Ponad pół wieku temu, w świecie jeszcze nawet sprzed młodzieżowej rewolucji 1968 roku, gdy władze dzierżyli wciąż ludzie naznaczeni doświadczeniem światowego konfliktu – drugiej wojny światowej – grono poważanych konserwatorów zabytków, składające się niemal wyłącznie z przedstawicieli państw europejskich z solidną nadreprezentacją Francuzów i Włochów, zjechało się na kongres do Wenecji. Polskę reprezentował profesor Jan Zachwatowicz wsławiony odbudową warszawskiej Starówki i udziałem w rekonstrukcji Głównego Miasta w Gdańsku. W Wenecji został jednym z 23 pierwszych sygnatariuszy tzw. Karty Weneckiej – krótkiego zbioru podstawowych zasad dotyczących postępowania z zabytkami. Dokument ten przekreślał sens jego wysiłków z dwóch dziesięcioleci powojennej odbudowy Polski.
W myśl Karty Weneckiej: Restauracja (...) ustaje tam, gdzie zaczyna się domysł; poza tą granicą wszelkie, uznane za nieodzowne, prace uzupełniające mają wywodzić się z kompozycji architektonicznej i będą nosić znamię naszych czasów (Art. 9). Oraz: Wszelkie prace rekonstrukcyjne będą wszakże musiały być z góry wykluczone (Art. 15). Nad wyrażającym teoretyczną myśl dokumentem od czasów jego powstania zawisło widmo orwellowskiego dwójmyślenia: umiejętności wyznawania wielu sprzecznych ze sobą logicznie poglądów. Już kilka lat później, na początku lat 70., profesor Zachwatowicz znów zaangażowany był w odbudowę doszczętnie zniszczonego Zamku Królewskiego w Warszawie. Odbudowę tę, trwającą niemal do końca lat 80., traktowano jako symboliczne przywracanie ważnego elementu narodowej tożsamości. W następnych dekadach, po społeczno- gospodarczym przełomie 1989 roku, w czasach rozkwitu indywidualnej przedsiębiorczości i lokalnej samorządności, narodową tożsamość „zdecentralizowano”. Lokalne zabytki stały się symbolami prestiżu i nośnikami poczucia wspólnoty dla mieszkańców miast i gmin. Mogły zacząć w większym stopniu spełniać lokalne ambicje i… fantazje. Fantazje zaś bardzo dobrze rozbudzają zamki.
Zamek to ośrodek władzy, miejsce zamknięte, ważne i budzące szacunek. Poza tym na zamku można mieszkać. Pierwotne funkcje obronne tych budowli sprawiają, że mogą one mieć ciekawe architektoniczne elementy, które użyte w innych okolicznościach wydają się śmieszne: wieże, blanki na zwieńczeniu murów czy herbowe kartusze. I co najważniejsze – zamki mają historię. Dają wrażenie współuczestnictwa w niej, dowartościowania, możliwości romantycznego uniesienia. To właśnie przedstawiciele romantyzmu zwrócili baczną uwagę na średniowieczne ruiny i ich odbudowę dla nowych, prestiżowych potrzeb. Do połowy XX wieku często ponad naukowe badania w tej dziedzinie architekci przedkładali własną fantazję. Dwa fantastyczne zamki pozostawił po sobie na Dolnym Śląsku niemiecki architekt i badacz średniowiecznej obronnej architektury Bodo Ebhardt. Zaadoptowane i fantazyjnie przebudowane w pierwszych dekadach XX wieku na cele mieszkalne dla majętnych inwestorów ruiny warowni w Grodźcu i zamek Czocha przyciągają dziś tłumy turystów i są częstym tłem dla filmowych i telewizyjnych produkcji.
