowa podziemna infrastruktura to często niewidoczne dla użytkowników „oczko w głowie” inżynierów miejskich, dbających o jej trwałość i prawidłowe działanie. Nie wyobrażają sobie oni sadzenia drzew w pobliżu instalacji, stąd zazwyczaj pomysł na donice - pisał Grzegorz Stiasny w tekście Rynki Place i Donice w „A-m” nr 7/2015.
Z drugiej strony napływają też sygnały pozwalające sądzić, że miasto wyciągnie wnioski z dotychczasowych, nie do końca udanych realizacji. Zarówno ulicę Świętokrzyską, jak i Plac Powstańców Warszawy, podawane przez aktywistów jako negatywne przykłady nowych przestrzeni publicznych, już wkrótce czekają zmiany. W ramach ogłoszonego wczoraj przetargu, powstanie projekt zieleni dla obu niedawno wyremontowanych fragmentów miasta. Zgodnie z postulatem zgłoszonym w ramach budżetu partycypacyjnego zieleni będzie więcej, a kolorowe donice znikną na rzecz krzewów i niskich drzew sadzonych w ziemi.