wywiad

Do czego architekturze są potrzebne wizualizacje? Rozmowa z liderami polskiej branży wizualizacyjnej o relacjach, zarobkach i budowaniu standardów

2024-10-04 14:18

W erze cyfrowej wizualizacje architektoniczne stały się kluczowym narzędziem nie tylko dla projektantów, ale także inwestorów i odbiorców. Jak ewoluuje ta branża, jakie są jej wyzwania i dlaczego realistyczne przedstawienie budynków, które jeszcze nie istnieją, ma tak duże znaczenie? Z rozmowy z ekspertami dowiesz się, jak wizualizacje wpływają na ostateczny kształt projektów oraz jak zmieniają się oczekiwania architektów i inwestorów na polskim oraz zagranicznym rynku.

Architektura w drodze: Pszczyńskie Centrum Kultury

Spis treści

  1. Architektura i wizualizacje
  2. Czy wizualizacje zafałszowują rzeczywistość?
  3. Czy osoby tworzące wizualizacje to artyści, autorzy?
  4. Zamówienia od inwestorów i od architektów
  5. Wpływ wizualizacji na zmiany w projektach
  6. Polska specyfika?
  7. W Polsce i za granicą
  8. Stawki

Architektura i wizualizacje

Artur Celiński: Rozmawiamy w przededniu warszawskiego World Visualization Festival, który ma się skupić na najnowszych i najbardziej znaczących zagadnieniach w świecie wizualizacji architektonicznych. Naszą rozmowę chciałbym zacząć jednak od kwestii podstawowej – jakie są dziś relacje architektury i jej wizualizacji? Czemu architektura potrzebuje wizualizacji? Oczywiście, poza oczywistym wykorzystaniem ich jako elementu marketingu…

Michał Nowak: Naszym celem, a może nawet czymś w rodzaju misji, jest wyprowadzenie wizualizacji z cienia architektury i grafiki. Jesteśmy – jako środowisko – już na tyle mocni, że możemy sami wykreować naszą własną przestrzeń. Niemniej, wciąż będziemy połączeni z architekturą. Wpływamy na nią i ją uzupełniamy. Architekci zawsze będą potrzebować wizualizacji do pokazywania swoich projektów w atrakcyjny sposób. Nasza rola to im w tym pomóc – nie tylko w sensie komercyjnym, ale także projektowym. Twórcy architektury często są tak bardzo skupieni na szczegółach swoich projektów, że tracą perspektywę odbiorcy. Wizualizacja pomaga spojrzeć nieco inaczej na efekt końcowy. Ta synergia nierzadko pozwala podnieść projekty na wyższy poziom. Zobaczyć coś, co czasem trudno sobie wyobrazić.

Filip Kurasz: Można powiedzieć, że jesteśmy dla architektury tym samym, co fotografia. Tylko że my pokazujemy budynki, które jeszcze nie istnieją. Ale dajemy narzędzie, które umożliwia praktycznie każdej osobie włączenie się w dyskusję o kształcie, funkcji i kontekście danej realizacji.

AC: Tylko czy wizualizacje rzeczywiście dają nam możliwość uczciwego spojrzenia na zapowiadany efekt końcowy? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że znacznie częściej widziałem na nich zafałszowany lub podkoloryzowany obraz świata i danego obiektu niż jego wierne odzwierciedlenie.

Zobacz też:

Czy wizualizacje zafałszowują rzeczywistość?

Jakub Figel: Oczywiście, że zdarzają się przekłamania – przedstawiania obiektów w oderwaniu od kontekstu, w najlepszym możliwym świetle i w bardzo szerokim kącie. O całkowitych oszustwach szkoda rozmawiać – to ewidentne naruszenie, które należy rozpatrywać z punktu widzenia kwestii moralności. Nasze wizualizacje mają odzwierciedlać świat w taki sposób, aby był jak najbardziej zbliżony do rzeczywistości. Tak samo jak w fotografii, o której niedawno rozmawialiście w "Architekturze". Tam też jest pole do nadinterpretacji i dużo zależy od uczciwości osoby fotografującej. Trzeba pamiętać, że przy wizualizacji – w odróżnieniu od zdjęcia – mamy praktycznie nieograniczone możliwości kształtowania świata. Możemy zrobić wszystko.

FK: Możemy, ale nie musimy. I bardzo często nikt – a zwłaszcza zamawiający - od nas już tego nie oczekuje. Czasy się zmieniają, rośnie świadomość i ludzie są bardzo wyczuleni na wszystkie manipulacje w wizualizacjach.

