Biurowiec Bałtyk powstał niemal w samym centrum Poznania. Czy założeniem było stworzenie nowego symbolu miasta?
Tak, zdecydowanie. Wiedzieliśmy, że Bałtyk będzie dominujący – to najwyższy obiekt w okolicy i jeden z nielicznych wysokich budynków Poznania. Ważne były nie tylko wnętrza czy ogólnodostępny parter, ale też widok bryły w skali miasta. Sam kształt został określony m. in. przez ograniczenia konserwatorskie i wynikające z planu zagospodarowania.
Na tyle liczne, że zapamięta Pani projekt jako trudniejszy niż inne realizowane przez MVRDV?
To był bardzo trudny projekt, ponieważ rezultatem miał być kształt, dzięki któremu obiekt wyglądałby dobrze ze wszystkich stron, a jednocześnie działał jako całość. Proces poszukiwania właściwej formy był niezwykle złożony i zajął nam dużo czasu. By ją uzyskać zrobiliśmy tysiące modeli. Kreowanie tak nieregularnych kształtów jest bardzo trudne, szczególnie dla nas, bo zazwyczaj tworzymy klarowne, proste bryły. Jednocześnie, możliwość oglądania Bałtyku pod różnym kątem, z bliska i z daleka, tworzy ekscytującą grę. Rzadko zdarza się okazja projektowania budynków w tak szerokim kontekście.
Co jeszcze wyróżnia ten projekt?
Posłużyliśmy się procesem datascaping [metoda projektowania, w której wykorzystuje się geometryczną wizualizację danych – przyp. red.]. To jeden z takich budynków, w przypadku których forma pojawia się na styku funkcja vs. lokalizacja vs. ograniczenia. Podobnie jest w szklanym budynku biblioteki w Spijkenisse, który wpisuje się w kształt przewidziany przez miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Ale trzeba pamiętać, że tworząc budynek, jednocześnie kształtuje się przestrzeń. To bardzo ważne, że Bałtyk ma wcięcia, a plac nie jest po prostu paralelną przestrzenią między dwoma budynkami.
Czy widzi Pani znaczące różnice pomiędzy pracą architekta w Holandii i w Polsce?
Każdy kraj ma inne przepisy budowlane czy pożarowe. Właśnie dlatego już na początku pracy nad Bałtykiem staraliśmy się zatrudnić Polaków. Miłym zaskoczeniem było to, że w trakcie realizacji mogliśmy dalej eksperymentować w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań materialowych. W Holandii wszystko musi być zaplanowane i opisane przed rozpoczęciem budowy, potem bardzo trudno jest wprowadzić jakiekolwiek zmiany. Mam wrażenie, że w Polsce jest tendencja, że wszystko powinno być wykonane na miejscu, również projekt budynku, jednak nie nazwałabym tego ograniczeniem. Dopiero, gdy zaczęliśmy pracować nad tym projektem zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie ma tu wielu obiektów zrealizowanych przez zagraniczne biura. Jednocześnie myślę, że polska architektura jest na bieżąco, a architekci idą z duchem czasu.
Pracownia MVRDV zaczynała w 1993 od projektów w Holandii, dziś to biuro o międzynarodowym zasięgu. Jak ta zmiana wpłynęła na metody pracy?
Nasze biuro stało się bardziej międzynarodowe, a myślenie globalne. Większość projektów realizujemy poza Holandią. Około 1/3 powstaje na miejscu, gdzie wykonujemy nie tylko koncepcje budynków, lecz także opracowania urbanistyczne. Nadal lubimy pochylać się nad lokalnym kontekstem, ale w pewien sposób uwolniliśmy się od bycia Holendrami. Możliwość projektowania w wielu różnych miejscach na świecie jest wyzwalająca. Ważny jest sposób pracy – tę samą metodę można stosować w różnych miejscach. Ale w naszym biurze zawsze obecni są architekci z krajów, w których pracujemy, w tej chwili z ponad 25.
Stoi Pani na czele BNA – Królewskiego Instytutu Architektów Holenderskich. Jaka jest rola organizacji zrzeszających architektów w czasach, gdy profesja ulega szybkim przeobrażeniom?
Kilka lat temu, w czasie kryzysu, zdaliśmy sobie sprawę, że architekci to twórcze osobowości, ale nie zawsze dobrzy biznesmeni. Dlatego instytut został przekształcony w stowarzyszenie firm reprezentujących interesy pracowni architektonicznych. Patrzymy w przyszłość – pod wpływem digitalizacji i kwestii związanych ze zrównoważonym rozwojem nadchodzi zmiana procesu budowania. W ciągu kolejnych 10 lat wiele się zmieni, dlatego opracowaliśmy scenariusze pokazujące architektom, jakie usługi mogą świadczyć, nie tylko jako projektanci budynków, lecz także doradcy. Mówimy też w jaki sposób to robić, na przykład korzystając z systemów zarządzania informacjami o budynku, stosując te same materiały na nowo, bo proces budowlany musi stać się bardziej cyrkularny. Funkcja, którą pełnię nauczyła mnie tego, co chcemy przekazać holenderskim pracowniom – bądź przygotowany na przyszłość, ponieważ zmiany zachodzą gwałtownie. Jeśli ty się nie zmienisz, inni mogą zająć twoje miejsce. Ale ta sytuacja stwarza także możliwości, by wciąż się profesjonalizować. Bałtyk to jeszcze bardzo klasyczny budynek pod względem procesu budowlanego i wykorzystanych materiałów, ale myślę, że wkrótce sposób pracy naszego biura również bardzo się zmieni.
Rozmawiała Agnieszka Skolimowska
Nathalie de Vries, architektka i urbanistka, prezeska Królewskiego Instytutu Architektów Holenderskich (BNA), prowadzi z Winym Maasem i Jacobem van Rijsem pracownię MVRDV w Rotterdamie (od 1993 roku) oraz Szanghaju. Najważniejsze realizacje: biurowiec Bałtyk (Poznań, 2017), centrum kulturalne Ragnarock (Roskilde, 2016), hala targowa (Rotterdam, 2014), Szklana Farma (Schijndel, 2014), pawilon Holandii na Expo 2000