W sierpniu 2016 roku roku do warszawskiej gminnej ewidencji zabytków trafiło 90 nowych obiektów. Tym samym stolica zyskała pokaźną liczbę nowych zabytków, choć może bardziej zasadne byłoby stwierdzenie, że je „odzyskała”. Pod ochronę trafiły m.in. osiedle Sady Żoliborskie, Muzeum Plakatu, podziemna część dworca Warszawa Śródmieście, Dom Artysty Plastyka ZPAP, dom architekta Wojciecha Zabłockiego na Żoliborzu, księgarnia Uniwersus, gmach Węgierskiej Ekspozytury Handlowej, charakterystyczny „Młotek” – budynek mieszkalny przy ulicy Smolnej 8 czy pawilon wystawowy SARP.
Przeważają budynki, które powstały po 1956 roku, a zatem reprezentujące nurt powojennego modernizmu. Dotychczas tego typu budowle z rzadka podlegały ochronie. Wiązało się to bezpośrednio z ustawą o ochronie zabytków z 2003 roku. Problematyczny okazał się jej zapis definiujący zabytek jako: nieruchomość lub rzecz ruchomą, ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową. Interpretacja zapisu nie była jednorodna ani wśród konserwatorów zabytków, ani w gronie specjalistów. Bo czy socrealistyczny MDM można zaliczyć do dzieł epoki minionej, a modernistyczne i późniejsze Sady Żoliborskie już nie? Granice okazują się płynne i umowne. Ale kwalifikacja „zabytku” coraz bardziej przesuwała się w stronę współczesności.
O ile jednak uznanie architektury i sztuki doby socrealizmu za świadectwa minionej epoki stało się normą, o tyle dzieła późniejsze wciąż budziły wątpliwości. Na warszawskich spotkaniach, debatach i konferencjach do niedawna wciąż zastanawiano się czy powojenne modernistyczne budynki w ogóle należy chronić. Co zatem stało się, że tak wiele z nich znalazło się niedawno w ewidencji? Szukając odpowiedzi na to pytanie trzeba zwrócić uwagę na czynnik społeczny. Od kilku dobrych lat trwa oddolna kampania na rzecz ochrony architektury powojennego modernizmu, o którą upominają się organizacje społeczne, instytucje, ruchy miejskie, a także sami mieszkańcy.
Fakt, że w myśleniu o tego typu obiektach i w świadomości społecznej zaczął przeważać właśnie ich głos, pokazała zorganizowana w marcu 2016 roku przez Tu było, tu stało, Stowarzyszenie Masław, Towarzystwo Opieki nad Zabytkami oraz Miasto jest Nasze we współpracy z Muzeum Sztuki Nowoczesnej debata Powojenny modernizm: dziedzictwo warte zachowania. Na spotkanie przyszły tłumy warszawiaków. Organizatorzy tak zapowiadali wydarzenie: Nie zamierzamy już zastanawiać się czy ochrona jest potrzebna czy nie – jesteśmy o tym przekonani. Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, w której historię polskiej i warszawskiej architektury powojennej będziemy mogli poznawać tylko połowicznie, w sposób niekompletny na podstawie fotografii i opisów. Jesteśmy przekonani o tym, że architektura powojennego modernizmu zasługuje na zachowanie, czas na konkretne rozwiązania.
Zaproszeni goście, którzy mają bezpośredni wpływ na ochronę zabytków w Warszawie – Barbara Jezierska, Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków oraz Michał Krasucki, p. o. Stołecznego Konserwatora Zabytków – mówili wspólnym głosem: Tak, zabytki powojennego modernizmu należy chronić. Bezpośredni asumpt do ochrony tej architektury dało wystosowane w lutym 2016 roku pismo Generalnego Konserwatora Zabytków Magdaleny Gawin, skierowane do wojewódzkich konserwatorów zabytków, które zmieniało w sposób zasadniczy wykładnię służb konserwatorskich odnośnie ochrony dóbr kultury współczesnej. Architektura powojenna, o ile odpowiada przymiotom zabytku, określonym w przepisach, może być objęta zarówno wpisem do gminnej ewidencji zabytków, jak i zostać wpisana do rejestru zabytków. Jest to szczególnie ważne wobec postępującego procesu niszczenia wybitnych dzieł architektury polskiej powojennego modernizmu z okresu 1945-1989 – czytamy.