Architektura Murator Google News
Autor:

MN: Jesteśmy w pewnym sensie wykonawcami woli naszych klientów. Oczywiście mamy swoją wizję i możliwości jej realizacji, ale też wsłuchujemy się w to, czego oczekuje od nas osoba zamawiająca daną wizualizację. Jeśli klienci zaczynają życzyć sobie rzeczy brutalnie naginających rzeczywistość, możemy w odpowiedni sposób reagować – np. rezygnując ze zlecenia. Mamy jednak swoje sposoby – tak jak fotografia – by poprzez np. umiejętne kadrowanie czy operowanie światłem zbliżyć efekt uzyskany na wizualizacjach do intencji zamawiającego.

Czy osoby tworzące wizualizacje to artyści, autorzy?

AC: Skoro tak często odwołujemy się w tej rozmowie do fotografii, to chciałbym zapytać, czy – podobnie jak osoby fotografujące – czujecie się artystami? Po czym poznajecie artyzm wizualizacji?

JF: To od razu można rozpoznać po tym, jak ktoś posługuje się kolorem, światłem, kadrem. Tworzenie wizualizacji to proces, na który składa się kilka umiejętności. Musisz być fotografem – dobrać kadr, soczewkę, wymyślić światło. Trzeba też mieć coś w sobie z malarza – umieć dobrać odpowiednie odcienie kolorów.

FK: I jeszcze w tym wszystkim jest konkretna treść – budynek o szczegółowo określonych parametrach znajdujący się w rzeczywistej lokalizacji. Musisz z tego wszystkiego umiejętnie skomponować obraz. Pokazać prawdę o czymś, co przecież jeszcze nie jest prawdziwe.

AC: Tym niemniej jednak bardzo często zdarza się, że autor wizualizacji pozostaje anonimowy. Jeśli już, to podpisane jest studio, a nie osoba. Zresztą bardzo rzadko dostajemy wizualizacje z jakimkolwiek indywidualnym podpisem. W świecie fotografii takie coś nie ma i nie może mieć miejsca…

JF: To jeden z problemów naszej branży. Walczymy o to i za każdym razem o to dbamy. Chociaż czasami jest to droga przez mękę. I to nie dotyczy tylko Polski. Na zachodnich rynkach bywa tak samo trudno.

MN: Spróbuj nie podpisać fotografa lub fotografki. Tymczasem nasze prace już nie mają takiego rygoru. A powiedziałbym, że przez to, że musimy tworzyć obrazy nieistniejących budynków oraz nawigować pomiędzy wyobrażeniami architektów, intencjami inwestorów i zakusami osób od marketingu, nasza praca bywa trudniejsza.

JF: Być może przez tę skalę wyzwania powinniśmy być podpisywani podwójnie.

Zamówienia od inwestorów i od architektów

AC: Jak często w ogóle pracujecie na zlecenie architektów? Mam wrażenie, że głównym klientem w tej branży jest jednak inwestor.

FK: Najczęściej pracujemy z architektami jako partnerzy. Nie podpisujemy z nimi umów, nie jesteśmy ich podwykonawcami. Jesteśmy zaangażowani w projekt przez inwestora i mamy konkretne zadanie do wykonania.

JF: To zdrowa sytuacja, bo często się zdarza, że wizualizacje nie będą satysfakcjonowały architektów, bo ich wizja może być odmienna od tego, co chce pokazać inwestor. Ważne jest, żeby projektować dla osoby, która ostatecznie wykorzysta przygotowany przez nas materiał. Czasem zdarza się oczywiście, że pracujemy dla architektów – zwykle ma to miejsce przy konkursach architektonicznych. To jednak zupełnie inna formuła współpracy.

MN: Trzeba jednak przyznać, że praca z architektami przy konkursach nie należy do najbardziej komfortowych zajęć. To bardzo dynamiczny, bardzo stresogenny proces, w którym zwykle mamy do czynienia z krótkimi deadline'ami. Musisz się przy tym pogodzić, że często koncepcje zmieniają się radykalnie z dnia na dzień. Takie wyzwania bywają bardzo interesujące, ale też są przytłaczające.

AC: Czy zdarzały się Wam takie sytuacje, że efekty Waszej pracy zaskoczyły architektów na tyle mocno, że zdecydowali się na rewizję swojego projektu? Bo nagle się zorientowali, że nie wyszło tak, jakby sobie życzyli albo pewne detale albo kolory niekoniecznie dobrze będą wyglądały w rzeczywistości.

