Warszawski modernizm

Osiedle TOR na Grochowie. Bloki solidne niczym schrony były odpowiedzią na potężny kryzys mieszkaniowy w Warszawie

2024-03-28 16:32

Ciasne ale własne. Mieszkania w koloniach robotniczych budowanych przez Towarzystwo Osiedli Robotniczych w Warszawie były wybawieniem dla robotników. Dziś małych mieszkanek ze wspólną łazienką nie witalibyśmy z entuzjazmem. W latach 30. były jednak wybawieniem dla wielu rodzin, a TOR starało się, by lokale były jak najtańsze w utrzymaniu.

Spis treści

  1. Kryzys mieszkaniowy Warszawy lat 30.
  2. Modernistyczne osiedle TOR na Gocławiu

Kryzys mieszkaniowy Warszawy lat 30.

Kryzys mieszkaniowy to problem nie tylko czasów PRL-u. W Warszawie, w latach 30. XX wieku, warunki mieszkaniowe były koszmarne, a na mieszkania nie było stać pracowników ze stałymi dochodami (co prawdopodobnie również dziś mocno rezonuje z dużą częścią Polaków). W 1934 roku powołano więc odgórnie Towarzystwo Osiedli Robotniczych, które miało dostarczyć dużej liczby tanich mieszkań dostępnych dla robotników – również tych najbiedniejszych.

Wyciągnięto wnioski z podobnych prób podejmowanych przez Warszawską Spółdzielnię Mieszkaniową, która wybudowała lokale zbyt duże i zbyt drogie na robotniczą kieszeń. Metraż osiedli miał być niewielki, a materiały nie najwyższej klasy. Niskie miały być też koszty utrzymania domów i bloków. O tym, w jak wielkim kryzysie znajdowali się wtedy Warszawiacy, niech świadczy fakt, że mieszkania miały zająć rodziny często wychowujące nawet 10 dzieci.

Murator Remontuje: Malowanie dla każdego
Materiał sponsorowany

Cała zabudowa stolicy była przeludniona, a dostępne warunki lokalowe zagrażały zdrowiu; brakowało światła, panowała wilgoć, rozwijały się choroby. Ograniczony był dostęp do kanalizacji. Najbiedniejsi zamieszkiwali podwórka lub schroniska, prowizoryczne baraki, rósł związany z kryzysem współczynnik samobójstw.

Modernistyczne osiedle TOR na Gocławiu

Jednym z osiedli, jakie TOR zdążył wznieść przed wybuchem II wojny światowej było to gocławskie. Bryły bloków mieszczących po 60 mieszkań i lokal usługowy uzupełniono o charakterystyczne łączniki, w których zaplanowano suszarnie i pralnie. Mieszkania wyposażono w balkony, kanalizację, elektryczność i instalację gazową, a otoczenie – w mnóstwo zieleni. Do dziś stoi tu stare drzewo mające przynosić szczęście - mieszkańcy przybijali do niego kapliczki.

Każdy z 10 bloków zawierał część sanitarną oraz 3 rodzaje mieszkań: jednoizbowe (19,5 m²) i półtoraizbowe (31 m² i 37 m²). Lokali powstało łącznie 600 i wszystkie były wyposażone w ubikację oraz piece kaflowe. Łazienki zaprojektowano w częściach wspólnych, jednak w przypadku budynków z ul. Stanisławowskiej, nie tak jak pierwotnie zakładano – w piwnicach, a w osobnym pionie. Najniższe kondygnacje przeznaczono ostatecznie na schrony, zgodnie z najnowszymi wytycznymi rządowymi. Usługi i sklepy umieszczono w pawilonach scalających osiedle. W planach było wybudowanie Domu Społecznego, jednak nim rozwiązano komplikacje biurokratyczne, realizację przerwała II wojna światowa. Już po 39. roku okazało się, że bloki wzniesiono tak solidnie, że to właśnie tutaj szukano schronienia w trakcie bombardowań - nie w pozornie masywnych kamienicach.

Autorką projektu jest najprawdopodobniej Lucyna Nowak-Markowiczowa. Budynki oddano do użytku końcem 1938 roku. Po wojnie dużym przekształceniom uległy łączniki i pasy okien (dolne całkowicie zamurowano i wybito w nich nowe, większe okna); ich wnętrza przerobiono na lokale mieszkalne.

Po wojnie również budowano kolonie robotnicze: Osiedle "Przyjaźń" - to tu mieszkali budowniczowie Pałacu Kultury. Przez lata obrosło w legendy, teraz stanie się zabytkiem