Wobec powszechności takich działań trudno się nawet dziwić narastającemu równolegle purytanizmowi konserwatorów – osób posiadających oprócz miłości do zabytków, budowlanej pasji i umiejętności także teoretyczne zacięcie. Już XIX-wieczny prekursor ochrony zabytków Adolphe Napoleon Didron mawiał, iż lepiej zabezpieczać niż naprawiać, lepiej naprawiać niż restaurować i lepiej restaurować niż rekonstruować. Podstawy naukowego podejścia do konserwacji zabytków skodyfikował włoski architekt-konserwator Camillo Boito. Na konferencji inżynierów budowlanych w Rzymie w roku 1883 zaproponował ośmiopunktową Kartę Konserwatorską, wskazującą na potrzebę zachowania autentyczności zabytkowej substancji oraz wyraźnego zaznaczania i dokumentowania elementów do niej dodawanych w trakcie przekształceń. Zebrani w 1964 roku w Wenecji konserwatorzy bazowali na dorobku swoich poprzedników, rozbudowując listę podstawowych zaleceń, których ostatecznym celem było zachowanie dzieła sztuki, jak też świadectwa historii. Doktrynalnych dokumentów konserwatorskich jest znacznie więcej. Każde pokolenie dodawało nowe wartości i wytyczne. Europejskie podejście stawiało tradycyjnie na oryginalność substancji, ale już dokumenty stanowiące pokłosie konferencji w Burra w Australii z 1979 roku pokazują znaczenie ochrony dziedzictwa rozumianego jako wartości kulturowe. Z kolei deklaracja powzięta w Nara w Japonii w 1994 roku zwraca uwagę na różne rozumienie pojęcia dziedzictwa w różnych kulturach i zachęca, aby kwestie ochrony zabytków rozpatrywać w obrębie otaczającego je kontekstu kulturowego. Nie jest więc wcale tak, że konserwatorzy-doktrynerzy odgórnie – wbrew powszechnemu społecznemu poparciu – hamują wszelkie próby odbudowy zniszczonych często aż do fundamentów zamków, zasłaniając się niczym tarczą zapisami Karty Weneckiej. Przeróżne sposoby postępowania z tego rodzaju dziedzictwem świadczą raczej o realistycznych, choć obfitujących w konfliktowe sytuacje, drogach radzenia sobie z poszczególnymi przypadkami, a nie o odgórnie przyjętych konserwatorskich doktrynach. Już sama, kilka miesięcy temu kolejny raz zmodyfikowana ustawa o ochronie zabytków daje szerokie pole do rozumienia pojęcia prac restauratorskich jako działań mających na celu wyeksponowanie wartości artystycznych i estetycznych zabytku, w tym, jeżeli istnieje taka potrzeba, uzupełnienie lub odtworzenie jego części. Zapewnienie warunków do prowadzenia tych prac jest zadaniem właściciela, a Urzędy Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków udzielają na nie pozwoleń.
Odbudowa patriotyczna
Jesień 2017 roku – telewizja francuska pokazuje jeden z cyklu reportaży o nauczaniu języka francuskiego poza Francją, tym razem w Poznaniu. Nie mija nawet pół minuty filmu, gdy prowadzący prezentuje bryłę tutejszego Zamku Królewskiego, opisując go jako ważny element narodowego dziedzictwa. Mieści się w nim oddział poznańskiego muzeum narodowego, a sam zamek – po kilku latach budowy – został niedawno oddany do użytku. Zrujnowany w czasie wojen w XVII wieku, przez ostatnie dwa stulecia był kolejno dewastowany, rozbierany i odbudowywany w sposób zacierający pierwotną formę. Oprócz oryginalnych piwnic i nadzwyczaj skąpego materiału ikonograficznego nic po nim nie pozostało. Dyskusyjne jest nawet czy miał nieodłączny element zamku, jakim jest wieża. Na początku XX wieku wzniesiono za to w nowoczesnym centrum miasta, w pobliżu dworca kolejowego, Zamek Cesarski – jedną z oficjalnych rezydencji władcy Niemiec. W latach 30. XX wieku prowadzono na Wzgórzu Przemysła badania archeologiczne, które przypomniały mieszkańcom o polskim Zamku Królewskim. Projekty jego odtworzenia powstawały w latach 40. jako część planu odbudowy ze zniszczeń wojennych, ale zostały zaniechane.