Spróbuj nie podpisać fotografa lub fotografki. Tymczasem nasze prace już nie mają takiego rygoru. A powiedziałbym, że przez to, że musimy tworzyć obrazy nieistniejących budynków oraz nawigować pomiędzy wyobrażeniami architektów, intencjami inwestorów i zakusami osób od marketingu, nasza praca bywa trudniejsza" – Michał Nowak

Wpływ wizualizacji na zmiany w projektach

JF: Zdarzały się sytuacje, o które pytasz [że efekty pracy wizualizatorów zaskoczyły architektów na tyle mocno, że zdecydowali się na rewizję swojego projektu – przyp. red.]. Nie są to aż tak częste zdarzenia i niekoniecznie mają spektakularne konsekwencje.

FK: Czasem – gdy pracujemy na wstępnym etapie koncepcyjnym – architekci proszą nas o testowanie pewnych rozwiązań za pomocą wizualizacji. To bywa bardzo pomocne.

JF: Wizualizacje pomagają wychwycić pewne rzeczy znacznie łatwiej niż rysunki. Tutaj od razu widać, że np. materiały na elewacji nie współgrają ze sobą.

FK: Staramy się jednak nie wchodzić w kompetencje architektów – to dość delikatny temat. Szanujemy się wzajemnie i rozumiemy, że nie zawsze końcowy efekt pracy architektonicznej jest stuprocentową realizacją intencji zespołu architektonicznego.

Polska specyfika?

AC: Konferencja, którą organizujecie ma międzynarodowy charakter, a wy sami często pracujecie dla zagranicznych klientów. Czy oczekiwania inwestorów i architektów spoza Polski oraz przyjęte tam standardy pracy w jakikolwiek sposób różnią się od tego, czego doświadczacie w Polsce?

MN: Gdybyśmy mieli o tym rozmawiać na najwyższym stopniu uogólnienia, to wydaje mi się, że rynek międzynarodowy jest bardziej świadomy tego, w jakim miejscu jest wizualizator, czego powinno się od niego oczekiwać i co należy do jego kompetencji. Jest tam większa świadomość, że można nam zaufać. W Polsce – to oczywiście nie dotyczy wszystkich – cały czas czuć, że część klientów nie do końca rozumie, za co my jesteśmy odpowiedzialni, gdzie następuje zakończenie etapu projektowego i start prac nad wizualizacjami. Z drugiej strony widzę czasem też brak otwartości na jakieś – nazwijmy to – zabiegi artystyczne, które pomagają w zaprezentowaniu inwestycji inaczej, niż robią to wszyscy. To pomału się zmienia, ale i tak zamawiający są bardziej przywiązani do tego, co już gdzieś kiedyś widzieli niż gotowi do spróbowania nowych rzeczy. Tymczasem wizualizacja cały czas się rozwija i przynosi dużo nowych możliwości.

W Polsce i za granicą

JF: Nie jest też tak, że można traktować inne kraje tak samo. Różnice są znaczne i wynikają nie tylko z relacji pomiędzy wizualizatorami a inwestorami. Inne są także oczekiwania dotyczące sposobu prezentowania architektury na wizualizacjach. W Holandii wymaga się bardziej kolorowych i wesołych obrazów, a Szwajcarzy cenią sobie większy ascetyzm. Kiedyś przygotowaliśmy wizualizacje dla Duńczyków, która tam została bardzo ciepła przyjęta, ale mam pewność, że w Holandii zostałaby uznana za pierwszy, mocno niedopracowany szkic.

AC: A jak te różnice wyglądają w kontekście zarobków w branży? Ile w ogóle może zarobić dobry wizualizator w Polsce, a ile zyskałby poza jej granicami? Kilka miesięcy temu opublikowaliśmy zestawienie wynagrodzeń w architekturze, w którym przygotowanie wizualizacji zaczynało się od 400 zł netto za ujęcie…

FK: Jednym z celów naszego festiwalu jest również to, żeby nikt nigdy już nie pracował za takie pieniądze. To jest w ogóle fizycznie niemożliwe, biorąc pod uwagę koszty związane z jednym stanowiskiem pracy i wszystkimi licencjami. Trzeba by było dokładać do interesu. Średnia cena wizualizacji w Europie waha się na poziomie około 1500 euro, a trzeba pamiętać, że cena sprzętu i licencji jest taka sama i tam, i u nas. Nie jesteśmy w stanie uciąć tego wynagrodzenia np. o połowę, posiłkując się niższymi kosztami pracy w Polsce. To już nie te czasy.

