Ma Pan jakąś filozofię prowadzenia pracowni?
Chcemy budować profesjonalną firmę jako platformę i wehikuł do uprawiania architektury na własną odpowiedzialność. Do wyrażania poglądów i próby zmieniania życia na lepsze za pomocą budynków. Architektura, od jakiegoś już czasu, to zdecydowanie gra zespołowa i jeżeli ktoś roztacza mit o pojedynczych, romantycznych twórcach, to opowiada bajki o żelaznym wilku. Tworzymy pracownię, szukając i dobierając najzdolniejszych ludzi o podobnym kodzie estetycznym, tak aby w wyniku synergii wygenerować nowe rozwiązania i nową jakość. W pojedynkę można łowić ryby.
Pana pracownia jest jedną z większych w Polsce, jak pracujecie?
Obecnie pracownia podzielona jest na 7 grup projektowych, na czele każdej stoi architekt prowadzący, z dużym doświadczeniem, uprawnieniami i odpowiednio długim stażem u nas. To są moi partnerzy nie tylko w sensie projektowym, ale także biznesowym, bo jesteśmy w trakcie kolejnej restrukturyzacji firmy. Wdrażamy model, by pracownicy z dużym stażem stali się jej udziałowcami. Mamy ponad 50 architektów i na tym chwilowo poprzestaliśmy, gdyż wyraźnie widać, że liczba ta stanowi kolejną barierę organizacyjną, którą trzeba by pokonać. A na razie nie jesteśmy na to gotowi.
Jak Panu udaje się pogodzić prowadzenie firmy z zaangażowaniem w wiele innych spraw?
Wyłączyłem się z zarządzania finansami i administracją firmy już jakieś 5 lat temu. Mamy prezes zarządu, która tym kieruje, dzięki czemu ja mogę bardziej skupić się na procesie projektowym, relacjach z klientami oraz na poszukiwaniach nowych rozwiązań. Dużym odciążeniem są dla mnie partnerzy, którzy prowadzą projekty samodzielnie i przejmują spory zakres obowiązków. Nie wiem, czy udaje mi się to wszystko należycie godzić, gdyż pracuję po 12 godzin na dobę, czasem więcej. Wszystko, niestety, odbywa się głównie kosztem życia prywatnego i najbliższych.
Jaka jest dzisiaj rola architekta?
Czuję, że z racji wiedzy i doświadczenia powinniśmy mieć bardziej aktywną postawę w dyskusji o kształcie przyszłego życia. Niestety, obecnie staliśmy się biernymi realizatorami przedsięwzięć budowlanych. Dlatego spoglądamy w stronę modernistów, którzy mieli ambicję kreowania nowej jakości życia. My też powinniśmy i chcemy zmieniać świat na lepsze miejsce do życia. To brzmi koszmarnie banalnie, ale takie podejście dodaje energii do codziennego działania. Stąd inicjatywy jak osiedle Nowe Żerniki (wzorcowe osiedle będące alternatywą dla komercyjnego budownictwa mieszkaniowego i jedna z wizytówek Wrocławia na ESK 2016 – przyp. red.).
Wierzy Pan w możliwość realizacji Nowych Żernik?
Dla mnie nadrzędną zasadą wszelkiego działania jest skuteczność. Teoria nas interesuje o tyle, o ile można ją sprawdzić w działaniu. Na przykład, trwającą od lat dyskusję o potrzebie dogęszczania miast, zamieniliśmy w praktyczne działanie. Od dłuższego czasu myślimy nad zbudowaniem własnego biura w miejskiej szczelinie urbanistycznej. W centrum Wrocławia i w promieniu dwóch kilometrów od rynku naliczyliśmy 176 takich miejsc. Wierzę, że uda nam się zbudować biuro w wąskiej, 6-metrowej szczelinie i że to spowoduje nowe otwarcie w debacie o „cerowaniu miast”.
Pozostaje Pan stale wierny Wrocławiowi.
Jeśli mam do wyboru zlecenie poza Wrocławiem i tu na miejscu, nawet mniejsze i mniej prestiżowe, to zawsze wybiorę Wrocław. Robiliśmy konkursy w Japonii, Niemczech, Słowenii, ale to są bardziej estetyczne zgadywanki, a nas to za bardzo nie interesuje. Lepiej działać lokalnie, znając w pełni kontekst, rozumiejąc i czując miasto.
I zmonopolizowaliście rynek wrocławski.
Bez przesady. Wrocław jest jednym z najbardziej otwartych miast w Polsce – swój oddział ma tu pracownia APA Kuryłowicz, Grupa 5, projektują architekci z całego kraju. Jestem ostatnio pod dużym wrażeniem zespołu mieszkaniowego Corte Verona autorstwa Lewickiego i Łataka. Cieszę się, jak ktoś zrobi w mieście coś pięknego, bo każdy kolejny dobry budynek podnosi ogólną świadomość architektoniczną.
Czy dla architekta ważny jest kontakt ze zwykłym odbiorcą architektury?
Często oprowadzamy wycieczki, pokazując nasze realizacje. Te spotkania pomagają wytłumaczyć architekturę, bo w Polsce system edukacji nie przygotowuje do jej świadomego odbioru. Gdy ludziom pokaże się na żywym przykładzie logikę kolejnych posunięć projektowych, to przestają widzieć architekturę jako niezrozumiałą dla nich żonglerkę estetyką. A jak ją rozumieją, to zaczyna to być już ich architektura.
ROZMAWIAŁ TOMASZ MALKOWSKI
Zbigniew Maćków, wrocławski architekt (dyplom WA PWr 1996), od 1995 roku prowadzi własne biuro architektoniczne Maćków Pracownia Projektowa. Przewodniczący Dolnośląskiej Okręgowej Izby Architektów, jeden z inicjatorów budowy modelowego osiedla Nowe Żerniki. Autor m.in. gmachu Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego (2003), rozbudowy i modernizacji domu handlowego Renoma we Wrocławiu (2009)