Pomysły budowy zamku powróciły na przełomie wieków i w ciągu następnych kilku lat rozgorzała gorąca debata zwolenników i przeciwników tej inwestycji. Była to rzeczowa dyskusja na poważne argumenty. Przewijały się w niej mocne wątki patriotyczne: odbudowę zapomnianego Zamku Królewskiego przeciwstawiano Zamkowi Cesarskiemu, który przez ostatnie stulecie zdominował świadomość społeczną mieszkańców Poznania. W efekcie powstał nowy budynek o formach historyzujących z domniemaną wieżą, użytkowany przez poznańskie muzeum narodowe. Dalszych prac na zamkowym dziedzińcu zaniechano. W autentycznych, średniowiecznych piwnicach umieszczono m.in. serwerownię, a w większości wnętrz o historyzującym wystroju wystawę zbiorów sztuki użytkowej.
Fantastyczny zamek Kazimierza
Lato 2017 roku – podczas kongresu rządzącej w Polsce partii jej prezes rzuca w przypływie politycznego zapału hasło: Odbudujemy zamki Kazimierza Wielkiego! Słowa te w lot podchwytują dziennikarze. Jeśli ten ambitny plan wypali, Polska będzie mogła pochwalić się zabytkami o takiej skali jak te, które obecnie podziwiamy we Francji czy Włoszech – ekscytują się media. Odbudowa zamków ma odbudowywać w Polakach poczucie własnej wartości. Dziennikarze nieprzychylni władzy uważają pomysł za absurdalny. Za czasów Kazimierza Wielkiego wzniesiono ok. 50 zamków obronnych. Większość faktycznie leży w ruinie, jednak niektóre właśnie zostały odbudowane lub będą odtwarzane w niedalekiej przyszłości, w dodatku przez przeciwników obecnej władzy, wcielających słowa w czyn zanim staną się politycznym hasłem.
Bobolice – jedna z malowniczych ruin na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej – stały się pod koniec ubiegłego wieku prywatną własnością lokalnego przedsiębiorcy i działacza społecznego, a w końcu Senatora RP. Jarosław Lasecki, bo o nim mowa, jest człowiekiem społecznie zaangażowanym w wiele przedsięwzięć związanych z remontami i zabezpieczaniem lokalnych zabytków. Jego zamek w Bobolicach był w stanie trwałej ruiny. To eufemistyczne określenie nie do końca oddaje stan wielu zamkowych założeń. W naszej strefie klimatycznej destrukcja opuszczonych budynków postępuje zazwyczaj szybko i nieubłaganie. Utrzymanie ruin wymaga ciągłych remontów i prac zabezpieczających, a w dalszej perspektywie przywrócenia obiektu w jakimś stopniu do stanu używalności. Zamek, w typie tego bobolickiego, jest dość oczywistą atrakcją turystyczną, skrywa w sobie pokusę zawładnięcia publiczną wyobraźnią nawet z ominięciem trudnych pytań specjalistów rozważających pojęcie autentyzmu materii. Odbudowa jest tu wyrazem lokalnego patriotyzmu i biznesu.
Centrum wypoczynkowe u biskupa
Zamek Biskupi w Janowie Podlaskim to dziś imponujący kompleks obiektów otoczony terenami zielonymi i stawami. W jego centrum wznosi się biała bryła otoczona regularnym układem ziemnych bastionów z fosą. W zamku i w rozlokowanych u jego stóp nowych pawilonach mieści się hotel, centrum konferencyjne i SPA, czyli to, co w powinno znaleźć się w każdym komercyjnie pracującym kompleksie zamkowo-pałacowym. Korpus główny budynku nigdy nie istniał. Zamek tworzyły dwa stojące naprzeciw siebie obiekty, które dziś są bocznymi skrzydłami wymyślonej części centralnej, estetycznie powtarzającej architektoniczne motywy skrzydeł bocznych. Niemniej w trakcie badań archeologicznych odkopano starsze warstwy, które znacznie komplikują kwestię wyglądu obiektu w poszczególnych epokach historycznych. Dziedziniec rozkopano dosyć głęboko, by zaprojektować pod nim nowoczesne centrum konferencyjne.