MN: Jedyna różnica w prowadzeniu działalności między Polską a Europą to jest koszt pracownika. Ten w gruncie rzeczy wcale nie jest znacząco niższy, bo coraz więcej ludzi może i pracuje zdalnie i wie, jak wygląda rynek. Jako właściciele studiów musimy już w pewnym sensie mierzyć się z tym, że artyści biorą pewnego rodzaju uśrednioną kwotę, która jest dostępna na rynku międzynarodowym.

Stawki

AC: A jaka to kwota? Przyjmując, że mówimy o samodzielnym pracowniku z 4-letnim doświadczeniem? W architekturze jest to powiedzmy 4,5 – 5,5 tysiąca złotych na rękę.

JF: U nas to mniej więcej między 5 a 7 tysięcy złotych.

FK: Ciężko to jednak powiedzieć, bo nie zawsze jesteś w stanie znaleźć pracownika na odpowiednim poziomie za takie pieniądze. Gdy zaś szukasz bardzo dobrego wizualizatora na topowym poziomie, musisz myśleć o stawce powyżej 10 tysięcy złotych.

MN: Tymczasem pracownie architektoniczne dorzucają wizualizacje jako gratis do swojego projektu, bo wciąż jest wiele osób, które uważa, że ich przygotowanie to żaden wysiłek i można je wpisać do projektu tylko po to, by skusić inwestora.

FK: Podczas World Visualization Festival będziemy rozmawiać zarówno o zarobkach, jak i podnoszeniu standardów całej branży. Tu mieści się zarówno budowanie właściwych relacji z klientami, jak i praca nad rozwojem biur projektowych. Potrzebujemy silnych pracowni, by móc wytyczać dobre wzorce i np. nie dopuszczać do powstawania wizualizacji złych lub wręcz szkodliwych dla nas, architektów, klientów i inwestorów.

AC: W programie festiwalu widziałem, że w tę rozmowę chcecie też mocno włączyć architektów. Macie przedstawicieli jednych z najbardziej uznanych pracowni architektonicznych w Europie.

MN: Bo to ważne, żeby architekci w tej rozmowie uczestniczyli. Dlatego mamy np. panel, w którym wystąpią osoby z pracowni Henning Larsen, COBE i MVDRV. Myślę, że w jego trakcie poznamy nie tylko sposób ich patrzenia na relacje świata wizualizacji i architektury, ale także zobaczymy różne taktyki układania tej współpracy.

JF: Na przykład Henning Larsen zrezygnował ze swojego departamentu wizualizacji i teraz wszystko zleca na zewnątrz. Z kolei MVRDV ma swoją komórkę około 17 osób, gdzie tworzą wizualizacje na swoje potrzeby, ale też dodatkowo zlecają ich wykonanie innym firmom, jeżeli nie mają akurat wolnych mocy przerobowych. Przykład COBE też jest bardzo ciekawy i będzie można wynieść z niego bardzo dużo wiedzy na temat tego, jak oni do podchodzą do całego procesu wizualizacyjnego.

FK: COBE potrafi zarówno wydać na wizualizacje astronomiczne pieniądze, jak i zlecać bardzo budżetowe realizacje. Jesteśmy bardzo ciekawi, od czego to zależy i jak możemy – jako branża – się w tym odnaleźć. Jesteśmy przekonani, że w ten sposób łatwiej będzie nam budować takie standardy branżowe, które będą realnie pomocne, a przez to dobrowolnie przestrzegane.

-----

Jakub Figel współzałożyciel World Visualisation Festival, artysta i Art Director, architekt, w branży Arch-Viz pracuje od 10 lat, prowadzi Studio ELEMENT

Filip Kurasz współzałożyciel World Visualisation Festival, artysta i Art Director, architekt, w branży Arch-Viz pracuje od 10 lat, prowadzi Studio ELEMENT 

Michał Nowak założyciel World Visualisation Festival i konferenci BW3, artysta i Art Director, od 17 lat pracuje w branży Arch-Viz, prowadzi Michał Nowak Studio

Element e-mavillion Vancouver_ca

i

Autor: dzięki uprzejmości studia Element Wizualizacja autorstwa studia Element