Okólnik ten znosił wcześniejsze pismo poprzedniego Generalnego Konserwatora Zabytków Piotra Żuchowskiego, w którym nakazał on wykreślić z gminnych i wojewódzkich ewidencji zabytków obiekty, które są dobrami kultury współczesnej. Zastosowanie się organów konserwatorskich do tej decyzji spowodowało wykluczenie z warszawskiej ewidencji aż 79 budynków. Mogły być one chronione jako dobra kultury współczesnej na podstawie ustawy o prawie budowlanym, ale de facto ochronę i to niepełną dawał im dopiero miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego (w takim przypadku ochronie nie podlegają na przykład wnętrza).
Zmianę stanowiska Generalnego Konserwatora Zabytków poprzedziło w styczniu 2016 roku spotkanie Minister Magdaleny Gawin z przedstawicielami organizacji Tu było, tu stało, Stowarzyszenie Masław, Towarzystwa Opieki nad Zabytkami oraz Miasto jest Nasze (wraz z niezrzeszonym wtedy w żadnej z nich Marcinem Suszyckim). Wskazali oni na na daleko idące skutki wspomnianego okólnika wydanego przez poprzedniego generalnego konserwatora. Na początku marca 2016 roku wymienione wyżej organizacje wystosowały List otwarty w sprawie ochrony dziedzictwa powojennego modernizmu, pod którym podpisało się ponad 100 osób – ludzi sztuki i kultury.
Wydarzenia, które nastąpiły potem pokazały, że postulaty związane z ochroną powojennego modernizmu, nie pozostaną jedynie na papierze. Już w marcu Michał Krasucki przedstawił listę około 50 obiektów wartych, by je objąć ochroną. W siedzibie SARP odbyło się seminarium eksperckie, podczas którego dyskutowano nad konkretnymi realizacjami z listy. Także Rada Warszawy wyraziła poparcie dla ich ochrony, a Barbara Jezierska zorganizowała w czerwcu panel dyskusyjny pod hasłem Badanie, ochrona i rewitalizacja obiektów powojennej architektury modernistycznej. W międzyczasie Muzeum Sztuki Nowoczesnej przygotowało dwudniową konferencję Modernizm prawem chroniony.
Nie wszystkie postulowane obiekty trafiły w sierpniu do gminnej ewidencji. Ochroną nie zostały objęte m.in. budynek mieszkalny przy ul. Koziej 9, Dom Towarowy Merkury przy ul. Słowackiego, Teatr Żydowski przy pl. Grzybowskim, Osiedle Przyczółek Grochowski, rezydencja ambasadora Wielkiej Brytanii przy ul. Bagatela, Dworzec Gdański czy teren SKS Warszawianka. Największa batalia toczyła się o pawilon hotelu Powiśle, w którym obecnie mieści się klub Syreni Śpiew. Społecznicy już od roku walczyli o jego zachowanie, a na wydarzeniu na FB Nie dla wyburzenia budynku Syreniego Śpiewu! Ratujmy warszawski modernizm! zgromadzili ponad 22-tysięczną społeczność. Podjęte wysiłki zaprocentowały – 17 października 2016 roku prasę obiegła wiadomość, że obiekt umieszczono w gminnej ewidencji zabytków (wraz z dwoma innymi: dawną rezydencją ambasadora Wielkiej Brytanii oraz blokiem przy ul.Koziej 9).
Warto przypomnieć, że realizacje figurujące w gminnej ewidencji zaczynają funkcjonować prawnie jako zabytki, a więc podlegają ochronie poprzez ustawę o ochronie zabytków. Poza tym wszelkie związane z nimi pozwolenia na budowę muszą być uzgadniane ze stołecznym konserwatorem. Obecność w ewidencji zapewnia także konsultacje z władzami konserwatorskimi dotyczące ujęcia obiektu w planie miejscowym. Batalia o ochronę dziedzictwa powojennego modernizmu w Warszawie, pokazuje, że oddolne ruchy i organizacje pozarządowe, mogą mieć realny wpływ na działania odpowiednich służb. Patrycja Jastrzębska/ Tu było, tu stałoTekst jest skróconą wersją artykułu opublikowanego w październiku na naszej stronie i stanowiącego wprowadzenie do sondy, w której zapytaliśmy jakie jeszcze modernistyczne powojenne obiekty w Warszawie powinny trafić do gminnej ewidencji zabytków. Głosami czytelników zwyciężył hotel Victoria na pl. Piłsudskiego.