Samorządowa duma
Nie wszystkie zamki Kazimierza Wielkiego są okazałe. W Stopnicy istniał umocniony dwór, który pod koniec XX wieku był już tylko parterowym budynkiem gospodarczym, a o jego średniowiecznym rodowodzie świadczyły głównie resztki narożnych oszkarpowań. Lokalne władze postanowiły przywrócić zamkowi świetność i ulokować w nim gminne centrum kultury. Budowa trwała niecałe dwa lata. Oryginalne kamienne mury piwnic i parteru mają po 1,5-2,5 m grubości. Ale odbudowane piętro wykonano już na miarę budżetu samorządowego, wzbogaconego środkami z Funduszu Rozwoju Regionalnego Województwa Świętokrzyskiego. Do budowy użyto pustaków ceramicznych ocieplonych wełną mineralną przymurowaną 6-centymetrowej grubości cegłą. Kolumny wejściowego portyku odlane zostały ze standardowych tekturowych, jednorazowych szalunków rurowych. Można powiedzieć, że obiektowi przywrócono dawną świetność. Spełniły się też pokładane w inwestycji nadzieje wspólnototwórcze.
Ikoną polskiego średniowiecza są ruiny zamku w Chęcinach. U jego stóp, na Podzamczu Chęcińskim, samorząd Województwa Świętokrzyskiego utworzył nowoczesny kompleks Regionalnego Centrum Naukowo Technologicznego prowadzący działalność naukowo-badawczą głównie w zakresie biotechnologii i medycyny. W ramach projektu wybudowano też popularne wśród dzieci i młodzieży Centrum Nauki Leonardo da Vinci (autorzy: eM4. Pracownia Architektury.Brataniec, „A-m” 9/2015). Kompleks powstał wokół dawnego barokowego fortalicjum – dworu starostów chęcińskich, który odrestaurowany służy obecnie jako centrum konferencyjne. Zrekonstruowano też ogrody w stylu włoskim oraz urządzono nowe wnętrza „z epoki”, ze specjalnie wykonanymi stylowymi meblami i reprodukcjami obrazów. W miesiącach letnich pomieszczenia można bezpłatnie zwiedzać. Z kolei Krzyżtopór jest jedną z najniezwyklejszych trwałych ruin zamkowych w Polsce. Jego popularność spowodowała konieczność zapewnienia bezpieczeństwa odwiedzającym turystom. Właścicielem zamku jest dziś lokalny samorząd. Dla przeprowadzenia prac zabezpieczających stworzono projekt pod nazwą Zamek Krzyżtopór Markowym Produktem Turystycznym Województwa Świętokrzyskiego. Dwie trzecie z 12-milionowego budżetu prac zabezpieczających pozyskano z Unii Europejskiej.
Atrakcja z niemiecką tożsamością
W zamku krzyżackim w Rynie funkcjonuje dziś prężny zespół hotelowy. W ciągu swojej historii, jak wiele tego typu obiektów, był wielokrotnie przebudowywany i pełnił rozmaite funkcje. Dziś pseudohistoryczna ikonografia jest tu doskonałym silnikiem marketingowym. Oryginalne gotyckie piwnice płynnie mieszają się ze współczesnym wystrojem jak z Disneylandu. Masywne drewniane wrota otwierają się przed ciągnącymi walizki na kółkach rzeszami turystów. Wewnętrzny dziedziniec został zadaszony i zamieniony w wielką salę bankietową z sufitem jak w rycerskim namiocie, a basen wykopano pomiędzy kilkusetletnimi filarami.
Zamki Dolnego Śląska mają nieco odmienne historie od tych ze środkowej Polski. Nie nadają się do budowy lokalnej tożsamości, są co najwyżej atrakcją turystyczną. Jeśli popadły w ruinę, to przez fatalne postępowanie ich użytkowników w drugiej połowie XX wieku. Na szczęście część z nich przeszła w ręce przedsiębiorców, którzy potrafią przywrócić blask tym obiektom i wykorzystać je do celów komercyjnych. Zamek Topacz jest przykładem, że przy okazji restauracji i adaptacji do nowych potrzeb, nie trzeba zawsze korzystać z historyzującego imaginarium estetycznego. Historycznej substancji przywrócono tu należny jej blask, ale od strony ogrodów – w przyziemiu i tylko częściowo ukrytej w terenie kondygnacji podziemnej – dobudowano nowe trakty, basen i gabinety odnowy biologicznej, zderzając dawną architekturę ze współczesnymi, kubicznymi bryłami, otwierającymi się całoszklanymi ścianami na parkowe otoczenie.
Zażegnanie sporu
Prace uzupełniające będą nosić znamię naszych czasów – tak brzmi fragment krytykowanego przez licznych zwolenników rekonstrukcji artykułu 9. Karty Weneckiej. Zapisy te ujawniają fundamentalny podział w podejściu do restauracji zabytkowej substancji na zwolenników „nowoczesności” vel „akademickich doktrynerów” nastawionych przeciw tym, którzy troszczą się o zachowanie w całości dziedzictwa przeszłości dla kolejnych pokoleń, a przezywani są „twórcami pseudozabytków”. Na zamku w Ciechanowie projektanci spróbowali pogodzić obie strony tego sporu. Odbudowa powtarza bryły dawno nieistniejących zabudowań wewnętrznego dziedzińca, ale ma całkowicie współczesny wyraz architektoniczny.
Budowa zamku w Poznaniu z przeznaczeniem na siedzibę Muzeum Sztuk Użytkowych
Poznań, ul. Góra Przemysła 1
Autorzy: Witold Milewski oraz ARCUS s.c.
Autorka aranżacji ekspozycji: Joanna Lewandowska
Inwestor: Muzeum Narodowe w Poznaniu
Powierzchnia: zamek z wieżą – 2592,49 m2, otwarty taras widokowy – 36 m2, budynek Raczyńskiego – 1368,37 m2
Projekt konkursowy: 2003
Realizacja: 2010-2017
Koszt inwestycji: 20 232 457 zł – budowa zamku i serwerowni oraz modernizacja budynku Raczyńskiego, 12 789 762 zł – wyposażenie całości i budowa magazynu
W 2003 roku przystępowałem do konkursu na projekt odbudowy zamku (konkurs ogłosił społeczny Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Poznaniu – przyp. red.) z pozytywnym bagażem doświadczeń i dokonań w dziedzinie zawsze mi bliskiej (…) dokumentacja techniczna projektu odbudowy zamku na bazie zwycięskiej pracy konkursowej G została zlecona przez Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego pracowni ARCUS s.c. (..) Już na początku okazało się, że przyjęty przez KOZK z moim pełnym, a nawet entuzjastycznym poparciem historyczny kierunek odbudowy na podstawie przekazów z XV-XVII wieku ma przeciwników, w tym Inwestora, optujących za „nowoczesną” wersją odbudowy. Propozycja rekonstrukcji zamku z okresu średniowiecza (wieża) i renesansu (zamek) oparta na dotąd dobrze znanych i nowo odkrytych przekazach historycznych i wznowionych badaniach archeologicznych (…) szła po linii wytyczonej na początku odbudowy Starego Miasta po drugiej wojnie światowej przez architekta wielkiej wiedzy i o nieugiętej postawie, inż. Zbigniewa Zielińskiego. (..) Lista wad, błędów i nieprawidłowości jest wynikiem ignorowania zaleceń konserwatorskich przez inwestora i wykonawcę oraz ignorowania projektu. (…) Zakreślony przez program konkursu obszar i zakres odbudowy zamku obejmował tylko jego bryłę i wieżę oraz fragment budynku Raczyńskiego, z racji usytuowanej tam klatki schodowej. Pozostałe obiekty w obrębie dziedzińca (…) nie zostały zauważone ani przez zwolenników odbudowy, ani też przez środki przekazu, nie mówiąc już o gospodarzach miasta, w tym o Miejskim Konserwatorze Zabytków. Opis za: WITOLD MILEWSKI, Reminiscencje autora projektu odbudowy, w: Zamek Królewski w Poznaniu. Historia i restytucja, Bogucki Wydawnictwo Naukowe 2014